W całkiem bogatej ofercie słuchawek Philipsa przeważają modele bezprzewodowe. Są to konstrukcje zarówno dokanałowe, douszne, jak i klasyczne, czyli nauszne. Co ciekawe, zaledwie trzy spośród nich mają funkcję redukcji szumów. W tej niewielkiej grupie wyróżniają się zwłaszcza "nauszniki" PH805. Wyglądają "najpoważniej" i jako jedyne oferują sterowanie dotykowe. A to dopiero początek ich zalet.
Budowa i funkcjonalność
"Osiemsetpiątki" to całkiem zgrabna konstrukcja. Założone na głowę wyglądają w miarę dyskretnie. Co prawda nie są aż tak dobrze dopasowane do głowy, jak np. Pioneery SE-MS7BT, ale też nie odstają od niej niczym chełmofony z czasów WW2. W odróżnieniu od przywołanych Pioneerów są składane: można je złożyć na płasko i umieścić np. w szufladzie biurka lub w dołączonym silikonowym pokrowcu, albo złożyć w półksiężyc i schować w większej kieszeni lub torbie.
Słuchawki wykonano z plastiku, w większości matowego, po trosze błyszczącego. Wygląda to całkiem solidnie i, co najważniejsze, przekłada się na niewielką wagę całej konstrukcji. Pozostałe materiały to stalowa szyna wzmacniająca pałąk i syntetyczna skóra, którą obszyto owalne pady i dolną część pałąka. Ponadto każdy z 40-milimetowych przetworników wykonanych z tworzywa PET i napędzanych przez neodymowe magnesy osłonięto delikatnym, akustycznie transparentnym materiałem.
W prawej słuchawce umieszczono gniazdo microjack 2,5mm, dwa wskaźniki LED oraz mulifunkcyjny przycisk/slider – do włączania zasilania, sterowania multimediami i zarządzania połączeniami. Panel dotykowy, także umieszczony w prawej muszli, pozwala na włączanie i wyłączanie funkcji ANC (etap pośredni to Ambient Sound; o każdorazowym włączeniu czy wyłączeniu funkcji powiadamia komunikat głosowy), wywołanie asystenta głosowego, a także na regulację głośności (ruch palca w górę/dół), która jednak wymaga nieco wprawy (łatwo niechcący włączyć/wyłączyć funkcję ANC).
W lewej muszli umieszczono port micro-USB do ładowania baterii oraz jeden z mikrofonów obsługujących funkcję redukcji szumów (drugi, podobnie jak mikrofon do rozmów, jest w prawej muszli). Akumulator litowo-polimerowy o pojemności 680mAh zapewnia do 30 godzin pracy (rozmów i słuchania muzyki). Jego ładowanie normalnie trwa mniej więcej 2 godziny (pierwsze ładowanie powinno trwać trochę dłużej, by zapewnić odpowiednią żywotność baterii).
Akcesoria dołączone do PH805 to estetycznie wykonane, czarne silikonowe etui transportowe zamykane na zamek, metrowej długości kabel audio 2,5/3,5mm, stanowczo za krótki kabel USB (USB-A→micro-USB) do ładowania baterii oraz adapter samolotowy.
Brzmienie
W tych słuchawkach zaskakuje nie tyle funkcjonalność (ANC, panel dotykowy) za niewygórowaną cenę, ile jakość dźwięku (należy ich słuchać bezprzewodowo!). W brzmieniu PH805 nie ma, że się tak wyrażę, wysilania konceptu. Ktoś powie, że w takim razie na pewno są nudne, nijakie. Nic z tych rzeczy. Ich brzmienie jest żywe, angażujące i, krótko mówiąc, daje mnóstwo frajdy.
Oczywiście, dałoby się bardziej "wyostrzyć" bas, poprawić jego kontury, ale też całkiem możliwe, że straciłaby na tym muzykalność, która jest tu nieprzeciętna. Ciekawe zresztą, że udało się uniknąć oczywistych manipulacji, które zazwyczaj kojarzymy z muzykalnością, jak przyciemnienie barwy, zmniejszenie otwartości czy osłabienie projekcji detali. Owszem, dźwięk jest przyjemnie dopalony w dole, ale też obfituje w mnóstwo szczegółów. Góra, podobnie jak bas, jest delikatnie zaokrąglona, ale urozmaicona i bardzo ładnie doświetlona.
Może Philips to firma z jajami? Taka, która wiedząc, że ma naprawdę dobry produkt, postanowiła, że sprzeda więcej za mniej niż odwrotnie...
Przekaz jest wolny od monotonii, nie czuje się też jakoś specjalnie spłaszczonej rozpiętości dynamicznej czy osłabionej szybkości. Wracam jeszcze na moment do basu. Nie ma on może najtwardszego ataku, ale słuchawki nie męczą się z cięższymi rytmami. Gitara basowa w "Luminol" Stevena Wilsona była naprawdę dobrze dociążona, a jednocześnie całkiem nieźle "zebrana". Owszem, jestem w stanie wyobrazić sobie odegranie tego kawałka w nieco bardziej zadziorny, dynamiczny sposób, ale z drugiej strony PH805 niczego nie polukrowały. Nie tyle ostudziły emocje, ile je pogłębiły, podgrzewając nieco posępny nastrój...
Jedyne, co można by tym słuchawkom zarzucić – a co w kontekście ich ceny w zasadzie nie ma większego znaczenia – to fakt, że zagęszczając brzmienie "po swojemu", trochę je ujednolicają, nie bacząc na repertuar. Większość tego, co odtworzymy, czy będzie to AC/DC, Metallica, Dead Can Dance, Joe Bonamassa, Taco Hemingway czy R.E.M., zabrzmi dość podobnie, tj. obficie i z biglem, aczkolwiek już sama jakość realizacji ma znaczenie – im jest lepsza, tym większa przyjemność z odsłuchu. Obyśmy zawsze mieli tylko takie problemy!
Podsumowanie
Funkcjonalność i brzmienie słuchawek PH805 w kontekście ich ceny to dla mnie spore zaskoczenie. Cena w kontekście brzmienia wydaje się niedoszacowana. Może Philips to firma z jajami? Taka, która wiedząc, że ma naprawdę dobry produkt, postanowiła, że sprzeda więcej za mniej niż odwrotnie... Gdyby obok zdjęcia przedstawiającego te słuchawki w internecie wyskoczyła cena, dajmy na to, 999zł, przyjąłbym to ze spokojem. Nie takie rzeczy się już widziało... Ale niecałe 450zł? Serio? Zasuwajcie do sklepu, zanim ktoś się zorientuje, że to jednak czeski błąd i ktoś pomylił cyfrę z przodu.