Po udanym debiucie serwera muzycznego RS3 marki QAT na łamach naszego pisma przyszła pora przyjrzeć się dokładniej innym urządzeniom z oferty tego producenta. Tym razem do testu trafił tranzystorowy wzmacniacz zintegrowany, model 575, pochodzący z serii Radiance. Naturalnie tak jak już wcześniej wspominałem, przy okazji testu serwera muzycznego RS3, w ofercie marki QAT model 575 nie jest jedyną integrą, bowiem w katalogu można znaleźć jeszcze droższe urządzenie, pochodzące z wyższej serii Crystal. Jednak mimo to cena modelu 575 predysponuje go w zasadzie do elitarnego klubu hi-end. W przypadku tego kalibru urządzeń mamy już prawo wymagać nie tylko znakomitego wykonania, ale przede wszystkim brzmienia na najwyższym poziomie.
Czy ten wzmacniacz chińskiego producenta jest w stanie konkurować z najlepszymi europejskimi markami? Tak naprawdę dowiemy się tego za jakiś czas, studiując wyniki sprzedaży, bowiem jest to stosunkowo młoda firma, a na rodzimym rynku zadebiutowała raptem kilka miesięcy temu. Zaobserwowałem, że marka QAT startuje z urządzeniami dla średnio zamożnych klientów oraz tych najbogatszych. Urządzenia są projektowane i konstruowane przez najlepszych chińskich inżynierów, a ich design jest nietuzinkowy, o czym chociażby przekonałem się, testując jako pierwszy serwer muzyczny RS3. Już wtedy mogłem sobie o tej marce wstępnie wyrobić zdanie, ale tak naprawdę najbardziej byłem ciekaw oferty QAT-a tyczącej się przede wszystkim wzmacniaczy, bo to one są przecież sercem każdego systemu audio. Przekonajmy się, z jaką siłą i rytmem bije chińskie serce...
Pancerna obudowa
QAT 575 prezentuje się zupełnie inaczej niż większość tranzystorowych konstrukcji, jakie zwykle widuje się na sklepowych półkach – masywna z wyglądu obudowa niczym sejf jest jednocześnie mocno zwarta, ale też stosunkowo niewielka jak na wzmacniacz pracujący w klasie AB, dysponujący mocą 100 watów na kanał. Stylistycznie wzmacniacz jest identyczny z serwerem muzycznym MS5, również należącym do serii Radiance – obydwie te konstrukcje z zewnątrz, zwłaszcza jeśli patrzymy od strony przedniego panelu, różni jedynie pokrętło głośności, w które wyposażono wzmacniacz. Poza tym obydwa urządzenia mają obudowy o tych samych wymiarach. Na przednim panelu testowanego wzmacniacza znalazł się niewielki, ale czytelny wyświetlacz oraz wspomniane pokrętło głośności, które jednocześnie po naciśnięciu działa jako przełącznik selektora źródeł. Poza wyświetlaczem i tym dwufunkcyjnym przełącznikiem (ma on formę kwadratu o zaokrąglonych rogach) przedni panel pozostaje "czysty", co nadaje urządzeniu nietypowy wygląd. Główny włącznik sieciowy 230V znalazł się z tyłu, a tuż w jego sąsiedztwie solidne terminale wyjściowe ze stopni końcowych wzmacniacza oraz dwie pary niezbalansowanych wejść RCA i jedna para zbalansowanych XLR. Wzmacniacz nie ma na pokładzie ani przetwornika C/A, na które ostatnio jest moda, ani tym bardziej przedwzmacniacza Phono. Chińczycy postawili tutaj na czystość formy, nie tylko wizualnie, ale też technicznie, co z pewnością docenią puryści i przede wszystkim zwolennicy dzielonych systemów. Co ciekawe, do wzmacniacza dołączony jest oryginalny pilot zdalnego sterowania marki Apple, za pośrednictwem którego nie ruszając się z fotela możemy przełączać aktualnie obsługiwane źródła lub też regulować poziom głośności.
