Wyobrażam sobie, jakim szokiem dla konserwatywnych audiofilów było wprowadzenie przez Naima do swojej oferty urządzeń typu Mu-so czy serii Unity. Sam patrzyłem na to z niedowierzaniem, ale tylko do momentu, gdy wylądował u mnie najpierw Mu-so Qb, a następnie znakomity, niewielki system all-in-one Unity Atom. Ukoronowaniem serii Unity jest co prawda Nova, ale pomiędzy nią a Atomem jest jeszcze jedno intrygujące urządzenie – Star.
Jest to jak gdyby połączenie Atoma z Core'em (serwerem), acz bez możliwości zainstalowania wewnątrz dysku twardego. Unity Star jest skierowany do tych, którzy nie mają nic przeciwko plikom, a jednocześnie nie chcą się żegnać ze swoją kolekcją CD. Stąd napęd optyczny i dziecinnie łatwa możliwość zgrania płyt.
Budowa i funkcjonalność
Podobnie jak w przypadku Atoma, mamy tu obudowę wykonaną z grubych płyt anodowanego na czarno aluminium, z radiatorami o ostrych krawędziach po bokach. Prawa strona Unity Star wygląda (przynajmniej z przodu i z góry) identycznie jak Atom, z charakterystycznym, wygodnym w obsłudze, podświetlanym pokrętłem – to właśnie miałem na myśli, pisząc swego czasu, że to niewielkie urządzenie stanowi serce całej serii. Elementem centralnym czołówki jest kolorowy wyświetlacz LCD o przekątnej 5 cali, ze szklanym frontem, wyposażony w sensor zbliżeniowy (machnięcie ręką przełącza widok z okładki na informacje na temat odtwarzanego pliku), dający dostęp do ośmiu ikon: Teraz odtwarzane, Spotify, Radio, CD, Wejście, Ulubione, Bluetooth i Ustawienia.
Po prawej stronie wyświetlacza pionowo umieszczono cztery przyciski (Włącznik, Start/Pauza, Wejście i Ustawienia; nie do końca wiadomo, dlaczego dublują one dwie ikony z wyświetlacza, zwłaszcza że brakuje kluczowej moim zdaniem ikony serwerów UPnP), a po lewej port USB-A (pozwala wykonać kopię zapasową dysku twardego podłączonego do gniazda USB z tyłu obudowy) oraz minijack dla słuchawek. Lewa strona Unity Star przypomina z kolei Core'a, tyle że bez przycisku Eject. Napęd jest szczelinowy, to CD-SN250 marki TEAC (informację tę odczytamy z pliku dziennika po zgraniu płyty). Pod wąską szczeliną, w którą należy wsunąć CD, umieszczono maleńki otwór, zapewne do ręcznego wysunięcia płyty w przypadku awarii napędu.
Aby wysunąć płytę bez użycia spinacza, należy odszukać stosowną komendę w menu, co nie jest zbyt wygodne. Jedno z wielu ustawień z poziomu aplikacji, absolutnie niezbędnej do obsługi Stara, dotyczy zachowania odtwarzacza po włożeniu płyty: może ją od razu zgrać na wcześniej skonfigurowany magazyn, albo "zapytać", czy płyta ma być zgrana, czy odtworzona. Jeśli zdecydujemy się na zgranie, Naim zapisze pliki WAV albo FLAC (o rodzaju decyduje użytkownik w ustawieniach), a ponadto pobierze z bazy danych niezbędne informacje (dostawcą metadanych jest Rovi). Postęp zgrywania możemy śledzić na ekranie smartfona/tabletu, gdzie po zakończeniu akcji pojawia się ikonka informująca o gotowym monitorze zgrywania (raport o ewentualnych błędach itp.).
Brzmienie ma nieprzeciętny potencjał dynamiczny, jest żywe i skoczne, a niskie składowe zachowują dobrą selektywność, choć nie są specjalnie konturowe czy utwardzone.
Tył urządzenia nie jest przeładowany złączami. Obok gniazda zasilającego zintegrowanego z bezpiecznikiem umieszczono pojedyncze terminale głośnikowe, jak zwykle u tego producenta akceptujące tylko końcówki bananowe (takowe są częścią kompletu, choć dla właścicieli kabli zakończonych widełkami to żadne pocieszenie), dalej slot na kartę micro-SD (można na nią zgrywać płyty), gniazda Network i USB-A, zaślepkę dla modułu DAB/FM (można ją dokupić), HDMI, przełącznik masy (Default/Floating) oraz szereg wejść cyfrowych: dwa optyczne i trzy współosiowe (jedno BNC i dwa RCA). Całości złączy dopełniają wyjście DIN i RCA oraz wyjście z przedwzmacniacza. Oczywiście "na pokładzie" znalazł się także dwuzakresowy (2,4GHz i 5GHz) moduł Wi-Fi, a ponadto Bluetooth z kodowaniem aptx-HD, AirPlay i Chromecast.
