Od premiery komponentów z linii 8000 Audiolaba minęły 35 lat, a to – nie tylko w branży AV – szmat czasu. Dlatego też całkiem nowa seria 6000 była dla brytyjskiego producenta ważnym wydarzeniem. Najpierw światło dzienne ujrzały wzmacniacz zintegrowany 6000A i transport cyfrowy 6000CDT, a teraz dołącza do nich kolejna nowość: streamer 6000N Play. W ten oto sposób dostajemy zestaw idealnie skrojony na potrzeby współczesnego melomana, który ceni sobie funkcjonalność i wysoką jakość po przystępnej cenie. Na początek sprawdzamy, jak w tandemie radzą sobie integra i transport.
Budowa i funkcjonalność
Pierwsze, co rzuca się w oczy po postawieniu wzmacniacza na transporcie, to wzorowa unifikacja obu klocków. Razem wyglądają tak dobrze, że żal je kupować osobno, zwłaszcza że już na etapie projektu myślano o nich jak o jednym "organizmie". Zamiast klasycznego odtwarzacza CD zdecydowano się bowiem na transport, który wypuszcza tylko sygnał cyfrowy, a sekcję DAC-a przeniesiono do integry. 6000A i 6000CDT po połączeniu kablem cyfrowym stają się więc spójną całością, choć oczywiście mogą też pracować osobno, z innymi urządzeniami.
Czołówki integry i transportu pasują do siebie za sprawą wymiarów, surowej "oprawy" i umieszczonych centralnie wyświetlaczy OLED. Trudno też nie zauważyć podobieństwa do komponentów z serii 8000, dotyczy to zwłaszcza trzech charakterystycznych pokręteł na froncie wzmacniacza. Różnice między integrami sprowadzają się do obecności w 6000A gniazda słuchawkowego 6,3mm (zastosowano wzmacniacz słuchawkowy z układem sprzężenia zwrotnego), nieco innego włącznika i umieszczonego obok "okienka" z odbiornikiem IR. Poza tym nazwa modeli i logo firmy w tańszej serii nie są wycięte laserem tylko nadrukowane, ale to przecież drobiazgi.
Co do pokręteł, to są one tak samo opisane i pełnią identyczną funkcję, dwa z nich są "klikalne" (naciśnięcie Mode służy do zatwierdzenia opcji w Menu, a Vol włącza/wyłącza funkcję Mute). Mode pozwala także wejść w Menu i je odpowiednio skonfigurować.
6000A może pracować jako integra, końcówka mocy lub preamp. Wybieramy jeden z trzech dostępnych filtrów cyfrowych (Fast/Slow/Phase), włączamy lub wyłączamy Triggery, ustalamy czas gotowości standby (20min/1godz./nigdy), a w razie potrzeby resetujemy urządzenie.
W przednią ściankę transportu wkomponowano szczelinę dla napędu, wyświetlacz, sześć przycisków sterujących (w dwóch rzędach po trzy) i, identyczne jak we wzmacniaczu, odbiornik podczerwieni oraz włącznik. Mechanizm ładowania płyt zapożyczono z flagowego odtwarzacza 8300CD. Przeprowadzone przez inżynierów Audiolaba badania wykazały, że mechanizmy typu szufladowego czasami wytwarzają wibracje, co czyni je słabymi punktami odtwarzaczy. Transport szczelinowy jest szybszy i dokładniejszy niż zwykła tacka, zmniejsza ryzyko odrzucenia dysku, zapewniając jego większą stabilność i zmniejszając podatność na rezonanse, co przyczynia się do ogólnej poprawy jakości dźwięku.
Delikatne muśnięcia talerzy są finezyjne, a mocniej zaakcentowane uderzenia wnoszą zdecydowaną, żywą energię.
Co znajdziemy na tylnych ściankach tych urządzeń? Transport, zgodnie z oczekiwaniami, wygląda minimalistycznie, obok trójbolcowego gniazda IEC zintegrowanego z bezpiecznikiem umieszczono główny włącznik. Do tego dostajemy dwa wyjścia 12V triggerów (A i B) oraz cyfrowego "optyka" i "elektryka". We wzmacniaczu czterem wejściom cyfrowym (po dwa optyczne i współosiowe) towarzyszą trzy analogowe wejścia liniowe, wejście dla gramofonu z wkładką MM (niskoszumny przedwzmacniacz korekcyjny oparto na elementach J-FET z precyzyjnym wyrównaniem RIAA), wejście na końcówkę mocy i wyjście z przedwzmacniacza. Całości dopełnia takie samo gniazdo zasilające z włącznikiem jak w integrze, pojedyncze, dość przeciętnej jakości wyjścia głośnikowe, gniazdo anteny Bluetooth (zadbano o obsługę kodeka aptX), dwa triggery, port USB-A (do update'u oprogramowania) oraz trzpień uziemiający dla gramofonu.
Jeśli chodzi o układ przetwornika cyfrowo-analogowego, to Audiolab wykorzystał chip ES9018K2M, dzięki czemu konwersja korzysta z 32-bitowej architektury HyperStream ESS Technology i eliminatora jittera. Brytyjscy inżynierowie twierdzą, że udoskonalili implementację kości ESS Sabre, co ma się przekładać na lepsze brzmienie.
