W skład serii kolumn Chameleon wchodzą trzy modele: podłogowe Chameleon T, podstawkowe Chameleon B oraz centralna Chameleon C. Seria ta ma być przede wszystkim odpowiedzią na coraz większe zapotrzebowanie konsumentów, związane z designerskimi produktami, łatwymi do aranżacji, najczęściej w nowocześnie zaprojektowanych wnętrzach. Sonus faber na tle innych producentów kolumn głośnikowych wydawał się mieć najbardziej konserwatywne podejście i przez długie lata trzymał się niemal tej samej, niepowtarzalnej, aczkolwiek wysublimowanej stylistyki. Czasy jednak się zmieniły i nawet Włosi postanowili dostosować się do obecnie panujących na rynku trendów – tak powstała właśnie seria Chameleon, o nazwie mającej w prosty, aczkolwiek wymowny sposób odzwierciedlać możliwości, jakimi się charakteryzuje. Zatem te włoskie kolumny są niczym kameleon i w zależności od nastroju i kaprysów ich właściciela mogą zmieniać kolor za sprawą wymiany bocznych paneli.
Jest to pomysłowe rozwiązanie, gdyż co jakiś czas możemy radykalnie zmienić wygląd naszych kolumn, choć pociąga to za sobą pewne koszty. Komplet czterech paneli bocznych do kolumn Chameleon T to wydatek rzędu 2 tysięcy złotych (zestaw mniejszych paneli do modelu Chameleon B kosztuje 800zł). W przypadku zmiany mieszkania bądź jego wystroju nie ma problemu z dopasowaniem kolorystycznym kolumn do nowego otoczenia – wystarczy wymienić boczne panele na inne, aby cieszyć się zupełnie nowym wyglądem zestawu głośnikowego. Oczywiście włoski Sonus faber nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o tak szeroką paletę kolorystyczną kolumn głośnikowych, gdyż przykładowo czeski Xavian (model Bonbonus) i niemiecki Physic (seria Classic) oferują swoje kolumny w odważnej i nietypowej kolorystyce. Jednak Sonus faber poszedł nieco dalej, bo na początku oferuje klientowi jedną z różnorodnych wersji kolorystycznych, a potem można jeszcze zmieniać ich kolor, dokupując panele w innym kolorze i w tym właśnie należy dopatrywać się przewagi włoskiego producenta nad konkurencją.
Świeżo i nowocześnie
Chameleon T prezentują się elegancko, ale jednocześnie stylistycznie zdecydowanie zmierzają w kierunku nowoczesnego designu. Panele boczne są spakowane w osobnym pudełku, a oprócz funkcji ozdobnych są specjalnie przygotowane również pod kątem tłumienia wibracji.
Dodatkowymi elementami wzorniczymi są też aluminiowe kołnierze ozdobne wokół głośników oraz skórzane pokrycie wszystkich ścianek z wyjątkiem bocznych. Dzięki temu kolumny te prezentują się dostojnie i elegancko. Wnętrze skrzynek wzmocniono specjalnymi wzdłużnymi wieńcami i wytłumiono wełną syntetyczną oraz gąbką. Sonus faber stroi jednak skrzynki i na pewno nie projektuje ich wyłącznie w celu zapewnienia największej sztywności. Obudowy pochylone są o kilka stopni do tyłu – jest to najprostszy zabieg akustyczny, polegający na czasowym wyrównaniu wszystkich głośników względem miejsca odsłuchowego. Oczywiście można to robić również za pomocą filtrów, ale wtedy są one zdecydowanie bardziej skomplikowane, o co niekoniecznie włoskim inżynierom chodziło. Poza tym dzięki tej specyficznej konstrukcji udało się wyeliminować równoległość między dolną a górną ścianką, co sprzyja redukcji fal stojących wewnątrz komory akustycznej. Same głośniki sprawiają dobre wrażenie, ale z drugiej strony prezentują się klasycznie, a wręcz budżetowo, zwłaszcza na tle muskularnych przetworników elektroakustycznych montowanych w wielu innych kolumnach, np. marki Dynaudio. Kosze są wytłoczone z blachy, ale za to mamy tu solidne układy magnetyczne. Membrany wooferów, jak i głośnika średniotonowego wykonano z tego samego materiału, a więc z formowanego termicznie polipropylenu, po który wciąż chętnie sięgają producenci kolumn. Polipropylen brzmi gładko, ciepło i plastycznie, a że wykonano z niego zarówno woofery, jak i stożek średniotonowy, to mamy gwarancję, że brzmienie będzie cechowało się jednolitą charakterystyką, zwłaszcza w kontekście barwy oraz jej temperatury. Wysokie tony powierzono zaś miękkiej kopułce tekstylnej, w przypadku której producent świadomie zrezygnował z płynu ferromagnetycznego dla mocniejszego zaakcentowania detali.
Słodko, dźwięcznie, muzykalnie...
