JBL zawsze podążało z duchem czasu, zatem decyzja o produkowaniu przez tę firmę słuchawek mobilnych czy też mobilno-stacjonarnych nie była chyba dla nikogo specjalnym zaskoczeniem. Aktualna oferta słuchawek nausznych tego producenta jest dość zróżnicowana. Wyraźnie widać, że JBL chce się wyróżniać nie tylko oryginalnym designem, ale też niespotykanymi gdzie indziej technologiami. Dwa z takich "wynalazków" zaimplementowano w modelu Synchros S500.
Konstrukcja
Podobieństwo "pięćsetek" do recenzowanych przeze mnie jakiś czas temu AKG K845 BT (zob. nr 03/2014) widać jak na dłoni, ale to w końcu ta sama "stajnia", czyli Harman International. I materiały są podobne (melanż plastiku, anodowanego aluminium i wzmacnianej stali), i design, w tym w zasadzie identyczna koncepcja szerokiego pałąka wykonanego z nierdzewnej stali, pozwalającego regulować wysokość, od spodu podklejonego poduszką ze sztucznej skóry, jak również padów wypełnionych elastyczną pianką, także wykończonych sztuczną skórą, i wreszcie ogólne wrażenie solidności - wystarczy wziąć Synchrosy S500 do ręki, aby się przekonać, że na pewno nie rozpadną się po kilku czy kilkunastu złożeniach/rozłożeniach (bardzo porządne zawiasy i sposób blokowania).
Nine Inch Nails, Slipknot, Faith No More czy Revolting Cocks - mniej więcej w takich klimatach Synchrosy czują się jak ryba w wodzie...
Wypinany przewód zakończony microjackiem wchodzi do lewej muszli. W zestawie znajdziemy dwa takie kabelki, o długości 120cm każdy: dla urządzeń z iOS-em oraz dla tych z Androidem i innymi systemami. Jest na nich mikrofon oraz pilot wyposażony w trzy przyciski, umożliwiający odbieranie połączeń telefonicznych bez zdejmowania słuchawek. Na uwagę zasługuje niecodzienne rozwiązanie w postaci dwóch baterii AAA ukrytych w prawej muszli, pod odkręcanym wieczkiem. Zasilanie to ma związek z technologią LiveStage, jedną z dwóch zastosowanych w tym modelu (druga to system PureBass), a jej zadaniem jest umożliwienie "doświadczenia sceny dźwiękowej zbliżonej do koncertów na żywo". Włącznik tego patentu umieszczono na lewej muszli i zintegrowano z diodą LED. Wspomniane baterie mają wystarczyć na nieprzerwane działanie LiveStage przez 20 godzin. Trzeba przyznać, że to niewiele, zaś tryb oszczędzania energii, w który słuchawki przechodzą po 10 minutach nieużywania, też jakoś specjalnie sytuacji nie ratuje - znacznie lepszym pomysłem byłoby wbudowanie w jedną z muszli akumulatorka ładowanego przez złącze micro USB. Z drugiej strony normalny tryb pracy nie obciąża baterii. Wśród dołączonych akcesoriów znajdziemy dwie baterie AAA, wspomniane już dwa przewody, klips pozwalający przypiąć kabel do odzieży, porządny futerał z przyjemnego w dotyku materiału oraz instrukcję obsługi.
Jakość brzmienia
System PureBass, którym chwali się producent, odcisnął na brzmieniu Synchrosów S500 wyraźne piętno. Niskie tony biorą jak gdyby na siebie ciężar rozgrywania całej akcji, prowadzenia dźwięku, afiszując się przy tym swoją muskulaturą, pełnią i nasyceniem. JBL-e odbiera się przez to jako jednoznacznie ciepłe i pełne. Nie jest to jednak bas kluchowaty czy zakalcowaty, bo jego spoistość, zwartość, rozwibrowanie i kontrola są naprawdę wyjątkowe. Aby docenić te cechy, wystarczy posłuchać mocniejszych fragmentów płyty ".5: The Gray Chapter" zespołu Slipknot, choćby -Sarcastrophe", który wbija w fotel dynamiką i szybkością. Zaakcentowanie dolnego podzakresu średnicy i wygładzenie góry pasma charakterystyczne dla tych słuchawek również sprzyja słuchaniu ciężkich odmian rocka i metalu, zwłaszcza tych wzbogaconych samplami i brzmieniami elektronicznymi. Nine Inch Nails, Slipknot, Faith No More czy Revolting Cocks - mniej więcej w takich klimatach Synchrosy czują się jak ryba w wodzie, preferując przy tym nagrania z wyraźną kompresją, ze spłaszczonymi dynamicznie bębnami i syntetycznym basem.
Zmiany, jakie wprowadza technologia LiveStage, są wyraźne, choć nie powiedziałbym, że przypominają efekt znany z koncertów. Owszem, włączenie tego efektu prowadzi do przemodelowania sceny, jej "podniesienia", ale przy okazji także wykonturowania sopranów i jakby odfiltrowania basu, przez co prezentacja traci na wypełnieniu. Nie zawsze są to zmiany, które odbiera się jako pożądane - odniosłem wrażenie, że lepiej włączyć LiveStage przy odsłuchu np. Kanye Westa niż wspomnianego Slipknota, któremu wyraźnie ubywa wtedy mocy.
Podsumowanie
Jeśli ktoś oczekuje od słuchawek mocnego, dobrze kontrolowanego basu i zachowania dobrego poziomu we wszystkich pozostałych aspektach brzmienia, to Synchrosy S500 powinny spełnić jego oczekiwania z nawiązką. Ich główna zaleta to fakt, że świetnie pozwalają poczuć moc rockowych i metalowych brzmień - ciężkie gitarowe riffy i brutalna perkusja to ich prawdziwy żywioł!