Markę Audio-Technika kojarzymy w pierwszej kolejności z igłami/wkładkami gramofonowymi, następnie ze słuchawkami i wreszcie z mikrofonami. Wspólnym mianownikiem produktów z charakterystycznym logo przedstawiającym trójkąt wpisany w okrąg jest bez wątpienia wysoka jakość wykonania i brzmienia. Na przykładzie słuchawek wyraźnie też widać, że japoński producent trzyma rękę na pulsie. Podczas gdy wielu nawet uznanych producentów wciąż nie może się zdecydować na zaaplikowanie do swoich bezprzewodowych "nauszników" kodeka aptX, kilka modeli AT ma już aptX HD. Opisywane tu ATH-AR5BT korzystają co prawda tylko z podstawowej wersji technologii firmy Qualcomm, ale i tak grają lepiej od niektórych modeli obsługujących aptX HD. Parafrazując stare porzekadło – poznać pana po kodekach.
Budowa
Jak na konstrukcję wokółuszną – prawdziwie wokółuszną, a nie udawaną – ATH-AR5BT są bardzo zgrabne. Ich wykonanie jest znakomite. Co prawda zastosowano typowy melanż metalu i tworzywa sztucznego, ale tej częściowej plastikowości w ogóle nie widać, w każdym razie wersja w kolorze "gun metal" (taka dotarła do testu; zdaniem producenta to zdaje się kolor czarny) faktycznie sprawia wrażenie wykonanej w całości z metalu. To samo można powiedzieć o elementach skórzanych – pałąku i padach – których sztuczności na pierwszy, a nawet drugi rzut oka absolutnie nie widać.
Cała konstrukcja jest bardzo stabilna, nie klekocze i nie trzeszczy, a mechanizmy regulacji pałąka (delikatna, a zarazem dokładna, z wyraźną podziałką) oraz składania (w charakterystyczny półksiężyc) pracują perfekcyjnie. Korzystanie z tego modelu jest bardzo komfortowe – dbają o to zarówno miękkie (pianka z pamięcią kształtu), owalne nausznice, jak i przyjazna waga oraz nacisk na głowę/uszy. Dobre dopasowanie zapewniają także obracające się o 30° w obu kierunkach muszle. Reasumując, spędzenie dłuższego czasu z ATH-AR5BT na głowie to żaden problem – dla tzw. outdoorówek raczej trudno o większy komplement.
Audio-Techniki nie mamią podbitym basem czy nienaturalnie wypchniętą średnicą, są wysoce neutralne pod względem barwy, a nawet delikatnie rozjaśnione, choć ani ostre, ani zimne
Przejdźmy do "przyciskologii". Guziki umieszczono w obydwu muszlach. Główny włącznik, który natychmiast inicjuje procedurę parowania, jest w prawej, zaś płynnie działający, wielofunkcyjny Jog Switch – można go wciskać i przesuwać, regulując w ten sposób głośność, zmieniając utwory i inicjując/kończąc rozmowy telefoniczne, czemu towarzyszą proste sygnały tonowe – z lewej strony. Z tym drugim sąsiadują gniazda: 3,5mm minijack i micro-USB do ładowania akumulatora, a także dioda – wskaźnik stanu pracy i baterii. Ogniwo (albo ogniwa) oferują aż do 30 godzin pracy, a naładowanie od zera do pełna zajmuje mniej więcej pięć godzin. W każdej z muszli pracuje mikrofon pojemnościowy, pozwalając na prowadzenie rozmów telefonicznych w trybie bezprzewodowym. W trybie przewodowym korzystamy z mikrofonu umieszczonego w jednoprzyciskowym pilocie.
Obsługiwane kodeki transmisji bezprzewodowej to aptX, AAC i SBC. Obecności tego pierwszego nie powinno się ignorować, bo zapewnia wyraźnie lepsze, tj. bardziej szczegółowe, brzmienie w porównaniu z algorytmami stratnej kompresji danych, dlatego warto rozejrzeć się za kompatybilnym źródłem dźwięku (podczas testu korzystałem m.in. z Samsunga Galaxy S7 oraz DAP-ów Acoustic Research AR-M200 i Astell&Kern AK70 MKII). Listę technologii zastosowanych w modelu ATH-AR5BT uzupełnia NFC. Zamknięty w spince przy pałąku czujnik modułu umożliwia natychmiastowe parowanie ze smartfonem. I jeszcze dobra wiadomość dla zapominalskich: jeśli słuchawki nie będą połączone ze źródłem przez pięć minut, wyłączą się automatycznie.
