W katalogu PrimaLuny znajdziemy dwa wzmacniacze zintegrowane oznaczone liczbą 300: EVO 300 Hybrid (połączenie lampowego przedwzmacniacza z tranzystorowym stopniem wyjściowym) oraz opisany poniżej EVO 300 Integrated – w pełni lampowe urządzenie, którego konstrukcja pozwala na wybór jednego z dwóch trybów pracy: ultraliniowego lub triodowego. Stąd już tylko krok na sam szczyt, gdzie rządzi najmocniejszy EVO 400, więc w zasadzie dostajemy to, co najlepsze w ofercie holenderskiej firmy.
Budowa
Pozornie nic tu do siebie nie pasuje: srebrny front (może też być czarny), czarny "chlebak" (osłona na lampy w formie ćwierćwalca ze szklanymi bokami) i grafitowo połyskująca obudowa – każdy z tych elementów wydaje się czymś "z zupełnie innej beczki". Zestawione razem tworzą jednak zaskakująco zgrabny klocek, choć ciężki jak wszyscy diabli. To oczywiście zasługa transformatorów wyjściowych i zasilającego. Czym różni się EVO 300 od nie tak dawno testowanego EVO 200? Ilością podwójnych triod 12AU7 (trzy na kanał zamiast dwóch), dwiema dodatkowymi diodami na panelu czołowym (informują, w jakim trybie gra wzmacniacz: triodowym (Triode/TR) albo ultraliniowym (Ultra-linear/UL), dodatkowym wejściem i wyjściem, a także – czego już nie widać – oddawaną mocą (z lampami EL34 są to 2x44W w trybie UL oraz 2x24W w trybie TR).
Pozostałe elementy ścianki przedniej i bocznych są takie same, jak w EVO 200: dwa pokrętła (prawe służy do wyboru źródła, zaś lewe do regulacji głośności), dioda dla pilota (to nim przełączymy tryb pracy wzmacniacza, na dodatek "w locie"), gniazdo słuchawkowe 6,3mm, główny włącznik i gniazdo bezpiecznika z lewej, przełączniki wyjścia (kolumny/słuchawki) oraz BIAS-u (wysoki/niski) z prawej.
Stopnie końcowe standardowo obsadzono czterema pentodami EL34 (po dwie na kanał), przy których znalazły się diody sygnalizujące uszkodzenie baniek, co w krytycznym momencie zaoszczędzi użytkownikowi szukania źródła awarii. Gdyby komuś z jakiegoś powodu nie odpowiadało brzmienie EL34, może je wymienić na inne – 6L6G, 6L6GC, 7581A, EL37, 6550, KT66, KT77, KT88, KT90, KT120, a nawet wielgachne KT150 (z tymi ostatnimi na pokładzie trzeba będzie zrezygnować z osłony). Ponadto producent zapewnia, że wzmacniacz poradzi sobie nawet z takimi lampami, których... nie ma jeszcze na rynku. Trzeba tylko pamiętać o tym, że większe bańki oznaczają zarówno większą moc oddaną, jak i pobraną – przy zamianie EL34 na KT120 zużycie wzrośnie z 290W do 330W.
Tył "trzysetki" w porównaniu z EVO 200 jest bardziej "wypasiony" – różnicę robi dodatkowe wejście liniowe oraz wyjście dla suba. W sumie mamy tu pięć wejść stereo RCA oraz "przelotkę" HT Bypass (do kina domowego; pozwala na pominięcie regulacji głośności w ścieżce sygnału) plus odczepy 4 i 8Ω dla głośników, wspomniane już wyjście dla subwoofera z przełącznikiem Mono/Stereo, pętlę magnetofonową i puszkę na moduł phono z wyprowadzonymi gniazdami oraz śrubą uziemienia.
Wnętrze EVO 300 wygląda bardzo schludnie. Zastosowano montaż mieszany, co oznacza, że część elementów połączono przestrzennie metodą punkt do punktu, a część (niewielka) znalazła się na płytkach. Kable biegnące w środku nie są byle jakie – zastosowano szwajcarski przewód z monokrystalicznej miedzi beztlenowej (OCC) pokrytej srebrem i otoczonej teflonowym dielektrykiem. Znakomite wrażenie robią zarówno drogie kondensatory z folii aluminiowej DuRoch, wysokiej jakości japońskie rezystory TAKMAN-a, które cieszą się popularnością wśród tzw. modderów, jak i zmotoryzowany błękitny ALPS oraz przekaźniki Fujitsu. Kluczowy dla łatwości obsługi wzmacniacza Adaptive AutoBias zajmuje największą płytkę, ale znajduje się poza ścieżką sygnału. W pobliżu gniazda zasilającego umieszczono układ AC Offset Killer – jego zadaniem jest obniżanie szumu do niezauważalnego poziomu niezależnie od jakości prądu.
Na czym polega wyjątkowość wzmacniacza EVO 300? Może on działać we wspomnianych już dwóch trybach: ultraliniowym, w którym lampy mocy pracują jako pentody, albo triodowym, w którym lampy mocy pracują jako triody. Wzmacniacze Triode czy też Single Ended Triode (SET) są popularne ze względu na ich cieplejsze i pełniejsze brzmienie, ale mają swoje ograniczenia. Niweluje je tryb ultraliniowy, który daje większe rozciągnięcie na górze i na dole pasma, a także większą moc oraz – jak to określił producent EVO 300 – "większą różnicę między jasnym i ciemnym, głośnym i delikatnym".
