s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Chario Constellation Lynx

test |
Kolumny podstawkowe - Chario Constellation Lynx

Produkowane od lat w niezmienionej formie, kompaktowe Lynx urzekają esencją brzmienia typową dla wysokiej klasy monitorów, ale i dodają od siebie coś jeszcze

Chario to włoska marka z wielkimi tradycjami, czego dowodzi chociażby mająca niemal status kultowej seria Constellation. To właśnie modele pochodzące z tej serii w znacznym stopniu przyczyniły się do wzrostu popularności marki Chario w krajach Europy Środkowej, w tym w Polsce.

Pięknie i oryginalnie zaprojektowane bryły skrzynek przyciągają wzrok, a nietuzinkowe brzmienie o ponadprzeciętnej kulturze i wyrafinowany styl prezentowania muzyki dla wielu osób mających po raz pierwszy styczność z tą marką może okazać się znacznym krokiem naprzód w zgłębianiu muzycznej świadomości. Seria Constellation bazuje na kilku wyszukanych w formie modelach – stolarka oferowana przez Włochów jest perfekcyjna, ale mimo wszystko największą uwagę zwracają kształty poszczególnych kolumn.

Najbardziej okazałym i jednocześnie mocno zaawansowanym konstrukcyjnie modelem jest potężny Ursa Major pracujący w czterodrożnym układzie głośnikowym. Te kolumny podłogowe są ucieleśnieniem największych możliwości, jakie oferuje seria Constellation, ale też pokazują pewien kierunek obrany przez Włochów – ten sam głośnik wysokotonowy stosowany jest w każdym modelu kolumn serii Constellation, niezależnie od ich wielkości i układu, w jakim pracują, co jest niezwykle rzadko spotykane w obrębie jednej, tak mocno zróżnicowanej serii.

Chario Lynx mają na tyle specyficzny styl brzmienia, że w zasadzie trudno je pomylić z innymi kolumnami

Tuż za Ursa Major znalazły się równie imponujące, ale już tańsze i mniej rozbudowane konstrukcje, jak Pegasus i Cygnus (te podłogowe zespoły głośnikowe również dysponują wooferami odtwarzającymi niskie tony skierowanymi w podłogę). Ofertę w obrębie kolumn podstawkowych otwiera model Delphinus, a tuż za nim plasuje się właśnie testowany Lynx. O ile Delphinus jest jedną z większych kolumn na podstawkę, jakie oferują Włosi, o tyle Lynx jest jedną z mniejszych konstrukcji, stworzonych przede wszystkim z myślą o pracy w pokojach o powierzchni nieprzekraczającej 14 metrów kwadratowych. Tak małe kolumny mogą zatem okazać się bardzo korzystnym rozwiązaniem, przede wszystkim dla osób dysponujących ograniczoną przestrzenią, ale chcących jednocześnie mieć styczność z wyższej jakości brzmieniem.

Wyspecjalizowane przetworniki

Kolumny serii Constellation z założenia miały charakteryzować się klarownym brzmieniem o wysokiej kulturze. Żeby to osiągnąć, konstruktorzy zdecydowali się na kilka technicznych zabiegów. Przetworniki nisko-średniotonowe zaprojektowano tak, aby najlepiej radziły sobie z odtwarzaniem pasma tonów niskich i średnich, ale w ściśle określonym paśmie, ponieważ górny rejon średnich tonów przejmuje już kopułka wysokotonowa (niski podział przy wartości 1500Hz) i to właśnie tweeter jest najbardziej wysilonym przetwornikiem, ponieważ musi przenosić wyższą niż zazwyczaj moc ze wzmacniacza. Dlatego też kopułki wysokotonowe zastosowane w całej serii Constellation mają ponadprzeciętną średnicę 38mm.