Chameleon T z pewnością należą do kolumn, które mają przede wszystkim zapewnić przyjemność z odsłuchu. Nie zamierzają rywalizować w kwestii wyrafinowania dźwięku z legendarnymi i drogimi konstrukcjami tego włoskiego producenta. Ale mimo to Chameleony noszą pewne znamiona dźwięku typowego dla Sonus fabera. Przekaz jest nieco ocieplony, plastyczny i muzykalny, aż chce się tych kolumn słuchać, bo one wyraźnie angażują się w odtwarzany materiał dźwiękowy. Oczywiście za taki charakter brzmienia w dużej mierze odpowiadają zarówno polipropylenowe membrany, jak i delikatna tekstylna kopułka. Nie bez znaczenia jest też sam sposób strojenia zwrotnicy oraz skrzynek – Sonus faber zawsze kładł duży nacisk na te obszary, bo są to przecież elementy konstrukcyjne mające bezpośredni wpływ na styl brzmienia. Balans tonalny charakteryzuje się wyraźnym wzmocnieniem na obydwu krańcach pasma i to wyraźnie słychać, ale z drugiej strony ani bas, ani wysokie tony mimo dominacji nad średnimi nie przytłaczają podczas odsłuchu.
Górny rejon pasma brzmi miękko, a przez to nie tak bezpośrednio i kąśliwie jak w kolumnach z twardszymi, metalowymi kopułkami, jeśli zestrojono je właśnie z naciskiem na więcej decybeli w najwyższym zakresie. Oczywiście, że pewne gatunki muzyczne za pośrednictwem tych włoskich zespołów głośnikowych brzmią jaśniej, ale w dźwięku Chameleon T nie ma niczego, co by mogło irytować słuchacza, nawet podczas dłuższego odsłuchu. Generalnie z tą typową miękkością mamy do czynienia w całym paśmie, bo również zakres niskich tonów jest namaszczony swego rodzaju miękkością związaną z narastaniem i wygaszaniem. Atak jest tutaj nie tyle spowolniony, ile właśnie nieco zmiękczony, przez co bębny czy też struny gitary basowej są nieco zawoalowane i nie tak konturowe, ale to ma swój urok. Dzięki temu Sonus faber zmierza bardziej w stronę muzykalności i grania plamami niż w kierunku neutralności i analityczności. Może i wyżej wymienione instrumenty zabrzmią niezbyt wiernie, ale z drugiej strony nie każdy meloman musi być analitykiem dźwiękowym, wgryzającym się w muzyczne meandry. Po prostu muzyka sączy się z tych kolumn w swoim własnym niepowtarzalnym stylu i właśnie za to wiele osób może je pokochać.
Chameleon T oferują po prostu przyjemność z odsłuchu muzyki, nie wnikając specjalnie w jej strukturę
Średnica nie odgrywa tutaj pierwszoplanowej roli, a nawet jest nieco schowana w cieniu jaskrawej i klarownej, ale jednocześnie zmiękczonej góry pasma oraz równie miękko i rozłożyście brzmiącego basu. Jednak, o dziwo, wokale brzmią plastycznie, czasem wręcz finezyjnie, soczyście, są też lekko ocieplone i jest to zdecydowanie zasługą nie tylko polipropylenowego stożka głośnika średniotonowego, ale też płynnego strojenia zwrotnicy – wyraźnie słychać, że tutaj konstruktor walczył przede wszystkim o łagodność przejścia dźwięku z jednego głośnika na drugi i z pewnością priorytetem nie było precyzyjnie odcięcie każdego z głośników w wąskim punkcie, a raczej pociągnięcie charakterystyki opadania filtrów tak, żeby pasmo jednego z głośników zachodziło nieco na kolejny. W efekcie Sonus faber dokonał pewnej manipulacji w operowaniu pasmem częstotliwości poprzez skierowanie określonego zakresu na różne głośniki niczym iluzjonista czarujący widownię przeróżnymi sztuczkami. I mimo że brzmienie nie jest tak wierne i analityczne, jak w wykonaniu innych kolumn, to jednak czaruje i sprawia, że szybko możemy oderwać się od rzeczywistości. Chameleon T oferują po prostu przyjemność z odsłuchu muzyki, nie wnikając specjalnie w jej strukturę – dźwięk ma być czysty, relaksujący i tak też jest w istocie. Co do stereofonii, to również Chameleon T nie bawią się w laboratoryjnego analityka i zamiast na ogólnym przestrzennym szkielecie, bazują raczej na masie poszczególnych źródeł pozornych. Dźwięk jest więc duży, namacalny, może nie tak ostry, jak można by sobie tego życzyć, ale realny, dający poczucie obcowania z taką nieco wyimaginowaną atmosferą niczym w przyciemnionym klubie jazzowym stwarzającym atmosferę intymności obcowania z artystą.
Warto wiedzieć
Po wyjęciu kolumn z pudełek należy przykręcić do nich cokół – muszę przyznać, że i tutaj producent przyłożył się do każdego szczegółu, bo między wspomnianym cokołem a obudową należy wykorzystać specjalne gumowe podkładki. To z kolei oznacza, że kolumna jest izolowana od wibracji w trzech różnych punktach. Pierwszym z nich są kolce, oczywiście regulowane i wyposażone w metalowe podkładki. Drugim jest sam cokół, pochłaniający część wibracji, a trzecim są właśnie wspomniane dosyć grube gumowe podkładki.
Podsumowanie
Dla mnie testowane kolumny, podobnie jak Bonbonus od Xaviana i Audio Physic serii Classic, są swoistym przedstawicielem pop-artu w głośnikowym rzemiośle. Z Chameleon T jest jednak tak, jak z Andym Warholem – przyciągają wzrok kontrastowymi obrazami (do testu otrzymaliśmy wersję z czerwonymi panelami bocznymi), a ich brzmienie, mimo że w odbiorze jest dosyć proste, nieskomplikowane, to jednak wciąga niczym dzieła tego wybitnego amerykańskiego artysty.