Francuski Devialet od początku swojej działalności kieruje swoje produkty do ludzi zamożnych. High-endową elektronikę o wcześniej nieznanych możliwościach zamyka w niesamowicie wyglądających obudowach, po czym dokleja ceny – dla wielu "z kosmosu". Może sobie jednak na to pozwolić, bo pod wieloma względami nie ma konkurencji.
Pierwsze głośniki bezprzewodowe tej marki, Phantom i Phantom Silver, de facto kompaktowe systemy audio, pokazano na wystawie High-End w 2015 roku. Zrobiły wtedy niesamowite wrażenie, zarówno wyglądem, jak i możliwościami. Po mniej więcej trzech latach od tamtego wydarzenia rodzina Phantomów powiększyła się o kolejne modele: Reactory 900 i 600 (oznaczenie oznacza moc wyrażoną w watach). Inżynierowie Devialeta jeszcze bardziej zminiaturyzowali głośniki i udoskonalili swoje rozwiązania (11 dodatkowych patentów w porównaniu z wersjami pierwotnymi). Efekt? Możliwości "słabszego" Reactora wprawiają w osłupienie.
Budowa i funkcjonalność
Właściwie wystarczyłoby to jedno zdanie: "Ten głośnik składa się z 981 elementów chronionych przez ponad 160 patentów". Całkiem nieźle, prawda? I jeszcze ten wygląd. Kosmiczny, dosłownie i w przenośni. Reactor 600 mógłby spokojnie pojawić się w filmie SF jako artefakt wysłany na naszą planetę wiązką laserową przez obcą cywilizację. W porównaniu z podobnymi konstrukcjami na rynku... No właśnie, nie ma czego porównywać, pozamiatane. Drugiego tak prezentującego się głośnika (oczywiście nie licząc pozostałych z katalogu Devialeta) po prostu nie ma.
Obudowę o pojemności zaledwie 3 litrów wykonano z kilku materiałów (m.in. włókno szklane, aluminium) i naszpikowano autorskimi rozwiązaniami technicznymi, których nazwy, zwłaszcza w formie akronimów – ADH, SAM, HBI, ACE – laikowi niczego nie wyjaśnią. Spróbujmy więc przynajmniej częściowo rozwiązać tę zagadkę. ADH (Analog Digital Hybrid) oznacza hybrydową konstrukcję łączącą wzmacniacz napięciowy pracujący w klasie A ze stopniem końcowym w klasie D.
SAM (Speaker Active Matching) to z kolei aktywna korekcja sygnału głośnikowego, uwzględniająca parametry wszystkich wykorzystanych przetworników, której celem jest uzyskanie płaskiej charakterystyki przenoszenia w zakresie, uwaga, od 18Hz do 21kHz! HBI (Heart Bass Implosion) oznacza specjalną konstrukcję wooferów, które pracując w fazie, przenoszą na obudowę wzajemnie znoszące się drgania. I wreszcie ACE, czyli Active Cospherical Engine – technologia, która opierając się na zasadzie pulsującej sfery Olsona, optymalizuje sposób rozchodzenia się fal dźwiękowych.
Wróćmy jeszcze na chwilę do wyglądu. W części "ciemieniowej" (oglądany z góry, Reactor 600 przypomina trochę głowę w kasku) umieszczono LED-owy wskaźnik oraz kilka czujników dotykowych, którymi obsługujemy podstawowe funkcje: parowanie Bluetooth, zmniejszanie/zwiększanie głośności, odtwarzanie/pauza oraz Link (do konfiguracji – dotykamy go po wyświetleniu monitu przez aplikację). W części "potylicznej" znalazł się żebrowany radiator, panel z gniazdami (Ethernet, wejście analogowe/optyczne w postaci minijacka, zasilająca "ósemka") oraz niewygodny w obsłudze, główny włącznik, który służy także m.in. do zresetowania głośnika. Szkoda, że nie zintegrowano go z plakietką-logo umieszczoną na froncie głośnika (litera "D"). Przydałoby się także wejście dedykowane dla TV (HDMI ARC). Co prawda "tradycyjne" podłączenie do telewizora jest możliwe, ale potrzebna będzie przejściówka Toslink na minijack optyczny albo gotowy kabel tego typu.
Przetworniki są trzy: dwóm umieszczonym po bokach wooferom towarzyszy głośnik szerokopasmowy, który wygląda jak... wysokotonowa metalowa kopułka. Największe wrażenie robią niskotonowce z aluminiowymi membranami o dużym skoku, pracujące w układzie push-push. Producent zaleca, by po bokach zostawić przynajmniej 5cm przestrzeni.
Krótko mówiąc, nie jest to tylko wynik godny rasowego minimonitora – to nowy wzorzec.
