W czasach kiedy na pokładach samolotów wybuchają bezprzewodowe słuchawki "no name", nauszniki uznanych firm wydają się gwarantem nie tylko udanych, ale i bezpiecznych podróży. To "oczywista oczywistość", ale od czasu do czasu warto ją powtórzyć: w podróż dowolnym środkiem transportu najlepiej zabrać słuchawki renomowanego producenta wyposażone w efektywny systemem redukcji szumów.
A jeśli komuś zależy na naprawdę wysokiej jakości dźwięku, to jednym z pierwszych wyborów powinny być słuchawki firmy Sennheiser. W katalogu tego producenta znajdziemy przynajmniej dwa modele świetnie nadające się do podróżowania samolotem (i nie tylko): PXC 480 i PXC 550 Wireless. Temu drugiemu postanowiliśmy przyjrzeć się z bliska.
Budowa i funkcje
Na tle wielu słuchawek, nie tylko Sennheisera, PXC 550 Wireless wyróżniają się dość nietypowym kształtem. Trójkątne (w uproszczeniu), owalne muszle to jednak nie fantazja projektantów, lecz przemyślane działanie, które z jednej strony pomaga w pasywnej izolacji hałasów (co i tak nie odwiodło niemieckich specjalistów od wyposażenia recenzowanego modelu w aktywny system redukcji szumów NoiseGard, na dodatek rozbudowany o tzw. Adaptive mode, w którym szumy otoczenia są usuwane w zależności od natężenia hałasu), a z drugiej redukuje fale stojące. Większe wrażenie robi zamontowany w prawej muszli panel dotykowy, który pozwala na sterowanie muzyką, odbieranie/odrzucanie połączeń czy zwiększanie/zmniejszanie głośności, ale to i tak nic w porównaniu z pomysłowym sposobem na włączanie słuchawek – w tym celu wystarczy po prostu przekręcić muszle do środka (ściślej rzecz ujmując, wystarczy przekręcić prawą), czemu towarzyszy charakterystyczny "klik".
To bardzo wygodne rozwiązanie, a warto też dodać, że zdjęcie z głowy PXC 550 Wireless podczas odtwarzania muzyki powoduje jej automatycznie spauzowanie, zaś założenie – uruchomienie odtwarzania od miejsca, w którym zostało przerwane (funkcję Smart Pause, która w analogicznej sytuacji zawiesza także rozmowę telefoniczną, należy aktywować w aplikacji CapTune – zob. Warto wiedzieć). Podobnych smaczków w przypadku PXC 550 Wireless jest więcej, bo słuchawki te naszpikowano nowoczesnymi technologiami, na czele z takimi "wynalazkami", jak VoiceMax i TalkThrough. Ta pierwsza to system cyfrowej obróbki dźwięku, który za pomocą mikrofonów wzmacnia mowę i jednocześnie eliminuje dźwięki, które nią nie są. TalkThrough z kolei umożliwia prowadzenie rozmowy z osobą siedzącą obok bez konieczności zdejmowania słuchawek, co także, jak łatwo się domyślić, opiera się na wykorzystaniu specjalnych mikrofonów. W recenzowane słuchawki wbudowano w sumie siedem "majków", z czego cztery obsługują funkcję ANC, a trzy mowę.
Rzecz jasna w tak zaawansowanej konstrukcji bezprzewodowej w nausznikach nie mogło zabraknąć przełączników (Bluetooth, NoiseGard, Effect Mode), gniazd (micro-USB i microjack, do, odpowiednio, ładowania baterii i połączenia przewodowego) oraz wskaźników diodowych. Wszystkie umieszczono w prawej muszli, lewą rezerwując na wspomniane już mikrofony ANC i moduł NFC. Szkoda jednak, że guziki są tak małe – włączenie Bluetootha, systemu redukcji szumów czy wybór jednego z czterech presetów charakterystyki dźwiękowej, w tym trybu Director, który pozwala na dostrojenie brzmienia do własnych preferencji, do łatwych nie należy. Dlatego warto skorzystać z aplikacji Sennheisera CapTune (darmowa, na iOS-a i Androida), z jednej strony ułatwiając sobie w ten sposób obsługę słuchawek, a z drugiej zyskując dostęp do bardziej zaawansowanych funkcji.
Niezależnie od gatunku sposób prezentacji podróżnych "Senków" jest bezpośredni i pozbawiony specjalnego upiększania
No dobrze, a co z ogólną "próbą organoleptyczną"? PXC 550 Wireless przechodzą ją śpiewająco, bowiem do ich budowy wykorzystano wysokiej jakości materiały – pałąk wykończono gąbką (od wewnątrz) i skórą, podobnie jak poduszki, a muszle zamocowano na widelcach i łamanych przegubach, co umożliwia złożenie całości w rogalik. Konstrukcję, w tym elementy regulacyjne, wykonano z solidnego tworzywa oraz metalowych wstawek. Znakomite wrażenie robi swoboda ruchu, mechanizm włączania/wyłączania oraz składania (nic nie trzeszczy), a także wygoda noszenia.