Obudowa wzmacniacza 575 jest w całości wykonana z aluminiowych płyt skręconych z sobą śrubami typu imbus. A boczne, subtelnie perforowane i użebrowane ścianki są jednocześnie konstrukcyjnymi elementami nośnymi, a także radiatorami odbierającymi nadmiar ciepła z tranzystorów pracujących w stopniach końcowych lewego i prawego kanału. Po zdemontowaniu górnej pokrywy wyraźnie widać, że projektanci mieli jakiś odgórny zamysł i z powodzeniem go zrealizowali – chodziło przede wszystkim o minimalizm, chociażby ze względu na ograniczoną ilość miejsca wewnątrz obudowy, ale też o zapewnienie jak najlepszych warunków pracy dla poszczególnych obwodów. Model 575 dysponuje wyjątkowo rozbudowanym układem zasilania, nawet jak na urządzenie zbudowane w topologii dual-mono. Najczęściej stosowanym rozwiązaniem w układach zasilania dla dual-mono (mam tu na myśli sekcję prądową stopni końcowych) są osobne mostki prostownicze dla lewego i prawego kanału, a za nimi baterie kondensatorów również podzielone na elementy obsługujące obydwa kanały z osobna. Z kolei chiński QAT poszedł jeszcze dalej, ponieważ nie tyle każdy z kanałów ma osobne zasilanie, ile każdy z czterech tranzystorów stopni końcowych (po jednej parze na kanał J162 i K1058). Każdy tranzystor dysponuje zatem torem dostarczającym prąd z osobnego mostka prostowniczego zbudowanego z elementów dyskretnych, a także kondensatorem elektrolitycznym o dużej pojemności 12.000µF marki Elna z topowej serii For Audio (są to bardzo cenione przez konstruktorów, najwyższej klasy elementy). Tak więc we wzmacniaczu QAT 575 w samym tylko stopniu prądowym układu zasilania pracują aż cztery takie kondensatory, co daje sumaryczną pojemność 48.000µF. Co prawda transformator jest jeden, ale za to bardzo wydajny i z osobnymi odczepami dla sekcji prądowych lewego i prawego kanału, i dla obwodów przedwzmacniacza (również osobnych dla jednego i drugiego kanału) oraz dla sekcji pomocniczych i regulacji głośności, jak chociażby w przypadku cyfrowego modułu (kontroler STC 11F04E) sterowania aktywną regulacją głośności (tutaj użyto kości PGA2311P marki Burr Brown).
Jeśli chodzi o regulację głośności, to jest ona dosyć niefortunnie stopniowana, ponieważ od najcichszego punktu (na skali 01) do kolejnego punktu głośności (a więc 02) następuje zbyt duży spadek tłumienia i tym samym spory skok głośności, co w wielu przypadkach może być niekomfortowe, zwłaszcza kiedy wzmacniacz współpracuje z bardzo czułymi kolumnami i już na samym dole skali regulacji głośności otrzymujemy spore poziomy głośności. Producent powinien to poprawić i spowodować, by regulacja głośności nie odbywała się tak gwałtownie – powinna być zachowana płynność i łagodny przyrost. Również przedwzmacniacz, choć jego część znalazła się na jednej płytce drukowanej wraz z układami stopni końcowych, wyraźnie podzielono na równoległe tory obsługujące lewy i prawy kanał. W torze zasilającym przedwzmacniacza wszystkie sekcje są stabilizowane. W torze sygnałowym znalazły się najwyższej jakości kondensatory polipropylenowe marki WIMA i RIFA. Natomiast w zasilaniu przedwzmacniacza i w obwodach sterowania zastosowano cenione przez wielu konstruktorów kondensatory marki Rubycon. Selektor źródeł obsługiwany jest przez niewielkie hermetyczne przekaźniki marki Omron.
