Włoski producent postanowił odświeżyć serię Diva, a raczej poszerzyć nieco ofertę o nową konstrukcję. Kolumny, jakie otrzymaliśmy do testu, zasilające szeregi serii Diva, należą do grupy monitorów, a więc stosunkowo niewielkich kolumn, które można postawić na komodzie lub specjalnie zaprojektowanych podstawkach, rzadziej na półce. Model 262 na pierwszy rzut oka prezentuje się niemal identycznie jak wcześniej produkowane zespoły głośnikowe pochodzące z tej uznanej serii. Zmiany objęły elementy bezpośrednio odpowiedzialne za brzmienie, a więc głośniki i filtry w zwrotnicy, ale także subtelne detale związane z budową skrzynek. Design pozostał bez zmian – są to te same klasyczne skrzynki w czystej, miłej dla oka formie.
Włoski producent wypracował własny, niepowtarzalny styl brzmienia – barwne i nieco zmiękczone, plastyczne brzmienie ma wielu fanów. Indiana Lines przez wiele lat podążał tą właśnie drogą, ale test wykazał, że Diva 262 odbiega od tego stylu. Czyżby konstruktorzy z Indiana Line postanowili zmienić dotychczasowy kurs, jakim podążali, próbując dotrzeć do nowej grupy melomanów preferujących inne brzmienie? Byłby to dość odważny ruch, budzący obawy o utratę dotychczasowych wiernych fanów marki, ceniących właśnie produkty Indiana Line za niepowtarzalną specyfikę brzmienia. Na to pytanie nie potrafię teraz odpowiedzieć, więcej będzie można powiedzieć po premierze kolejnych kolumn tego producenta.
Klasyka i własne pomysły
Konstrukcyjnie sporo się zmieniło i choć gołym okiem tego nie widać, to zmiany objęły głośniki oraz zwrotnicę z filtrami. Włosi postanowili poszukać rezerw drzemiących w produkowanych od wielu lat kolumnach, wynosząc w ten sposób ich brzmienie na jeszcze wyższy poziom. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z kolumnami budżetowymi, więc producent musiał iść na pewne kompromisy. Choć muszę przyznać, że w przypadku testowanych kolumn kompromis niekoniecznie musi oznaczać rezygnację z czegoś wpływającego niekorzystnie na właściwości soniczne. Włosi mieli bardzo dobrą bazę, bo starsze modele kolumn serii Diva brzmiały jak na swoją cenę bardzo dobrze, choć nie wszystkim ten styl grania musiał się podobać, np. miłośnikom neutralnego przekazu muzycznego. Konstruktorzy z Indiana Line postanowili to zmienić, przyglądając się jeszcze raz poszczególnym elementom, poszukując w nich dodatkowych rezerw, mających bezpośrednio przełożyć się na dźwięk. Sam zajmuję się konstruowaniem kolumn głośnikowych i wiem, że czasem niewielka zmiana w pewnym obszarze, obojętnie czy dotyczy samych głośników, czy zwrotnicy lub wytłumienia, a kończąc na samej skrzynce, może przynieść wymierne korzyści. Czasem wystarczy zmienić nieco strojenie zwrotnicy lub przekonstruować jakiś element głośnika, cewkę lub układ magnetyczny i to wystarczy, żeby zyskać na jakości w określonym obszarze brzmienia. Jednak trzeba robić to z głową, a na brak doświadczenia Włosi z Indiana Line z pewnością nie mogą narzekać.
Dobra baza to podstawa i z pewnością taką dobrą bazą dla modelu Diva 262 były wcześniejsze kolumny z tej serii. Nowy głośnik nisko-średniotonowy posiada membranę wykonaną z tego samego materiału Curv, jaki stosowano we wcześniejszych modelach, a więc z tkanego czystego polipropylenu poddanego obróbce cieplnej. Kosz jest nieco inny, układ magnetyczny również – chodziło o to, aby zaingerować w pewne zależności i parametry w celu osiągnięcia jeszcze szybszej odpowiedzi impulsowej. Ten głośnik skonstruowano praktycznie od podstaw, ale z naciskiem na minimalną masę membrany i wzrost jej sztywności. Nie bez znaczenia jest tutaj też masa karkasu i nawiniętej nań cewki, a także siła układu magnetycznego. Oczywiście pod dyktando nowych głośników zmieniło się nieco podejście do strojenia filtrów w zwrotnicy – sam fakt, że podział między głośnikami ustalono w punkcie 1900Hz, ma fundamentalne znaczenie i wpływa na dźwięk, tak samo jak charakterystyka filtrów, a więc efektywność, z jaką zwrotnica tłumi sygnał aż do punktu podziału dla obydwu głośników.