Większa niż zazwyczaj membrana głośnika wysokotonowego jest w stanie liniowo przenosić nawet górny rejon średnich tonów, poza tym dzięki zastosowaniu większej cewki (dostosowanej do średnicy kopułki) jest ona w stanie pracować przy wyższych temperaturach, ponieważ szybciej oddaje ciepło do układu magnetycznego i tym samym zostaje zabezpieczona przed przeciążeniem termicznym. Aby uzyskać niski rezonans własny głośnika, struktura kopułki oraz jej masa zostały zoptymalizowane – oznacza to, że producent musiał pójść na kompromis i trzeba było zaprojektować taką membranę, aby dobrze radziła sobie z odtworzeniem powierzonego jej zakresu częstotliwości przy niskim podziale, a jednocześnie była na tyle lekka, aby nie wpływać negatywnie na odtworzenie najdrobniejszych detali w najwyższych partiach wysokich tonów. Membranę wykonano więc z gęsto tkanego jedwabiu i nasączono go potem czarną smolistą substancją, skutecznie redukującą ewentualne rezonanse i podbarwienia. Naturalnie sam głośnik wysokotonowy nie wykona tej całej roboty bez dobrze zestrojonej zwrotnicy. Z drugiej strony konstruując kolumnę dwudrożną bazującą na tak specyficznym przetworniku wysokotonowym, projektant zwrotnicy musiał bardzo uważać, aby w zakresie średnich tonów, a więc w miejscu, gdzie ludzkie ucho jest najbardziej czułe, uzyskać możliwie najbardziej płynne przejście między obydwoma głośnikami. Wyrównując efektywność kopułki wysokotonowej w stosunku do stożka nisko-średniotonowego, spadła również nieco efektywność w zakresie najwyższych partii górnego skraju pasma, co miało wpływ na brzmienie reprodukowane przez Chario Lynx. Ma to jednak swoje zalety, bo kopułka wydaje się powściągliwa w zakresie wysokich tonów, ale z drugiej strony to właśnie ten zakres najbardziej zyskał na kulturze, o czym wspomnę poniżej.

chario constellation lynx

Skrzynki testowanych kolumn są wykonane z typową dla Włochów perfekcją – boki wykonano z klepek litego drewna, a pozostałą część obudowy z płyt MDF. W efekcie skrzynka jest bardzo sztywna, ale prezentuje się też nadzwyczaj ciekawie, a uroku dodają jej estetyczne i eleganckie terminale wejściowe. Kolejną ciekawostką jest fakt, że Włosi zdecydowali się zastosować w przypadku tych filigranowych monitorów układ bas-refleks bazujący na tunelu rezonansowym wyprowadzonym od spodu – dlatego też kolumny mają specjalne kolce i powinno się je ustawiać na dedykowanej podstawce, aczkolwiek można się tu pokusić o użycie innego modelu. Wracając jednak do przetworników, to uwagę zwraca również ten odtwarzający zakres średnich i niskich tonów – Chario stosuje tutaj niezwykle wydajną jednostkę, cechującą się niewielką średnicą, ale sporym skokiem membrany, przez co głośnik jest w stanie przepompować znacznie więcej powietrza, niż wskazywałyby na to rozmiary celulozowego stożka. Poza tym tak niewielki stożek w połączeniu z muskularnie prezentującą się kopułką wysokotonową nadaje tym niewielkim kolumnom niepowtarzalny wygląd.

