Jako że szwedzkiej marki brakowało w ostatnich latach na polskim rynku (choć wcześniej już u nas gościła) wypada przypomnieć zwłaszcza nowym w świecie audio Czytelnikom, kim właściwie jest jej twórca. Tym bardziej, że podczas wystawy Audio Video Show 2019 w Warszawie nowy dystrybutor tej marki firma Audio Atelier zaprezentuje ofertę tego producenta.
Mike Bladelius to jedna z najciekawszych i najbardziej znanych na świecie postaci naszej branży audio. Zanim rozpoczął pracę na własny rachunek miał okazję współpracować z innym legendarnym konstruktorem Nelsonem Passem, który na początku lat 90. XX wieku zatrudnił go w swojej ówczesnej firmie Treshold. Tak się złożyło, że to Nelson pierwszy opuścił tę firmę, a Mike pozostał w niej jeszcze przez dwa kolejne lata. Gdy w końcu zdecydował się opuścić Tresholda, rozpoczął pracę dla marki Classe w charakterze konsultanta, pełniąc tam obowiązki głównego projektanta. Nazwisko Bladelius ma prawo kojarzyć się Państwu również z przetwornikami cyfrowo-analogowymi Ultra Analog, które stosowane były choćby przez Marka Levinsona, ale także i przez Tresholda w ich produktach.
W 1995 roku w szwedzkim Alingsas, Mike założył własną firmę Bladelius Design Group. Przez szereg lat produkty tego producenta sprzedawane były pod marką Advantage. Prowadzenie własnej firmy nigdy do końca nie spełniało ambicji naszego konstruktora, więc chętnie zgadzał się na wykorzystywanie jego wiedzy i doświadczenia przez inne marki audio, wśród których było choćby Primare. Ale w XXI wieku na rynek zaczęły w końcu trafiać komponenty pod marką Bladelius. W portfolio firmy znajdziemy obecnie kilkanaście pozycji, a nazwy poszczególnych modeli pochodzą z nordyckiej mitologii podkreślając pochodzenie ich twórcy.
Oferta Bladeliusa to przede wszystkim wzmacniacze, w tym integry, stereofoniczne wzmacniacze mocy i monobloki oraz uzupełniające te ostatnie przedwzmacniacze i źródła cyfrowe, w tym przetworniki D/A zintegrowane w przedwzmacniaczu, bądź wzmacniaczu zintegrowanym. Szwedzka marka znana jest z amplifikacji zarówno w klasie AB jak i A, acz na fali proekologicznych trendów do swojej oferty dodała również zdecydowanie wydajniejsze energetycznie konstrukcje w klasie D, a także oryginalne połączenie klasy AB i D w modelu Ask. Produktów tej marki nie sposób chyba pomylić z żadnymi innymi. Charakterystyczne logo wygrawerowane na grubych, aluminiowych frontach plus minimalistyczna elegancja rodem ze Skandynawii, nie pozwalają na to.
Do testu trafiła klasyczna integra tego producenta, TYR, w swoim nowym, trzecim już wcieleniu. Jak podkreśla producent na swojej stronie Mk III odróżnia od poprzednika przede wszystkim zupełnie nowa, bardziej liniowa sekcja przedwzmacniacza. Solidna, sztywna, bardzo dobrze wykonana i wykończona obudowa TYR-a mierzy 440×445×100mm. Choć wymiarami testowana integra nie robi może wielkiego wrażenia, to jednak w rękach czuje się całkiem wyraźne 18 kilogramów jej wagi.
Rzut oka do środka pokazuje, że spory ciężar tylko po części bierze się z samej obudowy, a swoje dokładają do tego solidne radiatory, do których przykręcono tranzystory wyjściowe, czy też duże trafo o mocy 1100VA. Na froncie wzmacniacza umieszczono niewielki, ale wysoce czytelny wyświetlacz wskazujący wybrane wejście oraz aktualny poziom głośności. Używamy go również korzystając z menu urządzenia w celu zmian dostępnych ustawień. Manipulatory ograniczają się do czterech niewielkich przycisków (włącznik, dwa do przewijania listy wejść oraz ostatni do wygaszania wyświetlacza) oraz umieszczonej centralnie gałki służącej do regulacji głośności.
