Dwa nowe urządzenia w katalogu Marantza – wzmacniacz zintegrowany Model 30 i odtwarzacz CD/SACD/sieciowy/DAC o nazwie SACD 30n – zgodnie z deklaracją producenta rozpoczynają nową erę w historii japońskiej marki. Sądząc po ich wyglądzie, możliwościach, zarówno funkcjonalnych, jak i brzmieniowych, oraz "metkach", można dojść do wniosku, że nowa era oznacza przynajmniej trzy rzeczy: odejście od dotychczasowego designu, rozszerzenie funkcjonalności oraz korzystniejszą dla klienta cenę.
W efekcie dostajemy komplet atrakcyjnie wyglądających i relatywnie niedrogich urządzeń stereo z półki premium, bazujących na rozwiązaniach znanych ze znacznie droższych modeli SA-KI Ruby/PM-KI Ruby oraz ich następców PM-12SE/SA-12SE. Co to oznacza w praktyce? Najpierw na warsztat bierzemy wzmacniacz Model 30.
Budowa i funkcjonalność
Dotychczasowy design elektroniki Marantza zdążył się już wszystkim nieco opatrzyć, więc decyzja o jego zmianie powinna spotkać się z aprobatą większości fanów marki. Tym bardziej że zdecydowano się sięgnąć do przeszłości i poszukać inspiracji wśród oldskulowych produktów Japończyków z lat 50., 60. i 70. ubiegłego wieku. Na deskę kreślarską przeniesiono elementy takich legendarnych urządzeń, jak Audio Consolette, Model 2250, Model 9, a także oryginalnego Modelu 30: niewielkie okrągłe aluminiowe pokrętła i "okienko" wyświetlacza OLED (pod którym niegdyś w Modelu 9 ukrywał się wskaźnik wysterowania VU). Styl retro połączono z bardziej nowoczesnym czy też, jak chce producent, industrialnym – czołówki obu nowych urządzeń nie są już półokrągłe a wklęsło-wypukłe. Pierwszą warstwę tej kanapki stanowi ładny, gruby płat perforowanego... plastiku, z powodzeniem imitującego metal.
Zewnętrzna powłoka drugiego, nieco mniejszego, jest już aluminiowa. Pomiędzy nimi umieszczono podłużne podświetlenia (Edge-lighting), na szczęście tym razem nie niebieskie tylko białe, a raczej żółte – ich ciepłe światło działa kojąco, ale można je (wraz z wyświetlaczem) w kilku krokach przyciemnić/wyłączyć. Pokrętła (wybierak źródła, selektor impedancji wejściowej dla wkładek MM/MC, regulację barwy dźwięku, balansu oraz głośności) i niewielki wyświetlacz przeniesiono na wypukłą część frontu, na wklęsłej zostawiając tylko mały okrągły włącznik (z lewej) i 6,3mm gniazdo dla słuchawek (z prawej). Uzyskano w ten sposób ciekawy efekt wizualny – czołówka jest bardziej "trójwymiarowa", co dodatkowo podkreśla wzór wytłoczony na większym panelu z tworzywa. Pozostała część trójwarstwowego chassis to połączenie aluminium (boki) oraz stali (górna pokrywa, spód).
Z tyłu uwagę natychmiast przyciągają zajmujące centralne miejsce, fantastycznie wyglądające, solidne miedziane zaciski głośnikowe – takiej biżuterii nie powstydziłby się niejeden nawet trzykrotnie droższy wzmacniacz. Wejścia i wyjścia RCA do/z przedwzmacniacza ulokowano po lewej stronie. Te dedykowane dla odtwarzacza CD są najsolidniejsze i pokryte warstwą złota. Obok pętli dla rejestratora znalazło się wyjście z przedwzmacniacza oraz wejście na końcówkę mocy. Poniżej umieszczono wejście phono dla gramofonu (na pozłacane konektory nałożono zatyczki, które chronią przed zakłóceniami EMI/RFI) wraz ze śrubą uziemiającą. Po drugiej stronie terminali głośnikowych znalazły się złącza RCA dla zdalnego sterowania oraz dwubolcowe gniazdo zasilające IEC.
Wnętrze Modelu 30 wygląda znajomo. Jeśli ktoś wcześniej zapuścił żurawia do PM-KI Ruby albo PM-12SE, to nie będzie zaskoczony. Wzorowo uporządkowaną przestrzeń zajmują wydzielone sekcje przedwzmacniacza, końcówek mocy i zasilaczy – liniowego oraz impulsowego. Centralnie umieszczony, "zapuszkowany" transformator toroidalny Bando w otoczeniu m.in. dwóch elektrolitów marki ELNA 35V/6800µF (z napisami "for audio"), diod Schottky'ego oraz toroidalnych cewek filtrujących prąd zasila układy wejściowe i przedwzmacniacz liniowy. Ten ostatni zajmuje płytkę z prawej strony (patrząc od przodu).