Stoicki spokój

Chario Lynx mają na tyle specyficzny styl brzmienia, że w zasadzie trudno je pomylić z jakimikolwiek innymi, pomijając już nawet ich oryginalny wygląd. Uwagę przykuwa barwa – jest nieco oleista, podana w gęstej niczym pudding konsystencji. Efekt ten potęgują niewybijające się przed szereg wysokie tony, bo o ile ich środkowy rejon jest mocny i dzięki temu pięknie współgra ze średnimi tonami reprodukowanymi przez stożek nisko-średniotonowy, o tyle najwyższe partie na pierwszy rzut ucha mogą wydać się delikatnie przygaszone. Chario mają ciemną estetykę brzmienia, bo są oszczędne w zakresie wysokich tonów, ale nie przesadnie. Wszystko mieści się jednak w granicach zdrowego rozsądku i mimo że ich dźwięk różni się od wielu innych kolumn z podobnego przedziału cenowego, to jednak nie można tutaj mówić o skrajności czy wręcz niedbalstwie w strojeniu. To właśnie między innymi ze względu na tę cechę włoskie monitory można zaliczyć do wąskiego grona kolumn o nietuzinkowej i rzadko spotykanej urodzie brzmienia. Są to też jedne z niewielu zespołów głośnikowych na podstawkę wręcz doskonale radzących sobie z dźwiękiem w skąpo wytłumionych pokojach o nieprzyjaznej akustyce, a więc tam, gdzie odbić i pogłosu jest bez liku. Muszę jednak podkreślić, że mimo niepozornych gabarytów Chario mają spory apetyt na prąd i należy je łączyć ze wzmacniaczami wydajnymi prądowo. Fakt ten potęguje 4-omowa impedancja i przeciętna skuteczność na poziomie 87dB. Tak więc jeśli chcecie cieszyć się dynamicznym, żywym dźwiękiem i równie mocnym basem, koniecznie trzeba zainwestować we wzmacniacz dysponujący przede wszystkim wydajnym układem zasilającym, ale też stopniami końcowymi.

Podczas testu korzystałem z kilku dobrze znanych mi wzmacniaczy. Dwie konfiguracje szczególnie przypadły mi do gustu, a mianowicie ta oparta na zestawieniu z węgierskim wzmacniaczem Heed Obelisk oraz z Heglem H80 – obydwa wzmacniacze potrafią wykrzesać z siebie spore dawki prądu, ale szczególnie duże wrażenie robi wąski, wręcz filigranowy Heed, który raczej nie przypomina siłacza, a jednak pozory mylą, ponieważ jest to ponadprzeciętnie wydajna konstrukcja.

Z Heglem małe włoskie Chario pokazały duży potencjał, zwłaszcza jeśli idzie o barwę, bas i analityczność wysokich tonów. Słuchając różnorakiej muzyki, a w szczególności jazzu i klasyki, do moich uszu docierał niemal perfekcyjnie poukładany dźwięk. Nie chodzi mi tu bynajmniej o przestrzeń, choć o tym dalej wspomnę, ale porządek, jaki panuje w całym zakresie częstotliwości odtwarzanym przez Lynx. Smyczki, gitara akustyczna, trąbka – te wszystkie instrumenty pięknie brzmiały z osobna i razem. Szczególnie ujęło mnie to, że w utworach, w których do głosu dochodziło kilka instrumentów jednocześnie, miałem jednocześnie każdy z nich podany z wyraźną, typową dla jego brzmienia barwą, więc nie musiałem się aż tak bardzo skupiać, żeby wyłowić jakieś akcenty, detale, zwłaszcza te tyczące się barwy i jej plastyki. Spora gęstość, z jaką Lynx prezentują dźwięk poszczególnych instrumentów, sprawia, że ich barwa nie jest ulotna, ale ma spore znaczenie w kreowaniu ogólnego charakteru danej płyty czy też konkretnych utworów. Saksofon, a zwłaszcza smyczki towarzyszące Davidowi Gilmourowi w utworze "Red Sky At Night" z albumu "On An Island" zabrzmiały ponadprzeciętnie namacalnie, bo ta gęsta barwa, o której wcześniej wspomniałem, doskonale wypełniała luki w momentach pozornej ciszy panującej pomiędzy poszczególnymi wybrzmieniami.

