Firma Unison Research w trakcie ponad 30-letniej działalności wprowadziła na rynek mnóstwo nietuzinkowych konstrukcji lampowych. Włosi wyspecjalizowali się w projektowaniu i produkcji lampowych urządzeń audio, ale w ofercie tego szacownego producenta nie brakuje również znakomicie brzmiących konstrukcji hybrydowych, o czym miałem okazję przekonać się niedawno testując wzmacniacza Unico Due. Oferuje on finezyjne, lampowe brzmienie połączone ze sporą mocą rzędu 180W przy obciążeniu 4Ω, generowaną przez wydajne tranzystorowe stopnie końcowe. W przypadku konstrukcji lampowych największe wrażenie robi wzmacniacz Absolute 845, w cenie 160.000 złotych, oferujący 40W mocy na kanał.
Przechodząc jednak do przedwzmacniaczy gramofonowych, są to bezkompromisowy Phono One (8.999zł) oraz tańszy Simply Phono w cenie 5.799 złotych. Co ciekawe, Włosi posiadają w ofercie również kolumny głośnikowe, łącznie cztery modele, z hi-endową, pięknie prezentującą się potężną konstrukcją o nazwie Malibran, ważącą 130kg. Pozostałe trzy kolumny wzornictwem zahaczają bardziej o klimaty estradowe, jednak ze starannym wykończeniem obudów.
Unison Research może się pochwalić pięknymi, osobliwymi projektami i w zasadzie każde urządzenie znajdujące się obecnie w katalogu tej firmy, cechuje się nietypowym, ale jednocześnie szlachetnym wzornictwem. Nie inaczej jest w przypadku purystycznego przedwzmacniacza gramofonowego Phono One, który na jakiś czas został wycofany z produkcji, by ponownie powrócić w nieco udoskonalonej formie, głównie ze względu na prośby klientów i dystrybutorów.
Prostota i finezja
Phono One nawiązuje designem do pozostałych urządzeń znajdujących się w katalogu włoskiego producenta – niewysoka obudowa posiada drewniane akcenty jakich jest wiele w przypadku każdego komponentu audio opuszczającego fabrykę. Mimo dość filigranowej obudowy, po raz kolejny widać przyjemne dla oka proporcje między szerokością, wysokością a głębokością. Phono One jest niemal pełnowymiarowym komponentem, choć wciąż nieco mniejszym niż przykładowo testowany nie tak dawno znakomity przedwzmacniacz gramofonowy Musical Fidelity M6 Vinyl. Nie zmienia to jednak faktu, że Phono One w niczym nie przypomina przedwzmacniaczy gramofonowych o wręcz mikroskopijnych gabarytach jakich pełno na sklepowych półkach.
Tutaj mamy do czynienia z pełnowymiarową obudową, której wewnętrzną przestrzeń wykorzystano niemal w całości. Najważniejszy jest jednak fakt, że część układu zasilania, a konkretnie transformator toroidalny znalazł się w drugiej niezależnej obudowie, dzięki czemu wyeliminowano problem mikrowibracji i interferencji magnetycznych spowodowanych działaniem trafa. Oddzielna obudowa stanowi też bardzo dobry system ekranujący oraz redukujący wibracje samego transformatora. Prąd z osobnej obudowy, w której to znalazł się transformator toroidalny średniej mocy, doprowadzany jest do pozostałej części układu zasilającego znajdującego się już w głównej obudowie, za pośrednictwem wielożyłowego solidnego kabla wyposażonego w specjalny wtyk. Dzięki temu rozwiązaniu pomyłka związana z niewłaściwym wpięciem wtyczki, nie ma prawa bytu.