Rozdzielczo i selektywnie
575 zachwyca rozdzielczością dźwięku – słychać dosłownie każdy, nawet najmniejszy detal, a do tego wysoka klarowność brzmienia sprawia, że podczas odsłuchu nawet najbardziej zagęszczonych aranżacji nie musimy się w ogóle wysilać, aby usłyszeć wszystkie dźwięki. Kiedy sesję odsłuchową zacząłem od bardzo wymagającego dla systemu audio materiału, jakim niewątpliwie jest album "Amarok" Mike'a Oldfielda, dotarło do mnie, że QAT z pewnością pod wieloma względami prezentuje jakość brzmienia, jakiej powinniśmy się spodziewać po urządzeniu za te pieniądze. 575 wręcz prześwietlił całe instrumentarium z tej płyty, mimo że podane jest i zrealizowane w mocno zagęszczonej estetyce. "Amarok" jest też jedną z najdynamiczniej nagranych płyt na rynku w ogóle, toteż byłem ciekaw, jak 575 poradzi sobie z przekazem całej masy energii zawartej na tej jednej z najlepszych płyt z dorobku sławnego brytyjskiego muzyka.
QAT niewątpliwe dysponuje ogromnym potencjałem w zakresie oddawanej mocy, a te 100 watów w katalogu nie jest przechwałką producenta, o czym przekonałem się w kilku momentach, kiedy poszczególne dźwięki na płycie nawarstwiają się przy jednoczesnym nagłym ataku i wzroście głośności. QAT trzymał nad tym skomplikowanym materiałem pełną kontrolę i doskonale nadążał za rytmiką wyznaczaną przez poszczególne instrumenty czy całe ich zestawienia. Chiński wzmacniacz dysponuje do tego gęstym, oleistym basem, który jednak jest znakomicie czytelny. Niskie tony nadają brzmieniu pożądanej masy, ale pojawiają się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zachodzi taka potrzeba, co przekłada się na w pełni zdyscyplinowane brzmienie. Z kolei wysokie tony w przeciwieństwie do basu są ulotne, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa, ponieważ dają się odczuć mimo tej swojej subtelności niemal fizycznie, ale z drugiej strony tam, gdzie trzeba, szybko wybrzmiewają i wygasają, więc dźwięk wydaje się idealnie uporządkowany i nieskażony bez przerwy cykającą górą pasma. To właśnie między innymi po tym można poznać dojrzałe, hi-endowe konstrukcje, gdzie dźwięk w poszczególnych zakresach częstotliwości jest zawsze dozowany w takich proporcjach i w takiej ilości, jakie akurat są potrzebne i nic ponad to. Znacznie tańsze wzmacniacze nie brzmią tak selektywnie i nie potrafią tak rzetelnie rozróżniać dynamiki w obydwu skalach, nie wspominając już o umiejętności zachowania prawidłowej równowagi tonalnej niezależnie od poziomu głośności, z jaką słuchamy określonej muzyki. To są już cechy drogich konstrukcji, a niewątpliwie do takich należy zaliczyć testowany wzmacniacz. Wiele razy już wspominałem, że granica w brzmieniu między tranzystorowymi a lampowymi amplifikacjami na przestrzeni ostatnich lat pod wieloma względami uległa zatarciu. Model 575 jest na to kolejnym dowodem, bowiem nosi w sobie wiele aspektów brzmienia, które spokojnie moglibyśmy przypisać konstrukcjom wyposażonym w żarzące się bańki. QAT eksploduje różnorodnością barw i brzmi po prostu kwieciście, obfitując w harmoniczne niczym naprawdę dobre lampowe wzmacniacze.
