Wysoka jakość, szlachetne dodatki, niewymuszona elegancja, a przede wszystkim pełne dopasowanie do charakteru i wymagań nabywcy. Czy to reklama pracowni krawieckiej, a może ekskluzywnej marki motoryzacyjnej? Ależ skąd. To tylko krótka lista cech, jaką powinien spełniać dopasowany do naszych potrzeb mebel audio. Czy taki właśnie jest Audio Philar Modern Line III? Już na samym wstępie chciałbym założyć dość odważną tezę, że z meblami dedykowanymi do zastosowań audio jest jak z garniturami. Nie chcę w tym momencie zabierać chleba modo-blogerom, szafiarkom (cóż za karykaturalne słowo) i wszelakiej maści trendsetterom, a jedynie zwrócić uwagę na pewne podobieństwa, analogie łączące modę męską (o damskiej nie śmiem nawet słowa skreślić) i hi-fi/high-end. Jeśli nadal nie widzą Państwo wspólnego mianownika, już śpieszę z wyjaśnieniami.
Okres pacholęco-wczesnomłodzieńczy możemy sobie praktycznie darować, gdyż zarówno tzw. strój oficjalny - wyjściowy, jak i to, co gra, oraz na czym owo "to" zostało ustawione w głównej mierze zależy od osób trzecich. Kolejne lata, to mniej lub bardziej świadome i trafne poszukiwania własnego stylu, ślepego podążania za okresowymi modami aż do osiągnięcia jako takiej stabilizacji i nabytej empirycznie świadomości o tym, w czym się dobrze czujemy/wyglądamy i w jakiej estetyce muzycznej gustujemy.
Tym oto sposobem, dość niepostrzeżenie doszliśmy do punktu, w którym zwykli śmiertelnicy osiągają satysfakcję i spokój ducha z wypracowanego status quo. Marynarki/garnitury z przysłowiowych wieszaków światowych sieciówek bądź lokalnych producentów wielkoseryjnych i system A/V z podobnego typu przybytków działających na rynku tzw. elektroniki użytkowej oznaczają pełne zaspokojenie ich codziennych potrzeb i pragnień. Krótko mówiąc, koniec drogi z drobnymi naprawami, wynikającymi z oczywistych następstw eksploatacji, bądź wymianami na nowszy lepszy, a bardzo często po prostu działający "nienoszony" model. Jednak tam, gdzie większość naszej populacji mówi pass, dla garstki "koneserów", miłośników sztuki i generalnie jednostek ceniących dobry smak oraz nietuzinkowość droga dopiero się rozpoczyna.
Stoliki Audio Philar to świetny przykład na to, że w Polsce powstają produkty nietuzinkowe, luksusowe potwierdzające fakt, że nie brak u nas ludzi zdolnych i potrafiących dopiąć swego
O tym, że każdy z nas jest inny, ma własne, ściśle spersonalizowane i zindywidualizowane oczekiwania w stosunku do tego, co na siebie wkłada, jakimi przedmiotami się otacza, a więc i czego oraz na czym słucha chyba nikomu nie muszę uświadamiać. Dzięki temu szyte na miarę koszule, garnitury i powracające do łask również obstalowywane pod konkretną stopę buty przestają się jawić jako płytka ekstrawagancja, a po prostu styl życia. Podobnie sprawy się mają z audio. Zamiast gotowego, sugerowanego przez sprzedawcę systemu, dobór poszczególnych komponentów odbywa się niespiesznie, z rozmysłem i pełną świadomością. Jednak wcześniej, czy później dochodzi do głosu świadomość, że tak jak, sięgając do mocno hardcore'owych porównań modowych, skarpet do sandałów się nie nosi, to i systemów audio na "cywilnych" meblach stawiać po prostu nie wypada. Oczywiście można sprawę rozwiązać stosunkowo bezboleśnie, zamawiając standardowy - uniwersalny model, jakich setki czy tysiące stoi w domach, salonach audio i magazynach na całym świecie, bądź poszukać czegoś idealnie nam pasującego. I właśnie na takim - spersonalizowanym meblu chciałbym się dzisiaj skupić i dłużej już Państwa nie zwodząc, przedstawić bohatera niniejszej recenzji - stolik Modern Line III manufaktury Audio Philar z Warszawy.
Krótka retrospekcja
Ponad dziesięcioletnie doświadczenie w projektowaniu i konstruowaniu mebli audio, oczywiście najpierw głównie na własne potrzeby, a potem na zamówienie bliższych i dalszych znajomych w przypadku pana Bartosza Górki zaowocowało nie tylko rzeszą zadowolonych klientów, ale przede wszystkim swobodą opartą na empirycznie zdobytej wiedzy. Dzięki temu przeglądając katalog producenta, bez trudu odnajdziemy w nim miękko zawieszone, filigranowe modele najmłodszej serii Platform Line Double, sztywne, acz nadal niezwykle lekkie optycznie Casual Line, czy klasyczne - pamiętające jeszcze początki działalności, monumentalne stoliki Classic Line. Jednak tym razem do testów otrzymałem przedstawiciela środkowej, zarówno jeśli chodzi o wewnętrzną hierarchię, jak i bryłę serii Modern Line, egzemplarz dedykowany trzem urządzeniom - Modern Line III.