Uwagę zwracają tam m.in. czarne kondensatory ELNA Cerafine oraz małe pionowe płytki zbudowane z elementów dyskretnych – moduły HDAM (Hyper-Dynamic Amplifier Module), odpowiedź Marantza na wzmacniacze operacyjne. Poziom głośności reguluje scalona drabinka rezystorowa MUSES72320, a selektor wejść opiera się na grupie przekaźników marki Fujitsu. Piętro niżej znajduje się kolejna "zamaskowana" sekcja – phono, która obsługuje zarówno przetworniki MM, jak i MC (pokrętłem z przodu wzmacniacza wybieramy jeden z trzech poziomów impedancji wejściowej: MC Low 33Ω, MC MID 100Ω lub MC HIGH 390Ω). W części wyjściowej phonostage'a moduły HDAM połączono z tranzystorami JFET (Junction Field Effect Transistors).
Drugi z zasilaczy to "gotowiec" od Hypexa – SMPS600. Jego zadaniem jest dostarczenie napięcia do dwóch modułów NCore NC500 OEM tego samego producenta. Oddzielone miedzianym ekranem układy zamontowano tuż przy wyjściach, co pozwoliło utrzymać wysoki współczynnik tłumienia (500). Moc wzmacniacza wynosi 2x100W przy 8Ω i jest podwajana przy o połowę mniejszym obciążeniu.
Model 30 jest dostępny w dwóch kolorach – srebrnym i czarnym. Cała konstrukcja spoczywa na czterech szerokich nóżkach podklejonych małymi filcowymi krążkami. Do wygodnego sterowania zarówno wzmacniaczem, jak i odtwarzaczem służy solidny, ergonomiczny pilot. Na potrzeby nowych urządzeń z serii 30 opracowano nowy system zdalnej kontroli, czego oznaką są złącza typu cinch na tylnych panelach.
Jakość brzmienia
Pierwsze, co zwraca uwagę, to wrażenie pełnej kontroli brzmienia w każdym jego aspekcie, co wynika z dużej sprawności, jaką charakteryzuje się wzmacniacz. W istocie, Model 30 oferuje dźwięk dynamiczny, klarowny, ze świetnie kontrolowanym basem i przekonującą przestrzenią.
Niskie składowe mają pokaźny gabaryt, są głębokie i odtwarzane bardzo pewnie. Łatwo odgadnąć ich "klasowość" – z jednej strony impulsy są szybkie, zwarte i "ciasne", niosą duży ładunek energii i mogą przekazać najniższe rejestry w niemal naturalnej skali, co oznacza dużą wydajność prądową (klasa D), a z drugiej brakuje im nieco soczystości charakterystycznej dla konstrukcji pracujących w klasie AB. Niemniej zakres niskich tonów prezentowany przez "trzydziestkę" można śmiało określić jako imponujący rozmachem i niemal w pełni uniwersalny, tj. taki, który sprawdzi się z praktycznie każdym rodzajem muzyki.
(...) muzyka odtwarzana za pośrednictwem Marantza zdaje się wyłaniać z bardzo spokojnego, ciemnego tła.
Średnicę Modelu 30 można określić jako fizjologiczną, muzykalną. Jest naturalna, a jednocześnie delikatnie ocieplona, dzięki czemu bardziej namacalne staje się wrażenie obecności wokalistów oraz instrumentów akustycznych. Bardzo przekonująco wypada także zintegrowanie środka pasma z sopranami. "Zszycie" jest całkowicie "bezbolesne", nieobciążone skutkami ubocznymi. Same soprany zaś zaskakują czystością i bogactwem detali, z jednej strony ilością energii, a z drugiej subtelnością i delikatnością, co ujawnia się zwłaszcza podczas odtwarzania płyt SACD za pośrednictwem "drugiej połówki" Modelu 30, czyli odtwarzacza SACD 30n (recenzja w kolejnym numerze). Ponadto uwagę zwraca jeszcze inna cecha, niespotykana na tym poziomie cenowym: otóż muzyka odtwarzana za pośrednictwem "trzydziestki" zdaje się wyłaniać z bardzo spokojnego, ciemnego tła. Sprzyja to precyzji śledzenia najdrobniejszych detali, subtelnych wybrzmień instrumentów i pomaga w odtworzeniu akustyki pomieszczenia, w którym dokonano nagrania.
Na kolejne pochwały zasługuje rekonstrukcja skali głośności (uzyskanie słyszalnej kompresji będzie nie lada wyzwaniem), wspomniane już możliwości dynamiczne, głównie w skali makro, a także reprodukcja sceny dźwiękowej. Ta ostatnia ma bardzo ładną szerokość, choć jej głębia i przejrzystość planów może budzić pewien niedosyt – perspektywa jest odczuwalnie kompresowana, w efekcie czego większość wydarzeń śledzimy z przodu. Z drugiej strony nasycenie barw i rozdzielczość brzmienia oferowana przez ten wzmacniacz, separacja dźwięków w obrębie średnicy i wyższych rejestrów mogłyby sugerować znacznie wyższą cenę niż faktyczna, co niewątpliwie czyni z nowej integry Marantza smakowity kąsek.
Podsumowanie
Model 30 Marantza to kawał porządnego wzmacniacza, zdolnego wysterować niejedne kolumny. Integra ta jest dowodem na to, że coraz tańsze konstrukcje potrafią brzmieć coraz lepiej. Jeszcze kilka lat temu taki dźwięk był zarezerwowany dla konstrukcji za znacznie większe pieniądze, a teraz dzięki Marantzowi ma on szanse trafić do większej ilości potencjalnych klientów.