Sukces, jaki odniósł wzmacniacz strumieniowy M10 (m.in. prestiżowa nagroda w kategorii "Wzmacniacz 'Smart' EISA 2019–2020"), skłonił inżynierów NAD do opracowania kolejnego urządzenia tego typu. C700 prezentuje bardziej oszczędne podejście do tematu, będąc de facto okrojoną, tj. pozbawioną kilku zaawansowanych rozwiązań (m.in. dotykowego wyświetlacza, dekodowania Dolby Digital Surround, technologii Dirac Live i Hypex nCore) wersją "em-dziesiątki". Logika podpowiada, że uboższa wersja z natury rzeczy jest/powinna być gorsza. A jak jest w tym wypadku?
Budowa i funkcjonalność
Wygląd i wymiary C700 nawiązują do designu M10, choć efekt jest mniej monolityczny, przede wszystkim za sprawą elementów sterowania (pokrętło – enkoder i dwa okrągłe przyciski) charakterystycznych dla innych NAD-ów, np. C658. Jeśli wierzyć temu, co podano w ogólnodostępnych materiałach dotyczących C700, to zgrabną, przypominającą sześcian obudowę wykonano z aluminium, aczkolwiek prezentuje się ona trochę... plastikowo. "Szklany panel przedni" również wygląda bardziej na pobożne życzenie speców od PR. Fakt, z przodu oprócz pokrętła i przycisków umieszczono duży, 5-calowy, kolorowy wyświetlacz LCD, ale mniej więcej 1/3 część czołówki pozostaje metalowa (plastikowa?). Niemniej całościowo wrażenie jest bardzo pozytywne i to nawet pomimo tego, że wyświetlacz nie jest (jak w M10) dotykowy (co akurat można wybaczyć, bo po co wstawać z fotela, aby użyć ekranu dotykowego we wzmacniaczu strumieniowym, skoro ekran dotykowy ma się już w kieszeni?).
Na górnym panelu, podobnie jak w "dziesiątce", umieszczono podświetlane logo – kolor diody sygnalizuje tryb pracy urządzenia (indeksowanie/połączenie z siecią – biały; upgrade/uruchamianie/rebooting/błąd/standby – czerwony). Tył wygląda znajomo: gdyby nie kolorowe terminale głośnikowe i umieszczone po przeciwnej stronie gniazdo zasilania, można by C700 pomylić z M10. Znalazły się tam: wyjście wyzwalacza 12V, wejście IR, dwa wejścia analogowe RCA, takież wyjście pre-out, jedno (a nie dwa, jak w przypadku M10) wyjście dla subwoofera, po jednym cyfrowym wejściu koaksjalnym, optycznym i HDMI eARC, gniazdo LAN oraz USB-A, a ponadto złącza serwisowe i przycisk standby. W porównaniu z M10 zabrakło także przełącznika pozwalającego "zbrydżować" (Bridge Mode) C700 do wersji mono.
Oczywiście różnice między M10 a C700 dotyczą także budowy wewnętrznej. Tym razem konstrukcję oparto na technologii UcD (Universal Class-D), a nie nCore (80W vs 100W). Inne jest także cyfrowe serce "siedemsetki" – jest nim układ DAC ESS ES9010 (w M10 pracuje droższy ES9028). Jedno z istotniejszych cięć dotyczy wspomnianego we wstępie Diraca, co oznacza brak możliwości dopasowania brzmienia do akustyki pomieszczenia odsłuchowego. Reszta wygląda podobnie jak w M10, tzn. możliwości sieciowe oraz multiroom zapewnia platforma BluOS siostrzanej marki Bluesound. Zadbano o połączenie Wi-Fi, Apple AirPlay oraz dwukierunkowy Bluetooth aptX HD, zarządzanie barwą dźwięku i filtrem dla podłączonego subwoofera, dekodowanie plików 24-bit/192kHz, pełną obsługę formatu MQA, sterowanie głosowe (Amazon Alexa, Google Assistant i Siri), a także obsługę wielu serwisów, np. Amazon, Spotify, TIDAL, Napster, Deezer, Qobuz, TuneIn oraz iHeartRadio. Co prawda zabrakło sterownika na podczerwień, ale na otarcie łez dostajemy funkcję zdalnego uczenia się na podczerwień (można w ten sposób zaprogramować dowolny pilot). Najwygodniejsze sterowanie zapewni smartfon – wystarczy zainstalować aplikację BluOS. W chwili gdy piszę te słowa C700 nie jest jeszcze roon ready, ale jego pełna certyfikacja jest tylko kwestią czasu.