Nowe Indiana Line Diva 262 brzmią inaczej niż pozostałe monitory w ofercie firmy. Większy nacisk położono na neutralność i zróżnicowanie brzmienia, zwłaszcza w paśmie niskich tonów, co jest cechą znacznie droższych kolumn
Diva 262 różnią się od wcześniejszych konstrukcji jeszcze innym zasadniczym elementem, a mianowicie układem bas-refleks – teraz tunel rezonansowy znalazł się z przodu obudowy. Ma to oczywiście wpływ na reprodukcję niskich tonów i nie chodzi tu tylko o większy komfort w ustawianiu kolumn (mogą one teraz stać nieco bliżej ścian). Innym pozytywem jest to, że ulokowany z przodu tunel jest mniej podatny na rezonanse i fale pasożytnicze. Fale dźwiękowe generowane przez tylną część membrany stożkowej mają do przebycia dłużą drogę, zanim trafią do tunelu, a to pozwala skupić się konstruktorom na ich właściwym wytłumieniu i to w najbardziej tego wymagającym zakresie średnich tonów, którego tunel nie ma wzmacniać. Poza tym to właśnie w dolnych partiach średnich tonów istnieje ryzyko wzbudzania się fal stojących, więc producent postanowił zdusić sprawę w zarodku, przynajmniej jeśli chodzi o tunel rezonansowy – łatwo można wychwycić, że niskie tony opuszczające tunel są czystsze niż w bas-refleksach znajdujących się na tylnej ściance wcześniej produkowanych monitorów serii Diva. Nie twierdzę, że nie da się dobrze zestroić bas-refleksów dmuchających z tyłu obudowy, ale biorąc pod uwagę wielkość skrzynki typowego monitora, w pewnych specyficznych warunkach, jakie panują w komorze akustycznej, tunel wyprowadzony z przodu daje większe pole manewru w prawidłowym zestrojeniu skrzynki.
Diva, jak nie Diva?
Nowe Indiana Line Diva 262 brzmią inaczej niż dwa pozostałe monitory w ofercie firmy. Wynika to z pewnych cech konstrukcyjnych, o jakich już wcześniej wspomniałem. Faktem jest, że Włosi postanowili zmienić nieco kurs, bo nowe 262-ki zmierzają w nieco innym kierunku niż wcześniejsze kolumny serii Diva, które miałem okazję odsłuchać wcześniej.
Teraz większy nacisk położono na neutralność i zróżnicowanie brzmienia, zwłaszcza w paśmie niskich tonów, co jest cechą znacznie droższych kolumn. Miękkość grania w basie została zastąpiona znacznie lepszą kontrolą i konturowością, co znalazło bezpośrednie przełożenie również na dynamikę – testowane kolumny w zakresie niskich tonów są szybsze od pozostałych podstawkowych modeli serii Diva. Przekonałem się o tym, gdy słuchałem zarówno muzyki jazzowej, jak i klubowej oraz rocka. Szwedzki artysta klubowej sceny Eric Prydz brzmiał dynamicznie i szybko za pośrednictwem tych włoskich monitorów, a słuchanie takich utworów, jak "Klepht" czy "Moody Mondays" (swoją drogą genialnych klubowych kawałków) pochodzących z najnowszego albumu "Opus" jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że Diva 262 należą chyba do najżwawiej brzmiących w basie monitorów z oferty Indiana Line. Bas okazał się szybki i, co mnie jeszcze bardziej ucieszyło, zróżnicowany, bo nie musiałem specjalnie się wysilać, żeby usłyszeć pewne dźwięki w zakresie niskich tonów, na jakie zawsze zwracałem uwagę, słuchając właśnie tych utworów. Podobnie było z jazzem, kiedy sięgałem po płyty moich ulubionych wykonawców, a więc Freddy'ego Cole'a czy Patricii Barber – wokale okazały się naturalnie otwarte, nawet z takim lekkim zadziorem, na co zdecydowanie ma wpływ średni zakres tonów, moim zdaniem również lepiej prezentowany niż w pozostałych monitorach serii Diva.
