Jak ten czas szybko płynie... Gdy ostatniego dnia wystawy High End w maju 2013 roku przemierzałem hale wystawowe, szukając ciekawych rzeczy, które wcześniej przegapiłem, wypatrzyłem w pokoju z produktami M2Techa moje ukochane słuchawki - Audeze LCD-3. Akurat były wolne, więc założyłem je szybko na uszy, mając nadzieję, że w końcu usłyszę je grające na miarę ich możliwości (słuchawki były wówczas używane w kilku miejscach, ale to, co słyszałem wcześniej, było nie do końca satysfakcjonujące). Mimo że to konstrukcja otwarta i że w pokoju było dość głośno, to zagrały po prostu znakomicie. Dopiero wówczas zacząłem szukać, do czego są one podłączone. Źródłem okazał się... laptop, do którego wpięty był opisywany już przeze mnie niepozorny, ale świetnie grający żółty maluch (M2Tech HiFace DAC USB), a ten z kolei był wpięty do zupełnie nieznanego mi pudełka, obok którego stała karteczka z napisem "M2Tech Marley, prototyp wzmacniacza słuchawkowego w klasie A". To doświadczenie sprawiło, że od tego czasu zacząłem się rozglądać właśnie za wzmacniaczem słuchawkowym w klasie A do moich słuchawek Audeze LCD-3. Oczywiście zaraz po wystawie zgłosiłem polskiemu dystrybutorowi chęć przetestowania tego wzmacniacza.
Dość długo trwało, zanim faktycznie dostałem Marleya do testu, co tylko pokazuje, że nawet od działającego, świetnie już grającego prototypu do produkcji seryjnej wiedzie długa droga. W końcu jednak egzemplarz testowy trafił do mnie. Od czasu prezentacji prototypu włoski producent, z typowym dla siebie pietyzmem, dopracował obudowę, sprawiając, że Marley prezentuje się elegancko i nowocześnie zarazem. Wzorniczo i wielkościowo jest świetnie spasowany z nową wersją przetwornika Young (DSD) tej samej firmy, co wręcz zachęca do używania tych urządzeń razem. Cechą szczególną Marleya, oprócz pracy w klasie A, jest możliwość użytkowania dwóch par słuchawek. Podłączamy każdą do umieszczonych na tylnej ściance wyjść słuchawkowych (na dużego jacka) i potencjometrem (na przedniej ściance) możemy regulować głośność niezależnie dla każdej z nich. Między jednym wyjściem a drugim przełączamy się, wciskając pokrętło regulacji głośności - na wyświetlaczu pokazuje się poziom głośności dla każdego wyjścia. Co więcej, możemy używać dwóch par słuchawek naraz, bo w środku siedzą de facto dwa niezależne wzmacniacze - to umożliwia odsłuch dwóm osobom w tym samym czasie, ale także stanowi znakomite narzędzie dla tych, którzy lubią porównywać różne modele. Można bowiem podłączyć je w tym samym czasie, wyrównać poziom głośności w obu i dokonywać porównań, zmieniając szybko słuchawki na głowie.
Wzmacniacz wyposażono w pojedyncze, zbalansowane (XLR) wyjście słuchawkowe (tzn. gdy używamy tego wyjścia, oba wzmacniacze są bridge'owane, więc nie możemy używać żadnego z wyjść na dużego jacka), dwa wejścia RCA dla analogowych źródeł oraz wyjście pre-out pozwalające Marleyowi pełnić funkcję przedwzmacniacza (czyli podłączyć go bezpośrednio do końcówki mocy). Włosi stworzyli co prawda wzmacniacz w niekoniecznie ekologicznej (za to zwykle świetnie brzmiącej) klasie A, ale zrobili ukłon w stronę ochrony środowiska za pomocą funkcji automatycznego wyłączania urządzenia, gdy nie dostaje ono przez pewien czas sygnału. Oczywiście jak każdy wzmacniacz w klasie A, tak i Marley mocno się grzeje w trakcie użytkowania. Testowane urządzenie wyposażono we wtyczkowy zasilacz, ale, podobnie jak w innych urządzeniach tej marki, użytkownik ma także możliwość zastosowania zaawansowanego, zewnętrznego zasilacza M2Techa (niedawno wprowadzono do oferty nowy model o nazwie Van der Graaf).
