Południowokoreańskie przedsiębiorstwo Cowon powstało w 1995 r. Zaczynało, jak wiele innych podobnych firm, od odtwarzaczy MP3 produkowanych pod marką iAudio (nadal zresztą ma w ofercie kilka takich urządzeń), by z czasem przejść na "jasną stronę mocy" i zająć się m.in. znacznie bardziej wyrafinowanymi odtwarzaczami plików hi-res. Uwagę audiofilów przykuł zwłaszcza poprzednik opisywanego tu DAP-a o nazwie Plenue 1, choć popularnością cieszyły się także inne odtwarzacze z tej samej rodziny, np. M2 czy S. Najnowszy Plenue 2 jest reklamowany hasłem "The World's First 2 for Best Audio Quality", co oznacza, że w jednym niewielkim urządzeniu kryją się tak naprawdę dwa: DAP i DAC. Już samo to rodzi chęć sprawdzenia, jak "dwójka" spisuje się w praktyce.
Budowa i funkcjonalność
Wizualnie Plenue 2 jest jakby połączeniem "jedynki" z M2 i S. Uwagę od razu zwracają dwie rzeczy: solidność wykonania (wykorzystano aluminium oraz piaskowane szkło; projekt zdobył uznanie w oczach jury jednego z najbardziej liczących się na świecie konkursów w dziedzinie designu – iF Design Award) oraz pokrętła umieszczone na górnej krawędzi, podświetlone diodami w kolorze czerwonym i białym (można je wyłączyć w ustawieniach). Różnic zewnętrznych w porównaniu z Plenue 1 jest więcej: zrezygnowano np. z zaślepki osłaniającej gniazda, podłużne przyciski służące do regulacji głośności i sterowania podstawowymi funkcjami odtwarzacza zastąpiono oddzielnymi okrągłymi (jakby na wzór iPhone'a SE), główny włącznik przeniesiono na bok, podobnie jak slot na kartę microSD, dodano 2,5mm wyjście symetryczne, a krawędzie obudowy ścięto, tworząc w ten sposób ciekawy kształt, przypominający trochę DAP-y firmy Astell & Kern, np. AK240 czy SP1000.
Wnętrze także zmodernizowano, poprzestając wprawdzie na dwurdzeniowym procesorze ARM Cortex A9 1,2GHz (ze wsparciem precyzyjnego, tym razem podwójnego zegara TCXO, odpornego na zmiany temperatury, o dokładności rzędu 1ps), ale dokonując zasadniczej zmiany w sekcji cyfrowo-analogowej. Zamiast cenionego przez wielu audiofilów Burr-Browna PCM1792A, zdecydowano się na kość wyprodukowaną przez firmę Asahi Kasei – AK4497. Efekt? Przynajmniej "na papierze" całkiem wymierny: odstęp szumu od sygnału większy o 3dB (poprzednio 120dB), zwiększona o kolejne 3dB separacja kanałów (wcześniej 134dB) i zniekształcenia harmoniczne lepsze o... jedną dziesięciotysięczną (0,0005%).
Interfejs generalnie zostawiono w spokoju, w myśl zasady, iż lepsze jest wrogiem dobrego, pamiętając o tym, że to właśnie prostota obsługi modelu Plenue 1 zbierała bardzo przychylne oceny. Całość opiera się więc na Linuxie, a dostęp do najważniejszych funkcji otrzymujemy za pośrednictwem czterech przycisków, dwóch pokręteł oraz 3,7-calowego dotykowego AMOLED-a o rozdzielczości 480x800. Wartość ta nie robi może wielkiego wrażenia w porównaniu z najnowszymi smartfonami, ale pamiętajmy, że im większa "rozdziałka", tym większe zużycie energii, co dla przenośnego odtwarzacza plików hi-res ma niebagatelne znaczenie. Oprócz wspomnianych już przycisków fizycznych w wyświetlacz wkomponowano tzw. Multi Button, któremu można przypisać jedną z czterech funkcji: Music Play (wczytanie głównego ekranu odtwarzacza), Browser (przejście do spisu utworów z aktualnie odtwarzanego folderu), Settings (wejście w pięć głównych "zakładek" ustawień) i Volume (wczytanie "panelu" umożliwiającego regulację głośności za pośrednictwem gestów).