Poproszę do dużego pokoju
Ponieważ przynajmniej w granicach Polski Audio Philar prowadzi tzw. sprzedaż bezpośrednią, zamówiony do recenzji stolik przyjechał do mnie pancernie zapakowany (patrz hasło "polskie drogi") w komplecie z... właścicielem firmy. Oczywiście pan Bartosz po ekspresowym montażu, z którym z pewnością dałby sobie radę nawet osobnik z dwiema lewymi górnymi kończynami, a więc również większość recenzentów, i ustawieniu ponad stukilowego mebla we wskazanym miejscu grzecznie się pożegnał, prosząc o sygnał o zakończeniu odsłuchów i gotowości do odbioru mebla. Jednak zanim zostałem sam na sam z tym niepozornym katafalkiem, miałem okazję dokładnie sobie jego składowe obejrzeć i organoleptycznie, na tzw. macanta zbadać.
Wykonane z 30mm polerowanego granitu (dostępna jest tez opcja "skórka pomarańczy") cechowała nie tylko dość przykra przy podnoszeniu waga, lecz przede wszystkim niezwykle ceniona precyzja wykonania. Nawet tak pozornie nieistotne detale, jak wykończenie otworów umożliwiających montaż trzpieni nóg nie został pominięty. Podczas rozmowy z panem Bartkiem okazało się bowiem, że choć spokojnie można byłoby stosować wiertła tradycyjne i machnąć ręką na ewentualne mikroodpryski, które i tak przykrywają z jednej strony nogi, a z drugiej spajające całość talerzykowate nakrętki, zdecydowano się na wiertła diamentowe. Po prostu przy tego typu produktach nie ma miejsca na niedoróbki - pierwsze wrażenie robi się przecież tylko raz, a klient dokonując zakupu, musi mieć pewność, że wszystko, absolutnie wszystko za co płaci, będzie najwyższej jakości. I tak właśnie jest. Podobnie sprawa ma się z nogami. Satynowe wykończenie to jedno, choć proszę mi wierzyć - pomimo coraz bardziej zaawansowanych technologii, coraz doskonalszych maszyn i coraz bardziej, przynajmniej teoretycznie, lepiej wykształconej kadry znalezienie zakładu mogącego zapewnić o powtarzalności i terminowości realizowanych zamówień graniczy z cudem, a dobrze, tanio i zawsze nigdy nie występują razem. Wracając jednak do detali, nogi wykorzystane w Modern Line mają średnicę 50mm i są to pełne, toczone profile o wadze porównywalnej do pocisków artyleryjskich. Co ważne, ich montaż odbywa się bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Nagwintowane trzpienie, w jakie są wyposażone, przewleka się przez wspominane wcześniej otwory w półkach, a następnie nakręca na nie talerzyki z podfrezowaniem na następną nogę. W pierwszej fazie samo skręcanie przeprowadza się z tak, by pozostał lekki luz, a po ustawieniu całości dokonuje się finalnego skręcenia i wypoziomowania całości równie masywnymi co same nogi kolcami, które zgrabnie chowają się w odpowiednio przygotowanych podtoczeniach.
O ile modułowość i możliwość dokupienia kolejnych, wraz z rozwojem systemu, bądź to samych nóg, bądź całych modułów daje pełen komfort psychiczny a conto przyszłych zakupów, to samo ustawienie mebla najlepiej zawczasu skonsultować z domownikami i również samemu wszystko ze sporym zapasem rozplanować. Powód jest dość prozaiczny - raz ustawiony i dociążony elektroniką stolik ze statusu zwykłego mebla awansuje do poziomu niewielkiej nieruchomości, a jego ruszenie czy nawet przesunięcie będzie wymagało nie tylko sporego samozaparcia, ale i odpowiedniego treningu. Chyba, że ktoś lubi zakwasy, w co śmiem wątpić.
Odsłuch
Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało również w przypadku stolików, platform i wszelakiej maści podstawek antywibracyjnych weryfikacja ich wpływu bądź braku takowego odbywa się na drodze odsłuchów. W dodatku o ile w przypadku natywnych - głównych elementów toru audio sprawa jest prosta, bo z reguły zastępujemy dyżurne urządzenie testowanym, o tyle przy stolikach metodologia jest dość uciążliwa. Najbardziej optymalną sytuacją jest opcja przestawiania z punktu odniesienia na testowany mebel każdego z elementów toru z osobna. Oczywiście tym razem kolumny możemy sobie darować, jednak samo przestawianie źródła i amplifikacji pociąga za sobą konieczność zaopatrzenia się w odpowiedniej długości interkonekty. Całe szczęście ze względu na mój delikatny kablofetyszyzm na brak okablowania narzekać nie mogę, więc i problemów podczas kombinacji alpejskich nie miałem żadnych. Za to gdzieś w podświadomości cały czas kołatały mi się krążące w światku audio stereotypy i baśnie "z mchu i paproci" o tzw. dzwonieniu czy też pewnej szklistej sygnaturze brzmieniowej granitu. Wyszedłem jednak z założenia, że mając od dłuższego czasu we własnym systemie również stawiający na masę, choć bez porównania lżejszy stolik innego producenta z półkami z grubego MDF-u, nadarza się świetna okazja do bezpośredniego porównania.
