Inżynierowie iFi Audio nie mogą usiedzieć na miejscu. To taka mała, niegroźna szajba: cały czas coś poprawiają, udoskonalają, wprowadzają nowe urządzenia, wycofują stare... A teraz jeszcze wyjeżdżają z zupełnie nową serią – X. Na razie ma tylko jednego przedstawiciela, xDSD – filigranowy przetwornik z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym i modułem Bluetooth. Producent określa go jako urządzenie "następnej generacji".
Nic dziwnego, skoro znowu przesunął granice, zresztą w charakterystyczny dla siebie sposób, czyli zbijając z tropu (żeby nie powiedzieć ośmieszając) konkurencję. Spójrzcie tylko na możliwości "iksa", czy coś takiego kiedykolwiek śniło się filozofom?
Budowa, możliwości, konfiguracja
Faktycznie jest mały, mniejszy i lżejszy od smartfona (choć jeszcze nie cieńszy), z którym może tworzyć fajną parkę, łącząc się przez Bluetooth i korzystając czy to z kodeka AAC, czy też z aptX i tym samym umożliwiając zbliżenie się do jakości oferowanej przez format CD. Ale to tylko dodatek, bo fabryka dała znacznie więcej, przede wszystkim obsługę plików DSD do 24,6/22,6MHz i PCM do 768kHz, oczywiście przez USB. To zresztą nie jedyne wejście cyfrowe, jest jeszcze S/PDIF (koncentryczne/optyczne), które obsługuje sygnał do 24bit/192kHz. Oprócz tego mamy tu garść bajerów znanych z innych urządzeń iFi, na czele z przełączalnym w locie filtrem Measure/Listen (acz konia z rzędem temu, kto wyłapie różnice), wspomagaczem basu XBass+ oraz uprzestrzenniającym przekaz 3D+.
Całości dopełniają: umieszczone z tyłu gniazdo do ładowania baterii w standardzie micro-USB, a także, na froncie, 3,5mm dziurka o podwójnej funkcji: gniazda słuchawkowego w technologii S-Balanced TRRS/TRS (działa zarówno ze słuchawkami zbalansowanymi, jak i klasycznymi, efektywnie minimalizując zniekształcenia) oraz wyjścia liniowego; przycisk Settings/Bluetooth (umożliwia m.in. przełączanie pomiędzy trybami Headphone Mode i Line Output Mode) i główny włącznik/pokrętło głośności podświetlane na różne kolory w zależności od trybu (Wired/Wireless) czy od poziomu wzmocnienia.
Tu moim zdaniem nastąpiła lekka przesada, bo oprócz podświetlanego na różne kolory pokrętła na czołówce są jeszcze cztery inne "świecidełka" (Input LED, Audio Format LED, 3D+ Matrix LED i xBass+ LED) – ogarnięcie tego wszystkiego nie jest wcale takie łatwe, np. Audio Format LED świeci na zielono dla sygnałów PCM 44/48/88/96, a pokrętło na zielono przy głośności -45 do -28dB (72–55%). Oczywiście wszystko to działa jak należy, zgodnie z instrukcją, ale jeśli komuś się wydaje, że nie musi jej przestudiować (podobno prawdziwi mężczyźni nie czytają instrukcji), to raczej sobie nie pogra. Sęk w tym, że akurat w tym wypadku intuicja może zawieść, a przecież nie wspomniałem jeszcze o konieczności zainstalowania sterowników, co również wygląda inaczej niż w przypadku większości podobnych urządzeń.
Mamy do czynienia z urządzonkiem, które nie ma w sobie nic z zimnokrwistego cyfrowego drania
Opis wyglądu zewnętrznego xDSD byłby oczywiście niepełny bez uwzględnienia obudowy, która wygląda zupełnie inaczej niż do tej pory. Tym razem jest ona ciemna i błyszcząca, a do tego pofałdowana, co wygląda efektownie, ale też sprawia pewien problem praktyczny, bo "łapie" odciski palców. Krótko mówiąc, warto mieć pod ręką kawałek mikrofibry do polerowania, zwłaszcza że producent nie dorzucił takowej do akcesoriów. Tych ostatnich jest całkiem sporo, poczynając od klasycznego "niebieskiego" kabla USB (z wtykiem A), przez przejściówkę na gniazdo USB-B, obejmy do połączenia ze smartfonem, pokrowiec, aż po podkładki zabezpieczające przed porysowaniem. Sam xDSD też ma małe gumowe nóżki, coś w rodzaju "abeesika".