chario constellation lynx

Chario swą estetykę brzmienia opierają w głównej mierze na nasyceniu, wypełnieniu sceny i oparciu tego wszystkiego na zaskakująco mocnym fundamencie basowym – tutaj konstruktorom Chario należą się brawa, bo nie uczynili z tych kolumn małych dudniących krzykaczy, a wyrafinowane monitory, które nie odtwarzały muzyki w sposób jednoznacznie wskazujący na to, że czynią to ponad swoje możliwości. Owszem, nie zaznacie z małych Lynx basu o potędze i rozciągnięciu niczym z dużych podłogowych skrzyń, nawet w zestawieniu z takimi wzmacniaczami, jak Hegel H80 czy Heed Obelisk. Z drugiej jednak strony Lynx to, co mają odtworzyć, odtwarzają z precyzją i energią, dbając jednocześnie o zachowanie równowagi tonalnej na poziomie akceptowalnym nawet przez wybredniejszych melomanów. W efekcie do naszych uszu dociera dźwięk kompletny, bo nie zwracamy uwagi na to, czego te monitory nie mają i nie mogą mieć ze względu na swoje gabaryty, a na to, co oferują i co robią z muzyką, że tak soczyście brzmi. Z duetu głośnikowego, w jaki wyposażono Lynx, wydobywa się dźwięk o gęstej fakturze, ale jednocześnie na tyle czytelnej, że nie można tutaj mówić o zafałszowaniu barwy i charakterystyki poszczególnych instrumentów. Dźwięk zyskuje na jednorodności, ponieważ kopułka i stożek zostały z sobą płynnie połączone – dla słuchacza o przeciętnej wiedzy technicznej tyczącej się głośników i ich aplikacji trudno będzie wskazać miejsce, w którym do akcji wkracza kopułka czy stożek, ale to dobrze świadczy o tych kolumnach. Harmoniczne wydobywające się zarówno z tweetera, jak i stożka nisko-średniotonowego tworzą nierozerwalną całość – podczas odsłuchu sięgałem po bogaty repertuar, ale ani razu nie odniosłem wrażenia, że kopułka gra swoje, a stożek swoje. Można by rzec, że Lynx jednorodnością dźwięku przypominały mi nieco wysokiej klasy szerokopasmowe przetworniki, gdzie środek pasma jest odtwarzany jako nierozerwalna całość. Tutaj efekt ten potęgowały też trzymane w ryzach najwyższe partie wysokich tonów. Owszem, w porównaniu z takimi kolumnami, jak Klipsch, JBL czy też Definitive Technology, może brakować nieco blasku w zakresie wysokich tonów, z drugiej jednak strony poprzez zamierzone przygaszenie góry na pierwszym planie pojawiały się dźwięki, które w przypadku innych kolumn gdzieś ginęły, zwłaszcza te w średnim zakresie częstotliwości. Owszem, zdawałem sobie sprawę z ich istnienia, ale słuchając ich za pośrednictwem innych zespołów głośnikowych, nie przykuwały one tak bardzo mojej uwagi. Inaczej było w przypadku Lynx, bo nagle okazało się, że wiolonczela potrafi zabrzmieć wielowarstwowo i bardziej złożenie, niż zwykle miało to miejsce, kiedy słuchałem tego instrumentu za pośrednictwem jaśniej brzmiących zespołów głośnikowych. Tam była plama, tutaj konkretny obraz, składający się z wielu pociągnięć pędzla.

Chario wytwarzają czarne tło, a dopiero na nim rysują poszczególne źródła pozorne, przez co wydają się bardziej czytelne. Powściągliwość w zakresie wysokich tonów ma też niebagatelny wpływ na stereofonię, bo ta budowana jest w oparciu o makrodźwięki, potęgując wrażenie, jakbyśmy obcowali z muzyką o znacznie większej skali niż ta, do jakiej można przywyknąć, słuchając wielu innych filigranowych kolumn.

