Nieczęsto się zdarza, że otrzymując informację o produkcie, który mam dostać do testu, o jego producencie nie wiem właściwie nic. W przypadku Wattson Audio jest to częściowo usprawiedliwione faktem, iż formalnie firma istnieje zaledwie od niewiele ponad dwóch lat. Na dodatek jej oferta jest niewielka, gdyż to tylko trzy wysoce wyspecjalizowane produkty. Owa specjalizacja bierze się z doświadczenia wyniesionego przez inżynierów Wattson Audio z poprzednich firm. Wśród nich szwajcarski producent wskazuje ABC PCB Sàrl, firmę-córkę Anagram Technologies. Ta z kolei być może niektórym z naszych Czytelników znana jest jako producent przetworników cyfrowo-analogowych i upsamplerów wykorzystywanych np. przez takich tuzów rynku audio jak Soulution, czy Audio Aero.
W 2015 roku ABC PCB Sàrl została przekształcona w Engineered SA, a z niej już bezpośrednio wywodzi się założona formalnie w 2020 roku marka Wattson Audio produkująca testowane przez nas urządzenie. Na czele firmy stoi inżynier elektronik, Alexandre Lavanchy, który z branżą audio związany jest od 20 lat.
Jak jednakże sam podkreśla, produkty Wattson Audio to praca zbiorowa, na którą składają się wysiłki całego zespołu doświadczonych specjalistów. Ktoś inny zajmuje się interfejsem do streamingu, ktoś inny aplikacją mobilną, a jeszcze inna osoba dopracowuje oprogramowanie sterujące. W opracowanie dwóch urządzeń, które zawierają w sobie przetworniki cyfrowo-analogowe, zaangażowani byli kolejni specjaliści. Jak wspomniałem, oferta na dziś obejmuje trzy produkty. DAC-a Madison producent określa mianem streamującego, jako że wyposażono go w dwa wejścia cyfrowe, obowiązkowy (we wszystkich produktach Wattsona) port LAN, wyjścia analogowe (RCA i XLR) oraz wyjście słuchawkowe. De facto, dla użytkownika słuchawek mającego dostęp do sieci może więc to być jedyne urządzenie, jakiego potrzebuje.
Dwa kolejne produkty dzielą taką samą nazwę - Emerson - acz w przypadku jednego z nich uzupełnia ją dodatek Digital, a drugiego (testowanego) Analog sugerując ich funkcje, czy też rolę w systemie audio. Różnica między nimi polega na tym, że co prawda oba przyjmują sygnał (a w zasadzie dane) wyłącznie za pośrednictwem kablowego połączenia z domową siecią, ale pierwszy oferuje wyłącznie wyjścia cyfrowe (koaksjalny SPDIF i AES/EBU), a drugi wyposażony jest w przetwornik cyfrowo-analogowy (DAC) i co za tym idzie dostarcza systemowi sygnał analogowy (przez wyjście RCA).
Emerson Digital jest więc jedynie interfejsem między plikami muzycznymi dostępnymi w sieci a zewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Testowana wersja Analog przyjmuje dane z domowej sieci (bądź internetu), konwertuje je do postaci rozpoznawalnej przez DAC i już w postaci analogowej wysyła sygnał do przedwzmacniacza bądź wzmacniacza zintegrowanego.
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że odbiorcami tego pierwszego urządzenia będą przede wszystkim osoby, które posiadają już całkiem wysokiej klasy systemy z tradycyjnymi źródłami (i DAC-iem), które zapragną skorzystać z dobrodziejstw/wygody streamowanej muzyki. Zamiast kupować jakieś skomplikowane urządzenie, zmieniać DAC na wyposażony w streamer, albo wejście USB, nabędą malutkiego Emersona Digital, podłączą go do klasycznego wejścia DAC-a i mają temat z głowy.
Emerson Analog to z kolei propozycja dla osób, które również korzystają z tradycyjnych źródeł i chciałby zacząć korzystać z dobrodziejstw plików muzycznych, ale potrzebują kompletnego odtwarzacza, czyli urządzenia z wbudowanym DAC-iem, by wysłać z niego sygnał analogowy prosto do przedwzmacniacza, lub integry. Zważywszy że pomimo niewielkich rozmiarów nie są to bynajmniej urządzenia, które można określić mianem tanich należy od nich oczekiwać brzmienia odpowiednio wysokiej jakości. W tym teście przyjrzymy się bliżej temu, co ma do zaoferowania Emerson Analog.
