Z czego znana jest firma Bowers&Wilkins? Jeszcze dekadę temu wszyscy odpowiedzieliby zgodnie, że z kolumn głośnikowych. Dziś trzon oferty wciąż jest taki sam, ale oprócz kolumn w katalogu marki są też głośniki bezprzewodowe i słuchawki, które zyskują coraz większe znaczenie wśród młodszego pokolenia melomanów. Ta część oferty pokazuje, że zamiast biernie podlegać modom, B&W sama woli tworzyć trendy. Wystarczy spojrzeć na najnowsze słuchawki o łatwej do zapamiętania nazwie PX, które zaskakują zaawansowanymi rozwiązaniami. Po raz pierwszy ten brytyjski producent zdecydował się wyposażyć swoje "nauszniki" w system aktywnej redukcji szumów z różnymi trybami pracy, do którego dorzucił coś naprawdę ekstra: czujniki zbliżeniowe automatyzujące obsługę.
Konstrukcja
Urodą "pe-iksy" spokojnie dorównują najlepszym konstrukcjom B&O. Od razu widać, że projektanci B&W znajomość materiałoznawstwa mają w małym palcu. Nie spotkałem się jeszcze z takim rodzajem wykończenia słuchawek, jak nylon balistyczny, który połączono tu – na górnej części pałąka i zewnętrznej części eliptycznych muszli – z aluminium oraz skórą, nadając całej konstrukcji wygląd na tyle uniwersalny, że może ją nosić zarówno poważny biznesmen pod krawatem, jak i hipster w koszulce z dekoltem w serek i okularach w plastikowych oprawkach.
Najważniejsza z punktu widzenia obsługi manualnej jest prawa muszla, w którą wbudowano przyciski sterujące głośnością, odtwarzaniem i odbieraniem rozmów telefonicznych, przełącznik trybu pracy aktywnej redukcji szumów oraz główny włącznik służący także do parowania z nadajnikiem Bluetooth. Do tego należy dodać bardzo wygodne gniazdo ładowania USB-C (nareszcie ktoś się odważył!), gniazdo minijack oraz wskaźnik LED.
Słuchawki naszpikowano układami cyfrowymi i technologiami, które powinny zrobić wrażenie nawet na zblazowanych melomanach.
Zacznijmy od tych bardziej oczywistych rozwiązań. Ustawione pod kątem przetworniki dynamiczne o średnicy 40mm wywodzą się z modelu P9 Signature. Cztery mikrofony pracują na potrzeby funkcji ANC, a dwa kolejne oddelegowano do rozmów telefonicznych. Akumulator litowo-polimerowy o pojemności 850mAh pozwala na 22–50 godzin pracy w zależności od wybranej konfiguracji (zob. Najważniejsze cechy). Dalej robi się już naprawdę ciekawie. Specjalne sensory ruchu pozwalają na "inteligentne" sterowanie zarówno słuchawkami, jak i odtwarzaczem muzyki (jeśli zdejmiemy PX-y z głowy, albo chociaż odchylimy jedną muszlę, muzyka przestaje grać, a słuchawki wchodzą w tryb gotowości, by po dwóch minutach bezczynności się wyłączyć; nałożenie słuchawek na głowę/uszy automatycznie wznawia odtwarzanie muzyki z ostatnio sparowanego nadajnika Bluetooth od momentu, w którym je przerwano). Wykorzystane układy cyfrowe (niestety producent nie podaje, jakie konkretnie) pozwalają na upsamplowanie sygnału do 768kHz oraz obsługę kodeka aptX HD, co oznacza możliwość bezprzewodowego przesyłania skomprymowanego stratnie 24-bitowego sygnału o próbkowaniu 48kHz.
Pod względem ergonomii i komfortu używania PX-y również trzymają wysoki poziom, choć przy pierwszym kontakcie "nagłownym" nie wydają się superwygodne. Nie są to po prostu słuchawki, o których obecności na głowie/uszach łatwo zapomnieć, brakuje też poczucia "zanurzenia się" w nausznicach i tak naprawdę trzeba trochę czasu, żeby się do nich przyzwyczaić. Owszem, małżowiny w całości mieszczą się w gąbkach obleczonych skórą, ale osobiście zabrakło mi nieco większej powierzchni przylegającej do części głowy bezpośrednio za uszami. Z drugiej strony sposób zamocowania padów na magnes to kapitalny pomysł, bo ich wymiana nie może być łatwiejsza.
Jak na nowoczesne słuchawki bezprzewodowe przystało, PX-y można złożyć na płasko, a w bezpiecznym transporcie pomoże elegancki kopertowy futerał z dwiema przegródkami, gdzie bez problemu zmieszczą się dwa kable: do ładowania tudzież aktualizacji firmware'u (USB-A/USB-C) oraz audio (minijack).
Bardzo ważnym elementem w kontekście wyposażenia modelu PX w funkcję aktywnej redukcji szumu ANC jest aplikacja Headphones, którą producent przygotował na dwie najpopularniejsze platformy mobilne, czyli Androida i iOS-a. Łączy się ona ze słuchawkami przez Bluetooth i daje użytkownikowi możliwość m.in. upgrade'u oprogramowania OTA, włączenia/wyłączenia czujników oraz ustalenia ich czułości (Less, Normal i More), włączenia/wyłączenia funkcji ANC, wyboru konkretnego filtra środowiskowego (Office, City, Flight) oraz regulacji funkcji Voice Pass-through (słyszalność głosów otoczenia; ustawienia Off, Natural, Amplified), jak również przywrócenia firmware'u do ustawień fabrycznych (Reset).