Warto wiedzieć

W typowej dwudrożnej kolumnie moc, jaką jest w stanie przenosić przetwornik wysokotonowy, jest naprawdę niewielka. Jest to zwykle zaledwie kilka procent mocy przyjmowanej przez taki głośnik ze wzmacniacza, pozostałą i największą jej część przejmuje na siebie przetwornik nisko-średniotonowy. Seria Constellation bazuje jednak na specyficznym głośniku wysokotonowym, filtrowanym dosyć nisko, bo przy wartości 1500Hz. To oznacza, że musi on radzić sobie z odtworzeniem szerszego pasma (niżej położonych częstotliwości), niż zwykle ma to miejsce. Taki głośnik wraz z obniżeniem częstotliwości podziału przyjmuje wtedy na siebie więcej mocy niż klasyczny tweeter. Dlatego tak ważna jest jego konstrukcja, dostosowana do przyjmowania znacznie większych ilości energii, co wyzwala dodatkowe pokłady ciepła. Cewka musi znosić pracę przy wyższych temperaturach, niż zwykle ma to miejsce i równie dobrze układ magnetyczny powinien rozpraszać nadmiar ciepła promieniowanego przez cewkę. Poza tym przy tak niskim podziale częstotliwości przetwornik wysokotonowy powinien charakteryzować się odpowiednio niskim rezonansem własnym, uniemożliwiającym pojawienie się znacznych zniekształceń dźwięku w paśmie użytecznym (odtwarzany zakres częstotliwości – w tym przypadku wynosi od 1500Hz do 20.000Hz).

Podsumowanie

Chario nie są małymi krzykaczami, a monitorami, które trafią przede wszystkim w wyrobione już muzyczne gusta. Te kolumny docenią zapewne miłośnicy monitorowego brzmienia, a więc jednorodnego, pełnego i nasyconego w alikwoty, zwłaszcza w średnim zakresie częstotliwości. Lynx nadają się do małych pokoi, ale potrzebują też wzmacniacza, który zapewni im stałe i niezaburzone dostawy prądu. Nie wykluczam też lampowych konstrukcji, chociaż tutaj zalecałbym więcej ostrożności, zwłaszcza pod kątem mocy i dźwięku w zakresie wysokich tonów – konstrukcje oszczędne w zakresie wysokich tonów mogą przesunąć nieco równowagę tonalną w dół. Z Chario Constellation Lynx jest jak z "There's No Way Out Of Here" Davida Gilmoura – jak już ich posłuchacie i polubicie taki styl grania, to nie będzie odwrotu i zostaniecie przy nich na dobre, ceniąc ponad wszystko walory brzmienia, z którymi raczej nie spotkacie się w przypadku innych monitorów za podobne pieniądze.

Werdykt: Chario Constellation Lynx

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Wysterowanie

Plusy: Ponadprzeciętna kultura grania z tzw. czarnym tłem. Mocna i sprężysta podstawa basowa. Gęsta i plastyczna barwa w całym paśmie. Stolarka na piątkę

Minusy: Lubią spore ilości watów. Nieco przyciemniony styl grania

Ogółem: Najmniejsze monitory Chario, ale jedne z najbardziej wyrafinowanych, czego dowodzi fakt, że są produkowane od 20 lat

Ocena ogólna:

PRODUKT
Chario Constellation Lynx
RODZAJ
Kolumny podstawkowe
CENA
4.490 zł (para)
WAGA
10kg (szt.)
WYMIARY
200x360x260 mm (SxWxG)
DYSTRYBUCJA
Eter Audio
www.chario.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Pasmo przenoszenia: 67Hz–20kHz
  • Skuteczność/impedancja: 87dB/4Ω
  • Sugerowana moc wzmacniacza: 50–100W
  • Podział pasma częstotliwości: 1500Hz
  • Konstrukcja dwudrożna
  • 38mm miękka tekstylna kopułka wysokotonowa
  • 130mm celulozowy stożek nisko-średniotonowy
  • Dostępne wersje wykończenia: wiśnia, orzech, aksamitny grafit, aksamitny czarny, biały połysk, czarny połysk