Seria Emit powstała, by zastąpić wysłużoną już rodzinę kolumn DM, która mimo dobrej sprzedaży poszczególnych modeli aż prosiła się o odświeżenie designu i uwzględnienie najnowszych rozwiązań technicznych. Analizując koszt modyfikacji całej serii kolumn, Duńczycy doszli do wniosku, że lepiej będzie wystartować z czymś zupełnie nowym. Tak właśnie narodziła się seria Emit, cechująca się nie tylko nowocześniejszym wyglądem, ale też bardziej zaawansowanymi konstrukcyjnie głośnikami, co znalazło odzwierciedlenie w brzmieniu.
Jakiś czas temu w katalogu Dynaudio pojawiła się już kolejna odsłona serii Emit, a wśród niej przeprojektowane kolumny bazujące na udoskonalonych głośnikach i na nowo strojonych zwrotnicach. Tak jak wcześniej mamy do czynienia z podobną paletą produktów, bazującą na dwóch modelach wolnostojących, dwóch podstawkowych i jednym centralnym. Dodatkowo kolumny oferowane są w trzech klasycznych, pasujących do większości wnętrz odcieniach wykończenia, tj. czarnym satynowym, białym satynowym oraz w orzechowej okleinie.
Budowa
Wcześniej produkowane kolumny z serii Emit prezentowały klasyczny, dobrze wyważony design. Najnowsza jej odsłona również pozostaje wierna tym ideałom, choć sporo nowych detali sprawiło, że obudowy oraz głośniki na tle starszych wersji prezentują się nowocześniej. Uwagę zwraca gładsza linia frontu – głośniki perfekcyjnie wkomponowano w przednie płyty obudów, dzięki czemu tworzą z nimi jednolitą, spójną całość. Innymi słowy kosze głośnikowe wyglądają teraz tak, jakby były integralną częścią frontów. Jak wspomniałem na wstępie, skrzynki są dostępne w trzech wariantach kolorystycznych. Dwie z nich, w satynowej czerni i bieli, są lakierowane. Trzecia jest pokryta winylową okleiną, która może budzić pewien niedosyt. Gdyby zamiast niej zastosowano prawdziwy fornir, to na kolumny w tym wykończeniu byłoby moim zdaniem więcej chętnych.
W każdej z kolumn pracują po trzy przetworniki: kopułkowy wysokotonowy, stożkowy nisko-średniotonowy oraz stożkowy niskotonowy. Do budowy membran stożkowych wykorzystano znany już od wielu lat, wciąż udoskonalany materiał o nazwie MSP. Jest to opracowany przez inżynierów marki Dynaudio polimer z domieszką magnezu i krzemianu, do złudzenia przypominający polipropylen. Jednak MSP różni się od polipropylenu tym, że jest lżejszy, dzięki czemu osiągając niemal identyczną sztywność i współczynnik tłumienia, cechuje się wyższą wydajnością. Uwagę zwracają również zupełnie nowe układy napędowe woofera oraz mid-woofera. Cewki o mniejszej średnicy są lżejsze, ale zachowano ich wytrzymałość termiczną. Udało się to dzięki precyzyjniejszej produkcji i zastosowaniu takich materiałów do konstrukcji karkasu, które szybciej odprowadzają ciepło. Zakres wysokich tonów powierzono głośnikowi o nazwie Cerotar. Jest to konstrukcja znana z wyżej pozycjonowanej serii Evoke. Co ciekawe, głośnik ten opracowywano, biorąc pod uwagę doświadczenia z tweeterami z topowych kolumn serii Confidence. Widać więc, że nawet najtańsze w katalogu Dynaudio kolumny mają głośniki, których "DNA" ma sporo wspólnego z najbardziej zaawansowanymi konstrukcyjnie "wysokotonowcami", jakie kiedykolwiek pojawiły się w ofercie Duńczyków.
