Od oferty słuchawek japońskiej Audio-Techniki człowiekowi może zakręcić się w głowie. Wybieramy spośród modeli bezprzewodowych, w tym tzw. true wireless, z aktywną redukcją hałasu, przewodowych: wokółusznych, nausznych i dokanałowych, a ponadto broadcastowych i gamingowych.
Aby ułatwić klientowi poruszanie się w tym gąszczu, katalog podzielono na dziewięć grup, z czego jedną stanowią modele audiofilskie. W większości są to duże "nauszniki" przeznaczone do odsłuchów domowych, elegancko wykończone w drewnie i skórze. Do grupy tej niedawno dołączył model ATH-AWAS, zajmujący w swojej kategorii trzecią pozycję od góry (drugą wśród modeli zamkniętych).
Budowa
Faktycznie, ATH-AWAS wyglądają jak rasowe słuchawki audiofilskie. Ich duże obudowy i długi przewód nie zostawiają cienia wątpliwości – to model stworzony do odsłuchów stacjonarnych. Niska impedancja sugeruje, że teoretycznie można by je wysterować nawet smartfonem, ale brak przejściówki na minijacka nie jest niedopatrzeniem. Kwestia wzmacniacza jest w tym wypadku niezwykle istotna (zob. dalej).
Uwagę w wyglądzie AWAS-ów przyciągają zwłaszcza muszle. Wykonano je ręcznie z wytrzymałego, gęstego i ograniczającego niepożądane rezonanse drewna chmielograbu japońskiego (Asada Zakura), które znajduje zastosowanie w produkcji czy to instrumentów muzycznych, czy kolumn głośnikowych, czy w przemyśle meblarskim. Na okrągłe, polakierowane półmatem i wypolerowane dekielki naniesiono logo i nazwę producenta. Obudowy są na tyle głębokie, by mogły pomieścić firmowy patent z dodatkową komorą o nazwie D.A.D.S. (Double Air Damping System). Jak twierdzi producent, taki układ wpływa korzystnie na przetwarzanie najniższych częstotliwości, a przy okazji wytłumia słuchawki od zewnętrznych źródeł hałasu.
Zazwyczaj to pady są z jednej strony grubsze, a z drugiej cieńsze, ale w AWAS-ach dodatkową powierzchnię "z tyłu ucha" tworzy twardy fragment obudowy powleczony ekologiczną skórą. Gąbki na całym obwodzie mają taką samą, stosunkowo niewielką grubość (niecałe 2cm), więc uszy dotykają transparentnej akustycznie tkaniny osłaniającej umieszczone pod kątem przetworniki.
Membrany głośników, podobnie jak w innych modelach Audio-Techniki, mają średnicę 53mm. Pokryto je warstwą DLC, czyli diamentowo-węglową ("diamond-like carbon"). Cewki nawinięto drutem 6N-OFC.
Japońskie słuchawki serwują nieprzeciętną dawkę detali i transjentów, sprawiając że wszystko brzmi z pełną ekspresją, czasami nawet (jeśli tak to właśnie nagrano) szorstkawo.
Muszle zawieszono na widelcach wykonanych z aluminiowo-magnezowego stopu. Metalowa jest także szyna regulacyjna z mechanizmem zapadkowym i podziałką. Z kolei pałąk to dwie cienkie szyny oddalone od siebie o 3cm, obszyte skórą i od dołu wypełnione pianką. Całość jest bardzo lekka – niespełna 400 gramów przy takich gabarytach to świetny wynik – i wygodna.
W każdej muszli umieszczono miniaturowe złącze typu A2DC. W zestawie dostajemy dwa trzymetrowej długości przewody sygnałowe: jeden z klasycznym wtykiem 6,3mm, a drugi z 4-pinowym XLR-em.
Jakość brzmienia
Tak się złożyło, że ATH-AWAS są drugimi słuchawkami Audio-Techniki, z jakimi w ogóle miałem do czynienia. Pierwsze były ATH-SR50BT, czyli "coś z zupełnie innej beczki", niemniej oba te modele, być może przypadkowo, mają ze sobą sporo wspólnego: ich brzmienie jest dalekie od gęstości, nasycenia, ciepła czy miłego dla ucha zaokrąglania dźwięku. Koncentruje się przede wszystkim na czystości, świeżości, dźwięczności, dynamice i detalach. W przypadku AWAS-ów jest to wręcz uderzające i ma swoje "plusy ujemne": niełatwo dobrać do nich odpowiedni wzmacniacz, tj. przejrzysty, neutralny, energiczny, a jednocześnie nieschłodzony. Po kilku próbach, jakie przeprowadziłem z różnymi head-ampami, m.in. z Converto mk2 Pathosa, który teoretycznie wydawał się odpowiednim kompanem (zagęszcza i ociepla brzmienie), ale w praktyce nie do końca sobie poradził (trochę "zamulił"), zdecydowałem się zostać przy... integrze Naima SuperNait 3. Neutralność barwy, energia, lekko wysunięta do przodu średnica, gęsta tkanka bez podgrzania – takich cech wzmacniacza należy szukać, by ATH-AWAS zagrały "pełną piersią".
Mimo systemu dwukomorowego (a może dzięki niemu?) niskie tony, choć obecne, to jednak nie mają potęgi i energii, którą potrafią zaserwować niektóre modele zamknięte. Przywołanie Neumannów NDH 20 nie jest bynajmniej pastwieniem się nad japońską konstrukcją, ale jeśli ktoś miał na uszach i jedne, i drugie, to konkluzja może być tylko jedna: pod względem basu dzieli je przepaść. Na szczęście aspekt rytmiczny AWAS-ów nie pozostawia niedosytu. Bez wątpienia znajdą się tacy, którym taka reprodukcja basu, oparta na precyzji i dynamice, przypadnie do gustu, jednak miłośników zwalistego, nisko schodzącego basu spotka zawód.
Z drugiej strony ATH-AWAS kreślą dźwięki niezwykle precyzyjnie, cienką kreską, dzięki czemu prezentacja zyskuje na szczegółowości, przestrzenności, stereofonii i swoistym – bo w jego kreowaniu niskie tony odgrywają rolę drugoplanową – rozmachu. Ponadto japońskie słuchawki serwują nieprzeciętną dawkę detali i transjentów, sprawiając że wszystko brzmi z pełną ekspresją, czasami nawet (jeśli tak to właśnie nagrano) szorstkawo. Słychać to zarówno w średnicy – reprodukowanej czysto, bez zawoalowania i większych podbarwień – jak i górze pasma, która wchodzi w szczegóły nagrań jak nóż w masło. Przez niektórych brzmienie to możne więc zostać odebrane jako jasne, chłodne, mało mięsiste, bo zdecydowanie więcej w nim analizy niż tzw. klimatu. Jakiekolwiek błędy w konfiguracji systemu odsłuchowego zemszczą się okrutnie, dlatego ani tych słuchawek, ani wzmacniacza do nich nie powinno się zamawiać w ciemno.
Podsumowanie
AWAS-y mają swoje mocne strony, do których należą precyzja, analityczność i neutralność. Z odpowiednim wzmacniaczem nie okażą także słabości w dziedzinie basu, choć na tle wielu innych słuchawek zamkniętych są pod tym względem niezbyt "wylewne".