Podobnie jak w "jedynce", zachwyca (albo odstrasza – to już zależy od nastawienia) bogactwo udogodnień programowych. Technologia JetEffect 7 daje w sumie aż 66 możliwych ustawień (z czego 50 jest fabrycznych), do tego należy dodać 10-zakresowy EQ, mikser BBE i efekty specjalne (podbicie basu, podbicie dynamiki, 8 trybów Chorusa, 9 trybów Reverba...) – krótko mówiąc, ustawień jest od groma i jeśli to komuś nie wystarczy, to niech od razu rezerwuje miejsce w Tworkach.
Wróćmy jeszcze na moment do wspomnianych pokręteł. Jedno z nich służy do regulacji głośności, która odbywa się w 140 krokach, co 1dB. Drugie, tzw. Multi wheel, jest programowalne, więc przypisanie mu odpowiedniej funkcji zależy od użytkownika. Przypisać można albo jeden z filtrów DAC-a (do wyboru jest w sumie sześć: Short delay sharp, Short delay slow, Sharp, Slow, Low dispersion short delay, Super slow – kręcąc Multi wheelem, płynnie przechodzimy między poszczególnymi filtrami), albo JetEffect z całym jego bogactwem, albo funkcję PREV/NEXT, albo REW/FF, albo regulację jasności wyświetlacza, albo wreszcie regulację głośności z dwudecybelowym skokiem... Opisywanie w tym miejscu wszystkich dostępnych funkcji i możliwości modelu Plenue 2 zajęłoby zbyt dużo miejsca. Na pewno warto jednak zwrócić uwagę na kilka spraw. Przede wszystkim aby wykorzystać Plenue 2 zarówno w funkcji DAP-a, jak i DAC-a, należy w ustawieniach systemowych zaznaczyć opcję MSC/DAC. Po podłączeniu Plenue 2 do komputera instalacja sterowników następuje automatycznie i trwa kilkanaście sekund (sprawdzone w systemie Windows 10 Pro). Wyboru między funkcją DAC-a i MSC (ta druga pozwala na wgrywanie plików do pamięci) dokonujemy za każdym razem z poziomu ekranu, wybierając odpowiedni wirtualny przycisk/ikonkę. Do wysterowania słuchawek o wysokiej impedancji służy funkcja Headphone Mode – nie warto jej włączać, jeśli korzysta się z "nauszników" o niskiej czy przeciętnej skuteczności. Najlepsze efekty daje skorzystanie z wyjścia symetrycznego – ze słuchawkami Pioneera SE-Master5 (oczywiście z kablem symetrycznym) faktycznie dało się zauważyć lepszą separację kanałów i czystość brzmienia. Wgranie najnowszej wersji "softu" (v1.11) pozwala częściowo spolszczyć interfejs. Jedną z nowych funkcji jest możliwość wyboru sposobu zasilania Plenue 2 pracującego w roli DAC-a (PC/smartfon albo wewnętrzna bateria). I ostatnia rzecz: jako DAC podłączony do komputera, niewspierający ASIO (tylko WASAPI), Plenue 2 ma problem z odtworzeniem np. plików DSD w trybie bit-perfect (raportuje to zarówno Roon, jak i JRiver Media Center 23).
Jakość brzmienia
Opis brzmienia Plenue 2 nie należy do zadań łatwych, bowiem jest to urządzenie w dużym stopniu neutralne, wolne od przydawania sygnałowi dodatkowej atrakcyjności. Słychać to zarówno wówczas, gdy pracuje jako DAP, jak i USB-DAC (w czasie testu współpracował z komputerem z systemem Windows 10 Pro/odtwarzaczem Roon, a także z Samsungiem Galaxy S7/odtwarzaczem Onkyo HF Player). Podłączanie do niego słuchawek różnych producentów skutkuje nieraz diametralnie odmiennym dźwiękiem. Z jednej strony to, jak bardzo mogą się różnić pod względem brzmienia np. Fostexy T50RP mkIII i AKG N40, jest fascynujące, a z drugiej, zwłaszcza dla recenzenta, jednak cokolwiek frustrujące, bo trzeba przecież wyłuskać cechy wspólne dla brzmienia wszystkich "nauszników" podłączanych do DAP-a Cowona. Jakimś wyjściem z sytuacji mógłby być opis wrażeń z odsłuchu poszczególnych słuchawek, nie wydaje mi się jednak, by był to sposób na tyle transparentny, aby Czytelnicy z łatwością oddzielili cechy brzmienia poszczególnych słuchawek od samego DAP-a. Pozostało mi więc trochę się "pomęczyć" i spróbować jakoś sensownie zebrać poczynione obserwacje.
