Za firmą o dość nietypowej jak na producenta słuchawek nazwie Mr. Speakers (pan kolumny/głośniki) stoi Dan Clark. Mr. Speakers to de facto przydomek nadany mu jeszcze długo przed pojawieniem się pierwszych słuchawek firmowanych przez niego, a wziął się on z faktu, iż wcześniej faktycznie konstruował kolumny. Karierę w słuchawkowym świecie rozpoczął od cieszących się sporym powodzeniem modyfikacji słuchawek Fostexa. Część z Państwa może kojarzyć słuchawki o nazwie Alpha Dog albo Alpha Prime – to właśnie japońskie słuchawki zmodyfikowane przez Dana. Sukces był na tyle duży, iż nasz bohater postanowił skupić się na słuchawkach i stworzyć również własne modele. Te nazwał Ether i zaoferował zarówno w wersji otwartej, jak i zamkniętej (oznaczonej dodatkowo literką C), a później wprowadził kolejny, flagowy model nazwany Ether Flow, który mam okazję w wersji otwartej recenzować.
Ether Flow to słuchawki planarne, otwarte, wokółuszne. Dostarczane są (oprócz zewnętrznego kartonu oczywiście) w solidnym, sztywnym, zapinanym na zamek, a jednocześnie stosunkowo niewielkim pokrowcu, który doskonale nadaje się do zabierania ich z sobą, choć może przesadnie urodą nie grzeszy. Same słuchawki – to oczywiście również rzecz gustu – prezentują się moim zdaniem bardzo dobrze, jakość użytych materiałów i wykonanie nie budzą zastrzeżeń. Duże, okrągłe muszle wykonane w dużej mierze z anodyzowanego aluminium wyróżniają się łapiącym za oko niebieskawym (w wersji metalic) rantem oraz czarną (zgodnie z dominującą kolorystyką tych słuchawek) siateczką. Grube, wyprofilowane pady obszyto skórą wysokiej jakości, dzięki czemu komfort użytkowania jest naprawdę wysoki. Co ciekawe, otwór w poduszeczkach od wewnętrznej strony ma prostokątny kształt.
Pałąk wykonano ze stopu niklu i tytanu (Nitinol). To wyjątkowo trwały materiał, który z jednej strony jest dość elastyczny, a z drugiej nie ulega trwałym odkształceniom. Pod pałąkiem umieszczono skórzany pasek, który de facto opiera się na głowie. Pałąk ma postać dwóch "drutów", po których dość łatwo przesuwa się muszle, by dopasować ich rozstaw do wielkości głowy. Nacisk na uszy/głowę dobrano świetnie, co w połączeniu z komfortowymi padami i niewielką masą słuchawek (poniżej 400g) sprawia, że nawet przewrażliwiony na tym punkcie maruda (czyli ja) może spędzać długie godziny z Etherami.
Dwa elementy konstrukcji wyróżniają te słuchawki spośród wielu innych. Pierwszy to sam przetwornik z pofalowaną (a nie płaską) powierzchnią, który przywodzi na myśl znane od lat rozwiązanie firmy AMT, a który konstruktor nazwał V-Planar. W membranie umieszczono elektrodę, a napęd nadają jej podłużne, mocne, ale stosunkowo lekkie magnesy. Drugie rozwiązanie, od którego wzięła się nazwa "Flow" (czyli, w tym wypadku, "przepływ"), to maskownica w technologii TrueFlow, która zdaniem producenta zapewnia lepszą dynamikę oraz rozdzielczość dźwięku. Tu pojawia się polski akcent. W swoim czasie polski konstruktor mieszkający w Anglii, pan Grzegorz Zieliński stworzył tego typu rozwiązanie, które udostępnił chętnym za darmo, by za pomocą drukarek 3D mogli, korzystając z jego pomysłu, drukować sobie takie maskownice i ulepszać posiadane słuchawki. Rozwiązanie Dana Clarka jest na tyle podobne, że panowie nie pałają do siebie szczególną sympatią – na tym temat zakończę (zainteresowani znajdą w sieci więcej szczegółów tej sprawy). Jeszcze jeden element, o którym warto wspomnieć, to wysokiej klasy kabel DUM, wykonany z beztlenowej miedzi długokrystalicznej. Kabel wykonywany jest na zamówienie przez zewnętrznego producenta i ma długość 1,8m. Dostępny jest w wersji z dużym jackiem Neutrika bądź z 4-pinowym XLR-em. Według danych producenta skuteczność słuchawek Ether Flow wynosi 96db przy 23Ω impedancji, co sprawia, że są stosunkowo łatwe do napędzenia.
Jakość brzmienia
Dużą część testu przeprowadziłem ze znakomitym lampowym wzmacniaczem słuchawkowym Woo Audio WA22 (test w n-rze 9/17), korzystając z firmowego kabla zbalansowanego i wyjścia słuchawkowego z 4-pinowym XLR-em. Wcześniej bowiem, testując tenże wzmacniacz, ustaliłem, że w pełni zbalansowany tor, od źródła po słuchawki, po prostu sprawdza się najlepiej. Postanowiłem więc już nie kombinować i wykorzystać co prawda nie moją, ale już dobrze odsłuchaną amplifikację w optymalnej konfiguracji z dwoma głównymi źródłami – LampizatOrem Golden Atlantic (niezbalansowanym) i odtwarzaczem CD Accustic Arts Player II MK2 (korzystając z wyjścia symetrycznego).