Jakość brzmienia
W czasie testu miałem do dyspozycji sporo słuchawek. Skupiłem się jednakże na odsłuchach z fantastycznymi Audeze LCD-XC, acz używałem także Sennheiserów HD800, Audeze LCD-3 oraz FAD-ów Pandora Hope VI, a testowany wzmacniacz tworzył co najmniej dobre połączenie z każdym z tych modeli, a z częścią wręcz wybitne. Moje oczekiwania, które wzięły się z owego krótkiego odsłuchu w Monachium, były, choć to nie najlepsze podejście do jakiegokolwiek testu, bardzo wysokie. Po wzmacniaczu pracującym w klasie A niejako z automatu oczekuje się ciepłego, nasyconego, płynnego dźwięku. Z drugiej jednak strony wszystkie wcześniejsze kontakty z urządzeniami (samymi przetwornikami cyfrowo-analogowymi, gwoli ścisłości) M2Techa pokazały, że włoscy konstruktorzy są fanami przede wszystkim czystego, transparentnego, szybkiego dźwięku. Jak się okazało, Marley nie wyłamuje się z tej filozofii dźwięku, acz wydaje się, że i wybór klasy A nie był przypadkowy, bo pozwoliło to stworzyć bogatsze, bardziej kompletne brzmienie niż oferuje wielu konkurentów z podobnej półki cenowej. Z LCD-XC (czyli jedynym modelem słuchawek planarnych Audeze o konstrukcji zamkniętej) Marley stworzył nadzwyczajną parę, podkreślając zalety tych nauszników.
Zestaw ten zaoferował otwarty, szybki, wysoce detaliczny dźwięk, który był także nadzwyczaj płynny, gładki i nasycony. Choć znałem już ogromne możliwości XC w tym zakresie, to jednak jakość i ilość basu po raz kolejny mnie zaskoczyły. Słuchawki te nie schodzą co prawda aż tak nisko, jak flagowy model Audeze, LCD-3, ale i tak w kategorii słuchawek nie mają wielu konkurentów w tym aspekcie. Z Marleyem bas nie tylko schodził nisko, brzmiał potężnie i mocno, ale był także znakomicie zdefiniowany i zróżnicowany. Czystą przyjemnością było śledzenie popisów np. perkusistów, przy których każdy bęben miał swoje charakterystyczne brzmienie, podobnie zresztą jak i każda blacha, a poszczególne uderzenia niosły odpowiednią porcję energii, były szybkie i sprężyste. Także słuchanie nagrań moich ulubionych kontrabasistów dawało mi mnóstwo satysfakcji. Z jednej strony żadne słuchawki nie są w stanie oddać w pełni potęgi tego instrumentu (do tego potrzebne są duże kolumny), z drugiej jednakże systemy słuchawkowe, zwłaszcza tak znakomite, jak testowany, pozwalają przyglądać się popisom wirtuozów tego instrumentu znacznie bliżej, zauważać najmniejsze detale i subtelności, które potrafią przy odsłuchu na kolumnach ginąć "przytłoczone" potęgą, energetycznością brzmienia. No właśnie - energetyczność Marleya była ponadprzeciętna. Z LCD-XC niesamowicie przekonująco oddawał on zarówno krótkie, szybkie impulsy, jak i te potężne, długo wybrzmiewające, acz to te pierwsze, szybkie, mocne, ale błyskawicznie wytłumiane szarpnięcia strun robiły szczególne wrażenie. Jednym z elementów, który czyni słuchawki planarne, przynajmniej dla mnie, wyjątkowymi, jest nadzwyczajna atencja, jaką przykładają one do prezentacji średnicy. Oferują nadzwyczajną gładkość, płynność i nasycenie, kapitalne oddanie barw instrumentów i głosów, a wszystko składa się w muzykalną, namacalną, wciągającą całość. Marley potrafił podkreślić jeszcze zalety LCD-XC, ale i dodać coś od siebie - czystość, transparentność i równie wybitne różnicowanie jak na dole pasma. Te elementy, przy pełnym zachowaniu płynności i nasycenia brzmienia instrumentów (przede wszystkim akustycznych) i wokali, dały wrażenie lekkości, swobody prezentacji, jeszcze bardziej przekonującej naturalności.
