Cztery nowe modele słuchawek bezprzewodowych marki Bowers & Wilkins, modele PX7, PX5, PI4 i PI3, to bez wątpienia efekt sukcesu, jakim okazały się "nauszniki" PX. Znany producent już niemal całkowicie dał się wciągnąć w nowy trend słuchawek bezprzewodowych, bo w katalogu został tylko jeden model "klasyczny", referencyjne P9. Warto zatem sprawdzić, co takiego oferują PX7 i na jaki postęp w dziedzinie transmisji bezprzewodowej możemy obecnie liczyć.
Konstrukcja
Producent chwali się, że zastosowane w PX7 przetworniki opracowali ci sami inżynierowie, którzy zaprojektowali kolumny głośnikowe Bowers & Wilkins z serii 800 Diamond. Umieszczono je (przetworniki) w muszlach pod kątem i osłonięto transparentnym akustycznie materiałem, na którym wielkimi literami zaznaczono kanały. Równie starannie przyłożono się do wzornictwa słuchawek. Projektanci czerpali inspiracje m.in. z samochodów wyścigowych, czego widomym dowodem są elementy pałąka i profile półwidelców wykonane z włókna węglowego. Dzięki temu słuchawki są lekkie, choć nie powiedziałbym, że wyjątkowo wygodne. Nie udało się do końca wyeliminować pewnej twardości, którą czuje się tuż po założeniu PX7 na głowę, zwłaszcza jeśli chwilę wcześniej korzystało się np. z iO-6 DALI. To moje jedyne zastrzeżenie do całej konstrukcji, które zresztą z czasem traci na znaczeniu, bo do komfortu "siódemek" bardzo łatwo się przyzwyczaić.
Niecodzienne w projekcie modelu PX7 są także obleczone materiałem tekstylnym zewnętrzne strony muszli. Identycznym pokryto górną część pałąka z dużym zakresem regulacji. Części skórzane znalazły się na spodzie tegoż pałąka, przylegającym bezpośrednio do głowy, oraz częściowo na poduszkach wykonanych z gąbki (części tuż przy uszach pokryto siateczką, prawdopodobnie po to, by podczas dłuższych sesji odsłuchowych uniknąć "zagrzania" uszu).
W lewej muszli znalazł się tylko jeden przycisk – ANC. Oprócz tego, że funkcję redukcji szumów można całkowicie wyłączyć, dostępne są także trzy jej tryby. Wysoki jest zalecany do stale hałaśliwego otoczenia, jak np. pokład samolotu. Niski przyda się wszędzie tam, gdzie potrzeba "świadomości otoczenia", czyli np. w przestrzeni typu open-office. Auto zaś inteligentnie dostosowuje eliminację szumów do otoczenia. W miarę zmiany otoczenia redukcja szumów automatycznie dostosuje się do nowego środowiska.
W drugiej (tj. prawej) muszli znalazły się pozostałe przyciski i gniazda. Klasycznie już moduł trzech zgrupowanych przycisków obsługuje odtwarzacz (a także rozmowy telefoniczne, w tym przełączanie pomiędzy dwoma połączeniami oraz scalanie dwóch połączeń) i regulację głośności. Nad nim znajduje się włącznik zasilania i parowania Bluetooth. Przesunięty w pozycję środkową włącza słuchawki, co wiąże się z pojawieniem się sygnału dźwiękowego oraz wskazania aktualnego poziomu naładowania słuchawek – wskaźnik LED świeci się w kolorze zielonym (bateria naładowana), białym (poziom baterii >30%), pomarańczowym (pomiędzy 30% a 10%) lub czerwonym (poziom baterii <10%).
Dźwięk jest nasycony, dociążony, a jednocześnie otwarty, z jaskrawymi wysokimi tonami.
A skoro już o baterii mowa, to w modelu PX7 wystarczy ona na 30 godzin w trybie Bluetooth i z włączoną funkcją ANC. Nie zapomniano o funkcji szybkiego ładowania: wystarczy 15 minut, by wydłużyć życie słuchawek o aż 5 godzin. W inteligentnym oszczędzaniu baterii uczestniczą także najnowsze czujniki wykrywania nałożenia, znajdujące się w obu nausznikach. Po zdjęciu słuchawek z głowy przechodzą one w tryb gotowości. Po ponownym założeniu PX7 automatycznie budzą się i łączą z ostatnim podłączonym urządzeniem Bluetooth.
