W ostatnich tygodniach Denon sypie nowościami jak z rękawa: po premierach słuchawek, amplitunerów oraz wzmacniacza i odtwarzacza 600NE do sprzedaży trafiło kolejne urządzenie uzupełniające linię Design Series – zintegrowany wzmacniacz sieciowy PMA-150H. To bynajmniej nie koniec, dobrą passę mają kontynuować zapowiedziane właśnie soundbary z technologią HEOS.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że firma informuje o swoich nowościach wybranych przedstawicieli branży audio-wideo za pośrednictwem tzw. webinarów, czyli interaktywnych szkoleń, na których poruszane są istotne kwestie dotyczące m.in. budowy i funkcjonalności prezentowanych produktów. Jak widać, Denon jest za pan brat z najnowszymi technologiami, a streaming wykorzystuje także do celów marketingowych, przesyłając w czasie rzeczywistym zarówno sygnały dźwiękowe, wizyjne, jak i teksty. Nic dziwnego, że PMA-150H niemal wszystkie nowe technologie strumieniowania dźwięku opanował po mistrzowsku.
Budowa i funkcjonalność
Nazwa Design Series sugeruje, że kluczową sprawą jest wygląd. I faktycznie, o wszystkich urządzeniach z tej serii (aktualnie jest ich sześć, są to: wzmacniacze PMA-30, PMA-60 i opisywany tu PMA-150, amplituner DRA-100 i dwa odtwarzacze CD, tj. DCD-50 i DCD-100) można powiedzieć, że są lifestyle'owe. Projekt jest minimalistyczny, co podkreśla niestandardowa wielkość obudowy. Każdy "klocek" wygląda podobnie, od góry i dołu zamykają go grube na 5mm aluminiowe panele, zachodzące na tył, które nie dość, że ładnie wyglądają, to jeszcze minimalizują wibracje i wspierają odprowadzanie ciepła.
Z czarnymi matowymi bokami i szklaną czołówką ładnie kontrastuje biały, trzylinijkowy wyświetlacz OLED, który może kojarzyć się z minisystemami Denona CEOL. Z przodu jest tylko jeden fizyczny przycisk – główny włącznik, bo "kółko nawigacyjne" z Enterem pośrodku jest dotykowe, podobnie jak przycisk wyboru źródła i powrotu Back. Całości dopełniają złącze USB-A i duży słuchawkowy jack z lewej oraz pokrętło głośności otoczone pierścieniem z prawej strony. Wygląda to naprawdę ładnie.
Tył jest charakterystyczny dla mniejszych urządzeń Denona, przede wszystkim za sprawą "kołnierza", który chroni umieszczone głębiej wtyki. Obok dwubolcowego zasilającego IEC-a znajdziemy tam pojedyncze, przeciętnej jakości terminale wyjściowe dla głośników, dwa analogowe (niestety niezłocone) wejścia RCA, wyjście pre-out dla subwoofera, wyjście IR Control do zdalnego sterowania odtwarzaczem Denona, gniazda anten FM/DAB+ oraz Bluetooth i Wi-Fi (anteny w zestawie), jak również gniazdo LAN i sekcja wejść cyfrowych na czele z USB-B, dwoma "optykami" i jednym "koaksjalem".
Pod względem funkcjonalnym nowy wzmacniacz Denona jest urządzeniem prawie skończonym. Prawie, bo to i owo można by jeszcze poprawić, np. poszerzyć listę kompatybilnych kodeków Bluetooth o aptX/aptX HD Low Latency, dodać obsługę plików MQA czy płytkę phono dla gramofonu, ale też trudno narzekać, bo PMA-150H współpracuje z Amazon Alexa, Google Assistatnt (wymagane konto HEOS) oraz Apple AirPlay2. Funkcje sieciowe zapewnia sprawdzona technologia HEOS ("H" w nazwie wzmacniacza oznacza tę właśnie technologię), która pozwala m.in. na sterowanie urządzeniem z poziomu smartfona (aplikacja), odtwarzanie muzyki z serwisów (Spotify Premium i Free, Deezer, TIDAL, SoundCloud, radio i podcasty TuneIn) oraz serwerów sieciowych (komputery, dyski NAS), a ponadto zapewnia aktualizacje oprogramowania. Wejście USB-B obsługuje niemal wszystkie najpopularniejsze formaty plików, w tym PCM 32/384 i DSD256 (11,2MHz) – chwilowo zabrakło obsługi AIFF, ale ma się pojawić niebawem. Co ciekawe, wzmacniacz jest w pełni cyfrowy, a układ DDFA (Direct Digital Feedback Amplifier) 2. generacji pochodzi od Qualcomma.
Scena ma w zasadzie wszystkie potrzebne elementy: szerokość, głębię, duże i namacalne źródła pozorne, odpowiednią objętość i skalę.
