Kilkanaście DAC-ów, niemal tyle samo wzmacniaczy (głównie cyfrowych), kilka head-ampów, dwa odtwarzacze sieciowe i całkiem sporo dodatków (m.in. głośniki biurkowe, odbiornik Bluetooth, zasilacz liniowy), a do tego prawie drugie tyle urządzeń wchodzących w skład linii Legacy – tak w dużym skrócie przedstawia się obecna oferta S.M.S.L-a. Jak na zaledwie 11 lat funkcjonowania na rynku całkiem nieźle, prawda?
Przewagę konkurencyjną chińska marka buduje nie tylko za sprawą sukcesywnie poszerzanego portfolio, ale także – a może przede wszystkim – dzięki ciągłemu rozwojowi. Namacalnym tego dowodem może być SP200 – head-amp z technologią THX za niespełna 1500zł. Co prawda certyfikacja THX dla sprzętu domowego nie ma aż tak wielkiego znaczenia, jak w praktyce profesjonalnej (np. dla sal kinowych), ale w przypadku wzmacniacza słuchawkowego wzbudza zaciekawienie. Co to oznacza w praktyce i czy przypadkiem nie jest to tylko zabieg czysto marketingowy?
Budowa
SP200 można uznać za urządzenie miniaturowe. Obudowa jest niewielka, ale bardzo solidna, w całości wykonana z obrabianego maszynowo aluminium. Czołówka dopasowana kształtem do "skorupy" ma formę równoległoboku. Z przodu umieszczono dwa gniazda słuchawkowe (zbalansowane XLR oraz 6,3mm), trzy przełączniki hebelkowe (On/Off, przełącznik wejścia XLR/RCA oraz wzmocnienia High/Low), a także niewielką, ale wygodną w obsłudze gałkę regulacji głośności. Z tyłu obok gniazda zasilającego IEC znalazła się para wejść RCA oraz XLR.
W środku na jednej płytce znalazły się wszystkie układy, w tym autorski zasilacz S.M.S.L-a o mocy 24W i ultraniskim poziomie szumów oraz clou całej konstrukcji, czyli THX AAA-888 Amplifier – liniowy bipolarny obwód wzmacniający, eliminujący bądź w znacznym stopniu redukujący zniekształcenia harmoniczne, intermodulacyjne i skrośne (wg danych aż do 40dB), skonstruowany wokół wzmacniaczy operacyjnych OPA1612A i OPA564. Jak zaznacza producent, wszystkie elementy wykorzystane do budowy SP200 są poddawane długiej i wnikliwej weryfikacji, dlatego nie zaleca się ich wymiany na inne.
Jakość brzmienia
Charakter brzmienia SP200 można określić jako neutralny, przezroczysty, a zarazem daleki od sterylności. Podłączony do Coplanda DAC 215 (w trybie DAC; źródłem był komputer z Roonem, a "odbiornikiem" planary Monolith M1070 Monoprice'a), wzmacniacz S.M.S.L pokazał zaskakującą czystość brzmienia, bardzo niski poziom szumów i świetną dynamikę. Szczerze wątpię, czy w ślepym teście byłbym w stanie odróżnić ten wzmacniacz od head-ampa Coplanda (czyli DAC-a 215 pracującego w trybie AMP).
W powyższym zestawieniu uderzająca okazała się zwłaszcza prezentacja przestrzenna. Ukazała ona bogactwo szczegółów w nagraniach, oferując wnikliwy wgląd w wydarzenia muzyczne na dalszych planach. Tak sugestywna głębia sceny dźwiękowej jest przede wszystkim zasługą świetnych słuchawek Monoprice'a, ale bez wzmacniacza dopełniającego realizm stereofonii brzmienie z pewnością nie byłoby tak wciągające i "immersyjne".
Wzmacniaczowi S.M.S.L-a nie można odmówić analityczności, ale nie kłóci się ona z naturalnością brzmienia i łatwością słuchania muzyki.
Równie mocno zaskoczyły mnie możliwości SP200 w dziedzinie basu i dynamiki. W "Get in the Mind Shaft" Jacka White'a (FLAC 24/96) zarówno najniższe pomruki, jak i średni bas były reprodukowane tak precyzyjnie i dynamicznie, a do tego były tak soczyste i intensywne, że prawie przecierałem oczy (uszy) ze zdziwienia. Niskie tony dodawały brzmieniu dojrzałości i wolumenu, a jednocześnie słychać było ich wyjątkową dyscyplinę. Dynamiczna i prężna linia basowa znakomicie akcentowała tempo muzyki. Całości przejmującego wrażenia dopełniło kapitalne "zszycie" przedniego i tylnego planu sceny dźwiękowej, wzorowa stereofonia oraz klarowność średniego zakresu, pozwalająca wyłapywać najdrobniejsze elementy nagrania.
Wzmacniaczowi S.M.S.L-a nie można odmówić analityczności, ale nie kłóci się ona z naturalnością brzmienia i łatwością słuchania muzyki. Dzieje się tak dlatego, że oprócz dynamiki i szczegółowości do głosu z łatwością dochodzą także barwy i muzykalność. Przyjemność, jaką daje słuchanie muzyki w towarzystwie tego niepozornego urządzenia, jest w tym (i nie tylko tym) przedziale cenowym niespotykana. Wokale brzmią komunikatywnie, zawierają w sobie dużą dawkę emocji, są przyjemne i naturalne. Kontury dźwięków są kreślone precyzyjnie, ale brzmienie nie jest przesadnie jaskrawe. Muzyka oddycha i zaskakuje rozmachem, spójnością oraz głębią.
Podsumowanie
Trudno mi wskazać jakieś słabości dźwiękowe head-ampa SP200. Nie twierdzę, że jest on w stanie bezproblemowo stawić czoła wzmacniaczom za kilkanaście tysięcy złotych, ale gdybym miał dzisiaj wydać taką sumę na kompletny system biurkowy, to – usłyszawszy to, co zaoferował chiński wzmacniacz – zainwestowałbym przede wszystkim w funkcjonalny i dobrze brzmiący DAC (jak np. Qutest marki Chord Electronics), pozwalając napędzać słuchawki (polecam fantastycznie brzmiące Monolith M1070 Monoprice'a) właśnie S.M.S.L-owi. To z pozoru dziwne zestawienie może Was zadziwić.