Duża popularność produktów z budżetowego segmentu cenowego nie tylko wśród urządzeń stereo, ale też kina domowego zmusza producentów do poszukiwania coraz to bardziej zaawansowanych rozwiązań, mających na celu zwiększenie atrakcyjności produktów w oczach klienta. Między takimi markami, jak Denon, Onkyo czy właśnie Yamaha trwa nieustanny wyścig zbrojeń, aby zaoferować odbiorcom jak najlepiej wyposażony i przyzwoicie brzmiący amplituner kina domowego. Ale nawet te najtańsze modele z oferty poszczególnych producentów muszą trzymać odpowiedni poziom i być wyposażone w możliwie najwięcej nowinek technologicznych. Taka ostra konkurencja przekłada się na coraz większe możliwości tanich amplitunerów, na czym niewątpliwie ostatecznie zyskuje klient. Wystarczy porównać możliwości modeli sprzed kilku lat, aby się o tym przekonać.
Yamaha należy do tych marek, które trzymają rękę na pulsie i ani na moment nie pozwala "uciec" konkurencji, chociaż nowości wśród wielokanałowych jednostek tego producenta pojawiają się na rynku rzadziej niż w przypadku innych producentów. Ma to jednak swoje plusy, gdyż w tym szalonym wyścigu łatwo popełnić błędy, wypuszczając niedopracowany w niektórych aspektach model, na czym może ucierpieć reputacja marki. Yamaha wybrała wariant bezpieczniejszy i wypuszcza na rynek konstrukcje rzadziej, ale są one dopracowane pod każdym względem. Obecnie w ofercie tego japońskiego producenta znajdziemy kilka ciekawych modeli amplitunerów kina domowego, jak chociażby naszpikowany po brzegi najlepszymi technologiami RX-A3070 czy też inną ciekawą konstrukcję za bardziej przystępne pieniądze, a mianowicie model RX-A2070. Z kolei testowany RX-V483 pochodzi ze znacznie niższej półki cenowej, ale mimo to zastosowano w nim firmową technologię MusicCast, pozwalającą na stworzenie bezprzewodowej domowej sieci multiroom (konkurencyjny Denon stosuje podobny system o nazwie HEOS, a Onkyo dla odmiany mocno wspiera przede wszystkim technologię Play-Fi).
To, co najważniejsze
Yamaha RX-V483 to niewątpliwie jedna z najlepiej wyposażonych konstrukcji na rynku w swojej grupie cenowej, o czym świadczy wiele detali. Tę budżetową konstrukcję zaopatrzono między innymi w sprawnie działający autorski system automatycznej kalibracji YPAO, zwalniający użytkownika z przeprowadzania procesu ręcznych ustawień. Również menu ekranowe jest przyjazne i intuicyjne. Yamaha oferuje przede wszystkim szeroki wachlarz technologii wspierających łączność bezprzewodową – autorski system MusicCast pozwala tworzyć bezprzewodową sieć multiroom.
Na pokładzie RX-V483 nie zabrakło również Wi-Fi, Bluetooth oraz AirPlay, co predestynuje go do łączenia z różnorakimi urządzeniami bezprzewodowymi, jak smartfony, tablety etc. Złącza HDMI również zostały wsparte przez wszystkie najnowsze technologie, co powinno zadowolić nawet wybrednych użytkowników. Oczywiście w tej cenie trudno o naszpikowany różnego rodzaju wyjściami i wejściami panel tylny, ale jeśli spojrzymy na konkurencję, to sytuacja prezentuje się podobnie, z drobnymi tylko różnicami. Tylny panel tego budżetowego amplitunera wyposażono jednak we wszystkie niezbędne typy gniazd, które powinny zaspokoić wymagania użytkownika – w obrębie wejść analogowych stereo znalazły się trzy pary gniazd RCA, natomiast w obszarze wejść cyfrowych można wybrać z dwóch koaksjalnych i jednego optycznego. Terminali wyjściowych ze stopni końcowych jest pięć par, czyli testowany amplituner może pracować w pełnym trybie 5.1, wspierając takie formaty, jak Dolby TrueHD, DTS-HD czy DTS-HD Master Audio. Naturalnie tylne gniazda można konfigurować jeszcze w trybie bi-amp, a także do napędzania jednej pary kolumn w drugiej strefie. Reasumując, tylny panel jest skromny, co czyni go niezwykle prostym i przejrzystym, w zupełności wystarczającym do stosowania w podstawowej konfiguracji 5.1 z różnorakimi źródłami bez względu na to, czy emitują sygnał cyfrowy, czy analogowy.