Emit 30, w przeciwieństwie do najwyżej pozycjonowanego modelu Emit 50, cechują się znacznie mniejszymi, węższymi i niższymi skrzynkami. Aby uzyskać dobrze dociążony bas z tak niewielkich obudów, zastosowano dwuipółdrożny układ głośnikowy. W konfiguracji tej obydwa głośniki stożkowe pracujące w paśmie basu są wentylowane wydajnym układem bas-refleks, składającym się z dwóch tuneli rezonansowych wyprowadzonych z tyłu skrzynki. Tunele posiadają wyprofilowane wloty i wyloty ze specjalnymi żłobieniami dla wygładzenia strugi powietrza, co przekłada się na minimalizację turbulencji mogących podbarwiać dźwięk w paśmie basu. Zwrotnice charakteryzują się dość łagodnymi zboczami filtracji o tłumieniu 6dB i 12dB. Podział miedzy głośnikiem wysokotonowym a nisko-średniotonowym ustalono na częstotliwość 3550Hz, a więc nieco niżej niż w przypadku testowanych nie tak dawno Emit 50. Nietypowa jest natomiast wartość podziału między głośnikiem niskotonowym a nisko-średniotonowym – mniej więcej w punkcie 1kHz. Sugeruje to, że projektantom zależało na wyraźnym wzmocnieniu efektywności kolumn w środkowych partiach średnich tonów (by lepiej wypełnić dźwięk przy przejściu w wyższe partie niskich tonów) i subtelnym wyrównaniu równowagi tonalnej względem tonów wysokich.
Jakość dźwięku
"Trzydziestki" w pewnym sensie pozostają wierne ideałom brzmienia wypracowanym przez Dynaudio na przestrzeni wielu lat, najpierw przez kolumny serii DM, a potem wcześniejsze wersje Emitów. Jednak, co trzeba wyraźnie zaznaczyć, ich najnowsza odsłona brzmi także nieco inaczej: kładzie jeszcze większy nacisk na konturowość, zróżnicowanie i precyzję, a także rozdzielczość osiąganą zarówno w średnicy, jak i w zakresie wysokich tonów.
Wspomniany wcześniej dwuipółdrożny układ głośnikowy zastosowano po to, by przy stosunkowo niewielkich obudowach osiągnąć dobre wypełnienie w paśmie niskich tonów. W ten sposób Emit 30 nadrabiają braki związane ze znacznie mniejszą powierzchnią czynną wooferów w porównaniu z Emit 50, które wykorzystują znacznie większy głośnik niskotonowy i wyraźnie większe skrzynie. Tak więc mimo kompaktowych rozmiarów obudów Emit 30 są w stanie dostarczyć niskie tony o masie i potędze typowej dla większych zestawów głośnikowych.
Bas opisywanych kolumn jest intensywny, miękki, a jednocześnie konturowy i na tyle zróżnicowany, że np. kontrabas w utworach Patricii Barber, zarówno z albumów studyjnych, jak i koncertowych, brzmi całkiem czytelnie. Oprócz odpowiedniej masy niskie składowe mają w sobie sprężystość, dzięki której szarpnięte struny szybko się wzbudzają i wygasają. Bezsprzecznie bas jest mocną stroną Emit 30 – brzmi tak, jak powinien brzmieć za pośrednictwem nawet większych kolumn podłogowych. I nawet jeśli nie jest aż tak spektakularny, zwłaszcza w skali makro, jak za pośrednictwem Emit 50, to wiele jego cech pozwala pokazać brzmienie instrumentów operujących w paśmie niskotonowym bez większych uchybień.