Jakość brzmienia
Już myślałem, że to kolejne w ofercie Sennheisera "ciemno" brzmiące słuchawki, ale nie, coś się jednak zmieniło, przynajmniej w stosunku do recenzowanych przeze mnie ostatnio modeli z serii HD 4. PXC 550 Wireless są strojone odważniej w wyższych partiach pasma (podczas testów pracowały w parze z Samsungiem Galaxy S7) – dotyczy to zarówno górnego podzakresu średnicy, jak i samej góry. W efekcie słuchawki te grają rześko i dobitnie, z większą ekspresją. Generalnie rzecz ujmując, niezależnie od gatunku sposób prezentacji podróżnych "Senków" jest bezpośredni i pozbawiony specjalnego upiększania, i choć słuchawki te w jakimś stopniu ingerują w odtwarzany materiał, to jednocześnie bez najmniejszego problemu przekonują i wciągają słuchacza w swój żywiołowy przekaz.
Przesunięcie równowagi tonalnej w wyższe rejony zmartwi być może fanów potężnego basu, ale 550-ki nie grają wcale sucho czy sterylnie. Wręcz przeciwnie – niskie składowe są cały czas obecne i dodają do brzmienia sporo "mięcha", tyle że nie ma tu tego natychmiastowego wrażenia masywności i dynamiki, typowego dla modeli "streetowych". Subiektywnie niskie tony są nieco zmiękczone (trochę łagodzą i rozmywają brzmienie gitary basowej), a ich barwa bywa uśredniana, ale już pod względem zwinności czy energetyczności prezentują bardzo przyzwoity poziom.
Środek pasma jest dobrze poukładany, jednak do pełnej neutralności trochę brakuje, bo np. w brzmieniu fortepianu podkreślane są górne harmoniczne. Wokale na ogół są prezentowane bez znaczących podbarwień, choć bywa i tak, że we znaki dają się sybilanty (Paul Simon "Proof Of Love").
Góra, wyraźna i przejrzysta, czasami potrafi mocniej "cyknąć". W nagraniach jazzowych (Gary Peacock Trio "Now This") różnicowanie barw jest bardzo dobre – perkusyjne talerze nie są urabiane na jedno kopyto. Poszczególne dźwięki z tego zakresu są też dobrze zdefiniowane i otoczone powietrzem, choć w skali ogólnej brak im wyrafinowania typowego dla konstrukcji z audiofilskim rodowodem, jak np. HD 599 (zob. recenzję w nr. 9/2016 HFC&HC).
Recenzowane słuchawki pokazują niezłą scenę dźwiękową, aczkolwiek większość wydarzeń rozgrywa się pomiędzy przetwornikami. Lokalizacja źródeł jest wyrazista i stabilna. Dobrze rekonstruowana dynamika w zakresie mikro powoduje, że nawet bardziej subtelne informacje nie umykają uwadze.
PXC 550 Wireless mają też coś wspólnego ze słuchawkami HD 4.50 BTNC (zob. nr 3/2017) – chodzi o system aktywnej redukcji szumów NoiseGard. W modelu podróżnym jest on jednak nieco bardziej zaawansowany, czego przejawem jest tzw. tryb adaptacyjny. Oznacza to, że słuchacz przebywający w hałaśliwym otoczeniu sam może określić stopień jego wytłumienia. Regulacji dokonuje się z poziomu aplikacji CapTune, przesuwając wirtualny suwak w zakresie od 0 do 100%. Taka dodatkowa kontrola może się przydać, aczkolwiek NoiseGard sam w sobie nie degraduje jakoś szczególnie dźwięku, ingerując w dolny zakres częstotliwości, czym przypomina przywołany powyżej topowy, bezprzewodowy model z serii HD 4.
Warto wiedzieć
Aplikacja CapTune (darmowa, dostępna w Sklepie Play oraz App Store) to zarówno odtwarzacz audio, jak i wydajne narzędzie umożliwiające indywidualne kształtowanie brzmienia. Pozwala m.in. na zarządzanie plikami (dodawanie do ulubionych, tworzenie playlist itp.), odtwarzanie muzyki z posiadanego urządzenia mobilnego, serwisu TIDAL (po zalogowaniu się na swoje konto) oraz serwerów DLNA, dostosowanie brzmienia słuchawek do swoich upodobań za pomocą equalizera oraz gotowych presetów (Club, Movie, Speech, Director), regulację aktywnego systemu redukcji szumów NoiseGard, włączenie/wyłączenie komunikatów dźwiękowych, uaktywnienie funkcji Call Enhancement podczas rozmów (korzysta z technologii VoiceMax i sprawia, że połączenia głosowe są bardziej naturalne) oraz Smart Pause podczas słuchania muzyki i połączeń telefonicznych, a także wyświetlanie stanu naładowania akumulatora.
Podsumowanie
Sennheiser nazywa ten model "wyjątkowo przyjaznym towarzyszem podróży". Nic dziwnego, skoro oferuje on wszystko to, co słuchawki podróżne oferować powinny: komfort użytkowania, łączność bezprzewodową, długie działanie na baterii, skuteczny system redukcji szumów i bardzo dobre brzmienie. Warto przekonać się o tym na własne uszy, nie tylko w samolocie.