Jakość brzmienia
EVO 300 prezentuje brzmienie przebojowe, a zarazem wyrafinowane i pełne subtelności, kulturalnie podchodząc do sygnału podawanego przez źródło dźwięku. Wysoka jak na wzmacniacz lampowy moc, która daje się odczuć (zwłaszcza w trybie UL) dzięki bardzo dobrej kontroli podłączonych głośników, sprawia, że nawet przy głośnym odsłuchu trudno zauważyć oznaki kompresji. Przykładnej kontroli towarzyszy wyśmienita muzykalność – zarówno w trybie UL, jak i TR. Oba mają pewne cechy wspólne (jak wyżej, tj. granie "do przodu", wyrafinowanie, kultura itp.), ale też wyraźnie się różnią.
Tryb triody zapewnia to, co zwykle kojarzy się z lampami: treściwy, delikatnie ocieplony, wygładzony przekaz z pierwszoplanową średnicą i ogólne wrażenie, że obcuje się z brzmieniem, w którym jest więcej wypełnienia niż ostrych krawędzi. Górna część pasma jest w tym trybie płynnie "sklejona" ze środkiem. Wysokie tony nie przykuwają specjalnie uwagi, są wolne od jakiejkolwiek agresji czy przejaskrawienia. Działają na zasadzie dopełnienia, aczkolwiek np. ich mikrodynamika nie pozostawia wiele do życzenia. Najniższe składowe są trochę wycofane, brakuje im nieco pewności siebie, jednak wyższy bas potrafi zabrzmieć w sposób bardzo zdecydowany. Scena nie jest specjalnie głęboka, co nie do końca koresponduje z tym, czego zwykle oczekuje się po "lampowcu", jednak precyzja, z jaką rozmieszczone są poszczególne źródła pozorne jest w pełni satysfakcjonująca.
W trybie ultraliniowym brzmienie EVO 300 jest bardziej otwarte, skraje pasma są bardziej aktywne, a średnica – mimo że już nie tak pierwszoplanowa – jest przejrzysta, swobodna i charakteryzuje się wyśmienitą fakturą. Bas wzmacnia muzykę masywnym, dobrze wyartykułowanym i wykształconym fundamentem. Jest mocny, dorodny, zwarty i jędrny. Ma majestatyczność i zejście, których nie powstydziłby się niejeden "tranzystor". Soprany także prezentują wysoką klasę: zachowują dużą rozdzielczość, nie będąc przy tym źródłem zbytnich wyostrzeń dźwięku. Prezentacja sceny stereofonicznej jest wzorowa: czuć dużą swobodę, nienaganną organizację, prawidłowe proporcje planów i całkiem konkretną głębię.
Nie znam drugiego tak wszechstronnego i elastycznego "lampowca", którego codzienna obsługa sprowadzałaby się praktycznie do operowania dwoma przyciskami, tj. włącznikiem oraz przełącznikiem trybu pracy.
To jednak dopiero połowa zabawy. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku EVO 200, wymiana lamp EL34 na KT120 (Tung-Sol) wyraźnie zmienia brzmienie wzmacniacza. I znowu można wybierać między dwoma trybami, z których każdy prezentuje nieco odmienną estetykę. "Stodwudziestki" na pewno nie są bańkami dla tych, którzy lubią brzmienie słodkie, okrągłe i jednoznacznie ciepłe. Wręcz przeciwnie: są zadziorne, mają znakomitą energię i dynamikę, co na EVO 300 słychać natychmiast.
Ponadto, ciekawa rzecz: tym razem zdecydowanie bardziej do gustu przypadł mi tryb TR (w UL z PC i Rose RS250A w roli źródła góra była zbyt mocno "podkręcona", a średniego basu jakby ubyło). Nie ulega też wątpliwości, że KT120 proponują inną (w porównaniu z pentodami EL34) organizację przestrzeni: mniej intymną, ale za to z łatwiejszą rekonstrukcją akustyki sali oraz atmosfery nagrania. Obraz dźwiękowy w tym trybie ma wyraźne "odejście" i oddech, scena jest szeroka i głęboka. W dobrych realizacjach spójność efektów przestrzennych powoduje, że głośniki "znikają" z pomieszczenia odsłuchowego.
Podsumowanie
EVO 300 to wzmacniacz, którego koncepcja użytkowa budzi mój podziw. Nie znam drugiego tak wszechstronnego i elastycznego "lampowca", którego codzienna obsługa sprowadzałaby się praktycznie do operowania dwoma przyciskami, tj. włącznikiem oraz przełącznikiem trybu pracy. Wymiana lamp jest dziecinnie łatwa i nie wiąże się z żadnymi ustawieniami (poza wyborem odpowiedniego prądu podkładu – wysokiego albo niskiego – za pomocą najprostszego w świecie przełącznika). Automatyczny BIAS, możliwość współpracy z wieloma lampami (w tym również takimi, których jeszcze nie ma!), dwa tryby wyraźnie wpływające na brzmienie – bez wątpienia EVO 300 zaprojektowano z myślą o maksymalnym wykorzystaniu możliwości, jakie dają szklane bańki. Udało się to znakomicie, więc rekomendacja jest w tym wypadku czystą formalnością.