W czasie testu porównywałem Ethery Flow przede wszystkim do moich referencyjnych Audeze LCD3, które w systemie mam od lat, bo po prostu żadne inne słuchawki nie były o tyle lepsze, żebym zdecydował się na wymianę. Po zdjęciu tych ostatnich z uszu i założeniu Mr. Speakers jasne od pierwszych chwil były dwie kwestie. Po pierwsze testowane słuchawki są wyraźnie lżejsze, co przekłada się na wygodę zwłaszcza przy dłuższych odsłuchach. Do Audeze, które są wygodnymi słuchawkami, ale bardzo ciężkimi zdążyłem się na przestrzeni lat przyzwyczaić, więc ich ciężar jakoś szczególnie mi już nie przeszkadza, ale przy bezpośrednim porównaniu Ethery od razu zarobiły plusa dzięki mniejszej masie. Są nie tylko (relatywnie) lekkie, ale i po prostu komfortowe, a piszę to ja, osoba, której słuchawki na uszach zwykle szybko zaczynają przeszkadzać.
Testowane nauszniki potrafią nie tylko wydobyć dużą ilość drobnych detali z nagrania, ale i wpleść je w prezentację tak, by ich wyłapywanie stanowiło przyjemność i przychodziło bez wysiłku
Druga obserwacja, jasna od pierwszych minut słuchania, to fakt, iż testowane słuchawki (podobnie jak niemal wszystkie inne dostępne na rynku) nie grają tak gęstym, tak wypełnionym dźwiękiem, jak LCD3. Te ostatnie są pod tym względem wyjątkowe, choć wymagają naprawdę dobrego wzmacniacza słuchawkowego, żeby tę cechę przekuć na oczywistą zaletę. Jeśli wzmacniacz nie daje rady, to słuchawki grają ciemno i to w niedobrym znaczeniu tego słowa. Pod tym względem Etherom jest więc bliżej do wielu innych modeli, choćby HiFiMana, a więc i do rodzaju brzmienia, do jakiego większość osób jest przyzwyczajona – nieco lżejszego, sprawiającego wrażenie bardziej otwartego i bardziej detalicznego. To ostatnie to właśnie wrażenie, a nie faktyczna przewaga nad Audeze, które wynika z mniejszej gęstości, a co za tym idzie większej przejrzystości dźwięku. Brzmienie w pierwszej chwili (po przesiadce z Audeze) wydaje się szybkie, lekkie, pełne powietrza. Im dłużej ich jednakże słuchałem, tym bardziej doceniałem ich nieco inny, ale także znakomity sposób prezentacji.
Sama otwartość, transparentność i szybkość dźwięku to oczywiście nie wszystko. Ethery Flow to słuchawki o wysokiej rozdzielczości i dobrym różnicowaniu. Nawet z tak "gładkim" wzmacniaczem, jak Woo Audio dawały opcję zajęcia się analizowaniem nagrania, bądź całkowitego zanurzenia się w muzyce. W całej tej zabawie chodzi (moim zdaniem oczywiście) o to drugie, ale ta pierwsza opcja umożliwiała mi np. zabawę w porównania różnych wersji tych samych nagrań, bądź wgląd w dany kawałek w celu wyłapania ewentualnych błędów realizatorskich. To może nie jest poziom analityczności topowych Sennheiserów (które dla mnie brzmią zbyt analitycznie), ale też i nie odbiega od nich tak daleko przy zachowaniu zdecydowanie wyższej muzykalności brzmienia. Co ważne, testowane nauszniki potrafią nie tylko wydobyć dużą ilość drobnych detali z nagrania, ale i wpleść je w prezentację tak, by ich wyłapywanie stanowiło przyjemność i przychodziło bez wysiłku. Nawet więc jeśli na początku dźwięk wydawał się nie tak gęsty, a więc nie tak bogaty, jak z Audeze, to dłuższe odsłuchy udowodniły, że informacji w tym dźwięku jest równie dużo, także tych najdrobniejszych subtelności i smaczków. Tyle że nie są aż tak nasycone, aż tak wypełnione, jak w przypadku LCD3.