Oczywiście, ze względu na to, że średnica stała się teraz nieco bardziej otwarta i neutralna, nie odczujecie w brzmieniu tych kolumn takiej słodyczy i miękkości, jaką charakteryzują się inne monitory z serii Diva. I właśnie ze względu na bardziej wierny przekaz jestem w stanie stwierdzić, że albo Włosi odkryli potencjał produkowanych przez siebie głośników, albo po prostu postanowiono przedefiniować firmowe brzmienie. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie Diva 262 są obecnie najlepiej brzmiącymi zespołami głośnikowymi przeznaczonymi na podstawkę, pochodzącymi z serii Diva, jakie miałem okazję usłyszeć. Przed testem, studiując dane techniczne, obawiałem się, czy obniżenie punktu podziału częstotliwości o równe 1000Hz nie spowoduje, że głośnik wysokotonowy będzie pracował ponad swoje możliwości, co będzie objawiało się nieprzyjemnie ostrym brzmieniem w zakresie wysokich tonów. Jednak jak się okazało w praktyce, nic takiego nie miało miejsca, a wyjątkowo gładkie przejście między głośnikami utwierdziło mnie dodatkowo w przekonaniu, że konstruktor tych kolumn wykonał kawał dobrej roboty. Muszę podkreślić, że te włoskie monitory napędzałem wyjątkowo naturalnie brzmiącym wzmacniaczem H80 marki Hegel i efekt brzmieniowy, jaki udało mi się uzyskać w tym zestawieniu, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
Warto wiedzieć
Diva 262 prezentują nieco inną szkołę strojenia, a co za tym idzie, Włosi uzyskali w ten sposób inny charakter brzmienia. Obniżenie punktu podziału między głośnikami o 1000Hz w tym dwudrożnym układzie okazało się dobrym posunięciem. Wcześniejsze konstrukcje podstawkowe, takie jak Diva 255 czy też Diva 252, cechowały się punktem podziału ustalonym w okolicach 2900Hz. Żeby nowe kolumny lepiej spisywały się przy niższym podziale częstotliwości, przeprojektowano również głośnik wysokotonowy, który może teraz pracować od niższego zakresu częstotliwości, a co za tym idzie, może być również obciążany nieco wyższą temperaturą niż bliźniaczy wcześniejszy model, stosowany w wyżej wymienionych konstrukcjach podstawkowych.
Podsumowanie
Iniana Line Diva 262 zwiastują prawdopodobnie zmiany, jakie Włosi postanowili wprowadzić do brzmienia tej wyjątkowo udanej serii. Spodziewam się, że nowe konstrukcje, jakie mają pojawić się w niedalekiej przyszłości, utrzymają podobny styl brzmienia. Słodycz i miękkość zastąpiono bardziej neutralnym i wiernym przekazem i choć trudno w to uwierzyć, to za niecałe trzy tysiące złotych można stać się posiadaczem wyjątkowo dobrze brzmiących kolumn podstawkowych. Praktycznie nie można im nic zarzucić, chyba że ktoś jest miłośnikiem większego dociążenia w basie, to wówczas jest niejako skazany na konstrukcje podłogowe. Jeśli jednak jesteście miłośnikami monitorów, to polecam odsłuch modelu Diva 262 u najbliższego dilera, bo może się okazać, że to właśnie takich kolumn poszukujecie. Prezentujących muzykę bliżej prawdy, z dźwiękiem pozwalającym śledzić charakter różnych gatunków muzycznych, okraszonym przyjemną barwą i klarownym oraz delikatnym przekazem w zakresie wysokich tonów. Mimo że sam lubię trochę słodyczy w dźwięku, to kierunek zmian, jaki obrał Indiana Line, oceniam bardzo dobrze.