Z tyłu testowaną wersję wyposażono w pozłacane wyjścia głośnikowe WBT, cztery wejścia liniowe (w tym jedno zbalansowane XLR), wyjście pre-out, pętlę magnetofonową i oczywiście gniazdo zasilania. W ciągu kilku miesięcy dostępna ma być również wersja Novitas, która wyposażona będzie dodatkowo w przetwornik cyfrowo-analogowy z kilkoma wejściami cyfrowymi (AES/EBU, SPDIF koaksjalny, Toslink i USB).
Integra Bladeliusa dostarczana jest z pilotem zdalnego sterowania wyposażonym w przyciski do obsługi wzmacniacza, ale także firmowego odtwarzacza CD. Pilot pozwala również użytkownikowi wejść do menu urządzenia, a nim m.in. ustawić balans między kanałami, poziom wejściowy, czy wyłączyć całkowicie pętlę magnetofonową, jeśli nie będzie ona używana. Tyr Mk III oferuje moc rzędu 125W na kanał co oznacza, że bez problemu napędzi niemal dowolne kolumny.
Jakość brzmienia
Choć pamiętam czasy, gdy marka Bladelius była obecna na polskim rynku, to ten test jest pierwszym moim recenzenckim spotkaniem z tym producentem. Byłem więc bardzo podekscytowany faktem, że wreszcie produkt tej legendarnej marki zagości u mnie na dłużej. Musiałem się jednak uzbroić w cierpliwość, bo najpierw należało trochę poczekać, a gdy już ta integra trafiła do mnie niemal prosto z Szwecji, należało ją solidnie wygrzać, a zgodnie z sugestią producenta może to potrwać nawet 5-6 tygodni! To znaczy, że na tak długo trzeba zostawić wzmacniacz pod prądem, grając muzykę, kiedy tylko się da, a przez resztę czasu po prostu go nie wyłączać, albo chociaż pozostawić go w trybie Standby. W dzisiejszym, pełnym pospiechu życiu, urządzenia Bladeliusa przypominają nam, że cierpliwość ma swoje zalety... Ja aż tyle czasu na ten test nie miałem, ale dałem TYR-owi ok, 200 godzin grania, zanim zabrałem się (przymuszony terminem oddania tekstu) za krytyczne odsłuchy.
Podczas gdy integra się wygrzewała ja miałem mnóstwo czasu by dobrze jej się przyjrzeć. Urządzenie jest to dość niepozorne z racji swojej szczupłej sylwetki i braku wizualnych fajerwerków. Aż nie chce się wierzyć, że w tym maluchu drzemie 125W mocy na kanał nawet jeśli rzut oka do wnętrza obudowy na imponującą sekcję zasilania sugerował, że należy się po nim spodziewać naprawdę wiele.
Fantastyczny dźwięk
Wreszcie nadszedł czas aby posłuchać co TYR potrafi. Jedną z moich pierwszych moich myśli było - ależ ten wzmacniacz znakomicie prowadzi kolumny. Nie jest to co prawda wprost wypadkową mocy, ale tak się ten efekt kojarzy – TYR Mk III brzmi jak mocarny wzmacniacz, który robi z kolumnami co chce. Ma nad nimi pełną, wręcz absolutną kontrolę, dzięki czemu znakomicie i wiernie odtwarza sygnał podany mu przez źródło. Używałem przetwornika LampizatOr Pacific i gramofonu J.Sikora Standard Max, a więc kosztujących dużo więcej niż testowany wzmacniacz dostarczając mu więc sygnał najwyższej próby. Bladelius potrafił to doskonale wykorzystać.
Owa perfekcyjna kontrola przekładała się choćby na znakomity timing, a więc i rewelacyjne wprost prowadzenie tempa i rytmu. Efektem był również niezwykle szybki, ale nie utwardzany sztucznie, atak dźwięku. Każdy zaczynał się i kończył natychmiastowo, nie było mowy o jakimkolwiek przeciąganiu czy rozmyciu, co jest całkiem częstym przypadkiem zwłaszcza w odniesieniu do niskich częstotliwości. Co chyba jeszcze rzadsze w tym przedziale cenowym, także i cisza między dźwiękami była prawdziwie czarna. To jeden z tych elementów dźwięku, który docenia się właściwie dopiero wtedy, gdy się go usłyszy. Wzmacniacze którego tego nie potrafią po takim doświadczeniu mocno tracą w naszych oczach/uszach.