Na pierwszy ogień poszło źródło i honorowe miejsce na najwyższej półce zajął mój dyżurny odtwarzacz Ayona CD-1sc, po nim na Audio Philarze pojawił się przedwzmacniacz Accuphase C-2120, a peleton zamknęła A-klasowa stereofoniczna końcówka mocy Accuphase A-36. Pozwoliłem sobie na powyższą wyliczankę w dość konkretnym celu, otóż za każdym razem zmiany wprowadzane przy przesiadce z jednego stolika na drugi były po pierwsze jednoznacznie i bezdyskusyjnie słyszalne, a po drugie na tyle powtarzalne, że uznałem, że zasadnym jest przedstawienie ich w formie sumarycznej. Jednak ad rem. Zacznę od dementi, czyli autorytatywnego stwierdzenia, że pomimo najszczerszych chęci i uzbrojenia się w nad wyraz wredny repertuar, począwszy od "Countdown To Extinction" Megadeth na "Brotherhood Of Brass" Frank London's Klezmer Brass Allstars skończywszy, nijakiej szklistości czy nerwowości nie zaobserwowałem. Pojawiła się za to lepsza definicja źródeł pozornych, ich stabilność i bardziej precyzyjna, aniżeli na wykonanych z materiałów drewnopochodnych lokalizacja w przestrzeni. Nie tracąc nic z właściwej sobie masy oraz uderzenia, dźwięki cechowały wyraźniejsze, rysowane cieńszą, a przez to ostrzejszą kreską kontury. Obawy związane z ewentualnym odchudzeniem dźwięku też okazały się całkowicie bezpodstawne, co potwierdził włączony w ramach działań weryfikacyjnych album "Khmer" Nilsa Pettera Molvara. Dodatkowo na takim, nad wyraz obficie doprawionym najniższymi składowymi materiale poprawa czytelności pozwoliła na odkrycie kolejnych pokładów detali i niuansów, które do tej pory zbyt mocno wtapiały się w główną linię melodyczną.
Taka uporządkowana, poukładana i spięta w sztywne ramy estetyka sprawiała, że moje uszy bardzo szybko przyzwyczaiły się do takiej sprężystości i akuratności, więc powrót do stanu wcześniejszego każdorazowo powodował wrażenie jakby delikatnego zamazania, wprowadzenia odrobiny szumu, a szukając fotograficznych analogii, warto byłoby posłużyć się w tym momencie pojęciem bluru. Niby wszystko było po staremu, a jednak okazało się, że można na całość spojrzeć w trochę inny, bardziej precyzyjny sposób. Nad wyraz widoczne, przepraszam, słyszalne różnice wyłapywałem, śledząc partie wokalne. Na Modern Line III artykulacja była bardziej ekspresyjna, delikatnemu podkreśleniu uległy akcenty, wszelkiego rodzaju mikrodetale towarzyszące emisji głosu, jak ledwo słyszalne mlaśnięcia czy sam odgłos wydychanego/wdychanego powietrza. Na szczęście nie było mowy o popadaniu w nadanalityczność bądź wyolbrzymianiu tego typu drobiazgów do rangi pełnoprawnego dźwięku w skali spektaklu, co czasem ma miejsce na tzw. audiofilskich samplerach. W przypadku tego stolika cały wspomniany plankton po prosu był, czuć było jego obecność, ale też nie stanowił ona clou reprodukowanego materiału, a jedynie spełniał zadanie pomocnicze - tworzył tzw. klimat, oddawał aurę otaczającą poszczególnych instrumentalistów i wokalistów, oraz dostarczał informacji o akustyce pomieszczeń, w jakich nagrań dokonywano. Podobnie jak złożenie, tak i demontaż wraz z pakowaniem trwały niewiele dłużej niż kilkanaście minut. Niestety o ile wcześniej całej krzątaninie towarzyszyła nieuchronna w takich sytuacjach lekka ekscytacja, to przy wynoszeniu będącego obiektem niniejszego testu mebla już tak wesoło nie było.
Podsumowanie
Okazało się bowiem, że Audio Philar projektując stolik Modern Line III, odnalazł złote proporcje pomiędzy analitycznością a muzykalnością. W dodatku przy bezdyskusyjnie atrakcyjnym wyglądzie mebla panu Bartoszowi udało się bezkompromisowo podejść nie tylko do aspektu mechaniczno-inżynieryjnego, ale przede wszystkim brzmieniowego. Jest to świetny przykład na to, że w Polsce mogą, a co najważniejsze powstają produkty nietuzinkowe, luksusowe i niejako przy okazji potwierdzające fakt, że nie brak u nas ludzi zdolnych i potrafiących dopiąć swego. Udowodnić, że wyświechtane przez ostatnie dziesięciolecia hasło "Polak potrafi" zyskuje na autentyczności i ma szansę na drugą młodość.