A1 ma być początkiem nowej historii Pro-Jecta i jednocześnie pierwszym gramofonem z zupełnie nowej serii automatów – Automat Line. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek wcześniej czesko-austriacki producent oferował tego typu konstrukcję. Nawet najprostsze Debuty wymagały obsługi manualnej i wykonania podstawowych czynności, jak ustawienie nacisku igły czy wyregulowanie antyskatingu. Pro-Ject wychodzi więc naprzeciw oczekiwaniom tych wszystkich, których gramofon fascynuje, a jednocześnie przeraża "skomplikowaną" obsługą. I wiele wskazuje na to, że po raz kolejny odniesie sukces.
Obsługa i budowa
Obsługa gramofonu Pro-Jecta jeszcze nigdy nie była tak łatwa. Wystarczy wyjąć go z kartonu, zdjąć proste zabezpieczenia transportowe (drucik i kawałek tektury), założyć pokrywę przeciwkurzową, a następnie podłączyć A1 do zasilania oraz wzmacniacza. I voilà! – gramofon jest gotowy do użytku. Jedyne, o czym należy pamiętać, to zdjęcie osłonki igły. Potem wystarczy już tylko ustalić prędkość obrotową (33/45), opuścić windę i przesuwać dźwignię w pozycję Start/Stop. Nie trzeba nawet mieć osobnego bądź wbudowanego we wzmacniacz phonostage'a – A1 ma swój (aczkolwiek można go wyłączyć niewielkim przełącznikiem schowanym pod talerzem, co jest operacją stosunkowo łatwą, ponieważ zrobiono w nim odpowiednie otwory), więc wystarczy (do)wolne wejście liniowe.
Jak na konstrukcję w pełni zautomatyzowaną, A1 zachowuje się całkiem dyskretnie – nie jest bezgłośny, ale odgłosy mechaniki ograniczono do minimum. Przesunięcie dźwigni w pozycję Start jest równoznaczne z uruchomieniem obrotów i przesunięciem ramienia z igłą na początek płyty. Z kolei po osiągnięciu położenia krańcowego ramię jest podnoszone i przesuwane do pozycji wyjściowej, a silnik zatrzymywany. Oczywiście można zrezygnować z automatu – wystarczy uchwycić headshell i przesunąć ramię nad powierzchnię płyty, by gramofon włączył obroty. Jest to równoznaczne z przejściem na tryb manualny i przydaje się wówczas, gdy użytkownik sam chce zdecydować, od którego momentu rozpocząć odtwarzanie, albo gdy chce odtworzyć 12- bądź 10-calowe płyty z prędkością 45RPM (dla 45RPM automat ustawiono na 7-calowe single).
A1 jest stosunkowo duży, choć nie znacząco większy od modeli z serii Debut. Jego podstawę tworzą dwie warstwy MDF-u (dolna jest mniejsza) wykończone czarną winylową okleiną, która niestety dość ochoczo łapie odciski palców. Tłumienie wewnętrzne takiej "kanapki" jest takie sobie – przypadkowe stuknięcie w górną część korpusu przenosi się na sygnał. Całość spoczywa na czterech nóżkach z wewnętrzną warstwą tłumiącą z silikonu. Jak zapewnia producent, wewnątrz obudowy zminimalizowano puste przestrzenie – wypada mu wierzyć na słowo, bo wszystko starannie zabudowano. Przez prześwit pod talerzem widać jednak elementy napędu: wewnętrzny subtalerz, na który nałożono płaski pasek napędowy, a przez "okienka" z góry – rolkę na osi silnika i część elektroniki ze wspomnianym już przełącznikiem włączającym/wyłączającym zintegrowany układ przedwzmacniacza gramofonowego.
Właściwy talerz z aluminium nie wydaje się szczególnie ciężki, ale producent zapewnia o wypełnieniu go od wewnątrz pierścieniem tłumiącym, co ma skutkować mniejszą podatnością na rezonanse. Ultralekkie ramię 8,3" to prosta konstrukcja oparta na metalowej rurce i headshellu wykonanym (specjalnie dla A1) z polimeru wzmocnionego włóknem węglowym. Pierścień przeciwwagi jest nieruchomy, nie widać też typowej regulacji antyskatingu. Wkładka to niezawodny Ortofon OM10 typu MM z igłą o szlifie eliptycznym, przetwornik chętnie stosowany przez Pro-Jecta w tańszych konstrukcjach (np. Debut Carbon DC).