Wszystko to sprawiało, że z TYR-em Mk III w moim systemie aż chciało się słuchać nagrań rockowych, czy elektrycznego bluesa, z zastrzeżeniem, że musiały to być nagrania przyzwoitej jakości. O ile więc Genesis, Pink Floyd i Led Zeppelin gościły na mojej playliście wielokrotnie, to np. U2 spróbowałem jedynie raz i słysząc jak wyraźnie Bladelius pokazuje wszystkie słabe strony tego nagrania dałem sobie spokój. Za to frajda słuchania wcześniej wymienionych kapel, ale także rewelacyjnie energetycznego i dynamicznego AC/DC, czy nie mniej atrakcyjnie brzmiących wyczynów Steviego Raya Vaughana, czy Johna Lee Hookera, była przeogromna. TYR to bowiem istny wulkan energii potrafiący zagrać z dużym rozmachem, ale jednocześnie i swobodą nawet cięższą, elektryczną muzykę.
Wierność idei high fidelity to kolejna, obok doskonałej kontroli kolumn, ważna cecha testowanej integry.
Wierność idei high fidelity to kolejna, obok doskonałej kontroli kolumn, ważna cecha testowanej integry. Choć dźwięk określiłbym mianem lekko ciepłego, naturalnego, to nie ma mowy o upiększaniu, wygładzaniu odtwarzanych nagrań, czy ukrywaniu ich wad. TYR wiernie pokazuje to, co otrzymuje na wejściu. Stąd dość szybko można się wyleczyć ze słuchania słabych technicznie albumów, a jednocześnie zachwycić się odkrywaniem na nowo tych lepiej zrealizowanych.
Oczywiście ów zachwyt będzie zależał od tego, do czego Bladeliusa porównamy, ale zakładam, że dla potencjalnych nabywców będzie to kolejny stopień na drodze audiofilskiego rozwoju. A w takim przypadku może się okazać naprawdę sporym stopniem nawet gdy zastąpi w systemie nie tak dużo tańszego rywala. Pozwoli bowiem zajrzeć głębiej w nagrania za sprawą zarówno dobrej rozdzielczości jak i wysokiej czystości i przejrzystości brzmienia. Jednocześnie wszystkie elementy - mocny, zwarty, punktualny bas, gładką i dźwięczną górę, oraz wypełnioną informacjami, także tymi najdrobniejszymi, gładką i płynną średnicę - połączy w jedną, spójną całość.
Wspominana bardzo dobra kontrola głośników łączy się w tym przypadku z wysoce energetycznym i dynamicznym graniem. Wydaje się, że to cechy potrzebne przede wszystkim w mocnej, elektrycznej muzyce, ale ja zachwycałem się nimi w niemal każdym nagraniu. Także w akustycznych, jak choćby w czasie odsłuchu ostatniego albumu Rodrigo y Gabrieli. Ten sympatycznym duet byłych heavymetalowców, wyczynia niesamowite rzeczy na dwóch gitarach akustycznych. Każdy, kto choć raz był na ich koncercie, doskonale wie, jak wysoce energetyczne brzmienie serwują.
Zbliżenie się do tego poziomu przy odsłuchu w domu jest trudne nie tylko z powodu wrodzonej cechy wszystkich nagrań, czyli utraty sporej części owej naturalnej energii zawartej w muzyce. To również kwestia tego, że nie wszystkie, zwłaszcza rozsądnie wycenione, wzmacniacze potrafią za muzykami nadążyć i wygenerować za pomocą kolumn, odpowiednią ilość energii podanej na dodatek w wystarczająco mocny, szybki sposób. Szczerze mówiąc TYR Mk zaskoczył mnie swoimi możliwościami w tym zakresie, bo jednak doświadczenie każe oczekiwać takiego zestawu zalet dopiero w przypadku wyraźnie droższych urządzeń.
Testowana integra Bladeliusa potrafiła grać w taki sposób nie tylko gitarową muzykę akustyczną, ale i np. albumy moich ulubionych basistów, czyli Marcusa Millera i Stanleya Clarke'a. Dźwięki ich gitar basowych były odpowiednio mocne, dociążone, ale też szybkie, zwarte. Potrafiły nieźle zatrząść murami, gdy mocniej odkręcałem głośność, ale nie dominowały całej prezentacji pozostając jej naturalnym elementem. Ta operacja (wędrówki w górę skali głośności), swoją drogą, nie powodowała żadnych negatywnych efektów (może poza krzywymi spojrzeniami sąsiadów) – dźwięk pozostawał cały czas szybki, czysty, precyzyjny.
