Kolumny marki Opera nie raz gościły w redakcyjnych testach i za każdym razem zaskakiwały nas czymś pozytywnym. Jak będzie tym razem? Quinta SE należą do największych i najbardziej okazałych konstrukcji z serii Classica Line. Duże skrzynki zbudowane zgodnie z typowym dla włoskiej marki eleganckim, wręcz wysmakowanym designem, mieszczą w sobie po cztery przetworniki w każdej z nich. Warto zaznaczyć, że testowane kolumny są już drugą wersją produkowanych około dziesięć lat temu, kolumn Quinta. W nowej wersji pojawił się dopisek SE (Seconda) z uwagi na zmianę głośników na lepsze.
Quinta SE dysponują, jak przystało na tak duże konstrukcje, rozbudowanym, trójdrożnym układem głośnikowym i podwójnym systemem bas-refleks, który można konfigurować na różne sposoby. Najważniejszy jest jednak fakt, że mimo dużej ilości głośników, te kolumny, można napędzać wzmacniaczem o stosunkowo niedużej mocy. Mam tu na myśli głównie lampowe amplifikacje o mocy nawet kilkunastu czy kilkudziesięciu watów.
Budowa
Włoska marka Opera Loudspeakers należy do grona najbardziej rozpoznawalnych producentów z południa Europy. W ich kolumnach wykorzystywane są wyłącznie głośniki renomowanych skandynawskich producentów Scan-Speaka i Seasa. W modelu Quinta zastosowano rozbudowany trójdrożny układ głośnikowy, oparty między innymi na dwóch głośnikach niskotonowych. Zacznijmy jednak od góry.
Tony wysokie odtwarza miękka jedwabna kopułka marki Scan-Speak, model D2905/970000 wyposażony w specjalną komorę obniżającą rezonans. Głośnik ten otrzymuje sygnał ze zwrotnicy trzeciego rzędu, znajdującej się na oddzielnej płytce drukowanej, ukrytej w zamkniętej komorze, w której znalazł się jeszcze głośnik średniotonowy. Odseparowana zwrotnica głośnika wysokotonowego od reszty filtrów obsługujących tor średniotonowy i niskotonowy, zapewnia bardziej komfortowe warunki do pracy, dzięki czemu sygnał trafiający do głośnika wysokotonowego, ma niższe zniekształcenia.
Dla odmiany zakres średnich tonów, powierzono głośnikowi norweskiego Seasa. Model U18RNX/P (H 1571-04) jest co prawda typowym głośnikiem średnio-niskotonowym, ale jak zapewnia włoski producent, dzięki większemu skokowi membrany, gdy taki głośnik zastosujemy w torze średniotonowym, można znacznie obniżyć zniekształcenia tonów średnich. Membranę wykonano z polipropylenu, a w centrum znalazł się korektor fazy.
W paśmie basu Włosi zdecydowali się ponownie na produkty duńskiego Scan-Speaka. Dwa głośniki stożkowe 18W/4537-02 wyposażone w aluminiowe membrany i solidne układy magnetyczne. Woofery, co oczywiste, dysponują własną komorą wentylowaną dwoma tunelami bas-refleksu. Wnętrze komory wytłumiono dwoma rodzajami pianki. Jedna ma postać płaskich paneli, które umieszczono na bocznych ściankach, a drugą w formie struktury stożkowej, ulokowano na dolnej oraz tylnej ściance. Taki układ tłumiący zapewnia skuteczną barierę dla fal stojących i umożliwia pracę głośnikom w paśmie niskich tonów przy pełnym "oddechu", bez nadmiernego ograniczania ich efektywności. Wnętrze zamkniętej komory głośnika średniotonowego zostało wytłumione w podobny sposób.
W zestawie znajdziemy dwie zatyczki z gąbki do tuneli bas-refleksu. Dzięki nim można zmieniać nie tylko punkt częstotliwości rezonansowej, ale również efektywność poprzez jej obniżenie lub nieznaczne podwyższenie. Z moich obserwacji i odsłuchów wynika, że gdy obydwa tunele są otwarte, bas jest obszerniejszy, choć nie zapuszcza się już tak nisko. Z kolei przy jednym zaślepionym tunelu Quinty schodzą niżej i oferują bardziej liniowe brzmienie, bez wzmocnienia średnich i wyższych partii basu. Tak czy inaczej, jest to dobry sposób na dostosowanie charakteru basu do własnych upodobań, ale też akustyki pomieszczenia.