Jakość dźwięku
Na początek ważna uwaga dla posiadaczy M10: możecie spać spokojnie. Choć C700 ma sporo do zaoferowania, to całościowo nie jest tak dobry, jak jego starszy brat. Z drugiej strony nie można powiedzieć, że jest zdecydowanie gorszy. Ba, choć nie mogłem tego stwierdzić bezpośrednio, a od testu M10 minęło już trochę czasu, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że dźwięk "siedemsetki" ma nieco lepsze "body". Rzecz w tym, że jej brzmienie jest tak spójne i kompletne, iż brak kropki nad i (którą oferuje M10, a która objawia się lepszą rozdzielczością, detalicznością, wyraźniejszymi wybrzmieniami itp.) nie budzi praktycznie żadnego dyskomfortu. Tym bardziej że "dziesiątka", mimo swoich niewątpliwych zalet, też nie jest urządzeniem doskonałym.
Mimo że nieco gorsza od M10, "siedemsetka" nie będzie miała problemu z zaskarbieniem sobie sympatii słuchacza. Jej brzmienie jest przyjemnie ciepłe, ale jednocześnie nieprzeciętnie precyzyjne i naturalne. Uwagę skupia przede wszystkim dobrze wypełniona średnica i duża ilość ładnie wyeksponowanych, szybko podanych szczegółów. NAD z jednej strony nie dusi dynamiki – nawet jej gwałtowne zmiany potrafi oddać natychmiastowo – a z drugiej emanuje spokojem, który wyłania się z ciemnego tła (co wzmacnia, a nawet w pewnym sensie eksponuje ciszę).
Przejdźmy do opisu poszczególnych zakresów. Bas jest masywny, głęboki, nasycony i "kolorowy", a do tego porusza się całkiem żwawo. Dzięki tej ostatniej cesze utwory brzmią rytmicznie i precyzyjnie. Zróżnicowanie barw (czyli wspomniana "kolorowość") oraz potęga dźwięku są bardzo wyraźne, co słychać zwłaszcza w utworach z kontrabasem (Jorge Roeder "El Suelo Milo", TIDAL HiFi).
Główną zaletą środka pasma jest to, że naprawdę nieźle potrafi oddać realny wymiar muzyki. Odpowiadają za to nasycenie (moje pierwsze zanotowane spostrzeżenie to "duża masa muzyki") i wspomniana już szybkość zmian dynamicznych. Partie wokalne, zwłaszcza kobiece, brzmią bardzo naturalnie (Aga Zaryan "Umiera piękno", TIDAL Master/MQA). Nie brakuje lekkości i przestrzeni. À propos tej ostatniej: jej ważną cechą jest spójność (spójność dotyczy więc nie tylko barw, ale także przestrzeni). Scena, rozległa i uporządkowana, faworyzująca pierwszy plan, rozciąga się bardziej wszerz niż w głąb, dzięki czemu łatwo określić miejsce, w którym znajduje się dane źródło pozorne. Najważniejsze jest jednak to, że C700 buduje bardzo zwarty, spoisty przestrzennie przekaz, w którym nie ma miejsca na jakiekolwiek luki czy nieścisłości.
Góra, o czym była już mowa, nie odwzorowuje tak łanie niuansów, jak w M10. "Dziesiątka" podaje detale z większą subtelnością i swobodą, co powoduje, że za każdym razem autentycznie ciekawią i niejako zmuszają do wsłuchiwania się w każdy wybrzmiewający drobiazg. C700 jest pod tym względem nieco bardziej "literalny", dosłowny, co powoduje, że niektóre niuanse mogą umykać naszej uwadze. Z drugiej strony sposób, w jaki C700 prezentuje soprany, nie odbiera instrumentom blasku i kolorytu. Brzmienie przez cały czas jest bogate w szczegóły i pozbawione szorstkości czy wyostrzonych sybilantów, co należy uznać za cenną zaletę.
Podsumowanie
C700 to bardzo udane urządzenie skierowane do słuchaczy potrafiących cieszyć się pełnym, melodyjnym, dynamicznym i szczegółowym brzmieniem. Choć pozycja M10 pozostaje w ofercie NAD niezagrożona, to "siedemsetka" góruje nad nim przynajmniej pod jednym względem: prezentuje lepszy stosunek jakości do ceny. W wielu wypadkach będzie to miało znaczenie decydujące.