Budowa
Emerson Analog to maluch ważący niecałe 400g, mierzący 104x87x38mm. Ma solidnie wykonaną obudowę z wydrążonego bloku aluminium o nietypowym kształcie, ustawioną na czterech malutkich podkładkach (bardziej niż nóżkach). Byłby to prostopadłościan, gdyby nie fakt, że jeden z dłuższych boków został zaoblony i to na nim wygrawerowano nazwę modelu oraz trzy pionowe wyżłobienia zachodzące również na pokrywę urządzenia. Zakładając, że to właśnie jest front urządzenia, należy przyjąć, iż to na jednej z bocznych ścianek umieszczono wejście zasilania (przez zewnętrzny zasilacz wtyczkowy dostarczający prąd stały o napięciu 5V) oraz port Ethernet. Ten ostatni służy do podłączenia Emersona do domowej sieci. Jak już wspominałem, połączenie kablowe jest jedynym dostępnym sposobem dostarczania danych do testowanego urządzenia.
Na drugiej bocznej ściance zlokalizowano natomiast wyjście analogowe niezbalansowane z parą gniazd RCA oraz czerwoną diodą sygnalizującą podłączenie zasilania. Urządzenie nie posiada włącznika jako takiego, co sugeruje, iż powinno pozostawać pod prądem przez cały czas. Nie będzie to raczej problemem zważywszy, że w trybie czuwania zużywa ono ledwie 1,5W, a w trakcie pracy 2,5W. Warto podkreślić, że zasilanie prądem 5V (DC) daje użytkownikom możliwość upgradu za pomocą zasilacza (najlepiej liniowego) wyższej klasy, a takowych na rynku jest sporo.
Wśród kluczowych cech tego urządzenia Wattson Audio wymienia własne rozwiązanie streamingu, znaną choćby z urządzeń Lumina, cyfrową regulację głośności LEEDH, czy zaawansowany zegar taktujący. Emerson Analog obsługuje pliki w formacie: WAV, FLAC, AIFF, ALAC, MP3, AAC, Ogg Vorbis i WMA, w tym PCM do 24-bitów i 384kHz oraz DSD64. Na jego pokładzie znalazła się kość DAC Cirrus Logic WM8742. Jak podkreśla producent, nie jest to produkt jednej z najpopularniejszych obecnie marek (ESS Sabre czy AKM), ale odpowiednio zaaplikowany potrafi zaoferować dźwięk wysokiej próby. Emerson Analog jest również kompatybilny z protokołami sterującymi UPnP/DLNA, AirPlay oraz Roon Ready.
Jak wcześniej wspominałem, Wattson opracował własna aplikację sterującą, acz (z mojego punktu widzenia niestety) dostępną wyłącznie na urządzenia z iOS. Zapewnia ona możliwość korzystania z TIDAL-a (choć sam odtwarzacz nie obsługuje MQA, co można obejść używając Roona), Qobuza, czy internetowych stacji radiowych. Użytkownikom Androida pozostają inne aplikacje obsługujące UPnP/DLNA, bądź chętnie przeze mnie widziana opcja korzystania z serwera Roon i aplikacji sterującej tejże firmy. To ostatnie rozwiązanie było tym, z którego korzystałem w czasie testu.
Uwaga praktyczna - Emerson Analog to malutkie i lekkie urządzenie, stąd zastosowanie nieco cięższych kabli (u mnie choćby LAN Davida Labogi) sprawia, że urządzenie może wędrować po stoliku. Warto więc dobrze przemyśleć jego ustawienie, w tym kwestię tego, którą stronę uznamy za front, ewentualnie czymś je od góry dociążyć. Ja, by dodać stabilności całej konstrukcji, postawiłem ją na nóżkach Franc Audio Accessories, które przykleiłem do spodu Emersona BlueTakiem. Czy miało to wpływ na brzmienie? Nie wiem, nie robiłem porównań, ale na stabilność urządzenia na półce, zdecydowanie tak.
Brzmienie
Rozpoczęcie odsłuchów Emersona Analog jest banalnie proste. Z jednej strony podpinamy kabel LAN, z drugiej interkonekt RCA, zasilacz i gramy. Oczywiście pozostaje kwestia sterowania odtwarzaniem - w moim przypadku używałem własnego serwera Roona i ich programu sterującego. Zarówno mój serwer, jak i testowany Wattson podpięte były do sieci poprzez switch Silent Angel Bonn N8 z liniowym zasilaczem Forester 1 kablami David Laboga Sapphire LAN. Switch od domowej sieci separuje optyczny izolator LAN-u. Pliki odtwarzane były z NAS-a (także wspartego zasilaczem liniowym) oraz serwisu Qobuz. Emerson wysyłał sygnał analogowy interkonektem Soyaton Benchmark do mojej referencyjnej integry GrandiNote Shinai, a ta poprzez kable głośnikowe Benchmark napędzała kolumny GrandiNote MACH4. Na co dzień między serwerem Roon a wzmacniaczem pracuje u mnie DAC LampizatOr Pacific.