Jakość brzmienia
Zacząłem od Bluetooth, dla wielu osób prawdopodobnie naturalnego trybu pierwszego wyboru. Po błyskawicznym sparowaniu z Samsungiem Galaxy S7 "pe-iksy" zagrały dużym, robiącym znakomite wrażenie dźwiękiem, delikatnie ocieplonym i stosunkowo gładkim, o minimalnie ściemnionej barwie. Bez szorstkich i drażniących elementów w górze pasma, ale z ładnie zaprezentowanymi subtelnościami. Dynamicznie w obu skalach i żywo, acz z lekką odchyłką od neutralności w postaci nasycenia niskich składowych, co jednak powinno zdać egzamin w "zaszumionym" środowisku miejskim. Jak się okazało, ta dodatkowa "melodyjność" basu, jego ocieplenie odbywa się troszkę kosztem szybkości ataku – kontrabas Gary'ego Peacocka w "Gai" (FLAC 24/96) prezentował się bardzo namacalnie, ale np. gitara basowa w "Luminol" Stevena Wilsona (ten sam format) była ciut mniej skoncentrowana – ale efekt i tak okazał się fantastyczny. Generalnie PX-y grające przez Bluetooth nieco bardziej akcentują potęgę brzmienia, dając pożądane w odsłuchu mobilnym rozciągnięcie pasma w dół, obszerniejszy i wibrujący bas, dużą dynamikę, zwartość, gładką, ale wyrazistą górę pasma oraz dobrą namacalność instrumentów. Można więc liczyć na pełną życia i "fanu" prezentację, którą trzeba jednak okupić minimalną utratą precyzji w dole pasma.
Podłączenie słuchawek do smartfona za pośrednictwem przewodu przynosi stosunkowo subtelną, ale zauważalną zmianę. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że PX-y nie mają tak naprawdę klasycznego trybu pasywnego. Jeśli chcemy słuchać przez kabel, słuchawki muszą być włączone, elektronika pracuje więc cały czas, o czym świadczy nie tylko LED-owy wskaźnik, ale też delikatny szum, ledwie słyszalny i w pełni akceptowalny, ale jednak obecny. I kabel bez wątpienia zmienia "optykę" (nie chodzi oczywiście o konkretny kabel, tylko o rodzaj połączenia), przynosząc nieco chłodniejszy, bardziej analityczny i neutralny charakter, co objawia się bezbłędnym połączeniem takich elementów, jak zadziorność i drapieżność brzmienia z gładkością oraz fenomenalnym oddaniem szczegółów. Żywość i dynamika pojedynczych instrumentów są wówczas nieprzeciętne, silny, nadzwyczaj rytmiczny bas, świetne tempo i ogólny dynamizm wprawiają w zdumienie. Śledzenie konturów gitary basowej w gąszczu innych dźwięków w "Luminol" było łatwiejsze, podobnie jak bardzo szybkiej i zwartej stopy. Dolny skraj pasma nadal sięga daleko, choć niskie rejestry kontrabasu czy "basówki" są mniej obfite, ale zamiast tego dostajemy jeszcze lepsze skupienie, wyostrzenie, acz w sensie nabrania ostro zarysowanych konturów, a nie czegoś nieprzyjemnego i drażniącego uszy. Pomruk na niskich częstotliwościach jest mniejszy, ale impet basu i jego timing są doprawdy imponujące.
Zarówno średnica, jak i góra w połączeniu kablowym cieszą uszy bardzo dobrą projekcją detali. Reprodukowanie różnych subtelności, czy to wybrzmień talerzy, czy np. pracy szczotek na werblu, przekazywanie cech artykulacji ma w sobie odrobinę więcej finezji niż w trybie Bluetooth, który jakby faworyzuje głośniejsze akcenty. Duży, precyzyjnie oznaczony pierwszy plan gra rolę wiodącą, a sugestywność źródeł jest bardzo duża. Może są one "wprowadzane" do głowy odrobinę mniej plastycznie niż z Bluetoothem, ale na pewno bliskie, bezpośrednie i niepozbawione konkretu na dalszym planie.
Wszechstronna aplikacja
Specjalnie zaprojektowana aplikacja zapewnia dostęp do wszystkich funkcji i ustawień słuchawek B&W PX. Umożliwia ona spersonalizowanie funkcjonalności słuchawek i zapewnia dostęp do przyszłych aktualizacji oprogramowania. Za jej pomocą z łatwością można aktywować jeden z trzech trybów redukcji hałasu ANC (samolot, miasto, biuro), a także dostosować ustawienia funkcji Voice Pass-Through, która reguluje ilość dźwięków otoczenia docierających do uszu użytkownika.
Podsumowanie
Osobiście nie przepadam za Bluetoothem, ale z PX-ami na uszach zastanawiam się, czy przypadkiem nie należałoby zmienić podejścia. Słuchawki Bowersa przesuwają granice możliwości dla tego typu konstrukcji. Nie chodzi mi tylko o przemyślaną i bezbłędnie działającą aplikację, "filtry środowiskowe" w ramach aktywnej redukcji szumu (notabene skutecznej i nieingerującej w dźwięk jako taki) i jakże wygodne sensory zbliżeniowe, ale przede wszystkim brzmienie, które zadowoli wymagającego audiofila: neutralne i lekko zdystansowane w połączeniu kablowym i ciut bardziej "wylewne" w trybie bezprzewodowym, świetne zarówno w domu, jak i poza nim.