Przeglądając ofertę włoskiego Pathosa, natrafimy na kilka wersji wzmacniacza o nazwie Remix: Classic Remix, Classic Remix czarny mat, Classic Remix HiDac2 czarny połysk, Inpol Remix MkII, Inpol Remix MkII czarny mat i Inpol Remix MkII HiDac2 czarny mat. Bałagan jest tylko pozorny, gdyż Remixy są tak naprawdę dwa: klasyczny, czyli bez układu InPol i wykorzystujący tenże układ (autorskie rozwiązanie Pathosa), każdy w kilku wariantach wykończenia, a do tego albo z opcjonalnym DAC-iem HiDac2, albo bez niego. Do testów dojechała wersja podstawowa, najtańsza – bez układu InPol i DAC-a, w czarnym wykończeniu matowym.
Wygląd i funkcjonalność
Pathos nie ma w ofercie przeciętnie wyglądającego wzmacniacza. Remix, podobnie jak Classic One Mk3, zwraca uwagę nietypowym projektem. O ile jednak wzornictwo One Mk3 nawiązywało do klasycznego wzmacniacza lampowego, o tyle Remix jest bardziej – jeśli można tak powiedzieć – designerski. Kapitalnie wyglądają zwłaszcza jego aluminiowe radiatory, tworzące trójwymiarowy logotyp producenta (charakterystyczny krój i połączenie liter "t" oraz "h"). Najwyraźniej Włosi wyszli z założenia, że piękny dźwięk wymaga pięknej oprawy, w związku z czym wyeksponowanie tego wzmacniacza na górnej półce stolika wydaje się niezbędne, w przeciwnym razie zaprzepaści się jego niepospolite walory estetyczne.
Front wzmacniacza wygląda minimalistycznie. W przednią ściankę zagłębiono nietypowe pokrętło głośności, które choć wygląda świetnie, to jednak nie jest do końca praktyczne, bo po pierwsze działa zbyt lekko, a po drugie automatycznie powraca do pozycji spoczynkowej pośrodku, w związku z czym precyzyjne ustawienie konkretnej wartości na wyświetlaczu umieszczonym w podstawie nie jest łatwe. Lepiej użyć do tego pilota, tyle że... ten także jest "z innej bajki". Na dość ciężkiej metalowej sztabce umieszczono pionowo sześć przycisków bez żadnego opisu czy symbolu/piktogramu. Pierwszymi dwoma regulujemy głośność, trzeci włącza/wyłącza funkcję Mute, czwarty służy do wyboru wejścia, piątym (w połączeniu z dwoma pierwszymi) regulujemy jasność wyświetlacza numerycznego (aż do zupełnego wygaszenia), a szóstym przełączamy wzmacniacz w tryb stand-by, jak również go z niego wybudzamy.
Wracając do podstawy – umieszczono w niej niebieską diodę sygnalizującą uruchomienie wzmacniacza (tryb stand-by), wspomniany już wyświetlacz (zakres 0-180, w krokach co 0,5dB; za regulację poziomu odpowiadają dwa układy scalone Burr Brown PGA2310) oraz dwa przyciski (także nietypowe, bo zupełnie płaskie; zlicowano je z frontem podstawy, ale nie są to sensory dotykowe – trzeba je nacisnąć): włącznik i selektor źródła. Jest także wejście USB-A, ale nieaktywne, a obok niego działające wejście słuchawkowe 6,3mm. Trudno powiedzieć, z czego wykonano właściwą obudowę wzmacniacza, prawdopodobnie jest to stal, którą w testowanej wersji pomalowano czarną matową farbą strukturalną (z srebrnymi, połyskującymi w świetle drobinkami lakieru).
W górnej ściance wycięto dwa otwory na lampy pracujące w stopniu przedwzmacniającym – podwójne triody marki Electro-Harmonix 6922 (ECC88) w konfiguracji różnicowej (zbalansowanej). Ochraniają je ciekawie wyglądające "łopatki" – to rozwiązanie zdecydowanie lepiej pasuje do Remixa niż "klatki" z Classica One Mk3. Gdyby jeszcze zdecydowano się na – tak jak we wzmacniaczu InPol Heritage – wyciągnięcie na zewnątrz charakterystycznych czerwonych elektrolitów Itelkonda i umieszczenie ich za lampami, Remix byłby prawdziwą designerską petardą. Ale nawet bez tego jest jednym z najbardziej oryginalnych wzmacniaczy na rynku.