Odsłuchy zacząłem od kilku płyt z Qobuza, czyli moim zdaniem serwisu muzycznego oferującego najlepszą jakość brzmienia, faktycznie zbliżającą się do tego, co oferują pliki odtwarzane z lokalnych nośników. Zaletą (wszystkich) serwisów muzycznych jest również możliwość odkrywania nieznanej muzyki. Tym razem kliknąłem w album Musica Nuda "Live a FIP", czyli nagranie koncertowe.
Już pierwszy kawałek pokazał jak niezwykle muzykalnym, przyjemnym w odsłuchu urządzeniem jest Emerson Analog. Była to interpretacja znanego wszystkim kawałka "Come together" na kontrabas i kobiecy wokal. Szwajcarskie urządzenie ustawiło wokalistkę na linii kolumn, a kontrabas nieco za nią. Głos zabrzmiał bardzo naturalnie, wręcz organicznie. Był gęsty, nasycony, wysoce ekspresyjny(!), z naturalnymi, w żaden sposób nie podkreślanymi sybilantami. Dobrze słychać było pogłos, całkiem nieźle akustykę sali, a żywiołowe reakcje publiczności także wypadały naturalnie i energetycznie.
Kontrabas był odpowiednio duży i ciężki, choć w tym utworze (i kilku innych) wyjątkowo żwawy, zwarty, z szybko szarpanymi, pięknie różnicowanymi strunami. W utworach gdzie zamiast szybko następujących po sobie szarpnięć strun muzyk pozwalał im wybrzmieć pojawiało się więcej pudła w dźwięku ładnie podtrzymującego każdym dźwięk, a następnie dość długie wybrzmienia. Świetnie, bodaj w kolejnym hicie, "Roxane", wypadło uderzanie strun smykiem, mocne, niosące dużo energii, szybkie i zwarte. Przesłuchałem ten album od deski do deski nie mogąc się oderwać - pod wieloma względami to brzmienie przypominało mi dobry gramofon. Miało bowiem podobny charakter - jak już pisałem muzykalny, naturalny, płynny i wciągający. Może z delikatnie zaokrąglonymi skrajami pasma, ale było to na tyle niewielkie odstępstwo od wierności nagraniom, że nie zwracałem na nie uwagi.
Kolejny koncertowy album, tym razem Michała Salamona nagrany w warszawskim klubie Jassmine, podkreślił świetne kreowanie realistycznej przestrzeni. Dzieje się tak oczywiście dzięki wykorzystaniu zapisanych w nagraniu informacji o akustyce pomieszczenia, w którym album zrealizowano. Tu lepiej niż na poprzednim krążku słychać było wieloplanowość prezentacji, dobrą lokalizację źródeł pozornych i ich separację. No i równie żywiołową publiczność, która wraz z muzykami tworzyła wyjątkową atmosferę tego nagrania. To właśnie kolejna zaleta Emersona Analog - przy nagraniach live, ale i np. klimatycznych ścieżkach dźwiękowych (choćby z "Łowcy robotów", czy "Piratów z Karaibów") szwajcarski maluch potrafił wykreować specyficzną dla danego albumu atmosferę i wciągnąć w nią słuchacza bez reszty.
W moim przypadku działo się tak mimo, że przecież jasne było iż mój (kilkanaście razy droższy) Pacific oferuje jeszcze lepsze, bardziej wyrafinowane brzmienie. Myślę jednakże, że urządzenie Wattson Audio niejedną osobę będzie w stanie zaskoczyć, zakładając oczywiście, iż będziemy je karmić sygnałem wysokiej jakości. Bo i owszem, Emerson dobrze różnicuje nagrania i gdy zamiast bezstratnych plików zagrałem na próbę mp3 to natychmiast otrzymałem informację zwrotną z głośników, że materiał wsadowy jest niskiej jakości. Także różnica w jakości między Qobuzem a Tidalem była dla mnie oczywista. Wprawdzie Tidal oferuje już naprawdę niezłe brzmienie, ale, jak już wcześniej wspominałem, Qobuz niemal dorównuje bezstratnym plikom granym z lokalnego nośnika i po prostu brzmi jeszcze lepiej, co Emerson jasno pokazał.
Ten szwajcarski maluch potrafi wykreować specyficzną dla danego albumu atmosferę i wciągnąć w nią słuchacza bez reszty.