Wspomniana wcześniej pozostała część układu zasilania składa się z elementów elektronicznych podatnych na zakłócenia radiowe czy magnetyczne. Z tego względu forma izolacji kluczowych podzespołów układu zasilania jaką zastosowano w przypadku Phono One, jest się jak najbardziej uzasadniona. Gwarantuje tym samym maksymalną redukcję poziomu zakłóceń. Zresztą rzut oka do wnętrza utwierdza nas w przekonaniu, że Włosi bardzo starannie podeszli do problemu związanego z zapewnieniem jak najbardziej komfortowych warunków pracy znajdującej się wewnątrz elektronice.
Wnętrze podzielono na dwie niezależne sekcje, oddzielone ekranem ze stalowej blachy. W pierwszej, ulokowanej na osobnej płytce drukowanej przy zastosowaniu klasycznego montażu przewlekanego, znalazł się niemal cały układ zasilania (bazujący między innymi na kondensatorach elektrolitycznych marki Rubicon) dla stopni wyjściowych, a także wejściowa sekcja sygnałowa. Natomiast naprzeciwko, tuż za gniazdami RCA, na malutkiej płytce drukowanej, jest obwód regulujący impedancję dla wejść analogowych wraz z rezystorami i kondensatorami oraz przełącznikami hebelkowymi. W przedniej części obudowy przedwzmacniacza, tuż za pięknym drewnianym panelem (na górnej pokrywie) oraz stalową płytą frontową znalazła się lampowa sekcja wyjściowa składająca się z pięciu lamp ECC83 (12AX7) produkcji rosyjskiej, zainstalowanych w ceramicznych podstawkach wyposażonych w pozłacane piny.
Obok lamp ulokowano pozostałą część układu zasilania wysokiego napięcia, a więc rezystor i kondensatory elektrolityczne przewidziane na napięcie o maksymalnej wartości 350V. W bliskim sąsiedztwie lamp w torze wzmacniającym sygnał, wśród blokowych kondensatorów polipropylenowych znalazły się też kondensatory o niewielkiej pojemności. Podstawki wlutowano w dosyć wąską, ulokowaną równolegle do płyty czołowej, płytkę drukowaną. Dzięki temu lampy znajdują się w poziomie, a nie w pionie, co wydatnie poprawiono warunki związane z oddawaniem nadmiaru ciepła do otoczenia. Właściwej wymianie ciepła mają również sprzyjać wąskie otwory wentylacyjne, którymi to gęsto usiano zarówno spodnią, jak i górną płytę. Całość prezentuje się bardzo solidnie i widać wielką staranność w implementacji poszczególnych podzespołów elektronicznych.
Równie ciekawym rozwiązaniem, mającym poprawić warunki pracy lamp, jest sposób montażu samej płytki drukowanej z wcześniej wspominanymi lampami do platformy nośnej, jaką stanowi spodnia płyta obudowy. Włosi zdecydowali się na system gumowych tłumików kojarzących się z małymi poduszkami powietrznymi, wyraźnie nawiązującymi do układu zawieszenia, jakie bardzo często stosuje się w przypadku platformy nośnej wraz z elektroniką sterującą laserem w transportach CD. Taki układ sprawia, że płytka drukowana "pływa" i nie jest bezpośrednio połączona z platformą nośną, na skutek czego żadne wibracje i mikrodrgania nie są przenoszone na lampy. Poprawia to ich komfort pracy, co bez wątpienia znajduje przełożenie na wyższą jakość brzmienia, a zwłaszcza poprawę jego klarowności, szczegółowości i stereofonii.
Na pierwszej płytce drukowanej, w obszarze której znalazł się układ zasilania oraz tor sygnałowy, ulokowano blokowe polipropylenowe kondensatory sprzęgające.
