Pan Kazuo Kiuchi, szef Combak Corporation, w skład której wchodzą takie marki, jak Reimyo, Encore czy Harmonix, a także jedna z osób odpowiedzialnych za fantastyczne brzmienie płyt w formacie XRCD (we wszystkich odmianach), jawi się czasem jako wręcz czarodziej dźwięku. To, ile radości sprawiają miłośnikom muzyki jego kable, kolumny i elektronika, wie każdy, kto choć raz posłuchał jego kompletnego systemu. Tyle, że na kompletny system, na pewną proponowaną, skończoną całość składają się nie tylko wymienione komponenty. Prawdziwa magia (i nie jest to bynajmniej określenie pejoratywne) zaczyna się dopiero dalej. Wielokrotnie miałem okazję słuchać kompletnych systemów pana Kazuo, a poszczególnych komponentów również u siebie w domu. Zawsze grały one świetnie. Najlepiej jednakże, gdy zestawiał je sam maestro.
Przed jednym z Audio Show słuchałem systemu przygotowanego przez Dystrybutora, który naprawdę wie, co robi, bo systemy prezentowane przez firmę Moje Audio na corocznej wystawie zawsze należą do najlepiej grających. Elektronika, kable, kolumny, nóżki, elementy służące poprawie akustyki pomieszczenia, stolik, zasilanie – wszystko było, jak trzeba i grało to wybitnie. Posłuchaliśmy chwilę muzyki, rozkoszując się wyrafinowanym, niezwykle muzykalnym i prawdziwym brzmieniem. Po czym pojawił się Kiuchi-san. Najpierw chwilę posłuchał, potem pokręcił głową i zabrał się do roboty. Minimalnie zmienił ustawienie kolumn i ustrojów akustycznych, w kilku miejscach zamienił jedne nóżki na inne, gdzieś dodał podkładki pod kolce. Wszystko to mieściło się w kategorii, którą można określić mianem "kosmetyki systemu".
Po kilku minutach owych zabiegów posłuchaliśmy ponownie tej samej płyty, która grała przed pojawieniem się Mistrza. Nie oczekiwaliśmy wielkich zmian – przecież grało już doskonale, więc niby co można było poprawić? Tyle że ogromna wiedza i doświadczenie pana Kazuo sprawdzają się w praktyce i to doświadczenie było tego najlepszym dowodem. Znakomity system za sprawą niewielkich zmian zagrał jeszcze o niemal klasę lepiej. W dźwięku pojawiło się więcej bardziej czytelnych elementów, zwłaszcza tych drobnych, także drobne zmiany dynamiki i barwy zostały pokazane lepiej. I choć zmiany były niewielkie, to summa summarum dały efekt robiący duże wrażenie. Jak mogliśmy wcześniej uważać, że grało tak znakomicie, skoro teraz było o TYLE lepiej?! Ano mogliśmy, bo wcześniej grało znakomicie, a teraz było po prostu jeszcze lepiej, aby przyjemność ze słuchania była jeszcze większa. Jeśli bawicie się Państwo w audio i robicie różnego rodzaju eksperymenty, to zapewne doskonale już wiecie, że nawet drobne zmiany na plus w brzmieniu szybko zyskują status takich, bez których nie da się już słuchać muzyki. I to wcale nie znaczy, że wcześniej system grał źle, a jedynie, że udało się zrobić kolejny mały kroczek w stronę nieosiągalnego ideału żywego dźwięku.
No dobrze, wstęp był dość przydługi, ale miał przygotować Państwa (i mnie) do dosyć niezwykłego, choć krótkiego testu. Mając za sobą doświadczenia z wieloma produktami pana Kiuchi, gdy usłyszałem, że tym razem dostanę do testu nóżki pod kolumny, szybko się zgodziłem, bo po prostu byłem ciekaw, czy używając ich samemu, mogę usłyszeć istotne zmiany w brzmieniu. Na przykład takie, które przypomniałyby mi choć trochę opisane wyżej doświadczenie. Gdy rozpakowałem otrzymaną niewielką paczuszkę, znalazłem w niej produkt oznaczony symbolem RF-909X. Otrzymałem komplet, czyli 2 razy po 4 sztuki... no właśnie, jak się okazało nie nóżek, lecz podkładek pod kolce. Jak niedawno skonstatowałem, przetestowałem już w swoim recenzenckim życiu dobry tysiąc różnych produktów, ale podkładek pod kolce wśród nich jeszcze nie było. Trochę zbiło mnie to z pantałyku – jak tu testować takie podkładki (które jednoznacznie kojarzą się jako produkt związany z kolumnami)? Czy w ogóle ma sens testowanie tak drobnego elementu systemu?