Zwrotnicę podzielono na dwie niezależne sekcje. Obsługująca zakres wysokich tonów została oddzielona i przeniesiona do komory głośnika średniotonowego i wysokotonowego, natomiast filtry dla sekcji średniotonowej i niskotonowej znalazły się na wspólnej płytce drukowanej w komorze głośników niskotonowych. Wśród elementów wszystkich sekcji zwrotnicy znalazły się dobrej jakości podzespoły, głównie renomowanego niemieckiego producenta Mundorf. W sekcji średniotonowej zastosowano filtry drugiego rzędu, a w torze sygnałowym obsługującym obydwa woofery zdecydowano się na filtry trzeciego rzędu.
Wato również podkreślić solidność wykonania samych skrzynek. W przeważającej części zbudowano je oczywiście z płyt MDF, ale uwagę zwracają również pięknie wykończone, drewniane panele boczne i skóra ekologiczna, którą oklejono pozostałe ścianki. Fronty są łagodnie wyprofilowane, zwłaszcza w okolicy głośnika wysokotonowego, dzięki czemu zredukowano zjawisko niekorzystnych odbić, mogących mieć negatywny wpływ na jakość wysokich tonów.
Jakość dźwięku
Kolumn Quinta słuchałem w towarzystwie włoskiego wzmacniacza Unison Research Unico Nuovo i muszę przyznać, że ten włoski duet w połączeniu z odtwarzaczem Ayon CD-10 II i okablowaniem marki Siltech (seria Classic) pokazał brzmienie z wielkim rozmachem i dużym potencjałem w przetwarzaniu niskich tonów. W drugiej konfiguracji przerzuciłem się na austriacką lampę od Ayona w postaci zintegrowanego wzmacniacza Triton Evolution, ale o tym później.
Kolumny Quinta dysponują dużymi skrzynkami, w których zainstalowano po dwa woofery pracujące w paśmie niskich tonów, co bezpośrednio przekłada się na dźwięk kompletny i niewybrakowany, zwłaszcza w basie. W przypadku Quinta można zapomnieć o jakichkolwiek niedoborach w zasięgu niskich tonów, ich masy czy zróżnicowania. I właśnie ta ostatnia cecha zwróciła moją szczególną uwagę, bo choć Quinty mają czym "dmuchnąć", to jeszcze robią to z wielką gracją, mając pod kontrolą każdy dźwięk podawany w basie. W utworach Agi Zaryan bas pulsował zgodnie z rytmiką wyznaczaną przez dominujący kontrabas czy inne instrumenty, operujące w paśmie niskich tonów. Do tego dochodziło poczucie zapasu dynamiki w skali makro, co szczególnie było odczuwalne w repertuarze Mike'a Oldfielda, a zwłaszcza pełnych energii dźwiękach wydobywających się z kipiącej wręcz dynamiką płyty "Amarok". Świadczy to o tym, że te włoskie kolumny są w stanie oddawać bas niemal zgodnie z charakterem odtwarzanej muzyki i jest to niewątpliwie ich największa zaleta!
Quinty reprodukują bas swobodnie, bez najmniejszych śladów kompresji. Każdy dźwięk w zakresie niskich tonów odtwarzają z wielką swobodą, zarówno pod względem zasięgu, jak i dynamiki. A jeśli chodzi o dynamikę, to zachowują się pod tym względem majestatycznie i ze stoickim spokojem. Jest to granie z klasą, efektowne ale nie efekciarskie, bez nabijania decybeli tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę. W utworach Wyntona Marsalisa z płyty "The Magic Hour" w brzmieniu nie było sztucznego nakręcania emocji. Trąbka została odtworzona z pełną dynamiką, ale bez szarpania się z energią tego instrumentu, czy też wyostrzenia konturów, ale jednocześnie bardzo wyraźnie. Podobnie było z fortepianem Erica Lewisa i wokalami Bobby'ego McFerrina i Dianne Reeves.