Ale z drugiej strony, mimo że w jego dźwięku pojawia się ta lampowa otoczka i subtelne ciepełko, brzmienie takich instrumentów, jak trąbka, klarnet czy skrzypce nie jest zmiękczone czy w jakiś sposób nienaturalnie podkolorowane i zakłamane. Słuchając jazzowych zespołów towarzyszących Freddy'emu Cole'owi czy też Patricii Barber, dzięki moim kolumnom, a także testowanemu wzmacniaczowi miałem pełny i swobodny wgląd w fakturę dźwięku każdego z instrumentów i byłem pod wielkim wrażeniem naturalności ich brzmienia. Do tego dochodziła nienaganna kontrola dynamiki w pełnym paśmie częstotliwości i prezentacja stereofonii, i to jest to, za co ten wzmacniacz szczególnie polubiłem. Jeśli sam miałbym kiedyś zbudować dla siebie wzmacniacz, to z pewnością zastosowałbym rozwiązania z modelu 575, a głównie te tyczące się układu zasilania i symetrycznych sygnałowych obwodów. To że każdy tranzystor dysponuje indywidualnym i niezależnym torem zasilającym, jest bardzo wielką korzyścią. W ten sposób konstruktorom udało się ograniczyć szumy, przesłuchy między kanałami i wiele innych niekorzystnych zjawisk związanych na przykład z niedoborami prądu w newralgicznych momentach. Kiedy na przykład słuchamy na wysokich poziomach głośności klasyki i akurat dochodzi do błyskawicznego nawarstwienia brzmienia instrumentów w tutti, wzmacniacz zachowuje się wzorowo i nie wykazuje żadnych objawów "zatykania" się czy też nadmiaru zniekształceń – beton, po prostu beton! QAT został zaprojektowany pod kątem uzyskania najwyższej czystości brzmienia i najlepiej zróżnicowanej dynamiki i to słychać z każdym muzycznym materiałem. Ten chiński wzmacniacz łączy w sobie cechy lamp i tranzystorów, co niewątpliwie przekłada się na atrakcyjne brzmienie, które może wielu osobom przypaść do gustu. QAT jest też bardzo wydajnym wzmacniaczem, więc żadne kolumny nie będą mu sprawiać trudności, nawet te wymagające sporych dawek prądu, jak Dynaudio.
Warto wiedzieć
Chiński QAT z pewnością nie powiedział ostatniego słowa odnośnie do oferty, która na przestrzeni najbliższych lat będzie się rozrastać o nowe urządzenia. Seria Radiance, do której należy testowany wzmacniacz, a także serwer muzyczny MS5, nie zachwyca na razie większym wyborem. Z kolei jedyny odtwarzacz CD oferowany przez QAT Audio Technology należy do najdroższej serii Crystal, więc w zestawie bazującym na wzmacniaczu 575 użytkownik zmuszony jest korzystać z serwera muzycznego MS5 (jeśli chce naturalnie podtrzymać jednolity design zestawu), co nie jest złym rozwiązaniem, bo to bardzo funkcjonalne urządzenie. Wyraźnie widać jednak, że chiński producent ostrożnie wprowadza na rynek jakiekolwiek nowości.
Podsumowanie
QAT niedawno zadebiutował w Polsce, więc musimy jeszcze nieco poczekać, zanim rynek zweryfikuje tę nową markę. Muszę jednak przyznać, że po teście wzmacniacza 575 ten chiński producent urósł w moich oczach. Oczywiście model 575 nie należy do najtańszych konstrukcji, przez co na jego zakup mogą sobie pozwolić osoby dysponujące grubszym niż przeciętnie portfelem. Ale jestem pewien, że nawet wśród tych niezupełnie przekonanych do mało znanej marki osobników znajdą się jednostki, które po odsłuchu tego wzmacniacza u dilera będą skłonne poważnie przemyśleć jego zakup. Poza tym trzeba przyznać, że 575 stylistycznie równie mocno przyciąga wzrok co słuch swym brzmieniem. Niewątpliwym plusem jest znakomita konstrukcja z przemyślaną aplikacją najwyższej jakości podzespołów. To z kolei przekłada się na brzmienie będące esencją najlepszych cech lampowych i tranzystorowych konstrukcji.
Jedynym zgrzytem podczas testu okazała się niezbyt precyzyjna regulacja głośności, ale moim zdaniem nie każdemu będzie to przeszkadzać. Mimo wszystko jest to rzecz wymagająca poprawki. Zwłaszcza jeśli chiński QAT w przeciągu najbliższych lat chce sobie wyrobić w oczach klientów opinię producenta przykładającego wagę do każdego detalu, co niewątpliwie przekłada się na jakość oferowanych urządzeń oraz ich komfortową obsługę. Konstruktorzy uwagę skupili głównie na cechach konstrukcyjnych, mających decydujący wpływ na dźwięk i to słychać, bo model 575 brzmi dojrzale, naturalnie, ale też oferuje ponadprzeciętną klarowność, dynamikę i stereofonię, co z pewnością docenią osoby chcące znaleźć się w posiadaniu wzmacniacza umożliwiającego zbudowanie wysokiej klasy dwukanałowego systemu.