Yamaha RX-V483 to niewątpliwie jedna z najlepiej wyposażonych konstrukcji na rynku w swojej grupie cenowej
Wewnątrz widać klasyczną architekturę, typową dla budżetowych konstrukcji marki Yamaha. Tradycyjnie już zastosowano wydajny transformator liniowy, charakteryzujący się mocą wystarczającą, aby nawet w najbardziej wymagających chwilach dostarczyć do stopni końcowych maksymalne dawki prądu. Oczywiście nie zabrakło markowych, wysokiej jakości kondensatorów elektrolitycznych magazynujących prąd – są to znane i cenione jednostki wyprodukowane przez Nichicona, wsparte przez wydajny prądowo zintegrowany mostek prostowniczy. Tranzystory mocy dla każdego z kanałów obsługiwane są przez jednostki marki Toshiba, przytwierdzone do wspólnego aluminiowego radiatora. Płytka drukowana z obwodami wideo została oczywiście odseparowana od reszty elektroniki operującej głównie na sygnale audio. Kilka słów należy się pilotowi – ta jednostka jest chyba najlepiej zaprojektowana ze wszystkich, w jakie wyposaża się obecnie budżetowe amplitunery. Sterownik dobrze leży w dłoni, ale najważniejsze jest to, że przyciski znalazły się dokładnie tam, gdzie powinny i ani przez chwilę nie można odnieść wrażenia, że coś jest nie tak – jest intuicyjnie, ergonomicznie i przejrzyście.
Naturalnie, bez cienia sztuczności
Każdy amplituner marki Yamaha ma w nazwie dopisek "Natural Sound" i trzeba przyznać, że nie jest to tylko i wyłącznie zgrabne hasło, ponieważ nawet tak tania konstrukcja, jak RX-V483 potrafi oczarować dźwiękiem. Obojętnie czy będziemy słuchać tego amplitunera w trybie stereo, czy też w trybie wielokanałowym, przy pracujących wszystkich stopniach końcowych do uszu słuchacza będzie dobiegał dźwięk kompletny. RX-V483 potrafi zaprezentować brzmienie nasycone w alikwoty, obfite w nieco zmiękczony bas wsparty plastyczną, oleistą średnicą. Jest subtelne ciepło, koloryt i rzetelnie oddana przestrzeń. Miałem już okazję słyszeć kilka razy podobne konstrukcje marki Yamaha pochodzące ze średniej i najwyższej półki cenowej – tam w brzmieniu, co oczywiste, pojawiał się bardziej muskularny bas oraz intensywniejsze doznania związane z dynamiką, a także większa precyzja w prowadzeniu każdego wybrzmienia i zdecydowanie lepsza rozdzielczość. Jednak z drugiej strony testowany budżetowy model nie pozostawiał we mnie niedosytu, obojętnie czy sięgałem po muzykę wielokanałową w formie koncertów (tutaj pokusiłem się o pamiętny "Pulse" zespołu Pink Floyd), czy też nagrania w stereo – dźwięk był namacalny, energiczny, ale też barwny, plastyczny i przede wszystkim dysponujący właściwie oddaną równowagą tonalną.