Najbardziej względem wcześniejszych wersji kolumn powstałych na potrzeby serii Emit zmienił się zakres tonów średnich. Stał się bardziej otwarty i swobodniejszy dynamicznie. Brzmienie wyraźnie zyskało również pod względem spójności fazowej między zakresem wysokich a średnich tonów, co przekłada się na precyzyjniejsze i bardziej wyraziste wokale. Jeśli chodzi o barwę i charakter tonów średnich, to wiele cech, które zdołały wypracować modele wcześniejsze, pozostało. Charakterystyczna gęstość, namacalność i soczystość średnicy także i tym razem ucieszą miłośników duńskiej marki. Plastyczność tego zakresu sprawia, że za pośrednictwem Emit 30 dobrze brzmią zarówno instrumenty smyczkowe, jak i dęte. Przekonałem się o tym, odsłuchując utwory Mozarta, ale także muzykę jazzową w wykonaniu takich tuzów, jak Lee Ritenour i Wynton Marsalis, nie wspominając o geniuszu w osobie Milesa Davisa i jego kultowej płycie "Kind Of Blue". Podsumowując tę część: Emit 30 są w stanie wystarczająco intensywnie wypełnić miejsce między górnymi rejestrami a basem, by muzyka przekonywała wiernością i naturalnością brzmienia.
W zakresie tonów wysokich do głosu dochodzi chluba marki Dynaudio, czyli Cerotar. Jest to przetwornik, w którym do perfekcji dopracowano najmniejsze nawet detale konstrukcyjne, dzięki czemu można go uznać za symbol intensywnego rozwoju duńskiej firmy. Odtwarza on górę pasma z nieprzeciętną delikatnością i jest tak precyzyjny, że dzięki niemu usłyszymy każdą zmianę w systemie audio, nawet po wymianie kabli głośnikowych. Podczas testu okazało się, że Emit 30 wyjątkowo polubiły się z kablami głośnikowymi Siltech Legend 380L. I choć moim zdaniem są one za drogie do tych kolumn, to synergia brzmieniowa, jaką udało mi się osiągnąć, słyszalna zwłaszcza w zakresie wysokich tonów, zasługiwała na najwyższe słowa uznania. Góra pasma w konfiguracji z tym konkretnym kablem głośnikowym i wzmacniaczem lampowym Unison Research Triode 25 miała typowo audiofilski szlif. W muzyce Jana Garbarka z albumu "Rites" w niewymuszony sposób pojawiało się wiele drobnych, subtelnych dźwięków. Jednocześnie dźwięk był pozbawiony krzykliwości, jakichkolwiek przerysowań, przejaskrawień. Muzyczna treść w zakresie wysokich tonów była podana "jak na tacy", więc nie trzeba było intensywnie wsłuchiwać się w to, co norweski artysta chciał przekazać w swojej bogato zaaranżowanej muzyce. Reasumując, górny zakres częstotliwości odtwarzany przez Emit 30 był i delikatny, i soczysty, i szczegółowy, i plastyczny, a ponadto charakteryzował się świetnie oddaną dynamiką w skali mikro.
Dźwięk prezentowany przez Emit 30 z oczywistych względów nie osiąga takich rozmiarów, jak za pośrednictwem Emit 50, bardziej przypominając pod tym względem monitory Emit 10 – słowem jest kameralnie. Mimo to słuchacz ma niemal pełen wgląd w to, co dzieje się na scenie. Poszczególne dźwięki ze stosunkowo dużą łatwością odrywają się od głośników, dryfując w miejsca wyznaczone czy to przez realizatora dźwięku, czy też mikrofony ustawione w konkretnych miejscach podczas sesji nagraniowych. Wszystko odbywa się bez ścisku, z sugestywną głębią i przy zachowaniu swobody w budowaniu przestrzeni. Ta jest nasycona mnóstwem detali, na których precyzję lokalizacji nie można narzekać.
Podsumowanie
Emit 30 zajmują niewiele miejsca w pomieszczeniu odsłuchowym i nie rzucają się w oczy tak, jak dwie duże wieże w postaci kolumn Emit 50. Mimo to są w stanie zbudować taką atmosferę, że trudno się od nich oderwać. Muzyka w ich wykonaniu łączy w sobie zarówno pewne cechy monitorów, jak i kolumn wolnostojących. Bas jest rozciągnięty i nie brakuje mu masy, a średnica i wysokie tony cechują się punktualnością wybrzmień i precyzją spotykaną w brzmieniu wysokiej klasy monitorów. Krótko mówiąc – rekomendacja!