Niech nikogo nie zmyli zewnętrzne podobieństwo PMA-150H do DRA-100. Nad architekturą wewnętrzną popracowano naprawdę solidnie, co widać już po układzie płytek PCB – każdą sekcję (analogową, cyfrową, sieciową i zasilającą) umieszczono oddzielnie, co po pierwsze zapewnia lepsze brzmienie, a po drugie jest praktyczne w przypadku awarii (wymienia się tylko jedną płytkę). Wykorzystano także układ PBTL (Parallel Bridge Tied Load), co oznacza, że do wysterowania jednego głośnika użyto dwóch wzmacniaczy (w sumie są więc cztery), co powinno zapewnić moc wystarczającą do napędzenia nawet dużych, wymagających kolumn podłogowych. Dużo uwagi poświęcono zwłaszcza tym elementom, które mają bezpośredni wpływ na brzmienie. W stopniu końcowym oraz filtra dolnoprzepustowego znalazły się m.in. specjalne rezystory (AMRA, MELF), foliowe kondensatory poliestrowe i starannie dobrane cewki SAGAMI ELEC (z logo Denona), jak również wyselekcjonowane przez Sound Managera marki Denon, pana Yamauchiego, kondensatory ELNA.
Jakość brzmienia
Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że istnieje coś takiego, jak firmowe brzmienie Denona, zawsze ciepłe i przyjemne w odbiorze, ale amplituner stereofoniczny DRA-800H, który miałem okazję testować kilka tygodni temu, zaoferował "coś z zupełnie innej beczki". Dlatego też nie bardzo wiedziałem, czego oczekiwać po 150H. Nowy wzmacniacz nawiązuje jednak do – jeśli można tak powiedzieć – dawnego paradygmatu: jest przede wszystkim muzykalny. Co to właściwie oznacza? Otóż słuchając na nim muzyki, ani razu nie poczułem zmęczenia, ani razu nie pojawiła się pokusa, by go ściszyć czy wyłączyć, wręcz przeciwnie.
Pełnia jego brzmienia jest uderzająca: głosy są obecne i bardzo naturalne, instrumenty grają swoją barwą, przekaz wydaje się organiczny, nierozerwalny, jest pozbawiony przerysowań, śladu natarczywości czy agresji. Początkowo równowaga tonalna może wydawać się lekko przyciemniona, bo PMA-150H kreuje brzmienie gęste, gładkie i nasycone, ale wrażenie to znoszą otwarte i jasne, selektywne wysokie tony. Krótko mówiąc, wszystko się zgadza, wszystkiego jest w sam raz.
Jednym z bardziej zaskakujących aspektów brzmienia PMA-150H okazała się dynamika. Nawet przy średnich poziomach głośności (40–50 na skali) całe pasmo tętniło życiem, timing był bezbłędny, rytm równy i szybki, a atak werbla czy basu "ostry", transjentowy. Nie można się też przyczepić do zjawisk przestrzennych, scena ma w zasadzie wszystkie potrzebne elementy: szerokość, głębię, duże i namacalne źródła pozorne, odpowiednią objętość i skalę. Co prawda wzmacniacz przybliża pierwszy plan, ale nie cierpi na tym ani separacja instrumentów na scenie, ani tzw. oddech i pulsowanie tła. W dobrze zrealizowanych nagraniach pojawia się realistyczna głębia, dźwięki są "odsuwane" do tyłu.
Jak to wygląda w praktyce? Jazz spod znaku ECM, muzyka akustyczna, chillout – rewelacja. Rock "środka", jak np. najnowsza płyta Robbiego Robertsona "Sinematic" (FLAC 24/88,2) – super. Nawet "Why Me? Why Not" (FLAC 24/44,1) Gallaghera okazało się całkiem strawne, a przecież album ten (skądinąd całkiem udany) ma zakres dynamiki płaski jak deska. Możliwe, że z dużymi kolumnami podłogowymi efekt nie byłby tak przekonujący, ale z dwudrożnymi monitorami ATC SCM 7 momentami, zwłaszcza podczas odsłuchu wzorowo zrealizowanych płyt, było – sam się dziwię, że to piszę – zjawiskowo.
Jak najlepiej wykorzystać możliwości PMA-150H? Source Direct jest moim zdaniem obowiązkowy, zabawa korektorem nie jest potrzebna, bo, jak już wspomniałem, z równowagą tonalną jest wszystko w porządku. Podobnie z przezroczystością – całkiem wyraźne były nawet różnice między, uwaga, strumieniami 128kbps a 192kbps – sprawdziłem to na przykładzie rozgłośni NRK Jazz (odpowiedni strumień można wybrać z poziomu aplikacji HEOS). Najlepszą trójwymiarowość dźwięku zapewnia wejście USB-B, czyli wykorzystanie PMA-H150 jako USB-DAC-a, ale LAN jest prawie tak samo dobre. No i jeszcze wejście słuchawkowe – także oferujące zaskakująco dobre brzmienie oraz możliwość ustawienia gainu, co podczas testu przydało się do poprawnego wysterowania HiFiMAN-ów HE5se.
Podsumowanie
Na koniec mała dygresja. W ciągu mniej więcej 25 lat mojego zainteresowania tematyką audio nie jeden raz czułem się nią znużony i nachodziła mnie myśl o tym, żeby kupić jedno dobrze brzmiące i sensownie wyposażone urządzenie, i – mówiąc kolokwialnie – mieć nareszcie święty spokój. Myślę, że gdybym trafił wówczas na taki wzmacniacz, jak PMA-150H, to mogłoby się to faktycznie skończyć "downgrade'em" do jednego, góra dwóch urządzeń, bo do kompletu wybrałbym pewnie DCD-100. Jeśli więc ktoś ma już serdecznie dosyć przerzucania kolejnych klocków, albo po prostu rozgląda się za czymś, co zapewni funkcjonalność na czasie i wciągające, muzykalne brzmienie za relatywnie niewielkie pieniądze, to szczerze polecam nowy wzmacniacz sieciowy Denona.