Dodatkowym utrudnieniem był fakt, iż ani moje obecne, referencyjne głośniki – Ubiq Audio Model One Duelund Edition, ani druga para, którą miałem do dyspozycji, czyli GrandiNote MACH4, nie są wyposażone w kolce (te pierwsze mają własne nóżki, te drugie płaską, aluminiową płytę na spodzie). Na stronie Harmonixa w króciutkiej notatce o tym produkcie przeczytałem, że jest on przeznaczony do strojenia brzmienia kolumn, ale także odtwarzaczy CD, DAC-ów i wzmacniaczy. W zdaniu tym znajdują się dwie istotne informacje. Po pierwsze fakt, że RF-909X można stosować właściwie pod każdym komponentem audio wyposażonym w kolce, a nie tylko pod kolumnami. Tym bardziej że producent nie podaje żadnego limitu wagi ustawianych na nich elementów (a napisano wręcz, że obciążalność wynosi kilkaset kilogramów). Po drugie, to fakt znany fanom marki Harmonix, służą one do strojenia brzmienia, podobnie jak wszystkie nóżki, podkładki, platformy i stoliki antywibracyjne tej marki. To właśnie jest clou oferty pana Kiuchi – nie mówi on o jedynie słusznym brzmieniu, które jego produkty mają oferować, ale raczej o możliwości jego dostrojenia (w domyśle, przynajmniej po części, pod własny gust).
Dzięki pierwszej z tych informacji podkładki RF-909X zastosowałem nie tylko pod kolumnami marki AudioForm – to monitory, które otrzymałem akurat do testu, zespolone z podstawką, które co prawda stoją na kolcach z zaokrąglonymi końcówkami, ale na tyle małymi, że mieściły się w zagłębieniach w testowanych podstawkach – ale i pod moją końcówką mocy, ModWrightem KWA100SE.
Budowa
Jak zwykle w przypadku Harmonixa o budowie podkładek wiadomo niewiele. Składają się z metalowej górnej części oraz drewnianej dolnej – to, jakiego konkretnie metalu i drewna użyto, pozostaje zagadką. Podkładki mają średnicę 49mm (na spodzie) i są wysokie na 13mm (w najwyższym miejscu – acz kolce trafiają w zagłębienie). Jakość wykonania jest oczywiście doskonała – niczego innego nie można od produktów Harmonixa oczekiwać – japońska precyzja i dbałość o najmniejsze nawet detale są jedną z dewiz tej marki.
Jakość brzmienia
Powyższy wstęp był wyjątkowo długi, co po części ma skompensować długość (krótkość) tego akapitu. RF-909X nie jest produktem, który wywraca brzmienie systemu do góry nogami. Choć jego wpływ jest zaskakująco wyraźny, to można go opisać w kilku zdaniach, co zamierzam uczynić. Zacząłem od wspomnianych (świetnych!) kolumn polskiej marki AudioForm. Wcześniej co prawda stały wprost na dywanie, ale żeby mieć jakiekolwiek porównanie, wyciągnąłem z szuflady jakieś (chyba stalowe) talerzyki. Najpierw grały więc bez podkładek, potem na owych no-name'ach, a na końcu z Harmonixami (które kilka razy wyjmowałem spod kolców, by upewnić się, że faktycznie słyszę ich wpływ i czy jest on powtarzalny). Różnica między ustawieniem wprost na dywanie a na stalowych podkładkach sprowadzała się do nieco bardziej konturowego, twardszego dźwięku (a właściwie basu). Dźwięk wydawał się nieco bardziej uporządkowany, ale były to różnice balansujące na granicy percepcji, słowem tak naprawdę nieuzasadniające inwestycji (nawet jeśli niewielkich) pieniędzy w takie podkładki (acz przypominam, że kolumny były ustawione na dywanie – na twardej powierzchni efekty mogłyby być inne).
