Aktualna oferta słuchawek marki Bang & Olufsen obejmuje zaledwie pięć modeli, dwa dokanałowe: EQ i E8 Sport oraz trzy wokółuszne: Portal, H95 i HX. Wszystkie są odzwierciedleniem zmian i trendów, jakim podlega tzw. mobilne audio. Łączy je spójny design, wysokiej jakości materiały i najnowsze technologie, na czele z Bluetoothem w wersji 5.1 oraz adaptacyjnym ANC. Który z wymienionych modeli może uchodzić za swoistą wizytówkę firmy? Wydaje się, że najtańsze z "nauszników", HX-y, mają ku temu odpowiednie predyspozycje.
Budowa
Większość słuchawek z tego przedziału cenowego to konstrukcje łączące plastik i ekoskórę plus (acz nie zawsze) metalowe dodatki w newralgicznych miejscach, takich jak przeguby czy pałąk. Ale w przypadku B&O taki scenariusz nie wchodzi w grę. Za wygląd HX-ów odpowiada wielokrotnie nagradzane studio projektowe MNML, którego nazwa, skrót od minimal, jest jak najbardziej znacząca. Już samo wejście na stronę internetową tej firmy stanowi swego rodzaju przeżycie estetyczne.
Minimalistyczne podejście w przypadku opisywanych słuchawek sprawdziło się doskonale. Chyba nigdy wcześniej nie widziałem równie zgrabnych i miłych dla oka "nauszników". Każdy ich element wykonano i dopasowano perfekcyjnie. Zamiast klekoczącego czy trzeszczącego plastiku i niby-skór zastosowano aluminium: anodyzowane, perłowe, pochodzące z recyklingu, częściowo szczotkowane (ramiona przechodzące w półwidelce) oraz o diamentowym wykończeniu (płaskie "dekielki"), a ponadto miękką skórę jagnięcą (poduszki z pianki z pamięcią) i bydlęcą skórę o gładkim ziarnie (zewnętrzna część pałąka). Dopełnieniem całości są polimerowe elementy z przetworzonego plastiku. Czy wobec tak starannego doboru materiałów, tak precyzyjnej ich obróbki i efektu, który można określić jako niebywały (i to nawet mimo dyskretnego napisu Made in China), cena HX-ów nadal wydaje się komuś zbyt wysoka? Szczerze wątpię.
Zwłaszcza, że komfort noszenia tych słuchawek jest naprawdę wysoki (optymalnie dobrane waga i nacisk na głowę), podobnie jak możliwość ich obsługi gestami oraz responsywność panelu dotykowego umieszczonego w prawej muszli (pojedyncze "tapnięcie" to start/zatrzymanie odtwarzania, "słajpnięcie" w kierunku prawo–lewo to wybór następnego/poprzedniego utworu, zaś "słajpnięcie" w półokręgu w górę/w dół to zmiana głośności). Z prawej strony, w polimerowej obudowie, umieszczono także główny włącznik/przycisk parowania Bluetooth, złącze USB-C i gniazdo 3,5mm, a ponadto towarzyszące im wskaźniki LED-owe i mikrofony. Kolejne "majki" znalazły się w muszli lewej, tuż obok przycisków ANC/Transparency oraz multifunkcyjnego (asystent).
Spójność dźwięku wykończonego wyrazistymi, długo wybrzmiewającymi, precyzyjnymi, ale pozbawionymi choćby śladu agresji sopranami sprawia, że odsłuch jest bardzo angażujący.
Lista wykorzystanych technologii także robi znakomite wrażenie. Od Bluetooth 5.1, nowej, adaptacyjnej wersji ANC (Digital Adaptive Active Noise Cancellation) i trybu Przezroczystości (Transparency mode) z możliwością zmiany intensywności działania (neutralny/niski/średni/wysoki), przez możliwość zmniejszenia odgłosów szumu wiatru, wykrywanie założenia słuchawek, tryby słuchania (optymalne/Commute/Clear/Workout/własne ustawienia EQ Beosonic) aż po mikrofony z technologią kształtowania wiązki, służącą do kierunkowego nadawania/odbierania sygnałów.
