Austriacka firma AKG przeszła długą drogę, projektując słuchawki bezprzewodowe – wystarczy przywołać takie modele, jak wykorzystujący transmisję UHF K105 SRS z "osprzętem" w postaci nadajnika/odbiornika i procesora dźwięku, czy np. K912 z cyfrową syntezą PLL. Za wywrócenie starych koncepcji do góry nogami odpowiada oczywiście technologia Bluetooth aplikowana obecnie do średnio co drugiego urządzenia audio – począwszy od amplitunerów, przez DAC-i, wzmacniacze, przenośne odtwarzacze plików, aż po autonomiczne głośniki i słuchawki właśnie.
W tych ostatnich zadomowiła się już na dobre, podobnie jak w smartfonach, które dla większości młodych odbiorców muzyki stanowią główne źródło dźwięku. Nic dziwnego, że szefowie AKG (marka należy obecnie do koncernu Harmana) doszli do wniosku, iż nie ma sensu kopać się z koniem. Rynek ma swoje prawa, a skoro upomina się o słuchawki Bluetooth, to należy mu je dać. Zwłaszcza jeśli dysponuje się już sprawdzoną "bazą" w postaci mobilnych N60NC. Teoretycznie model bezprzewodowy powinien brzmieć dokładne tak samo, jak jego starszy przewodowy brat. A jak to wygląda w rzeczywistości?
Konstrukcja
Podobieństwo obu modeli, tj. przewodowego i bezprzewodowego, jest uderzające. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach: przełącznikach, ich rozmieszczeniu i wielkości muszli. Materiałowo dostajemy to samo, czyli udany miks aluminium, wysokiej jakości plastiku i ekologicznej skóry pokrywającej poduszki oraz pałąk. Komfort noszenia jest taki sam, czyli duży, choć warto pamiętać o tym, że gwałtowne ruchy głową w najlepszym razie spowodują zmianę położenia muszli względem uszu. Słuchawki dają się złożyć na płasko i w "rogalik" – zakres regulacji jest więc wystarczająco szeroki.
Co wiemy o zastosowanych przetwornikach? Właściwie to nic, w końcu to "tajemnica zawodowa". Pod palcem można jednak wyczuć umieszczone centralnie nad membranami nakładki, których zadanie polega na rozpraszaniu dźwięku. Materiału, z jakich je wykonano, można się już tylko domyślać, bo przykrywa je transparentny akustycznie materiał w kolorze czarnym.
N60NC w wersji bezprzewodowej to słuchawki grające soczystym, głębokim, żywym i szczegółowym dźwiękiem o dużej skali i dynamice
Wróćmy teraz do muszli i przycisków oraz gniazd. W lewej są tylko złącza: micro-USB do ładowania baterii (o jej statusie informuje dioda LED) i minijack 3,5mm (1/8") do połączenia pasywnego. W prawej "pod kciukiem" są dwa przełączniki: uruchamiający Bluetooth i ANC oraz parowanie (w jego położeniu środkowym widać kolejny LED-owy wskaźnik), a także pozwalający na sterowanie odtwarzaczem i odbieranie połączeń (mikrofon do prowadzenia rozmów telefonicznych umieszczono poniżej). Z kolei "pod palcem wskazującym", po drugiej stronie półwidelca połączonego z pałąkiem, mamy dwa przyciski do regulowania poziomu natężenia dźwięku.
Wspomniałem o ANC, czyli układzie aktywnie redukującym hałasy z zewnątrz – na jego potrzeby pod perforowanymi płytkami zamykającymi muszle od zewnątrz umieszczono mikrofony rejestrujące szumy dochodzące z otoczenia. Wbudowany w słuchawki układ DSP generuje je w przeciwfazie, a następnie po wzmocnieniu kieruje do uszu słuchacza. W ten sposób wycinane są niepożądane odgłosy mogące zakłócać odbiór muzyki, takie jak np. hałas kręcących się śmigieł samolotu. Co prawda ANC nie jest do końca przezroczysty dla dźwięku, ingeruje przede wszystkim w niskie składowe, ale jego włączenie (aktywuje się jednocześnie z Bluetoothem, ale działa także w trybie pasywnym) może być bardzo pożyteczne.
Wypada jeszcze wspomnieć o baterii i akcesoriach. Akumulator litowo-jonowy jest na tyle pojemny (610mAh), że wystarcza na mniej więcej 15 godzin działania bezprzewodowego. Z podłączonym kablem i włączonym układem ANC wynik ten się podwaja. W pudełku ze słuchawkami znajdziemy wszystkie potrzebne dodatki: neoprenowy pokrowiec, przejściówkę samolotową, kabelek do ładowania baterii oraz przewód audio o długości 1,2m, na którym zamocowano jednoprzyciskowy pilot z mikrofonem, działający zarówno z Androidem, jak i iOS-em.