Z reprodukcją wokali, brzmienia instrumentów dętych i strunowych, Quinta poradziły sobie nadzwyczaj dobrze. Brzmienie w środkowym zakresie pasma częstotliwości było mocno otwarte, bezpretensjonalne i podane z manierą godną kolumn, które nie muszą nic udowadniać. Do tego muzyka pulsowała własnym rytmem, a Quinty utrzymywały nie tylko świetną równowagę tonalną, ale czarowały też piękną barwą. Te cechy sprawiają, że muzyka zawsze będzie odtwarzana naturalnie i wiarygodnie, bez przerysowań i nadinterpretacji czy manipulacji w brzmieniu konkretnych instrumentów.
Muszę jeszcze podkreślić, że Quinty lubią się ze wzmacniaczami lampowymi, co pokazała konfiguracja z austriackim Ayon Triton Evolution. Barwa staje się wtedy jeszcze bardziej aksamitna, plastyczna i soczysta, zwłaszcza w średnicy.
Jest to granie z klasą, efektowne ale nie efekciarskie, bez nabijania decybeli tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Z kolei góra pasma odtwarzana była w stylu idealnie wpasowującym się zarówno w estetykę basu, jak i tonów średnich. Przede wszystkim została zachowana równowaga tonalna względem średnicy i basu. Dźwięki odtwarzane w zakresie wysokich tonów nie wybijały się przed szereg, pozostając w pełnej symbiozie z niżej położoną średnicą. W utworach klasycznych, gdzie pojawiał się klawesyn i mnóstwo drobnych dźwięków, Quinta były w stanie pokazać ich całą, bogatą fakturę brzmieniową. Robiły to z polotem i finezją, ale bez takiego klinicznego szlifu, co nie odbijało się negatywnie na wysokiej rozdzielczości. To zapewne zasługa duńskiej kopułki wysokotonowej Scan-Speaka, starannie zestrojonej przez włoskich inżynierów, co dobrze było słychać w wybrzmieniach talerzy perkusyjnych. Przykładowo w muzyce Nine Inch Nails blachy miały w sobie pełen blask, ale i witalność przy jednoczesnym zachowaniu dodającego sugestywności metalicznego nalotu, typowego dla muzyki rockowej.
Mocną stroną włoskich Quinta jest również rozmach z jakim budują scenę dźwiękową. Przestrzeń zobrazowana była dokładnie, nie tylko z zachowaniem niemal naturalnych rozmiarów poszczególnych źródeł pozornych, ale również z precyzyjną lokalizacją instrumentów na scenie. Nie ma to najmniejszego znaczenia, czy będziemy słuchać Garbarka, Bacha czy muzyki popularnej, bo Quinty zawsze będą budować przestrzeń ściśle powiązaną z typem odtwarzanej muzyki. Zatem czasem będzie to po prostu ściana dźwięku, zwłaszcza w klasyce, zaś innym razem kameralna sala klubowa, w której instrumenty np. tria jazzowego będziemy mieli niemal na wyciągnięcie ręki.
Podsumowanie
Mimo swych rozlicznych, wymienionych prze zemnie wcześniej zalet, kolumny Quinta SE nie są aż tak czarujące, jak testowane niedawno monitory z oferty włoskiej Opery, ale z wyższej serii Callas Line. Spełniają jednak swoje zadanie oferując brzmienie kompletne i niewybrakowane pod żadnym względem. Adresowane są do nagłośnienia większych pomieszczeń niż wspomniane monitory. Brzmienie jest duże, swobodne, ale i kulturalne, spokojne, godne wielodrożnych kolumn wolnostojących.
Jeśli już zainteresujecie się tymi kolumnami, to posłuchajcie ich z jakimś hybrydową amplifikacją, najlepiej pokroju Unison Research Unico Nuovo, a nawet z lampą, bo Quinta szczególnie lubią się z tego typu wzmacniaczami. Oferują wówczas jeszcze bardziej wyrafinowany dźwięk, zwłaszcza w kwestii barwy instrumentów i wokali.