Wspomniana na początku różnica (mniejsza gęstość dźwięku w porównaniu z LCD3) to kwestia przede wszystkim nasycenia, wypełnienia tonów średnich. Dół pasma z Etherami Flow robi bowiem bardzo dobre wrażenie. Jest niskie zejście, bardzo dobra kontrola i różnicowanie, bezbłędny timing, świetna prezentacja barwy i faktury instrumentów. Bas jest konturowy, acz bez przesady, nigdy nie jest sztucznie utwardzany, a gdy trzeba, niskie tony potrafią nieźle "kopnąć" (jak na słuchawki oczywiście). Z Woo Audio słychać było doskonałą kontrolę, nie tylko zresztą nad basem, ale to w tej części pasma często jej brakuje. Tu czy były to popisy np. Marcusa Millera na elektrycznym basie, solówki bębniarzy, występy kontrabasistów, czy pianistów – Ethery Flow łączyły (gdy było to potrzebne) mocne uderzenie z szybkością i zwartością, jakich nie słyszy się ze słuchawek często. Moje Audeze i owszem, potrafią zejść jeszcze nieco niżej i zaprezentować jeszcze mocniejsze uderzenie, ale wyłącznie z najlepszymi wzmacniaczami słuchawkowymi. Mr Speakersy prezentowały to nie tylko z WA22, ale i np. z niewielkim (choć znakomitym) iFi iDSD Black Label. Przy instrumentach akustycznych (bardziej niż przy elektrycznych) ważne było świetne oddanie barwy i faktury oraz doskonałe pokazanie nawet niewielkich kontrastów dynamicznych. To dzięki tym, pozornie niewielkim, elementom słynny solowy koncert Jarretta z Kolonii, popisy trzech fantastycznych gitarzystów na "Friday Night in San Francisco" czy mistrzowska gra Raya Browna na kontrabasie z "Soular Energy" brzmiały niesamowicie realistycznie i wciągająco. Ta ostatnia cecha dla mnie jest jedną z najważniejszych w przypadku każdego urządzenia audio. Prezentacja musi być interesująca, wciągająca, zarażać emocjami, bo tylko wtedy można zapomnieć, że słucha się jedynie nagrania. Z Eterami Flow na uszach większość nagrań tak właśnie brzmiała.
Góra pasma była z Etherami Flow nieco jaśniejsza niż z LCD3. Napisałbym "ostrzejsza", gdyby nie fakt, że takie określenie wywołałoby (niesłusznie) raczej negatywne skojarzenia. Skoro jednak już to napisałem, to wyjaśniam, że te słuchawki, obiektywnie rzecz biorąc, nie brzmią ostro, a jedynie ostrzej niż Audeze, znowu za sprawą nie aż tak niesamowitego dociążenia tej części pasma. Bardziej słyszalne, acz nadal absolutnie akceptowalne były wszystkie szeleszczące zgłoski, a skrzypce czy trąbka potrafiły nieco bardziej zakłuć w uszy. Wszystko to jednakże mieściło się w naturalnym zakresie brzmienia tych instrumentów i, w wielu przypadkach, sprawiało, że słuchanie było może nawet ciekawsze niż z moimi słuchawkami. W przypadku słabszych jakościowo nagrań, tam gdzie Audeze odrobinę ostrości wygładzały, sprawiając, że dało się nadal tego słuchać z przyjemnością, Etery Flow pokazywały rzeczy takimi, jakie były, bez owijania w bawełnę. Czy to zaleta, czy wada to już zależy od indywidualnych preferencji, przede wszystkim muzycznych. Obiektywnie rzecz biorąc, oznacza to, że pokazywały nagrania w wierniejszy sposób, nie próbując niczego upiększać. Przyczyniała się do tego wspomniana bardzo dobra rozdzielczość i duża ilość informacji, które te słuchawki potrafiły przekazać w spójny, płynny, nienachalny sposób.
Jak przystało na słuchawki planarne, Etery Flow budują dużą scenę, na której precyzyjnie rozmieszczają namacalne źródła pozorne. Te ostatnie nie są może jakoś superprecyzyjnie opisane, ale po pierwsze w muzyce nie do końca o to chodzi, a po drugie w przypadku słuchawek to zadanie niemal niemożliwe. Ważne, by każdy instrument miał swoją masę, robił wrażenie trójwymiarowej bryły, obiektu znajdującego się w przestrzeni sceny, a nie punktu czy płaskiej figury. Dźwięk z Eterami Flow jest wyjątkowo otwarty, między dobrze odseparowanymi instrumentami jest dużo powietrza, przez co o owym wrażeniu (właściwym odsłuchom słuchawkowym) ograniczonej przestrzeni, w której rozgrywa się całe widowisko muzyczne, potrafiłem chwilami całkowicie zapomnieć.
Podsumowanie
Jestem wielkim fanem moich Audeze LCD-3. Gdybym dziś miał wybierać między nimi a Etherami Flow... wybór byłby trudny i w dużej mierze uzależniony od posiadanego wzmacniacza słuchawkowego. Ze znakomitymi, gęstymi, ciepłymi (w dobrym tego słowa znaczenia) słuchawkowcami lampowymi, takimi jak WooAudio WA-22 czy Ayon HA-3, zdecydowałbym się pewnie na testowany model. Z tranzystorowymi maszynami od Questyle'a, Trilogy czy Bakoona pewnie wybrałbym gęstsze, bardziej nasycone Audeze. Klasą jedne i drugie słuchawki są sobie mniej więcej równe i bez dwóch zdań jest to oferta z bardzo wysokiej półki.