Jednym z częto przewijających się pytań na forach i grupach dyskusyjnych jest to, o najlepszy gramofon w cenie do 1.000 zł. Odpowiedź wcale nie jest łatwa, bo znalezienie "grającego" sprzętu za 1.000 zł i to na dodatek gramofonu, wydaje się kłopotliwe. Doświadczeni audiofile przyzwyczajeni do kwot sześciocyfrowych, takie pytania o gramofon w cenie do 1.000 złotych traktują z przymrużeniem oka.
Oczywiście większość z nich zaczynała swoją przygodę z dźwiękiem analogowym od mniej więcej takiego urządzenia, z tym że było to wiele lat temu, być może w innej rzeczywistości gospodarczej, o czym nie wszyscy chcą pamiętać. Określenie "mniej więcej" jest tu bardzo na miejscu, bo bohater tej opowieści - gramofon Pro-Ject DEBUT III - faktycznie kosztuje w niektórych sklepach nieco mniej niż wspomniane 1.000 złotych. Oferuje jednak więcej, przewyższając wszystkie konstrukcje, które pamiętamy z (zazwyczaj pustych) półek sklepów ZURT (Zakład Usług Radiotechnicznych i Telewizyjnych – sieć sklepów państwowych z elektroniką w czasach PRL).
Najnowsza, trzecia wersja gramofonu Pro-Ject DEBUT waży w kartonie około 7kg. Debut III to przede wszystkim prostokątna płyta MDF – w modelu, który dostaliśmy do recenzji - w kolorze czarnym. Strukturalna farba nadaje całości elegancji i w połączeniu z poliwęglanową pokrywą prezentuje się doskonale. Gramofon jest konstrukcją sztywną. Składa się z niezbędnej ilości elementów: mamy tu więc stalowy talerz z filcową slipmatą oraz silnik, który za pomocą paska napędza subplater, wykonany z tworzywa sztucznego. Elementem, który odsprzęga gramofon od podłoża są cztery, również czarne nóżki. W komplecie znajdziemy także przewód sygnałowy, zasilacz oraz elementy ramienia. Ich ilość pokazuje, że producent nie do końca chciał pozbawić nas przyjemności obcowania z analogiem. Aby starannie przygotować i po raz piewszy ruchomić ten gramofon, warto sobie zarezerwować minimum godzinę czasu.
Ramię
Na osobny opis zasługuje ramię z wkładką Ortofon. Początkujący audiofil może w kontakcie z nim poczuć się lekko nieswojo. Zamocowana na plincie aluminiowa rurka ramienia posiada wkładkę, a w osobnych woreczkach znajdziemy pierścień przeciwwagi oraz elementy systemu antyskatinowego: kilkucentymetrową żyłkę z obciążnikiem. Ramię, jak zapewnia producent, jest konstrukcją zupełnie nową, zaprojektowaną celowo dla tego właśnie gramofonu. Bez mała 9 cali (ok. 220mm) to klasyczna długość, która przy plincie tych rozmiarów, wydaje się być absolutnie optymalną. Rurka o średnicy 12mm zapewnia wystarczającą sztywność, a kończące ją spłaszczenie, tworzy miejsce do montażu wkładki. Przegub to elipsoidalny owal, w którym poziomo zainstalowano stalową oś z dwoma szafirowymi łożyskami oraz tuleję, wewnątrz której osadzone jest ramię.
Podpórka ramienia i dźwignia tak zwanej windy, dopełniają całości. Ważną informacją dla osób, które będą chciały zmienić kiedyś firmowego Ortofona: przeciwwaga tego ramienia akceptuje wkładki o masie od 3,5 do 5,5g. Wkładka będąca na wyposażeniu tego gramofonu, to ważąca 5 gramów Ortofon OM5e. Dla niej producent wszystko skalibrował i po skontrolowaniu wyważenia i ewentualnym ustawieniu antyskatingu, możemy uznać, że gramofon jest gotowy do pracy.
Panel tylny i złącza
W komplecie otrzymujemy kable zasilające i sygnałowe. Z tyłu, na dole plinty, widoczna jest przymocowana puszka z elektroniką i gniazdem zasilającym, a obok druga, z pozłacanymi gniazdami sygnałowymi i zaciskiem uziemiającym. W komplecie znajdziemy oczywiście kable sygnałowy oraz przewód zasilający z adapterem, który pozwala zabrać nam ten gramofon na wycieczkę i cieszyć się nim zarówno w USA, jak i na Wyspach Brytyjskich – takie bowiem przygotowane zostały wymienne złącza zasilające.