Jeśli chodzi o tzw. platformę testową, to AKG N60NC Wireless współpracowały z Samsungiem Galaxy S7, odtwarzaczem plików hi-res Astell&Kern AK70 MKII, a także DAC-iem/head-ampem iDSD Nano BL podłączonym do komputera z Windowsem 10 (Fidelizer, JRiver i Roon).
Jakość brzmienia
AKG N60NC w wersji bezprzewodowej to słuchawki grające soczystym, głębokim, żywym i szczegółowym dźwiękiem o dużej skali i dynamice. W ich brzmieniu nie wyczuwa się fałszu, choć – dotyczy to zwłaszcza transferu przez Bluetooth – pojawia się w nim pewien efekciarski chwyt. Mimo wszystko wrażenie, jakie wywierają, jest niezatarte, więc nie wyobrażam sobie, by komuś wydały się bezpłciowe, nijakie czy pozbawione charakteru.
Podczas odsłuchu mocniejszego repertuaru uwagę przykuwa bas. Nie chodzi jednak o sztuczne uwypuklenie tego zakresu, a o jego stałą obecność i wrażenie mocnego uderzenia. W starszych słuchawkach (mowa o starszych słuchawkach w ogóle, a nie o N60NC w wersji przewodowej, które zresztą lekko "podkręcały" bas) zakres ten był jednak przedstawiany bardziej oszczędnie, raczej dopełniał brzmienie, niż je organizował. Obecny kanon "programowo" eksponuje niskie tony, w efekcie czego czasami przypominają one psa spuszczonego z łańcucha. Na szczęście w przypadku bezprzewodowych "sześćdziesiątek" udało się zachować dobrą równowagę tonalną; owszem, niskie tony są "grube", ale nie ociężałe, bo rytm jest odmierzany całkiem sprawnie. Dostajemy zarówno soczyste "mięcho", jak i wartki dźwięk takich instrumentów, jak kontrabas czy gitara basowa, więc śledzenie basowych melodii przychodzi bardzo łatwo.
Korzystnego wrażenia nie psuje także środek pasma. Średnica jest na tyle czysta, że instrumenty "przemawiają" niemal całym bogactwem harmonicznych, a jednocześnie są bardzo bezpośrednie – być może pamięć nieco mnie zawodzi, ale wydaje mi się, że wersja przewodowa miała w tym aspekcie co nieco "za uszami", tzn. wprowadzała lekkie zamglenie. "Wirelessy" są bardziej otwarte i "szczere", na tyle pewne siebie, że można nawet powiedzieć, iż walą prosto z mostu – barwom nie brakuje nasycenia, instrumenty oraz wokale są dobitne i pełne, w przekazie nietrudno także o tzw. pierwiastek muzykalności.
Góra jest dobrze rozciągnięta i nie razi większymi podbarwieniami – czasem coś metalicznie błyśnie i zadźwięczy, innym razem mocniej cyknie, ale przynajmniej nie brakuje detali. Moim zdaniem zakres ten brzmi lepiej (czytaj: mniej nerwowo) w trybie pasywnym, czyli przez kabel. Możliwe, iż jest to związane z działaniem układu redukcji szumów (włączenie trybu bezprzewodowego automatycznie aktywuje ANC). Wysokim tonom z pewnością nie brak namacalności, bo perkusyjne blachy nie są anemiczne, mają swój ciężar i, co ważne, nie brzmią na jedno kopyto. Poza tym rozciągnięcie sopranów powoduje, że N60NC Wireless prezentują dźwięk z dużą swobodą, w powietrzu unosi się sporo wibracji.
Scena dźwiękowa jest obszerna i dobrze poukładana, łatwo wydzielić na niej poszczególne instrumenty, ich odwzorowanie jest bardzo dokładne. Uwagę słuchacza absorbuje przede wszystkim to, co dzieje się na pierwszym planie. A ponieważ słuchawkom AKG nie brakuje ani dynamiki, ani szczegółowości, to przekaz nie jest spłaszczony i cały czas, niezależnie od repertuaru, pulsuje życiem.
Podsumowanie
AKG N60NC Wireless na pewno nie są nudne. Bluetooth sprawdzi się wszędzie tam, gdzie potrzeba swobody i nieskrępowanych ruchów. Prawdziwy relaks i odprężenie zapewni tryb pasywny, moim zdaniem oferujący brzmienie dokładniejsze, o nieco lepszej kontroli. Tak czy inaczej w swojej klasie cenowej N60NC Wireless zasługują na miano lidera.