Zamiana owych zwykłych podkładek na testowane wniosła zdecydowanie wyraźniejsze zmiany. Warto zaznaczyć, że takie porównanie miało większy sens również dlatego, że różnica w wysokości, na jakiej znajdowały się przetworniki kolumn, a przede wszystkim tweeter, była teraz jedynie minimalna (ustawienie bezpośrednio na dywanie vs na podkładkach dawało różnicę ponad centymetra, a to całkiem sporo). Gdybym miał usłyszaną zmianę określić przy użyciu jednego słowa, to stanęłoby na: czytelność. To właśnie ta cecha dźwięku/muzyki zmieniła się najbardziej. Mówię o większej czytelności właściwie wszystkich elementów muzyki, ze szczególnym uwzględnieniem tych drobnych (tak, słusznie przypomina się Państwu teraz początek tego tekstu). W brzmieniu jest bowiem nie tyle więcej mikroinformacji, ile są one pokazane w wyraźniejszy sposób.
To przekłada się tak naprawdę na każdy aspekt dźwięku. Na lepsze różnicowanie, wyższą dynamikę, lepszą reprodukcję barwy, faktury instrumentów i wokali. Czystość i wewnętrzną spójność/spokój brzmienia, przestrzenność i namacalność prezentacji. Nie mówię o żadnych cudach, o pojawieniu się elementów, których wcześniej w prezentacji nie było! Takiej możliwości nie ma. Najpierw trzeba mieć dobrze zestawiony system z komponentów odpowiedniej klasy, który owych drobnych informacji (bo te główne potrafi pokazać niemal każdy, nawet niedrogi zestaw) zapisanych w dobrze zrealizowanych nagraniach po prostu nie gubi. Jedyne, co robią podkładki Harmonix, to wydobywają je na wierzch, a może raczej przywracają właściwe proporcje między wszystkimi elementami prezentacji. Rola owych subtelności rośnie (czyli jest po prostu prawidłowa), a dźwięk staje się pełniejszy, bardziej muzykalny i prawdziwszy.
W drugiej części testu wykorzystałem już tylko jeden komplet (4 sztuki) podkładek, który wylądował pod kolcami, na których opiera się moja tranzystorowa końcówka mocy, ModWright KWA100SE. Normalnie stoi on na firmowych, metalowych podkładkach (nie jestem pewny, z czego są wykonane) i to do nich porównałem RF-909X. Zmiana była w moim odczuciu nieco mniejsza niż z kolumnami. W tym przypadku bardziej odczułem efekt wyjęcia testowanych podkładek niż ich włożenia pod kolce. Dźwięk bez nich nieco szarzał, troszkę się rozmywał, tracił na precyzji. Z RF-909X było barwniej, płynniej, bas był lepiej definiowany i po prostu słuchało się tego lepiej. Niemniej powtórzę raz jeszcze – różnice odebrałem jako mniejsze niż z kolumnami. O ile więc mając kolumny z kolcami przypuszczalnie już prowadziłbym rozmowy o zakupie podkładek pana Kiuchi, bo trudno byłoby mi się bez nich obejść, o tyle jestem w stanie żyć bez nich pod wzmacniaczem (choć to czas pokaże – może się okazać po oddaniu, że jednak ich brak jest mocniej odczuwalny, niż mi się teraz wydaje).
Podsumowanie
Nie zamierzam Państwa namawiać, żebyście natychmiast wydali 2,5 tysiąca złotych na 8 podkładek RF-909X, bo choć to jeden z najtańszych produktów tego typu marki Harmonix, to kwota i tak pozostaje spora. Jeśli jednakże posiadacie już system wysokiej klasy, wiecie, czego chcecie i szukacie sposobów, by uzyskać jeszcze lepsze, bardziej muzykalne, a jednocześnie precyzyjniejsze brzmienie, słowem szukacie kropki nad "i", to spróbujcie je choć pożyczyć i przesłuchać. Zastosujcie je w pierwszym rzędzie pod kolumnami, ale spróbujcie i pod innymi komponentami (jeśli stoją na kolcach). Sądzę, że jeśli dacie sobie i im szansę, to pewnie już u Was zostaną. Muzyka brzmi z nimi po prostu pełniej, prawdziwiej, a dzięki temu także przyjemniej. A przecież o autentyczne emocje i przyjemność z obcowania z muzyką w całej tej naszej audiofilskiej zabawie chodzi, nieprawdaż?