Dźwięk
W zasadzie mogę spokojnie napisać, że jestem w szoku. Gramofon zapakowany jest z dużą troską o każdy element. W kartonie nie ma prawie styropianu. Zastąpiono go sprytnie składaną tekturą, a tradycyjną folię zastąpiono fizelinowymi workami. Tworzy to wrażenie elegancji i choć nie jest to produkt klasy premium, wrażenie jest miłe, chociażby ze względu na troskę o środowisko.
Na początek trzeba napisać, co warto zrobić, aby z tego gramofonu wycisnąć maksymalnie dużo w kwestii jakości dźwięku. Przede wszystkim warto wymienić kabel sygnałowy, gdyż każdy firmowy, gramofonowy kabel będzie lepszy od tego, który został dołączony do zestawu. Oczywiście ważne, aby był to kabel gramofonowy z uziemieniem.
Po drugie, pomimo zapewnień producenta, warto sprawdzić parametry pracy wkładki. Istotny jest tu przede wszystkim nacisk, siła antyskatingu oraz obroty. Nie mamy możliwości ich regulacji, ale pasek na osi możemy założyć na jeden z dwóch torów. Pozwala to na skokową zmianę prędkości z 33 na 45 RMP. Ostatnia rzecz to oczywiście wypoziomowanie i staranne ustawienie gramofonu w miejscu, w którym będzie on pracował.
Osobnym elementem up-grade'u może być wymiana wkładki. O tym czy warto to zrobić, trzeba pomyśleć po kilku pierwszych tygodniach odsłuchu. Być może to, co zaproponował producent, jest wystarczające i nie ma potrzeby poddawać się fali audiofilskich uniesień. Choć z drugiej strony można śmiało powiedzieć, że dźwięk warto zawsze poprawić... więc dlaczego tego nie zrobić?
O ile w domenie cyfrowej mamy często wrażenie nadmiaru tych sztucznie zdigitalizowanych informacji, tu możemy śmiało powiedzieć, że to 100 procent analogu.
Po włączeniu muzyki można dość szybko określić charakter całej prezentacji. O ile w domenie cyfrowej mamy często wrażenie nadmiaru tych sztucznie zdigitalizowanych informacji, tu możemy śmiało powiedzieć, że to 100 procent analogu. Ta stereotypowo postrzegana różnica między CD, a płytą winylową materializuje się przy DEBUT III w całej okazałości.
Eksponowany środek ucieszy miłośników kobiecych wokali. Często to one stanowią sedno małych jazzowych składów. Nie jest to gramofon i wkładka, którą polecimy do słuchania dużych orkiestr, ale przyjemnie grający kwartet lub duet sprawią zapewne wiele radości. Kontrabas – w zależności jak jest nagrany – potrafi być lekko rozmyty i poluzowany, innym razem wydaje nam się, że jest nieco za dużo. Orkiestrowe kotły brzmią dosadnie i potężnie, ale trzeba uważać z poziomem głośności. Nienarzucająca się rozmachem, ale bardzo poprawnie skonstruowana scena zadziwia trójwymiarowością. Precyzja lokalizacji instrumentów i muzyków, jest także bardzo poprawna.
Podsumowanie
Ten gramofon pokazuje, że nawet niedrogie urządzenie, może być doskonałym narzędziem, które wyznacza standard brzmienia na tej, bądź co bądź, podstawowej półce cenowej. W audiofilskich odsłuchach jednym z ważniejszych zjawisk jest to, że często wydaje nam się, iż słyszymy więcej, niż zagrali muzycy. Kręcą nas dzwonki, nienaturalnie pokazane zjawiska w przestrzeni i dźwięki, które zapewne słyszą nietoperze. DEBUT ten cały nadmiar zgrabnie maskuje. Jego analogowość materializuje się w lekkim rozmyciu i schowaniu tego, co cyfra potrafi pokazać w nadmiarze.
Czy Pro-Ject DEBUT III jest w jakimkolwiek wymiarze niesamowity? Przy tej cenie oferuje dość dużo: nie jest prymitywnym, marketowym gramofonem dodawanym do ziemniaków i kiszonej kapusty. Można przy nim nieco popracować i poprawiać brzmienie, jest co ustawiać – choć oczywiście wszystko ma swoje granice. Jego osiągi gdzieś się kończą, ale raczej nie tam, gdzie leżą granice kogoś, kto po raz pierwszy ma w ręku płytę winylową i chce cieszyć się jej brzmieniem. Wymarzony gramofon na rozpoczęcie swojej przygody z analogiem.