To zostało nam jeszcze zajrzeć do środka, gdzie na niewiarygodnie małej powierzchni udało się pomieścić elektronikę i baterię (jak na urządzenie przenośne przystało). Zacznijmy od tej ostatniej, bo nie jest taka zwyczajna. Co prawda nadal mamy tu do czynienia z akumulatorem litowo-polimerowym (3,8V/2200mAh), ale – jak twierdzi producent – zapewniającym o 12% większą pojemność i w zależności od użytych słuchawek oraz typu połączenia wydłużającym czas odtwarzania: do 10 godzin dla S/PDIF, do 8 godzin dla Bluetooth i do 6 godzin dla USB.
Obróbką dźwięku w "iksie" zajmuje się vintage'owa multibitowa kość Burr-Brown DSD1793 w połączeniu z femtosekundowym zegarem taktującym GMT i inteligentnym układem buforującym, znanym wcześniej z flagowego przetwornika ARM. O tym, co ten układ potrafi (parametry), już wspomniałem, warto jeszcze odnotować pełną kompatybilność z formatem MQA, co ucieszy wszystkich użytkowników TIDAL-a z opcją Masters. Po czym poznamy, że "ajfik" dekoduje tego rodzaju sygnał? Dioda wskazująca format audio zaświeci w kolorze magenty. Podobno prawdziwi mężczyźni odróżniają tylko trzy kolory, więc chyba warto sprawdzić w wyszukiwarce, co to za twór...
Na koniec tej części opisu przywołajmy jeszcze kolejną nowość wdrożoną przez iFi Audio w xDSD, a mianowicie technologię Cyberdrive, która – jak twierdzi producent – jest jednym z wyznaczników technologicznych nowej serii X. Rzecz dotyczy zarówno wspomnianej już baterii, a konkretnie systemu jej zarządzania, co przekłada się na zwiększenie jej wydajności, jak i wzmacniacza słuchawkowego, układu w pełni analogowego, opartego na op-ampie OV4627, oddanego pod kontrolę cyfrowego sterownika (W990VST), dostosowującego parametry pracy stosownie do wykrytych warunków. Wszystko to ma zapewnić jak najniższy poziom szumów i moc zdolną do obsłużenia praktycznie każdego rodzaju słuchawek, włącznie z superczułymi IEM-ami.
I słowo na temat konfiguracji. Podczas testu xDSD pracował zarówno z komputerem PC (Windows 10 Pro, Roon, JRiver), jak i smartfonem Samsunga Galaxy S7 (8.0 Oreo, Samsung Music, HF Player). Towarzyszyły mu słuchawki Denona AH-D5200, a punktem odniesienia był Pre Box S2 Digital od Pro-Jecta.
Jakość brzmienia
W pewnym sensie poniższy opis można traktować jak ciąg dalszy recenzji Pre Boxa S2 Digital. Nie dość, że oba te urządzenia są podobne (pod względem wielkości i funkcjonalnie), to mają też wiele wspólnego, jeśli chodzi o brzmienie. Nie są pod tym względem identyczne, to chyba jasne, ale zachodzącej tu koincydencji nie sposób zignorować. Bo ponownie mamy do czynienia z urządzonkiem, które nie ma w sobie nic z zimnokrwistego cyfrowego drania. Wręcz przeciwnie – xDSD gra gęsto, płynnie, z "analogową" aurą i fluidem. Jest jednak coś, co odróżnia go od Pre Boxa, a mianowicie nieco wyraźniejsze przyspieszenie i większa energia, świeżość wyczuwalna zwłaszcza w górnej części pasma.