Nie sposób było natomiast nie wystukiwać rytmu, który w wydaniu Bladeliusa był po prostu zaraźliwy. Określenia dotyczące brzmienia szwedzkiej integry, które często przychodziły mi do głowy w trakcie słuchania to także: radosne, świeże, pobudzające. Potrafiła tak właśnie zagrać nie tylko kawałki AC/DC, Aerosmith, czy Marcusa Millera, ale i album Kate Bush, a to już, jak jej fani zapewne doskonale wiedzą, niezły wyczyn. Krążki Aerosmith i Kate Bush były jednocześnie doskonałą okazją do wsłuchania się w sposób prezentacji fantastycznych wokali. W zakresie barwy i faktury obu głosów nie miałem TYR-owi właściwie nic do zarzucenia. Zarówno Kate jak i Steven brzmieli bardzo naturalnie i swobodnie, każde w charakterystyczny dla siebie sposób.
Jedną z ważnych zalet testowanego wzmacniacza jest również otwartość jego brzmienia. Słuchając większości nagrań czuje się, że instrumenty mają czym oddychać, że zlokalizowane są w przestrzeni wypełnionej powietrzem. To aspekt, na który ja szczególnie zwracam uwagę, więc słysząc to od razu rozsiadłem się wygodniej w fotelu mając pewność, że czas spędzony z Bladeliusem będzie zdecydowanie przyjemny. Tym bardziej, że Bladelius potrafił pokazać akustykę nagrań, a w przypadku krążków koncertowych (tych dobrze zrealizowanych, ale jak ustaliliśmy wcześniej, innych nie warto z nim słuchać) także pomieszczeń, w których dokonano nagrania.
W dźwięku nie brakuje wybrzmień, a za szybkim atakiem we właściwych proporcjach przychodzi faza podtrzymania dźwięku. Dbałość o każda fazę dźwięku jest szczególnie ważna w przypadku nagrań akustycznych i dzięki temu, ów na pozór stworzony do szybkiej, energetycznej, elektrycznej muzyki wzmacniacz, w takim także repertuarze także radził sobie bardzo dobrze.
To co można by pokazać jeszcze lepiej, a co potrafią urządzenia z wyższej półki, to namacalność, obecność wokalistów (i nie tylko) uzyskiwana po części przez jeszcze lepsze nasycenie głosów. Bladelius buduje co prawda sporą scenę, zwłaszcza na szerokość, a źródła pozorne precyzyjnie na niej lokuje, ale nie są one aż tak trójwymiarowe, jak choćby w przypadku mojej integry w klasie A GrandiNote Shinai (kosztującej circa 4 razy więcej). Proszę nie odbierać tego jako zarzut, wręcz przeciwnie, uważam, że takie porównanie ze sprzętem kilkukrotnie droższym pokazuje dobitnie, jak niewiele mu brakuje Bladeliusowi do konkurentów z wyższej półki cenowej.
Podsumowanie
Jak napisałem pisałem na wstępie jest to pierwsze spotkanie z Bladeliusem w moim systemie i mam ogromną nadzieję, że nie ostatnie. Skoro jedna z tańszych pozycji w ofercie potrafi TAK grać, to po tych droższych spodziewam się już naprawdę dużych rzeczy. To integra niezwykle energetyczna, grająca otwartym, czystym, szybkim i transparentnym dźwiękiem, ale jednak po ciut cieplejszej stronie mocy. Dzięki temu jej brzmienie jest gładkie, nie popada ani w jaskrawość, ani przesadną analityczność, choć potrafi pokazać także i głębsze warstwy bardziej złożonej muzyki.
Doskonale kontroluje podłączone kolumny, a za tym idzie wysoka wierność i precyzja odtwarzanej muzyki. Brzmienie TYR-a mk III nie jest tak nasycone, tak gęste jak w przypadku topowych, dużo droższych konkurentów, ale nie mam wątpliwości, że tak radosny, energetyzujący, wciągający sposób prezentacji muzyki, spodoba się wielu osobom. Zestawcie go z dobrym, muzykalnym źródłem i zrównoważonymi, rozdzielczymi kolumnami, a będziecie mieć znakomity system wysokiej klasy na lata za relatywnie (jak na panujące na rynku audio trendy) rozsądne pieniądze.