Dopełnieniem wyposażenia A1 jest zamocowany na stałe interkonekt Connect it E typu semi-balanced, charakteryzujący się niską pojemnością i starannym ekranowaniem. Podłączenie wymaga jednak uwagi: mimo że kabel jest wyposażony w żyłę uziemiającą, to po wyłączeniu przedwzmacniacza korekcyjnego w A1 i podłączeniu do wejścia phono we wzmacniaczu zintegrowanym w głośnikach może pojawić się nieprzyjemny przydźwięk.
Jakość dźwięku
Czym młodych adeptów "kultury winylowej" może zaskoczyć taki gramofon, jak A1? Czy w ogóle zdoła ich przekonać, najlepiej już od pierwszych sekund odsłuchu, że brzmienie czarnej płyty może być atrakcyjne? Automat Pro-Jecta nie powinien mieć z tym większego problemu. Mimo że subiektywnie jego dźwięk nie jest doskonały (zwłaszcza w porównaniu z droższymi gramofonami), to kilka elementów jego prezentacji od samego początku robi wrażenie. Trudno nie zwrócić uwagi na spójność brzmienia i hojne barwy – atrybuty, których ze świecą szukać w wielu systemach opartych na budżetowych odtwarzaczach CD (o głośnikach bezprzewodowych i smartfonach nie wspominając).
Myślę, że dla wielu osób zaskoczeniem będzie już sposób reprodukcji basu. A1 nie ma nic wspólnego z wątłymi i cichymi impulsami skromnie akcentującymi dolną oktawę. Niskie składowe są obszerne, mają miłe dla ucha zaokrąglenie i energię, dzięki której brzmienie konsekwentnie, rytmicznie posuwa się naprzód. Niskie wibracje dają gros tego, czego się zwykle od nich oczekuje – stabilne oparcie, ciężar i niezłą rozpiętość.
Automat nie ma tendencji do przesładzania, przekonująco oddaje kontury instrumentów i bez trudu wypełnia je "żywą", namacalną tkanką.
Średni zakres jest przyjemny w odbiorze, całkiem soczysty i klarowny. Nie ulega wątpliwości, że stanowi najważniejszy punkt brzmienia A1. Automat nie ma tendencji do przesładzania, przekonująco oddaje kontury instrumentów i bez trudu wypełnia je "żywą", namacalną tkanką. W połączeniu z solidnym podparciem w basie i nieco wycofaną górą (zob. dalej) daje to pożądany efekt analogowości brzmienia – miękkości, plastyczności, pełnych barw i niezłej szczegółowości.
Góra pasma jest treściwa, aczkolwiek przekaz nie jest szczególnie detaliczny, ani tym bardziej rozdzielczy. W wielu wypadkach taka estetyka sopranów będzie łatwa do zaakceptowania, ale z pewnością znajdą się płyty, które przez to jak gdyby "zgasną" – tak było chociażby z "Aerial" Kate Bush, gdzie zabrakło wybrzmień, mikrodetali, lekkości, powietrza. W takiej sytuacji sopranom warto by nieco pomóc, aczkolwiek to, co wydaje się oczywiste, może okazać się złudne. Próba z trzema różnymi phonostage'ami wbudowanymi we wzmacniacze zintegrowane (Shanling A3.2 mkII, Roksan Attessa i Emotiva BasX TA-1) nie przyniosła spodziewanej poprawy, co może sugerować, że A1 jest urządzeniem w zasadzie skończonym, zoptymalizowanym i kupowanie go z myślą o "apgrejdzie" nie jest najlepszym pomysłem (nie sądzę, by majstrowanie przy wkładce znacząco zmieniło tę sytuację). Ciekawy efekt udało mi się uzyskać ze wspomnianą integrą Emotivy i kolumnami JBL L52 Classic, przy czym A1 grał przez swój przedwzmacniacz korekcyjny, a potencjometry przy tweeterach ustawiłem w pozycji między 0dB a max. Zaznaczam jednak, że niektóre płyty nie wymagały tego typu zabiegów, niekiedy wręcz im to szkodziło, więc stosowanie jednego ustawienia z podbitymi sopranami na dłuższą metę nie jest dobrym pomysłem.
Podsumowanie
A1 jest urządzeniem kompletnym – ma wszystko, czego potrzeba, by wprowadzić w świat czarnych płyt, a przy tym nie "straszy" koniecznością skomplikowanych ustawień. Oferuje spójne, barwne brzmienie, jakiego wiele osób oczekuje od gramofonu tej klasy.