Z filmem było podobnie, lecz tutaj wkradała się jeszcze specyficzna, osobliwa przestrzeń, typowa dla filmów akcji, gdzie słuchacz odnosi wrażenie, iż znajduje się w samym środku wydarzeń rozgrywających się na ekranie – ten japoński amplituner, odtwarzając ścieżkę dźwiękową z najnowszego Bonda "Spectre", poradził sobie na tyle dobrze, że oprócz moich ulubionych scen, które często śledziłem, by ocenić możliwości tego urządzenia, skłonny byłem do obejrzenia praktycznie całego filmu. Jest coś w brzmieniu Yamahy, co wielu osobom może przypaść do gustu, ten swego rodzaju pierwiastek powodujący, że chętnie sięgamy po różne koncertowe wydania. Niezależnie od tego, z jakim muzycznym gatunkiem będzie musiał zmierzyć się ten japoński amplituner, zawsze pozostanie w nas ciekawość, a kolejne dźwięki wydobywające się z głośnikowych membran tylko wzmogą ten apetyt. Yamaha dobrze zabrzmiała również wtedy, kiedy sięgałem po muzykę z plików DSD czy też FLAC – najważniejsze jest to, że zakres wysokich tonów kreowany był w sposób wyważony, zwłaszcza w kwestii czytelności i dynamiki w skali mikro. Dzięki takiej prezentacji ta budżetowa jednostka wcale nie brzmi gorzej w stereo od wzmacniaczy w podobnej cenie, zwłaszcza gdy wybieramy bardziej wymagające dla tego typu urządzeń gatunki muzyczne, jak jazz czy klasykę. W kinie zaś Yamaha operuje dźwiękiem o nieco zmiękczonej charakterystyce, ale też o nadzwyczajnej muzykalności, co powinno spodobać się zwłaszcza osobom preferującym odsłuch koncertowej muzyki klasycznej czy jazzowej w konfiguracji wielokanałowej.
Warto wiedzieć
Opcja uruchomienia dodatkowej pary stopni końcowych do zasilania kolumn w stereo (bi-amp) jest szczególnie przydatna, gdy użytkownik chce wyciągnąć maksimum możliwości z budżetowego amplitunera w konfiguracji dwukanałowej. Stopnie w modelu RX-V483 można właśnie skonfigurować w ten sposób, aby jedną parę kolumn zasilać przez łącznie cztery stopnie końcowe. Jakie daje to korzyści? Przede wszystkim większą moc dostarczaną do zespołów głośnikowych oraz niższe zniekształcenia, wynikające głównie z faktu, że amplituner napędza osobno sekcję niskotonową i średnio-wysokotonową danych kolumn z niezależnych stopni końcowych. Separacja kanałów w przypadku napędzania kolumn z łącznie czterech wzmacniaczy daje wymierne korzyści, zwłaszcza w przypadku budżetowych amplifikacji, ponieważ przekłada się na poprawę dynamiki, kontroli dźwięku w pełnym paśmie, jak i nieznaczną poprawę stereofonii. Na konfiguracji ze zdublowanymi stopniami końcowymi mogą też skorzystać poszukiwacze właściwego charakteru brzmienia, bowiem mogą poeksperymentować z kablami różnych producentów, oferującymi inny charakter brzmienia – można wtedy zastosować zupełnie inny model kabla do zasilania sekcji średnio-wysokotonowej, jak i niskotonowej, naturalnie tylko wtedy, gdy kolumny dysponują podwójnymi terminalami wejściowymi rozłączanymi za pomocą zwór.
Podsumowanie
Tani amplituner wcale nie musi brzmieć źle, czego dowodzi Yamaha RX-V483. Mimo okrojenia stopni końcowych do zaledwie pięciu kanałów można rzec, że jest to amplituner, który nadal prezentuje rasowy kinowy dźwięk, choć nie o takiej rozłożystości, z jaką możemy mieć do czynienia w przypadku droższych urządzeń, dysponujących wyższej jakości torem sygnałowym czy wydajniejszymi stopniami końcowymi. Yamaha brzmi na tyle dobrze, że już samym dźwiękiem zachęca potencjalnego klienta, a jeśli dodamy do tego kilka ciekawych funkcji poprawiających użyteczność tej wielokanałowej jednostki, jak MusicCast czy możliwość odczytu plików z bezstratnych formatów, to okaże się, że RX-V483 mimo niewygórowanej ceny może stać się godnym rywalem dla konkurencyjnych wielokanałowych jednostek kina domowego.