Jeśli włączymy ulepszacz basu XBass+ w xDSD, to otrzymamy niskie tony bardzo podobne do tych, jakie oferuje S2 Digital – obfite, niezłe pod względem szybkości, ale jednocześnie wyrysowane dość grubą kreską, co oznacza nieco rozmyte kontury gitary basowej czy kontrabasu. To zagęszcza brzmienie, odrobinę je dobarwia, dostarcza miłych wrażeń, ale ostatecznie zdecydowałem się z tej funkcji nie korzystać (w przeciwieństwie do 3D+, który to filtr subtelnie, acz odczuwalnie poprawia przestrzeń). I taki bas, odrobinę lżejszy, mniej kopiasty odebrałem ze słuchawkami Denona AH-D5200 jako zwinniejszy, co pozytywnie wpłynęło na ogólne odczucie szybkości przekazu.
Wyłączenie dopalacza niskich tonów skutkuje także nieznacznym odchudzeniem niskiego środka, który dodaje ciepła wokalom. Freddy Cole w "My Mood Is You" (FLAC 24/96) zaśpiewał może odrobinę mniej lirycznie i kameralnie, ale nasycenie barw, gładkość i czytelność praktycznie się nie zmieniły; sam głos "odkleił" się jednak nieco od tła, minimalnie przesunął do przodu i stał się nieco bardziej ekspresyjny, a przez to jakby bardziej obecny. xDSD bardziej eksponuje też sybilanty, choć nie czyni tego w sposób natarczywy i pozostaje przy tym po "bezpiecznej" dla ucha stronie.
Góra, jak już wspomniałem, ma nieco większą energię i lepszą dynamikę w skali mikro – nie wnikamy w mikroskopijne subtelności, ale np. szum miotełek na werblu we wspomnianym utworze Cole'a wydał mi się wyraźniejszy niż z S2 Digital. Energia, o której wspomniałem, powodowała też, że w przypadku xDSD bardziej skupiałem uwagę na perkusyjnych przeszkadzajkach, które z Pro-Jectem były elementem tła, drugiego planu. iFi stara się jak gdyby te mniej ważne elementy wydobyć, przesunąć do przodu, mocniej naświetlić.
Jeśli chodzi o dynamikę w skali makro, to jest ona w obu przypadkach porównywalna, pewne różnice dotyczą jednak przekazywania dźwięków transjentowych. xDSD wydaje się pod tym względem nie patyczkować, jest bardziej ekspresyjny i witalny, daje np. wyraźniejszy, mocniejszy, bardziej "trzaskający" atak werbla. Ta większa energia może jednak być, przynajmniej w niektórych sytuacjach, nieco męcząca. Przykładem płyty wręcz naładowanej dźwiękami impulsowymi (gitara akustyczna, instrumenty perkusyjne) jest "Teranga" gitarzysty o nazwisku Hervé Samb. Z Pre Boxem słuchało mi się jej po prostu przyjemniej, jakby dźwięk wejściowy był poddawany delikatnej kompresji wyrównującej proporcje pomiędzy atakiem i resztą sygnału, albo jakby dynamika w skali mikro była bardziej "liniowa". xDSD takich skrajnych strzałów nie obcina i nie wygładza. Jest być może dzięki temu bardziej prawdziwy, a na pewno bardziej bezkompromisowy.
Prezentacja sceny nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, choć nie wykluczam, że z innymi słuchawkami efekt byłby bardziej przekonujący. Uważam, że 3D+ trzeba po prostu włączyć, aczkolwiek filtr ten nie zapewnia szczególnej otwartości obrazu czy np. wiarygodniejszej separacji. Zabrakło mi tu nieco sugestywniejszego oddania głębi, większego kontrastu między planami, co tak ładnie pokazał recenzowany niedawno zestaw iFi Audio iDAC2/iUSB3.0/Mercury3.0. Krótko mówiąc, prezentacja sceny, łatwość śledzenia wydarzeń niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale też nie odbiega od normy.
Podsumowanie
Co wybrać? Oto jest pytanie. Nie chcę swoich "przygodnych" wrażeń zamieniać z ogólne prawdy, dlatego nie ośmielę się powiedzieć, że jeden gra lepiej, a drugi gorzej. Warto wypróbować oba i dobrać je według gustu albo po prostu do konkretnych słuchawek. Ale i to nie będzie łatwe, bo np. Denony AH-D5200 raz grały lepiej z S2 Digital, a innym razem z xDSD. Jedno jest pewne: czekają Was bardzo przyjemne odsłuchy.