Oferta dousznych słuchawek Sennheisera obejmuje w tej chwili kilkanaście modeli, z których wyróżniają się IE 80, IE 80 S, IE 800 oraz IE 800 S. "Osiemdziesiątki" od "osiemsetek" różni tak wiele – co odzwierciedla choćby cena – że ich porównywanie nie ma większego sensu. To zupełnie różne koncepcje, które jednak realizują to samo założenie: osiągnięcie możliwie najlepszego brzmienia w założonym budżecie. W przypadku modelu IE 800 S, wycenionego na mniej więcej cztery tysiące złotych, niemieccy projektanci mogli sobie pofolgować. Czego możemy się za takie pieniądze spodziewać?
Budowa
Sennheiser po raz kolejny wykosił konkurencję, jeśli chodzi o wygodę użytkowania – zwężenie ceramicznych korpusów to znakomity pomysł. Dzięki temu wkładanie słuchawek do uszu, ich odpowiednio głębokie umieszczenie, w przypadku dokanałówek kluczowe, jest niezwykle komfortowe. Samo zwężenie jest jednak częścią czegoś "większego", a mianowicie dwukomorowego absorbera D2CA, który – jak podaje producent – neutralizuje "efekt maskowania" polegający na nakładaniu się częstotliwości ok. 7–8kHz na składniki o wyższych częstotliwościach.
Opatentowany przez firmę Sennheiser system absorpcji tych zakresów ma poprawiać słyszalność nawet najdrobniejszych niuansów w odtwarzanej muzyce. Ale to nie wszystko. Maleńkie słuchawki zaskakują także pełnopasmowymi przetwornikami o średnicy 7mm. Autorskie drivery o nazwie XWB (Extra Wide Band) też mają swoje zadanie specjalne: eliminują problem zniekształceń, w modelach dokanałowych (acz nie tylko) jedną z najważniejszych trudności.
Sam wygląd IE 800 S w kontekście ceny, że się tak wyrażę, nie powala; mało tego – 4 tysiące za takie "pchełki" mogą wydawać się grubą przesadą. Wyposażenie jest nieprzeciętne – dostajemy trzy przewody z różnymi wtykami, w tym 2,5mm zbalansowanym i 4,4mm zbalansowanym, ale też wygórowanej ceny nie tłumaczy.
Z tymi kablami to zresztą dyskusyjna sprawa, bo miejsce, w które je wpinamy, nie znajduje się przy ceramicznych obudowach, tylko przy splitterze, gdzie umieszczono gniazdo mikrojack. A to oznacza, że jeśli kabelki wychodzące z korpusów, zamocowane w nich na stałe ulegną zniszczeniu, to będzie klops. Poza tym na żadnym z kabli nie znajdziemy pilota i mikrofonu, co także wydaje się kontrowersyjne. Na pocieszenie dostajemy bardzo łatwy sposób mocowania wkładek, które wyposażono w dodatkowe siateczki-filtry, co pozwoli utrzymać słuchawki w czystości.
Jakość brzmienia
Czego jeszcze można oczekiwać po IEM-ach? Czy da się lepiej? Pewnie tak, ale to już są "kosmiczne" pieniądze (do głowy przychodzą mi LCDi4 Audeze, aczkolwiek na razie mogę jedynie spekulować, czy ich brzmienie jest lepsze od IE 800 S). Zresztą umówmy się, te mniej więcej "cztery koła" to też jest suma, za którą można kupić naprawdę dobre słuchawki wokółuszne (choćby model 660 S tego samego producenta) i jeszcze zostanie na przyzwoitego smartfona. Ale w Sennheiserze w ogóle nie brano tego pod uwagę.
IE 800 S to słuchawki dla tych, którzy szukają bezkompromisowych IEM-ów i nie patrzą na cenę. A podłączanie ich do smartfona najwyraźniej uznano za profanację – nie bez powodu zrezygnowano z pilota i mikrofonu.
Przekaz IE 800 S jest spójny i pozbawiony wyraźnych podkolorowań. W ich brzmieniu nie wyczuwa się niczego sztucznego, ale też... nie bije od niego jakaś szczególna ekscytacja. Innymi słowy, nie poczujemy, że w muzyce chodzi o "fun" tam, gdzie go nie ma. Małe "pchełki" niczego nie udają, prezentują dźwięk godzący sprzeczności, w równym stopniu energiczny i opanowany, intensywny i łagodny. Dotyczy to także barwy – satynowej, z jednej strony błyszczącej, a z drugiej matowej. Z dobrym źródłem dostaniemy nieprzeciętną przejrzystość i naturalność, dzięki czemu minie sporo czasu, zanim poczujemy zmęczenie. Zwłaszcza że słuchawki te naprawdę potrafią "wplątać" w muzykę, zaangażować w przekaz.
Bas bardzo szybko daje się polubić. Wrażenie, że nie schodzi szczególnie nisko, że jest szczupły i słabiej rozciągnięty niż w innych modelach dousznych mija po dobraniu odpowiednich wkładek (zdecydowanie polecam Comply, bo silikony zbyt łatwo wyślizgują się z uszu). Bas przez cały czas jest dobrze kontrolowany, a dźwięk stabilny, zwarty i żwawy. Słuchanie czy to szybkiej gitary basowej, czy stopy perkusyjnej jest za pośrednictwem IE 800 S bardzo przyjemne. Szybkość impulsów nie wzbudza zastrzeżeń, zaś nagrania oparte na rytmicznym basie są zarówno motoryczne, jak i "bujające".
Z dobrym źródłem dostaniemy nieprzeciętną przejrzystość i naturalność, dzięki czemu minie sporo czasu, zanim poczujemy zmęczenie.
Średnie tony to bodaj najmocniejszy punkt "programu", aczkolwiek góra pasma też wywołuje bardzo silne pozytywne wrażenia. Przede wszystkim chodzi o obecną w tych zakresach przejrzystość, za sprawą której nawet ciche dźwięki ukryte głębiej w nagraniach stają się wyraźne. Nie brakuje mikrodetali, oddechu i powietrza wokół instrumentów, dzięki czemu przekaz zyskuje na bezpośredniości i namacalności. Wyższe podzakresy cechuje ponadto bardzo dobre nasycenie i zróżnicowanie, perkusyjne blachy wybrzmiewają długo i bogato, brzmienie nigdy nie jest monotonne.
Przestrzeń akustyczna, do której słuchawki IE 800 S "przenoszą" słuchacza, jest całkiem duża, z zaznaczoną głębią i sporą ilością pogłosu. Namacalność i sugestywność brzmienia mogą popsuć źle dobrane wkładki – uczulam na to po raz kolejny, bo w przypadku tego modelu nic tak nie wypacza i nie deformuje brzmienia.
Podsumowanie
Czystość, przejrzystość, intensywność i różnorodność – każda z tych cech dobrze pasuje do brzmienia słuchawek IE 800 S. Abstrahując od ceny, która wielu osobom wyda się zapewne wygórowana, mamy tu do czynienia z bardzo dojrzałym i efektownym brzmieniem, które w tej kategorii "wagowej" (IEM-y) można śmiało nazwać hi-endowym.