Z Marleyem bas nie tylko schodził nisko, brzmiał potężnie i mocno, ale był także znakomicie zdefiniowany i zróżnicowany
Osobną kwestią jest fakt, że Marley pozwalał także na lepszy wgląd w kolejne warstwy muzyki, pozwalał analizować brzmienie, znakomicie różnicował nagrania. To ostatnie najłatwiej było wychwycić, słuchając składanek pochodzących z różnych albumów, a więc nagrywanych w różnym czasie. Tak było choćby przy wydanym niedawno albumie z 50 nagraniami genialnego Luciano Pavarottiego, pochodzącymi z różnych okresów jego kariery. Bez trudu (i zaglądania do opisu płyty) mogłem wskazać, które nagrania były zrealizowane względnie współcześnie, a które pochodziły z początków kariery. Energetyczność Marleya sprawiała, że bardzo otwarcie, dźwięcznie i zadziornie wypadały trąbki czy puzony, ale równie przekonująco brzmiał np. saksofon. Słuchanie nagrań jazzowych czy to wielkiego Milesa, Coltrane'a, czy bardziej współczesnych muzyków nowoorleańskich pokroju Wycliffe Jordana czy Kermitta Ruffinsa było nadzwyczajnym przeżyciem.
Próby z innymi słuchawkami pokazały, że M2Tech stworzył uniwersalne urządzenie, które sprawdzi się z wieloma słuchawkami. Okazał się bardzo dobrym partnerem dla Audeze LCD-3, zwłaszcza w połączeniu zbalansowanym. Transparentność, czystość i duża energetyczność brzmienia świetnie uzupełniły nieco ciemne brzmienie amerykańskich planarów (posiadam starszą wersję tych słuchawek - nowsze, m.in. dzięki rozwiązaniu FAZOR, brzmią już nieco inaczej, ale powinny w tym połączeniu także się sprawdzić). Nie do końca przekonywało mnie połączenie Marley'a Sennheiserami HD800. Są to dość jasno, przejrzyście grające słuchawki, co nakładało się na podobne cechy wzmacniacza, tworząc całość z niewystarczająco, z mojego punktu widzenia, wypełnionym, dociążonym dźwiękiem. Osobiście wolę Sennki raczej z bardzo gładkimi, dociążającymi dźwięk wzmacniaczami, albo ze wzmacniaczami prądowymi (Bakoona, czy Questyle'a). FAD-y Pandora Hope VI, które także grają odrobinę ciemniejszym dźwiękiem niż większość konkurentów i oferują mocną, niemal kremową średnicę, tworzyły z Marleyem bardzo udany duet. Podobnie jak LCD-XC, oferowały w tym zestawieniu dźwięk kompletny, z równym, dociążonym pasmem, bardzo dobrze prowadzonym rytmem, detaliczny i otwarty - słowem w pełni pozwalający cieszyć się na dobrą sprawę każdą muzyką.
Podsumowanie
Mały, zgrabny, świetnie wykonany i wyglądający, a przy tym ponadprzeciętnie funkcjonalny, Marley może stać się ulubieńcem wielu miłośników słuchawek. Czy będą to posiadacze słuchawek dynamicznych, czy planarnych, z kablem single-ended czy zbalansowanym, posiadacze słuchawek wysokoskutecznych czy wymagających sporego prądu, miłośnicy samotnych odsłuchów czy słuchania w parze z drugą osobą, posiadacze jednych słuchawek czy fani bezproblemowego porównywania par nauszników - dla nich wszystkich M2Tech ma jedną odpowiedź w postaci wzmacniacza słuchawkowego Marley. No i jest jeszcze jeden dość istotny aspekt - przy całej tej niezwykle bogatej funkcjonalności, dla której niełatwo jest znaleźć konkurencję na rynku, Marley na dodatek świetnie brzmi. Łączy szybkość, detaliczność i transparentność z płynnością, nasyceniem i muzykalnością, które sprawiają, że znaleźć godnego konkurenta, zwłaszcza na podobnym poziomie cenowym, będzie bardzo trudno.