Od roku 2017 na półkach sklepowych mamy kolumny KEF ósmej generacji linii Q. Tyle kolejnych wersji to dużo i nie sposób nie dopatrywać się w tym wpływu goniącego naprzód, trochę szalonego świata XXI wieku, ale z drugiej strony pierwsza generacja pojawiła się prawie 30 lat temu, więc jednak spore odstępy czasowe między kolejnymi modelami były zachowane. Tak czy inaczej, kolejne kolumny z podstawowej serii KEF-a pojawiły się wśród nas, a my mamy możliwość opisania ich dla naszych Czytelników.
Seria kolumn z prefiksem "Q" to tradycyjnie od wielu lat podstawowa linia tej marki. Stali Czytelnicy zapewne wiedzą, że niedawno miałem okazję recenzowania dużego modelu o nazwie Q750 i byłem pełen uznania dla tego projektu, w którym połączono typowe zalety koncentrycznego zespołu głośników o firmowej nazwie Uni-Q z dużą obudową i basem wspieranym biernymi membranami. To naprawdę było coś. Nie ukrywam, że lubię produkty KEF-a, więc z tym większą przyjemnością przyjąłem do testu kolejny model tego producenta. Tym razem trafiły do mnie kolumny podstawkowe Q350, drugie od dołu w katalogu firmy. Drugi od dołu oznacza wprawdzie, że istnieje jeszcze mniejszy podstawkowiec, jednak testowany dziś model również do największych nie należy. Czas sprawdzić, jak zaprezentuje się mały brat dorosłych Q750.
Budowa
W odróżnieniu od wcześniejszych odmian linii Q przetwornik współosiowy zamontowano w centrum przedniej ściany. Wylot bas-refleksu (dotąd umieszczany bezpośrednio pod głośnikiem) przeniesiono tym razem do tyłu, co skutkuje gładkim frontem i zwykle zwiększa wymagania co do ustawienia głośników. Od lat cechą wyróżniającą serii Q jest firmowy przetwornik współosiowy, uhonorowany licznymi patentami. Koncepcja (niekoniecznie wyjątkowa, bo stosowana też niekiedy przez innych) polega na umieszczeniu kopułki wysokotonowej w centrum membrany większego głośnika, w miejscu zwykle zajmowanym przez nakładę przeciwpyłową. Cel jest oczywisty: jak najszerszy zakres częstotliwości ma promieniować z jednego punktu, wskutek czego fale będą dochodzić do widza niemal jednocześnie. Dodatkowym efektem (oprócz niwelacji przesunięć czasowych) jest zwykle doskonała scena dźwiękowa i mniejsza wrażliwość na ustawienie kolumn, czyli znaczne powiększenie sweet-spotu. Zespół głośnikowy Uni-Q jest cechą firmową wszystkich kolumn KEF, choć w kolumnach z różnych zakresów cenowych jego konstrukcja nieco się różni.
Współczesny Uni-Q ma obie membrany wykonane z aluminium. Calowa kopułka siedzi w centrum 10-calowej membrany średnio-niskotonowej. Od poprzedniej generacji głośnika różni go kilka szczegółów konstrukcyjnych (kształt membrany, sposób wytłumienia tweetera), tak więc nie jest to na pewno ten sam przetwornik. Natomiast od starych generacji Uni-Q oddalił się już daleko, ja na przykład pamiętam te głośniki jeszcze z polipropylenowymi membranami. Ponieważ Q350 to niezbyt duża konstrukcja podstawkowa, na koncentrycznym głośniku kończy się lista jego przetworników. Na tylnej ściance standardowo: wylot bas-refleksu oraz pojedyncza para średniej klasy gniazd głośnikowych. Wnętrze obudowy jest minimalistycznie wytłumione, znajduje się tam zwrotnica oparta na cewce rdzeniowej. Obecność zwrotnicy przypomina, że (wbrew wyglądowi) KEF to nie promiennik szerokopasmowy, lecz zespół dwóch niezależnych głośników.
Obudowy są skromne, ale eleganckie. Tworzą je płyty MDF pokryte sztuczną satynową okleiną w dwóch tylko kolorach do wyboru: czarnym lub białym. Co ciekawe, producent dostosowuje kolor membran do koloru obudów. Z takim wyglądem kolumny nadają się do ascetycznych, nowoczesnych wnętrz, w tradycyjnych mogą się czuć trochę nie na miejscu.
Wyglądem, jak z tego wynika, nowe KEF-y nie zaskoczą ani na plus, ani (na szczęście) na minus. Porządna średnia klasa plus bonus w postaci widoku koncentrycznego głośnika (dostępne są też opcjonalne maskownice mocowane na magnesy). Można by już z góry powiedzieć o nich "dobre głośniki" i słuchać dalej jednym uchem, ale w takim momencie leniwemu recenzentowi objawia się zwykle duch Jerzego Dobrowolskiego i zadaje pytanie: "A w smaku?". Zatem jaki jest smak Q350?