We wnętrzu uwagę zwraca przede wszystkim zasilacz oparty na płaskim toroidzie o dużej średnicy i kilku elektrolitach. Architektura jest piętrowa, dolną część zajmują układy analogowe, wzmacniacz klasy AB o mocy 70W na kanał oraz elementy wspomnianego już zasilacza, a nad nim ulokowano część cyfrową z modułem streamingowym NP800, przetwornikiem C/A Burr-Brown PCM1791 (obsługuje sygnały do 24bit/192kHz), 40-bitowe procesory Sharc Analog Devices oraz przetwornik A/C PCM1804, który sygnały z wejść analogowych poddaje konwersji na postać cyfrową.
Jakość brzmienia
Uniti Star się "nie myli". Jego brzmienie jest starannie dopracowane i bardzo równe, tj. każdy jego aspekt prezentuje wysoki poziom. Nie ulega też wątpliwości, że to stuprocentowy Naim – świadczą o tym żywe barwy, nieprzeciętna dynamika i energia przekazu. Brzmieniowo Star to Atom z lepszą muskulaturą, a większy zapas mocy skutkuje wyraźnie lepszą potęgą brzmienia.
Niskie tony potrafią zejść zaskakująco nisko, zwłaszcza że Uniti Star nie podkreśla midbasu. Wydaje się, że większość "pary" skupia się właśnie na najniższym podzakresie basu, a świetnemu zejściu towarzyszy szybkość, uderzenie i swoboda. W niektórych nagraniach (np. z płyty "Aerial" Kate Bush) Naim ujawnił imponujący basowy fundament, oparty na dużej ilości pomruków oraz wysokim ciśnieniu. Brzmienie ma nieprzeciętny potencjał dynamiczny, jest żywe i skoczne, a niskie składowe zachowują dobrą selektywność, choć nie są specjalnie konturowe czy utwardzone.
Średnica jest tak neutralna, że właściwie trudno opisać jej charakter. Jeśli porówna się Uniti Star z innymi wzmacniaczami, jak np. Classic Remix Pathosa, to staje się to jeszcze bardziej oczywiste – Naima wyróżnia klarowność i neutralność dźwięku. Włoski wzmacniacz oferuje więcej ciepła, m.in. w dolnym zakresie średniotonowym, podczas gdy charakter "brytyjczyka" można określić jako nienarzucający się. Nie jest to jednak brzmienie sterylne, matowe czy bezbarwne. Na pewno mniej w nim powściągliwości, zaokrąglania i delikatności, bo Unity Star zawsze stawia kropkę nad i.
Podobny charakter ma góra pasma. Star nie zaokrągla transjentów, soprany charakteryzuje pełna otwartość, jasność i swoboda. Przekaz jest szczegółowy, ale nie mechaniczny; z łatwością wnikamy w mikroklimat nagrań, instrumenty wybrzmiewają długo, dzięki czemu dostajemy sporo tła.
Kolejną zaletą Naima jest stereofonia. Muzyka bez trudu odrywa się od głośników. Scena jest szeroka, stabilna i przejrzysta, ma wyraźną głębię. Śledzenie instrumentów na różnych planach nie przysparza najmniejszych problemów. Do pełni satysfakcji właściwie niczego nie brakuje (może tylko czasami przydałaby się lepiej nagrana płyta, bo słabsze realizacje mają trochę "pod górkę"), a to oznacza, że Uniti Star szybko się nie znudzi.
Podsumowanie
Uniti Star oferuje to, co Naim ma najlepszego i do czego już dawno nas przyzwyczaił: szybki, klarowny, dynamiczny i żywy dźwięk z solidną podstawą basową. Funkcjonalnie mogłoby być ciut lepiej, bo zabrakło USB-DAC-a (a więc wsparcia dla plików DSD256), ale nawet bez tego jest to znakomita propozycja. Jeśli szukacie jednego wysokiej klasy urządzenia do wszystkiego, którego obsługa to sama przyjemność, to koniecznie go sprawdźcie.