Jakość brzmienia
Dwa tryby pracy słuchawek ATH-AR5BT (bezprzewodowy i przewodowy) różnią się nieco pod względem brzmienia. Żaden na dobrą sprawę nie wpisuje się w typową sygnaturę modeli streetowych. Audio-Techniki nie mamią podbitym basem czy nienaturalnie wypchniętą średnicą, są wysoce neutralne pod względem barwy, a nawet delikatnie rozjaśnione, choć ani ostre, ani zimne. Do charakteru ich brzmienia pasują takie określenia, jak klarowne, bezpośrednie, energiczne i analityczne. To przybliża nas poniekąd do modeli profesjonalnych, studyjnych niż stricte outdoorowych.
Soprany są nawet nie tyle mocne, ile wyraziste i krystaliczne, co ze źródłem dźwięku nieowijającym w bawełnę, takim jak np. AK70 MKII, daje jakby zwielokrotniony efekt bezpośredniości i otwartości. Nie każdemu coś takiego musi odpowiadać, dlatego – by uniknąć wrażenia "żylety", dzielenia włosa na czworo, a może także pewnej afektacji – warto rozważyć dobranie DAP-a bardziej muzykalnego, łagodniejszego w górze pasma. Ot, choćby recenzowanego na sąsiednich stronach AR-M200, dzięki któremu soprany Audio-Techniki wydają się bardziej naturalne, już nie tak bez ogródek "rypnięte", a przez to mniej męczące.
Średnica pod względem barwy przypomina górę pasma, tyle że jest lekko wycofana – w sam raz, by wokale nie "pełzały po szybie reżyserki". Środkowe rejestry są więc czyste i zdystansowane, ale nie sprawiają wrażenia eksperymentu w laboratorium, mają w sobie pewien przyjemny dla ucha pierwiastek, choć do tzw. muzykalności jeszcze daleko. Ta część pasma także jest podatna na wpływ źródła dźwięku. Z AR-M200 środkowe pasmo miało w sobie przyjemną dawkę gładkości, a nawet delikatnego zmiękczenia – i to jest ten kierunek, w którym, przynajmniej moim zdaniem, warto podążać – a z AK70 MKII koncentrowało się na detalach (mlaśnięcia, oddechy, praca pedału forte przy fortepianie) i nieco lepiej różnicowało nagrania.
Bas w recenzowanych słuchawkach potrafi być dynamiczny i pulsujący, czasami trochę pompować dźwięk w wyższym podzakresie (Bluetooth), a innym razem grzecznie "chodzić przy nodze" (via kabel). Decydujące znaczenie ma właśnie tryb, w jakim słuchamy – z kablem bas jest szczuplejszy, bardziej liniowy i schodzi zauważalnie niżej. Jego "układność" słychać przede wszystkim tam, gdzie przyłożono się do realizacji, jak np. na płycie "Now This" Gary Peacock Trio (FLAC 24/96) – w brzmieniu kontrabasu lidera bardzo łatwo wychwycić zarówno bardzo selektywne górne rejestry, jak i niezłą głębię rejestrów niskich. Bas w Audio-Technikach może więc albo akcentować żywe tempo, szybki atak, kontrolę i zejście (przez kabel), albo mieć bardziej rozrywkowy charakter, co objawia się tym, że niskie składowe są jakby rozpulchniane, ale wciąż wystarczająco sprężyste (BT). Co ciekawe, w tym drugim wypadku bas praktycznie się nie rozlewa, nawet z takimi płytami, jak "A Moon Shaped Pool" Radiohead (FLAC 24/48), gdzie niskie tony potraktowano z rozmachem i zamaszystością. Informacje o artykulacji nie są gubione gdzieś po drodze – łatwo wydzielić linię basu i dotrzeć do detali.
Scena dźwiękowa w ATH-AR5BT jest jakby lekko ściśnięta – to efekt wycofania średnicy. Separacja kanałów jest wzorowa. W przekazie nie brakuje powietrza, ładnie akcentowane są dalsze plany (np. chórki w "Red Flag Day" U2). Na pewno nie jest to dźwięk rzucony "na twarz", łatwo złapać oddech, ale znowu wiele zależy od źródła dźwięku – może być bardziej relaksująco (AR-M200), albo do bólu szczegółowo (AK70 MKII).
Podsumowanie
Jeśli słuchawki tak wyraźnie pokazują różnice w brzmieniu DAP-ów, to oznacza to tylko jedno – są w dużej mierze przezroczyste. Niewiele uda się nimi skorygować, to nie ten adres. Czyli zaczynamy od odtwarzacza plików, wybierając taki, którego brzmienie nam odpowiada. Potem tylko podłączamy do niego ATH-AR5BT i... voilà.