W grupie dokanałowych słuchawek bezprzewodowych pojawiły się ostatnio modele "w pełni bezprzewodowe". Jeśli mnie pamięć nie myli, pierwszymi tego rodzaju konstrukcjami były AirPodsy od Apple'a (aczkolwiek w przeciwieństwie do opisywanych tu Sennheiserów i wielu innych, jeśli nie wszystkich naśladowców, są to słuchawki douszne, a nie dokanałowe).
Naszpikowane czujnikami optycznymi, przyspieszeniomierzami i mikrofonami, wyznaczyły kierunek, którym podążyli inni producenci, w tym także ci jednoznacznie kojarzący się z dźwiękiem wysokiej jakości. Jednym z nich jest niemiecki Sennheiser, który przygotował "prawdziwie bezprzewodową" wersję modelu Momentum.
Budowa i funkcjonalność
Podobnie jak AirPodsy (czy np. JBL-e Free) Momentum korzystają ze specjalnego etui, który pełni funkcję ładowarki. To, które przygotował niemiecki producent, jest bardzo zgrabne (bez problemu mieści się w dłoni), estetyczne (wierzch pokryto szarym materiałem tekstylnym), a z racji podłużnego i nieco owalnego kształtu może kojarzyć się z tabakierką.
Z tyłu pudełeczka umieszczono gniazdo – uwaga – USB-C (brawo za odwagę i myślenie "do przodu", które przyspieszy zniknięcie niewygodnego w użyciu, często psującego się micro-USB), mały przycisk sprawdzający stan baterii oraz diodę – wskaźnik naładowania (z grubsza rzecz ujmując, zielony kolor oznacza pełne naładowanie, migający bursztynowy ładowanie, a czerwony – wyczerpany akumulator).
Krawędzie poszczególnych dźwięków oraz otaczająca je aura są odzwierciedlone precyzyjnie, co wskazuje na niemałe możliwości analityczne Sennheiserów.
Kształt słuchawek jest ergonomiczny, tj. dopasowany do ucha, w czym pomagają także solidne wkładki w czterech różnych rozmiarach (XS, S, M i L). Obudowy wykonano w większości z wysokiej jakości tworzywa. Od wewnętrznej, spłaszczonej strony widać miniaturowe wielokolorowe wskaźniki LED oraz pozłacane konektory, cztery mniejsze i dwa większe, które po pierwsze utrzymują słuchawki (mocno i pewnie!) w etui, a po drugie pozwalają podładować baterie. Te, które wbudowano bezpośrednio w słuchawki, wystarczą na cztery godziny słuchania. Dodatkowe osiem zapewnia etui, w sumie więc energii powinno wystarczyć na cały dzień.
Panele sterujące wykonano z metalu i ozdobiono charakterystycznym logo producenta. Nie naciskamy ich, jak w przypadku JBL-i Free, bo są dotykowe – wystarczy musnąć/dłużej przytrzymać ich powierzchnię. Interfejs jest intuicyjny, pozwala zarówno sterować odtwarzaczem, jak i odbierać połączenia telefoniczne, a także uzyskać dostęp do asystenta głosowego (Siri/Google Now/Baidu).
Lista obsługiwanych kodeków, przede wszystkim aptX i aptX Low Latency, cieszy oko i ucho, podobnie zresztą jak Bluetooth w wersji 5.0, a więc o niskim zapotrzebowaniu na energię, na czym skorzystają właśnie użytkownicy smartfonów sparowanych ze słuchawkami i innymi gadżetami (zob. też Warto wiedzieć). Dopełnieniem nieprzeciętnej funkcjonalności modelu Momentum TW jest m.in. tryb przezroczystości (Transparent Hearing) i EQ dostępny z poziomu aplikacji Sennheiser Smart Control kompatybilnej z systemami iOS (od wersji 11.0) i Android (od wersji 7.0).
Jakość brzmienia
Wcześniej testowałem podobną konstrukcję JBL-a, kosztującą mniej więcej połowę tego, co Momentum TR. Czy warto dopłacać do Sennheiserów? Absolutnie tak, bo skok jakościowy (chodzi przede wszystkim o brzmienie) jest bardzo wyraźny. Jak najlepiej podsumować tę różnicę? Myślę, że JBL-e to słuchawki konsumenckie, a o Sennheiserach można już śmiało powiedzieć: audiofilskie.
Słychać to momentalnie w najwyższym zakresie pasma. Góra Momentum TW jest dobrze rozciągnięta, a jednocześnie znacznie bardziej finezyjna i subtelna. Ma w sobie soczystość i zwiewność, dzięki której perkusyjne blachy, trąbka czy klarnet brzmią dźwięcznie, donośnie, ale też delikatnie i z dużą klasą. Krawędzie poszczególnych dźwięków oraz otaczająca je aura są odzwierciedlone precyzyjnie, co wskazuje na niemałe możliwości analityczne Sennheiserów, czego jednak nie należy utożsamiać z natarczywością. Po prostu Momentum TW łatwo wnikają w "tkankę" nagrania, ładnie, tj. wyraźnie, ale nie nachalnie, naświetlając mnóstwo szczegółów.
Średnica także jest bardziej wyrafinowana, Momentum TW w większym stopniu niż Free potrafią oddać niuanse pojedynczych dźwięków. Słychać to zarówno w grze instrumentów, w ich bogatej strukturze harmonicznej, jak i wokali – wyraźnych, ale niemęczących sybilantami.
Sennheisery nie mają tzw. mocnego uderzenia w dole pasma. Rozciągnięcie niskiego basu jest całkiem dobre, ale brak "dodatkowego" wsparcia ze strony średniego basu może dać wrażenie niedostatku w najniższych rejestrach. Jednak sam średni bas jest bardzo dobrej jakości: zwinny, szybki i dobrze kontrolowany, wspomaga oddanie bardziej skomplikowanych rytmów, wiarygodnie kreśląc linię melodyczną czy to kontrabasu, czy gitary basowej. Ponadto dźwięk jest wystarczająco przejrzysty i kontrastowy w zakresie cichych dźwięków, by nie umykały one uwadze.
Warto wiedzieć
Co oferuje Bluetooth 5? Przede wszystkim szybsze wysyłanie i odbieranie znacznie większych ilości danych. Oficjalna specyfikacja podaje nawet dwa razy szybszy transfer niż v4.2 (do 2Mb/s) oraz większą o 800% "pojemność" transmisji danych. Poza tym Bluetooth 5 ma większy zasięg (realnie do ok. 120m). Oznacza to, że nową wersję będzie można z powodzeniem wykorzystać w systemach inteligentnego domu. Ale to nie wszystko: autorzy specyfikacji zadbali o stabilną technologię łączności bezprzewodowej, projektując ją w taki sposób, by dobrze i bezproblemowo działała wśród sieci Wi-Fi i LTE, czyli innych popularnych standardów bezprzewodowych.
Podsumowanie
Brakuje mi tu właściwie tylko jednej rzeczy: możliwości szybkiej – np. dźwiękowej, z poziomu aplikacji, skoro już takowa jest – lokalizacji pojedynczej, zapodzianej gdzieś słuchawki (aczkolwiek chyba żadne tego typu modele nie oferują takiej funkcji). Cała reszta, na czele z brzmieniem, zasługuje na szczere uznanie.