Z tyłu Phono One prezentuje się przejrzyście. Tuż nad jedną parą wyjść RCA, znalazła się druga para wejść RCA, a między dość szeroko rozstawionymi gniazdami obsługującymi lewy i prawy kanał, znalazł się pozłacany trzpień masowy oraz hebelkowe przełączniki służące do zmiany wartości impedancji wejściowej dla czterech pozycji: 47kΩ, oraz 100Ω, 50 Ω i 22Ω. Główny włącznik sieciowy znalazł się z boku obudowy, a nie jak można by się spodziewać, w obrębie obudowy samego trafa zasilającego, mimo że to właśnie do tej części należy wpiąć się z kablem zasilającym poprzez gniazdo IEC.
Gładkość, spójność, muzykalność
Phono One prezentuje brzmienie o iście lampowej manierze, doskonale wpasowujące się w estetykę czysto analogowego sygnału generowanego przez gramofon. Zachwycające w tym przedwzmacniaczu jest to, że wyciśnie on dobry dźwięk zarówno z budżetowych gramofonów wyposażonych we wkładki magnetyczne MM, jak i tych droższych, hi-endowych, wyposażanych w najlepsze wkładki magnetyczne typu MC.
Podczas testu korzystałem z budżetowego gramofonu Music Hall mmf-1.5, wyposażonego we wkładkę magnetyczną MM Shelter 201. Natomiast drugi, znacznie droższy gramofon dps3 marki Bauer Audio, bazował na wkładce magnetycznej MC Dynavector dv-20x2l. Obydwa gramofony mogłem idealnie wypoziomować dzięki stolikowi Harmonium Audio, który również pozwolił mi na dostrojenie właściwego punktu rezonansu dla jednego i drugiego gramofonu. Dzięki temu mogłem uzyskać w pełni kontrolowany i doskonale zrównoważony dźwięk przy jednoczesnej redukcji szkodliwych mikrodrgań, na które szczególnie wyczulona jest mechanika gramofonu, odpowiadająca za prowadzenie igły.
W przypadku gramofonu Music Hall mmf-1.5, który zwykle odsłuchiwałem w towarzystwie przedwzmacniacza Music Hall pa1.2, a tym z lampowym Phono One, w jego brzmieniu pojawiły się zdecydowanie bardziej nasycone, bogatsze w odbiorze i intensywniejsze barwy, co szczególnie słyszalne było w zakresie średnich i wysokich tonów. Z kolei bas na płycie "Dziecko Słońca" Marka Bilińskiego odtwarzany był konturowo, ale jednocześnie soczyście i plastycznie. Z kolei w utworze "Błękitne Nimfy" z albumu "Ogród Króla Świtu" bas okazał się być mocno zróżnicowany, bogaty w informacje, ale bez najmniejszych śladów kompresji czy zniekształceń.
Zachwycające w nim jest to, że wyciśnie dobry dźwięk zarówno z budżetowych gramofonów z wkładką MM, jak i tych droższych, hi-endowych, wyposażanych w najlepsze wkładki magnetyczne typu MC.
Phono One wydatnie poprawił brzmienie gramofonu Music Hall mmf-1.5 wyposażonego we wkładkę magnetyczną MM Shelter 201 – jednocześnie dowodzi to faktu, że stosowanie tej klasy przedwzmacniacza gramofonowego w przypadku tańszych, ale za to dobrze skonfigurowanych gramofonów, ma sens. Ale dopiero w bardziej zaawansowanych zestawieniach, przykładowo Bauer Audio dps3 z zainstalowaną wkładką Dynavector dv-20x2l, w pełni wykorzystamy możliwości tego przedwzmacniacza lampowego. W tej drugiej konfiguracji brzmienie było zdecydowanie bardziej szczegółowe i rozdzielcze, zwłaszcza w zakresie wysokich tonów. Drobniutkie, subtelne mikrodźwięki pojawiające się gdzieś w tle podczas odtwarzania płyty "Return To Ommadawn" (180-gramowy winyl) Mike'a Oldfielda, brzmiały wyraźniej i czytelniej, niż przy wykorzystaniu tańszego gramofonu.