KEF-ów słuchałem w systemie skonfigurowanym cenowo nieco na wyrost, ale raczej przyjaznym kolumnom. Wzmacniacz Leben LS-600 pracował w ustawieniu dla kolumn czteroomowych (zapomnijmy o nominalnych 8 omach, Q350 to zdecydowanie kolumny czteroomowe). Źródłem cyfrowym był Pioneer PD-75 z przetwornikiem Advance Acoustis, sygnał analogowy dostarczał gramofon J.Sikora Initial MAX (ramię Kuzma i wkładka też Kuzma) wraz z phono ModWright. Kable pochodziły od Colina Wonfora (głośnikowe LS-XXV), Wireworlda (interkonekty RCA) oraz od Chrisa Sommovigo (cyfrowy Black Cat). Sieciowe to Ziggy (modele Cheetach i Inception). Producentów kawy i herbaty pitych litrami podczas testu nie podaję w obawie przed lokowaniem produktu.
Jakość brzmienia
Przy pierwszym kontakcie brzmienie tych kolumn jest świeże, przestrzenne, stosunkowo lekkie (przynajmniej w porównaniu z Q750), ale jak na kolumny podstawkowe wypełnione dobrze. Nie sprawia w każdym razie wrażenia braku basu. Zacząłem odsłuch od płyty Masekeli ze względu na dużo dobrych, dynamicznie nagranych niskich tonów. Trzeba brać byka za rogi. KEF-y pokazały, że są w stanie tę płytę ogarnąć. W pewnym sensie brzmienie było podobne do tego z 750-tek: pozbierane, przestrzenne, szybkie, z fajną mikrodynamiką i wciąż dobrą dynamiką w skali makro. Analityczność w tym dźwięku przeważała nad miodnością, nie są to raczej kolumny dla zwolenników stereotypowego brzmienia lampy i polipropylenu.
Szczegóły, dynamika, szybkie zmiany przy małym składzie akustycznym wychodziły świetnie
Dobra detaliczność świetnie służy instrumentom perkusyjnym, oddanie miotełek czy uderzeń w talerze było na piątkę. Z kolei gładkość dźwięku to czwórka: wokale czasem brzmiały nieco szorstko. Słuchane przeze mnie wcześniej kolumny fińskiego Amphiona wyznaczały tutaj wyższy poziom, ale ile one kosztowały? 20 tysięcy? No właśnie... Pomimo tego zastrzeżenia ogólne wrażenie z tego dźwięku może nie było relaksujące w ścisłym znaczeniu tego słowa, ale wciąż przyjemne. Dużo szczegółów zachęcało do wsłuchiwania się, zaś dobra dynamika dawała efekt suspensu. Te kolumny, podobnie jak ich więksi bracia, potrafią zaskoczyć.
Dziewczyny z płyty "Best Audiophile Voices" zabrzmiały bardzo eterycznie, zwiewnie i elegancko. Rozciągnięcie niskich tonów w tym materiale muzycznym nie dawało powodu do narzekań, natomiast lekkie podkreślenie sybilantów jest typowe dla tego nagrania i pojawia się z większością neutralnie zestrojonych kolumn. Zatem to żaden zarzut, to nagranie takie już jest, a wysokotonówka KEF nic tam nie maskuje. Z kolei puszczona później płyta The Fry Street Quartet z muzyką Strawińskiego jest dość wymagająca akurat w tych zakresach i na tych polach, gdzie Q350 są mocne. Szczegóły, dynamika, szybkie zmiany przy małym składzie akustycznym wychodziły świetnie. Te cechy plus ładnie, szeroko zarysowana scena wypełniona wyraźnie zlokalizowanymi instrumentami dało w efekcie wciągające muzyczne widowisko, dające sporą satysfakcję estetyczną (o ile jest to możliwe ze Strawińskim).
Włączona dla odmiany po zgrzytliwym poświstywaniu Strawińskiego nagranie "Kind of Blue" (wersja pierwotna, czyli mono) siłą rzeczy nie zachwyciła stereofonią, ale nie o te efekty mi chodziło tym razem. Głośniki KEF dobrze oddały pracę perkusji (miotełki w pierwszym utworze). Niskie tony kontrabasu były zgrabnie oddane, czy może raczej dobrze zasymulowane przez częstotliwości harmoniczne, jak go zwał tak zwał, ale mnie się efekt podobał. Barwa trąbki i saksofonu (Miles i Coltrane oczywiście) była przyjemna, choć trąbka Davisa nie kłuła tak mocno i słodko, jak przy najlepszych głośnikach wysokotonowych.
Podsumowanie
W porównaniu z podłogową, bardziej wyrośniętą odmianą tych kolumn wystąpiło mniejsze rozciągnięcie pasma, co jest oczywiste, ale dźwięk i tak jest spójny, bas dobrze zintegrowany z resztą pasma, a same niskie tony nie wykazują cech negatywnych. To nie jest coś, co zdarza się zawsze i każdemu. Z drugiej strony nie ma też minimonitorowego brzmienia. W rzeczywistości pod względem rozciągnięcia pasma małe KEF-y zachowują się bardzo przyzwoicie i można je rekomendować do typowych pomieszczeń, w których większość z nich będzie umieszczona, czyli do pokojów o powierzchni kilkunastu lub dwudziestu metrów kwadratowych. U mnie było to ok. 25 metrów i nadal bas był niezły. Czy to znaczy, że rekomenduję te kolumny do jakiejś nagrody, czy chcę szczególnie do nich zachęcić? Niekoniecznie, ale chcę im oddać sprawiedliwość. Q350 to bardzo przyzwoite kolumny podstawkowe i niemal każdy, kto je kupi, nie zawiedzie się. Jeśli jednak po odsłuchu ktoś będzie lekko rozczarowany, to proponuję zestawy podłogowe o jeden lub dwa numery większe.