Przy ośmiu omach na kanał dostajemy 50W, a przy czterech 75W, co powinno w zupełności wystarczyć do wysterowania typowych kolumn o przeciętnej skuteczności. Dość powiedzieć, że z monitorami ATC SCM7 (83dB) wzmacniacz Audiolaba nie miał najmniejszych problemów. Stopień wyjściowy dyskretnych układów wzmacniacza mocy wykorzystuje topologię CFB (Complementary Feedback) zapewniającą doskonałą liniowość i stabilność termiczną. Prąd jałowy jest utrzymywany na stałym poziomie niezależnie od temperatury tranzystorów. O odpowiednie zasilanie dbają duży toroid brytyjskiego Noratela o mocy 200VA oraz cztery kondensatory elektrolityczne o łącznej pojemności 60.000µF. Producent zwraca uwagę na prostą sekcję przedwzmacniającą, która pozwala utrzymać czystość sygnału. Wiele wysiłku włożono w fizyczny układ obwodów elektrycznych 6000A, chroniąc wrażliwą sekcję preampu przed zakłóceniami.
Jakość brzmienia
Zanim jakiś czas temu przystąpiłem do testu integry i odtwarzacza z serii 8300, nastawiłem się na dźwięk typowo "brytyjski", z wysuniętą średnicą, ocieplonymi barwami itp. Tymczasem duet ten zaserwował brzmienie tak dynamiczne, żywe, pełne energii i "drajwu", że prawie przecierałem uszy ze zdziwienia. Tym razem oczekiwałem więc podobnego, no, może ciut lżejszego nokautu. I co? Audiolab znowu mnie zaskoczył, bo zamiast spodziewanego gradu ciosów spadł na mnie... kamienny spokój. Nie chodzi jednak o flegmatyczność, komponenty z serii 6000 nie są "grzebałami". W porównaniu z wyższą serią (przynajmniej tak to zapamiętałem) brzmienie ma nieco przykrócone cugle, ale oznacza to tylko tyle, że udało się osiągnąć stan bliski idealnej równowagi i połączyć go z ogładą i kulturą, które w przypadku komponentów z serii 8300 mają mniejsze znaczenie. Bez wątpienia wszystkie składniki tego brzmienia świetnie się dopełniają, tworząc zharmonizowany układ elementów opartych na właściwych proporcjach. W efekcie dźwięk zaskakuje rzadko spotykanym na tym poziomie cenowym ładem i porządkiem, co skutkuje czerpaniem prawdziwej przyjemności ze słuchania muzyki.
Brzmienie 6000A i 6000CDT jest wzorowo neutralne. Środek pasma jest klarowny i przyzwoicie nasycony. Przyjemne barwy i otwartość wokali podkreślają kulturę brzmienia tego zakresu. Bas wyraża się nie tyle w dynamice (jak w przypadku 8300A i 8300CD), ile w konsystencji, dłuższych wybrzmieniach, plastyczności i w efekcie w nieco przysadzistym, "okrągłym" fundamencie. Co prawda rozmiękczenie wygrywa z konturem, ale rytm i puls są całkiem wyraźne, a niskie składowe nie rozpływają się w bliżej nieokreślonym kształcie. Z drugiej strony przy bardzo obfitym i nisko schodzącym basie dźwięk staje się jednak nieco zbyt miękki i ma wyczuwalnie słabszą niż w przypadku 8300A kontrolę.
Gdybym musiał wyróżnić jakiś zakres, to byłaby to góra. Jest nie tylko naturalna, ale także zwiewna, rozdzielcza i nie brak jej polotu. Dynamika w skali mikro nie jest może szczególnie wyśrubowana, ale jej wahania są wyraźne. Delikatne muśnięcia talerzy są finezyjne, a mocniej zaakcentowane uderzenia wnoszą zdecydowaną, żywą energię. Z jednej strony nie brakuje wysokotonowych drobiazgów i subtelności, a z drugiej nie czuje się żadnego rozcieńczenia, góra jest konkretna i namacalna.
Zjawiska przestrzenne kreowane przez "sześciotysięczniki" Audiolaba nie zaskakują niczym niezwykłym. Obraz jest czytelny i przejrzysty, prawidłowo zaznaczono bliskość pierwszego planu, aczkolwiek głębia mogłaby być lepsza. Ogólnie pod względem przestrzenności i stereofonii zestaw 6000A i 6000CDT prezentuje się dobrze, choć nie wybija się specjalnie na tle konkurencji w podobnej cenie.
Podsumowanie
6000A i 6000CDT tworzą bardzo przyjemny zestaw dla melomana idącego z duchem czasu. Właściwie jedyne, czego tu brakuje, to możliwość streamingu, ale tę lukę uzupełnił już odtwarzacz sieciowy 6000N Play, wykorzystujący technologię DTS Play-Fi. Wygląda więc na to, że w Audiolabie kolejne 35 lat mają z głowy.