Dopełnieniem wyposażenia HX-ów jest akumulator o pojemności 1200mAh, umożliwiający mniej więcej 35 godzin słuchania muzyki, 40mm przetworniki napędzane przez neodymowe magnesy oraz niezwykle intuicyjna (darmowa) aplikacja Bang & Olufsen.
Jakość brzmienia
Jeśli zgodzimy się, że – z grubsza rzecz biorąc – słuchawki można podzielić na trzy grupy: analityczne (czyli takie, które starają się być możliwie dokładne, co jednak rzadko kiedy idzie w parze z prawdziwą przyjemnością ich słuchania), muzykalne (co z kolei jest pewnego rodzaju przeinaczeniem, manipulacją przy charakterystyce przenoszenia) oraz takie, które starają się pogodzić ogień i wodę, czyli aspekt analityczny z całościowym (co nie zawsze przynosi korzystny efekt), to HX-y należą do ostatniej z nich i jednocześnie są dowodem na to, że czasami udaje się uzyskać efekt wprost nadzwyczajny. Proponują one brzmienie delikatnie ocieplone, a jednocześnie szczegółowe, rozdzielcze, dynamiczne, swobodne i naturalne. Najlepszy rezultat zapewnia połączenie przez USB – wrażenie jest wówczas takie, jakby "haiksy" natychmiast z zapałem zabierały się do pracy, oferując najlepszą z możliwych klarowność, energię, szybkość i definicję.
Bas nie jest tu tak obszerny i rozciągnięty jak w niektórych, nawet sporo tańszych słuchawkach. Czy to źle? Jak dla kogo. Rzecz w tym, że niskie składowe włączają się "do gry" tylko wtedy, gdy faktycznie wymaga tego sytuacja. Dzięki temu w przekazie dominuje poczucie nieprzeciętnej motoryki i dynamiki. Świetnie słychać to na przykładzie takich kawałków, jak "Gunface" Stonesów z płyty "Bridges to Babylon" (FLAC 16/44,1) czy "Get in the Mind Shaft" Jacka White'a z krążka "Boarding House Reach" (FLAC 24/96, po konwersji częstotliwości próbkowania w trybie Exclusive WASAPI w Roonie 24/48). Gitara basowa w tych utworach prowadzi rytm, ale "nie błądzi", bas nie snuje się bez sensu, a jednocześnie jest nasycony, mięsisty i energiczny.
Reszta pasma także jest odpowiednio wyrafinowana. Średnica i góra są połączone bezszwowo, przypominają jeden organizm. Brzmią żywo, rytmicznie i neutralnie. Odznaczają się przy tym naprawdę dobrą rozdzielczością, co jak na słuchawki w tej cenie jest dość zaskakujące. Owszem, barwy w środku pasma nie są szczególnie "uwodzicielskie", ale dzięki temu nie odnosi się wrażenia przegrzania – bardzo ładnie, autentycznie zabrzmiały dzięki temu wokale, np. George'a Bensona ("Inspiration: A Tribute to Nat King Cole", FLAC 24/96) czy Freddy'ego Colea ("My Mood Is You" FLAC 24/96). Spójność dźwięku wykończonego wyrazistymi, długo wybrzmiewającymi, precyzyjnymi, ale pozbawionymi śladu agresji sopranami sprawia, że odsłuch jest bardzo angażujący. Górze pasma w dużej mierze HX-y zawdzięczają także znakomitą rekonstrukcję przestrzeni, głębię sceny i gradację planów. Jeśli odtworzymy na nich jakieś stricte audiofilskie nagranie, dajmy na to "Ettę" Etty Cameron i Nikolaja Hessa (FLAC 24/96), to wokół głowy/uszu otworzy się szerokie, głębokie i klarowne okno dźwiękowe, dające możliwość docenienia kunsztu producentów i realizatorów.
Podsumowanie
Wygląd tych słuchawek idzie w parze z ich brzmieniem. HX-y są tak dobre, że – przynajmniej na jakiś czas – pozwolą zapomnieć o poszukiwaniach lepszych słuchawek w tej cenie.