Dopełnieniem głośnika jest aplikacja. Ta, którą przygotował producent (nazywa się po prostu Devialet), nie oferuje jednak zbyt wielu funkcji, np. streamingu UPnP. Do tego potrzebna będzie inna "apka", np. BubbleUPnP. Z jej poziomu połączymy głośnik z odpowiednią biblioteką (np. dyskiem NAS) oraz serwisem streamingowym (np. TIDAL-em). Streaming przez UPnP zapewnia obsługę plików PCM do 24/192, zaś do przesłania "hi-resów" z TIDAL-a (do 24/48) można wykorzystać aplikację mconnect. Wracając jeszcze do samej aplikacji – zabrakło również bardziej zaawansowanych ustawień audio, dostępne jest w zasadzie tylko jedno, AV sync, które pozwala zlikwidować opóźnienie dźwięku podczas korzystania z wejścia AUX.
Pomyślano także o połączeniu dwóch Reactorów w system stereo. Do tego wystarczy już tylko aplikacja producenta. To spore ułatwienie w porównaniu z oryginalnymi Phantomami, które do pracy w duecie potrzebowały specjalnego sieciowego huba. Producent zaleca przy tym, aby oba głośniki były podłączone do tej samej listwy zasilającej.
Jakość brzmienia
Nie pamiętam już, ile razy najpierw czytałem, a potem sam pisałem, że praw fizyki nie da się oszukać. Otóż da się. A w każdym razie inżynierowie Devialeta to potrafią. 3-litrowa obudowa i pasmo zaczynające się od 18Hz... Już widzę te spojrzenia pełne politowania i drwiące uśmieszki. Chciałbym jednak zobaczyć miny tych, którzy wydali werdykt na podstawie tabelki, a potem skonfrontowali swoje wyobrażenia z rzeczywistością.
Bas Reactora 600 słuchanego odpowiednio głośno (to ważne, bo mniej więcej do połowy skali nie dzieje się nic nadzwyczajnego, a w przypadku niektórych nagrań trzeba głośność podkręcić jeszcze bardziej) nokautuje konkurencję. Jest nie tylko słyszalny, ale także odczuwalny fizycznie. Zresztą nawet gdyby tak nie było, nadal nie mógłbym się nachwalić jego zwartości, kontroli i wyrazistości. Realizacja tych aspektów brzmienia może w tym wypadku uchodzić za wzorcową, normatywną.
Typowe małe kolumny zmuszane do ciężkiej pracy dosyć szybko dają za wygraną: ich bas traci impet, staje się bardziej miękki, rozlazły, rezonansowe podbarwienia spowalniają szybkość i żwawość niskich rejestrów. A tu? Woofery pracujące po przeciwnych stronach obudowy, zmuszane do intensywnej pracy wychylają się tak, jakby za chwilę miały wyskoczyć z kompozytowego korpusu, a zniekształceń jak nie było, tak nie ma... Jest za to bas sięgający do mieszkania sąsiada, więc można spodziewać się dodatkowych "atrakcji" w stylu walenia chochlą w kaloryfer. Krótko mówiąc, nie jest to tylko wynik godny rasowego minimonitora – to nowy wzorzec.
Średnica i góra są nad wyraz przejrzyste, choć czasami także nieco twardawe. Z jednej strony nie ma tu mowy o zamgleniu, np. instrumentów perkusyjnych – czytelne są nawet subtelne faktury delikatnych dźwięków – a z drugiej w brzmieniu czuje się jakby dojście do pewnej granicy, jakiś rodzaj nasilenia, co objawia się maksymalną czystością i precyzją. Osobiście wolałbym tu odrobinę więcej miękkości, nawet za cenę mniejszej precyzji/większych zniekształceń, dzięki czemu brzmienie byłoby trochę bardziej fizjologiczne, naturalne.
Jedną z konsekwencji takiego bezkompromisowego podejścia jest to, że Reactor 600 nie obchodzi się szczególnie łaskawie ze słabszymi realizacjami. Ale też, co należy podkreślić, potrafi zafundować mnóstwo dynamicznych, impulsowych, piekielnie szybkich dźwięków, ogniście nabijanego rytmu, finezyjnego, jasnego brzmienia talerzy – już to wystarczy, żeby przecierać oczy i uszy ze zdziwienia i cieszyć się brzmieniem o niespotykanej wśród głośników bezprzewodowych jakości.
Podsumowanie
Zastanawiam się, jaki będzie kolejny krok Devialeta. Teoretycznie producent ten mógłby zaoferować fantastycznie brzmiące kolumny, zarówno w wersji pasywnej, jak i aktywnej, albo np. soundbar czy subwoofer. Cokolwiek wymyśli, to dwóch rzeczy można być pewnym: będzie to coś wyjątkowego i kosztownego. Już nie mogę się doczekać!