Jeśli miałbym porównać Phono One do testowanego nie tak dawno przedwzmacniacza gramofonowego Musical Fidelity M6 Vinyl, to brytyjska konstrukcja prezentowała nieco bardziej szczegółowy dźwięk, kładąc maksymalny nacisk na wydobycie z muzyki jak największej ilości informacji. W przypadku Phono One również odnosiłem wrażenie, że muzyka jest prezentowana bogato, ale w jego brzmieniu słychać tę lampową finezję w obchodzeniu się poszczególnymi dźwiękami. Drobne detale w zakresie wysokich tonów były odtwarzane nie tak bezceremonialnie jak przez M6 Vinyl, lecz cechowały się bardziej namacalnym, organicznym przekazem. Mimo to Musical Fidelity pod względem naturalności brzmienia jest wciąż moim faworytem.
Lampa sprawia, że brzmienie staje się pełniejsze w odbiorze i bardziej malownicze. Docenią to zarówno fani bogato zaaranżowanej muzyki instrumentalnej np. elektroniki w wykonaniu Mike'a Oldfielda, Vangelisa czy Tangerine Dream. Powody do satysfakcji z takiego charakteru dźwięku będą też mieli miłośnicy gatunków, gdzie pierwsze skrzypce odgrywa dźwięk generowany przez żywe instrumenty akustyczne.
Phono One dobitnie pokazuje, że tor lampowy w przedwzmacniaczu gramofonowym nadaje sygnałowi analogowemu ostateczny szlif, dzięki czemu z muzyki odtwarzanej z płyt winylowych zostanie wydobyte całe piękno w najczystszej postaci.
Warto wiedzieć
Unison Research dużą wagę przywiązuje do samej konstrukcji układu zasilającego, co widać na przykładzie obydwu przedwzmacniaczy gramofonowych, jakie obecnie Włosi posiadają w ofercie. Zarówno testowany Phono One, jak i Simply One wyposażono w rozbudowany układ zasilania z transformatorem przeniesionym do oddzielnej obudowy. Dzięki takiej separacji trafa zasilającego, wyeliminowano problem związany nie tylko z ryzykiem zakłócania pracy elektroniki wewnątrz przedwzmacniacza (wydatna redukcja mikrodrgań oraz interferencji), ale ułatwia to znalezienie właściwego miejsca dla samego transformatora umieszczonego w oddzielnej obudowie. W razie wystąpienia jakichkolwiek przydźwięków, można go nieco odsunąć.
Podsumowanie
Phono One wprowadza słuchacza w stan wyższej muzycznej świadomości sprawiając, że muzyka odtwarzana za pośrednictwem w pełni analogowego systemu, nabiera realizmu i staje się bardziej obecna w pomieszczeniu odsłuchowym. Przestrzeń budowana przez ten lampowy preamp gramofonowy oparta jest przede wszystkim na pełnowymiarowych źródłach pozornych. Zakres wysokich tonów cechuje się bogatą sygnaturą brzmieniową. Mimo że nie przykuwa uwagi wyśrubowaną do granic możliwości szczegółowością grania, to jednak na dłuższą metę docenimy taki styl grania - niewymuszoną chęć do prezentowania wszelkich niuansów, ale nie kosztem uwypuklenia wysokich tonów, co mogłoby spowodować zaburzenie równowagi tonalnej.
Phono One dopieszcza poszczególne dźwięki w stylu godnym wyszukanej konstrukcji lampowej, wydobywając z nich to co najpiękniejsze, szczególnie podpierając się przy tym mocno nasyconą barwą i plastyką brzmienia, w pełnym paśmie. Mimo że oferuje mniej techniczne granie niż przykładowo Musical Fidelity M6 Vinyl, to dojrzałością grania i zdolnością do wydobywania z każdego dźwięku dodatkowego potencjału dynamicznego sprawia, że można go uznać za jeden z najlepiej brzmiących lampowych przedwzmacniaczy gramofonowych w swojej grupie cenowej.