Na początek kilka słów o barwie. Jej charakter jest wytrawny, nieco ascetyczny, co jednak tylko wzmaga poczucie neutralności. Innymi słowy Plenue 2 nie nasyca specjalnie przekazu w żadnym z zakresów pasma akustycznego. Przekazuje je w sposób czysty, oddając przy tym sporo subtelności. Brzmienie jest klarowne i detaliczne, wolne zarówno od nieprzyjemnego dla uszu "ostrzenia", jak i sztucznego złagodzenia. Świetnie słychać to na przykładzie trąbki (Tomasz Stanko Quartet "Soul of Things" FLAC 16/44,1) – instrument ten brzmi czysto i czytelnie, ale z charakterystycznym dla siebie metalicznym zabarwieniem, pewną chropowatością i blaskiem. To samo można powiedzieć o perkusyjnych blachach (Johan Dielemans Trio "Round' Midnight" DSD128) – ich dźwięk jest czysty, precyzyjny i detaliczny, niesie ze sobą mnóstwo informacji o odcieniach, potrafi być przejmująco metaliczny i zarazem delikatny.
Nie zawodzi oddanie tempa i rytmiki utworów opartych na basie, a w dole pasma nie brakuje tzw. kopa
Ogólne poczucie realizmu w brzmieniu Plenue 2 jest bardzo sugestywne, a to za sprawą przejrzystości i żywości potęgowanej przez mikrodynamiczne odcienie i precyzyjną artykulację. Na wspomnianej płycie "Round' Midnight" kapitalnie było słychać nie tylko cichutko podśpiewującego pod nosem, charyzmatycznego i nieco ekscentrycznego pianistę, ale nawet to, jak w pewnym momencie regulował wysokość krzesła. Wyłapywanie najbardziej subtelnych i nieznacznych różnic w sposobie jego nucenia było równie fascynujące, co śledzenie gry lidera "opukującego" perkusyjne blachy chyba na wszystkie możliwe sposoby i wyciągającego z nich szeroki zakres dynamiczny.
A skoro już o dynamice mowa – pod tym względem Plenue 2 także jest świetnie wyważony. Czytelny jest zarówno ogólny wigor i animusz brzmienia, "duże" dźwięki impulsowe, jak i bardziej delikatne różnicowanie pojedynczych instrumentów. Nie zawodzi oddanie tempa i rytmiki utworów opartych na basie, a w dole pasma nie brakuje tzw. "kopa". Czuje się go zwłaszcza z mocniejszym materiałem. I tu mała uwaga. O ile przy odsłuchu jazzu najlepiej sprawdza się podejście audiofila-purysty (JetEffect 7 ustawiony w pozycji Normal, a DAC Filter Rolloff na Super Slow), o tyle ostatniej płyty Metalliki "Hardwired...To Self-Destruct" (FLAC 24/96) lepiej słuchało mi się z wykorzystaniem miksera BBE (BBE Headphone). Z pewnością warto poszukać "swojego brzmienia", dostosowanego do preferencji, a zwłaszcza posiadanych słuchawek, zwłaszcza że Plenue 2 jako DAP daje pod tym względem dosłownie ogrom możliwości.
Na koniec będzie o przestrzeni. Nie emanuje ona co prawda supernamacalnym oddechem, ale jest przejrzysta i wystarczająco rozłożysta. Głębia opiera się w równym stopniu na planach, co na mikrodetalach, jest podana bardzo czytelnie i uchwycenie jej pełni nie wymaga od słuchacza większej koncentracji. W wielu nagraniach udało się spostrzec bardzo autentyczne efekty, np. w postaci wybrzmiewającego długo i swobodnie ogona pogłosowego. Wybornie oddane zostało choćby wnętrze kościoła na płycie "Monteverdi – A Trace of Grace" Michela Godarda (FLAC 24/192), gdzie niemal dało się odczuć fizyczną obecność we wnętrzu świątyni wzmaganą przez stabilne źródła pozorne (m.in. serpent i wokal).