Podczas odtwarzania multimediów PX7 automatycznie wstrzymają odtwarzanie, gdy odchylimy od ucha jeden z nauszników. Po umieszczeniu go na uchu odtwarzanie jest automatycznie wznawiane. Zarówno czujnik nałożenia, jak i tryb gotowości można regulować za pomocą aplikacji Bowers & Wilkins Headphones. Znajdziemy w niej także genialne moim zdaniem "landscape'y" – zapętlone odgłosy przyrody, jak np. szum morza, które doskonale pozwalają się zrelaksować. Tę część aplikacji warto by jeszcze rozwinąć, wprowadzając inne odgłosy, jak np. śpiew ptaków etc.
Jakość brzmienia
PX7 można słuchać na trzy sposoby: przez kabel USB, podłączone "klasycznie", czyli przez kabel minijack 3,5mm (nie jest to tryb stricte pasywny, słuchawki trzeba bowiem włączyć) i oczywiście przez Bluetooth. Dwie pierwsze metody, zwłaszcza przez USB (z Roonem) dały nieco lepsze brzmienie niż przez Bluetooth. W trybie bezprzewodowym, z Samsungiem Galaxy S7, dźwięk był minimalnie rozmyty, acz wciąż bardzo przekonujący. "Siódemki" nie są może tonalnie neutralne (mają trochę podbity bas i nieco "wyżyłowaną" górę), jednak przede wszystkim nie są nudne czy pozbawione wyrazu – prawdopodobnie tak właśnie ustalono priorytety przy ich dostrajaniu.
Bas PX7 jest jednym z lepszych, jakie słyszałem w tej klasie cenowej. I nie chodzi tylko o tzw. fajerwerki. Owszem, niskie tony imponują objętością, ale też zwartością, silnym atakiem, zrywnością i szybkością. "Siódemki" brzmią dzięki temu rytmicznie, zwłaszcza że dynamika jest przekazywana żywiołowo i ekspresyjnie. Pięknie to wszystko słychać na płycie Billie Eilish "When We All Fall Asleep, Where Do We Go?", choć to dość specyficzna, bo w całości "syntetyczna" muzyka. Jednak sprawdzian z repertuarem typowo rockowym – "My Favoutite Headache" Geddy'ego Lee streamowany za pośrednictwem TIDAL-a – PX7 także zaliczyły na piątkę. I właśnie rock zyskuje na takim energetycznym przekazie najwięcej, bo z jednej strony brzmienie jest pełne i barwne, a z drugiej muzyka płynie szybko i obfituje w silne kontrasty.
Sporo dzieje się w średnicy i wysokich tonach. Analityczność dźwięku, detale, szum tła – wszystkie te elementy są bardzo wyraźne i brzmią całkiem naturalnie, tzn. nie są ani przesadnie przerysowane, ani tym bardziej stłumione. Dźwięk jest nasycony, dociążony, a jednocześnie otwarty, z jaskrawymi wysokimi tonami, które potrafią mocniej cyknąć. Wokale są obecne, a lekko podkreślone sybilanty, będące pochodną "szpilki" gdzieś w okolicach 2–3kHz, rozjaśniają barwę i wzmacniają wrażenie ekspresji przekazu.
PX7 bardzo przekonująco – jak na słuchawki rzecz jasna – odtwarzają przestrzeń. Grają nie tylko lawiną dźwięku, ale potrafią też stworzyć głębię, przede wszystkim w jazzie i klasyce. Z kolei nagrania koncertowe są bliskie i bezpośrednie, a przez to bardzo realistyczne.
Podsumowanie
B&W znowu przygotowało wszechstronne słuchawki o zajmującym brzmieniu, które sprawdzą się w wielu sytuacjach. Szukając "nauszników" z tej półki cenowej, modelu PX7 nie można pominąć.