Na tylną ściankę nałożono płat przezroczystego akrylu. Na pierwszy rzut oka wejść jest całkiem sporo, w tym cyfrowe, ale, uwaga, to fake – bez wbudowanego opcjonalnego DAC-a, za który trzeba rzecz jasna dopłacić, gniazda USB (A i B), optyczne, koaksjalne i Ethernet są tylko zwykłymi atrapami. Do wykorzystania zostają więc cztery wejścia analogowe (A1–A4), para XLR-ów (b1), wyjście pre-out oraz pojedyncze gniazda głośnikowe. Całości dopełnia zintegrowane z bezpiecznikiem gniazdo zasilające IEC oraz umieszczony obok główny włącznik.
Jakość brzmienia
Jeśli ktoś zastanawia się nad zakupem integry za mniej więcej 12 tys. złotych, może rozważać dwie propozycje Pathosa: Classic One Mk3 i Classic Remix. Ale którą wybrać? Sam byłem ciekaw, jak wypadnie to porównanie (test Classica One Mk3 opublikowaliśmy w nr. 2/2017 HFC&HC). I choć konstatacja jest w zasadzie podobna, tzn. oba wzmacniacze lepiej radzą sobie z muzyką akustyczną, małymi ansamblami jazzowymi itp. niż rockiem czy metalem, to jednak ich sygnatura brzmieniowa nie jest identyczna. Różni je przede wszystkim bas oraz sposób kreowania sceny dźwiękowej.
Niskie składowe Remixa są lepiej zintegrowane z resztą pasma, co skutkuje – w porównaniu z One Mk3 – lepszą spójnością brzmienia. Tym razem nie odniosłem wrażenia basu jak gdyby "doklejonego" do średnicy. Nadal nie są to najszybsze, najlepiej zebrane i kontrolowane niskie tony, słychać zarówno ich zaokrąglenie, jak i lekkie podbicie midbasu, ale ich "umocowanie" jest praktycznie bezbłędne. Bas podkreśla spoistość, zawiesistość przekazu, ładnie go dopełniając, aczkolwiek o prawdziwej potędze niskich rejestrów zbyt wiele się od Remixa nie dowiemy.
Kolejna sprawa to przestrzeń. W Remixie jest bardziej trójwymiarowa, może z minimalnie słabiej zaznaczoną głębią niż w przypadku One Mk3, ale za to z lepszą namacalnością i wrażeniem zanurzenia się w dźwięku. To właśnie ten aspekt brzmienia Remixa kradnie całe show, podczas gdy "pierwszy Classic" czaruje głównie wchodzeniem w niuanse, detalizowaniem, wnikaniem w najdrobniejsze elementy nagrań. Na dobrą sprawę mikrodynamika jest w obu wypadkach porównywalna. Czyli słychać nawet najdrobniejsze, muśnięcia talerzy perkusyjnych paznokciami. Mając tak podane wysokie tony, zaczyna się rozumieć, co Tomasz Stańko miał na myśli mówiąc, że Tony Oxley "nie gra czasu" (płyta "Leosia"). À propos czasu: timing jest tu chyba sprawą kluczową, bo w brzmieniu Remixa nie czuje się żadnego spowolnienia, nienadążania czy grzęźnięcia w zwalniających, posuwistych pomrukach basu.
Timing jest tu chyba sprawą kluczową, bo w brzmieniu Remixa nie czuje się żadnego spowolnienia, nienadążania czy grzęźnięcia w zwalniających, posuwistych pomrukach basu.
Nie uświadczymy tu także żadnych ostrości, chropowatości czy jakichkolwiek drażniących uszy wyostrzeń. Przyjemne zaokrąglenie i delikatne ocieplenie powodują, że Remix jest bardzo muzykalny, że jego brzmienie ma "walory relaksacyjne" – muzyka odpręża, jest w pewnym sensie miękka, bezpieczna. Co nie znaczy, że gubimy szczegóły, bo dźwięk jest czytelny i selektywny, i bez wysiłku udaje się wyłowić wiele szczegółów, po prostu transjenty nie są wyżyłowane, mniej tu dosadności i ostrości. Ostatecznie to właśnie ten wzmacniacz uważam za bardziej uniwersalny brzmieniowo i jedyne czego wypada żałować, to fakt, że za zwiększenie funkcjonalności (płytkę "uruchamiająca" wejścia cyfrowe) trzeba dopłacić.
Podsumowanie
Kolejny świetny wzmacniacz Pathosa. Włoski do kwadratu: o niepospolitym wyglądzie i brzmieniu, którego priorytetami są dobry nastrój słuchacza i harmonia dźwięków.