Edition S to słuchawki w ofercie HiFiMAN-a po dwakroć nietypowe. Po pierwsze oparto je na przetwornikach dynamicznych, co w przypadku firmy znanej głównie ze stosowania "ortodynamików" jest ewenementem.
Po drugie mają rzadko spotykaną budowę, która pozwala na bardzo szybką zmianę konfiguracji pracy (otwarta/zamknięta), co wyraźnie wpływa na ich brzmienie. Pora sprawdzić, czy ta koncepcja sprawdza się w praktyce.
Wygląd/budowa
Wybieramy jedną z dwóch wersji kolorystycznych: biało-srebrną albo czarno-srebrną, albo po prostu białą bądź czarną. Co prawda tę drugą widziałem tylko na zdjęciach, ale wydaje mi się, że jest ładniejsza, w każdym razie biała nie do końca przypadła mi do gustu, może dlatego, że egzemplarz, który dostałem do testu, był już nieco "przechodzony". Dzięki temu mogłem jednak ocenić jego trwałość i odporność na zarysowania oraz zabrudzenia. I wygląda na to, że należy się spodziewać zatarcia oznaczeń L i R na plastikowych elementach osłaniających łamane przeguby (bardzo możliwe, że z czasem ich los podzieli nadruk na wierzchniej stronie pałąka), a także nastawić się na częste czyszczenie białych powierzchni. To z kolei sprawia, że słuchawki mobilne w kolorze czarnym są po prostu bardziej praktyczne.
Nakładki/klipsy to element kluczowy dla tej konstrukcji. Rozwiązanie to jest po pierwsze efektywne (zmiana charakteru brzmienia jest wyraźna), a po drugie bardzo proste – metalowe płytki są przytrzymywane przez magnesy przetworników, a ich zakładanie/ściąganie jest możliwe "w locie", bez konieczności zdejmowania słuchawek i przerywania odtwarzania muzyki. Plastikowe płytki z przytwierdzonymi doń od wewnątrz metalowymi blaszkami mają dość nietypowy kształt, odpowiadający formie nauszników – prostokątów z ukośnie poprowadzonym krótszym bokiem u dołu. Muszle wykonano z aluminium, a pady wypełnione gąbką obszyto sztuczną skórą z dodatkiem weluru (aksamit przylega do głowy wokół uszu, zapewniając lepszą wentylację). Uwagę zwraca lekkość całej konstrukcji, co przekłada się na nieprzeciętny komfort użytkowania i to mimo nie najlepszego pierwszego wrażenia – że mamy do czynienia ze słuchawkami twardymi i sztywnymi, za co odpowiada głównie nieskory do rozciągania pałąk.
Sporo muzyki tzw. rozrywkowej powinno skorzystać na opcji otwartej, która powiększa wolumen brzmienia, daje jego bardziej obszerną wersję, bogatszą i bardziej kwiecistą pod względem barw
I jeszcze szczypta informacji na temat zastosowanych przetworników i wyposażenia. Słuchawki wyglądają kompaktowo, ale przetworniki mają średnicę 50mm. 18-omowa impedancja odzwierciedla główne przeznaczenie modelu Edition S – współpracę z mobilnymi źródłami dźwięku. Potwierdza to krótki, 130-centymetrowy kabel ze zintegrowanym sterownikiem i wtykami minijack (od strony źródła kątowy). W komplecie dostajemy jeszcze sztywny futerał z karabińczykiem, przejściówkę na 6,3mm, adapter samolotowy i klips do przypięcia kabla.
Jakość brzmienia
Początkowo sądziłem, że nie znajdę uzasadnienia dla możliwości zamknięcia przetworników i zacząłem postrzegać nakładki jako fanaberie producenta, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że jest to kwestia zarówno źródła dźwięku, jak i repertuaru – na Samsungu Galaxy S7 "Soul of Things" (FLAC 16/44,1) polskiego kwartetu Tomasza Stańki zagrało lepiej właśnie "w zamknięciu", a z PC i Audiolabem M-DAC (recenzja na sąsiednich stronach) lepiej sprawdziła się opcja otwarta. Brzmienie z nakładkami zmienia jak gdyby punkt skupienia, jest skierowane bardziej do wewnątrz, czas trwania poszczególnych dźwięków jest nieco krótszy, co ogranicza przestrzeń/pogłos, słychać też spłycenie basu, na czym jednak zyskuje jego kontrola i definicja.
Przekaz robi się wtedy mniej "elastyczny", brak w nim charakterystycznego zmiękczenia i podbarwień, które czasami bywają pożądane, a kiedy indziej bardziej szkodzą. W każdym razie to, co usłyszałem w opcji zamkniętej bardziej przypominało mi granie, do jakiego przyzwyczaiły mnie kolumny ATC SCM 7 (notabene konstrukcje w obudowie zamkniętej), z bardziej naturalnym oddaniem rzeczywistego brzmienia poszczególnych instrumentów (otwarcie dało np. efekt nieco rozlazłych perkusyjnych tomów i nie do końca naturalnego pogłosu). Sporo muzyki tzw. rozrywkowej powinno jednak skorzystać na opcji otwartej, która powiększa wolumen brzmienia, daje jego bardziej obszerną wersję, bogatszą i bardziej kwiecistą pod względem barw, może nieco mniej precyzyjną, ale za to przyjemniejszą, acz bez nienaturalnego ocieplenia. Bardziej muzykalną i w efekcie – bardziej efektowną.
Inna dobra wiadomość jest taka, że słuchawki te potrafią pokazać większość swoich możliwości już ze smartfonami ze średniej półki, jak wspomniany Galaxy S7. Nie trzeba więc koniecznie podłączać ich do zewnętrznego DAC-a/head-ampa, by "to miało sens". Już z urządzeniem mobilnym staje się jasne, że Edition S są muzykalne, a jednocześnie grają rześko i dynamicznie, gładko, ale też wystarczająco ekspresyjnie. Uwagę zwraca dobra selektywność, wyrazistość i brak nieprzyjemnych podostrzeń, zbyt narwanych dźwięków transjentowych czy sybilantów. Poszczególne źródła są zogniskowane całkiem ostro i czytelnie, scena jest obszerna, w opcji otwartej z wyraźnie zaznaczoną głębią.
Podsumowanie
Edition S to nieprzeciętne słuchawki. Polecam je zwłaszcza posiadaczom Galaxy S7, z którym tworzą bardzo przyjemny, muzykalny zestaw "na drogę", jak również wszystkim tym, którzy szukają słuchawek z możliwością błyskawicznej zmiany charakteru brzmienia.