Jednym z albumów, po które od jakiegoś czasu często sięgam w czasie testów jest "Welcome 2 America" Prince'a. Nie jest to nagranie audiofilskie, ale wystarczająco dobre, by je używać do testowania. Oferuje ono, oprócz znakomitego wokalu Prince'a, świetnie zagranego przez Emersona, np. możliwość posłuchania mocnego, elektrycznego basu, który wyznacza puls m.in. tytułowego kawałka. W wydaniu Wattsona był on nieco zmiękczony i zaokrąglony w porównaniu do LampizatOra, podobnie jak i uderzenia pałeczek perkusji, ale nie na tyle by zaczęło mi to przeszkadzać. A to dlatego, że tempo i rytm były nadal pewnie prowadzone, a bas, choć mocny, momentami wręcz potężny, nie dominował nad pozostałymi instrumentami, ani najważniejszymi na tym krążku wokalami.
Podobnie rzecz się miała z kolejną płytą "Pulsion" Jacquesa Loussiera. Wiele razy pisałem, że znakomicie zarejestrowano na nim zarówno perkusję, jak i fortepian. Ten ostatni był naprawdę dużym, potężnym instrumentem w wydaniu Emersona, który brzmiał jednakże czysto, dźwięcznie i bardzo energetycznie. Perkusja znowu pokazała minimalne zaokrąglenia na obu skrajach pasma, ale to nie wpłynęło na świetny PRAT (tempo, rytm i timing), a i blachy perkusji wypadły bardzo dobrze. Były dociążone, dobrze zróżnicowane, dźwięczne, może nie sypało się z nich aż tyle "iskier", co z moim DAC-iem, ale odbierałem to jako nieco inną interpretację tego nagrania, a nie słabość testowanego elementu.
Ważne były wybrzmienia, otwartość, duża ilość powietrza, umiejętność oddania szybkiego ataku (uderzenia), ale i ich długość. Wszystkie te elementy, podobnie jak na poprzednich krążkach, testowany Emerson Analog, składał w wyjątkowo spójną, naturalnie brzmiącą, wysoce energetyczną całość, której charakter skłaniał do słuchania muzyki, a nie analizy dźwięku. Muzyka, niezależnie od gatunku, prezentowana była w wyjątkowo wciągający, przyjemny dla ucha sposób.
Jedną z ostatnich płyt, które przesłuchałem z Emersonem Analog była "Amazonia" Jean-Michel Jarre'a. To oczywiście muzyka elektroniczna, ale, co poniekąd sugeruje tytuł, zmiksowana z odgłosami amazońskiej dżungli, burzy, padającego deszczu, głosami tamtejszych Indian, itp. Z jednej strony szwajcarski maluch przekonująco oddał nawet najniższe elektroniczne dźwięki, czy np. grzmoty, z drugiej był w stanie wykreować piękną, bardzo przekonującą iluzję padającego wokół mnie deszczu, patyków palących się i trzaskających w ognisku, czy po prostu odgłosów dobiegających z dżungli. Wszystko to zostało zaprezentowane na dużej, otaczającej mnie, wieloplanowej scenie, co tylko potęgowało zamierzone przez muzyka wrażenie przeniesienia mnie do dżungli.
Podsumowanie
Czytając recenzje urządzeń proszę brać pod uwagę, że my, testujący, opisujemy je w kontekście półki cenowej, z której pochodzą. Urządzenia referencyjne, a dla mnie takowym jest LampizatOr Pacific, są w stanie zaprezentować jeszcze więcej informacji, w precyzyjniejszy, jeszcze bardziej realistyczny sposób. Nie zmienia to jednakże w najmniejszym nawet stopniu mojego podziwu dla Emersona Analog, który za rozsądne (jak na dzisiejsze czasy) pieniądze oferuje dojrzałe poukładane, naturalne i po prostu niezwykle przyjemne dla ucha brzmienie.
Słuchając z nim muzyki zapomina się o formatach i rozdzielczościach plików, a nawet o fakcie, że muzyka jest grana właśnie z nich. Liczy się jedynie ona, podana w bardzo analogowej, płynnej i spójnej formie, zachęcającej do wielogodzinnych odsłuchów doskonale znanych krążków, ale i odkrywania, za sprawą serwisów streamingowych, nowych. Jeśli szukacie opcji umożliwiającej Wam korzystanie z dobrodziejstw i wygody słuchania muzyki z plików, a nie chcecie robić rewolucji w posiadanym systemie, jedna z propozycji Wattson Audio, cyfrowa, lub analogowa, może być dokładnie tym, czego potrzebujecie.