Japoński Acrolink posiada pokaźny katalog wszelkiego rodzaju kabli przeznaczonych do systemów audio. Ciekawie prezentuje się oferta interkonektów, bo niektóre modele przy niewielkich zmianach konstrukcyjnych mogą pełnić rolę interkonektów analogowych, jak i cyfrowych. Jedną z tego typu konstrukcji jest kabel 7N-A2400, który może pracować jako interkonekt analogowy wyposażony w złącze XLR, jak i RCA (kable sprzedawane są wtedy w parach). Ale występuje też w formie cyfrowego interkonektu, wyposażonego w złącze AES/EBU (kabel sprzedawany jest w ilości jednej sztuki).
Budowa
Acrolink 7N-A2400 zbudowano w oparciu o przewodniki z miedzi 7N D.U.C.C. Cu w technologii Stressfree, mającej na celu zapewnienie ciągłości kryształów, a co za tym idzie, zachowaniem jednolitej struktury przewodnika. W roli izolatorów dla poszczególnych żył w przypadku interkonektów analogowych zastosowano płaszcze z poliolefinu oraz wspólną izolację dla obydwu żył (oddzielonych między sobą dodatkowo jedwabną nicią) na bazie poliolefinu z proszkiem amorficznym. Całość chroniona jest przez podwójny system ekranujący, na który składa się taśma miedziana oraz plecionka ze srebrzonych miedzianych nitek. Całość przykrywa płaszcz zewnętrzny wykonany z poliolefinu odpornego na działanie promieni UV.
Nie mniej ciekawie prezentują się wtyki RCA. Ich charakterystyczną cechą jest to, że centralny pin wykonano z miedzi tellurowej, a korpus z miedzi berylowej. Dodatkowo wszystkie elementy styczne do gniazda RCA są platerowane za pomocą rodu. Zewnętrzną tuleję wykonano z aluminium i karbonu, co daje ciekawy efekt wizualny.
Jakość dźwięku
Interkonekty 7N-A2400 porównałem z nieco droższą niderlandzką analogową łączówką Siltech Classic Legend 380i. Odsłuchy pokazały jednak, że japoński Acrolink spokojnie może stawać w szranki z najlepszymi konstrukcjami w zbliżonej cenie. Jeśli miałbym się zdecydować na któryś z tych interkonektów analogowych, to nadal pozostałbym przy Classic Legend 380i, ale wybór nie jest tak oczywisty, ponieważ Acrolink pod wieloma względami dorównuje znakomitej niderlandzkiej konstrukcji. W towarzystwie austriackiego odtwarzacza Ayon CD-10 II Ultimate i wzmacniacza Gold Note S1 obydwa interkonekty analogowe odnajdywały się doskonale, pokazując wszelkie zalety wysokiej klasy odtwarzacza CD wyposażonego w lampowe stopnie wyjściowe.
Pod względem prezentacji barwy Siltech okazał się być nieco z przodu względem japońskiego konkurenta, chociażby ze względu na bardziej wyrafinowany i nasycony przekaz. Acrolink zdecydowanie szedł w kierunku pokazywania w muzyce charakteru poszczególnych instrumentów, ich faktury i zróżnicowania barw. Po prostu 7N-A2400 był brzmieniowo mniej "lampowy", ale za to nieco bardziej precyzyjny w ogólnej prezentacji struktury każdego prezentowanego dźwięku.
Acrolink 7N-A2400 był w stanie lepiej pokazać wszystkie dźwięki w niższych oraz średnich partiach wysokich tonów
Jeśli zaś chodzi o równowagę tonalną, to Siltech okazał się być bardziej zbalansowany, zwłaszcza na przełomie średnich i wysokich tonów. Z kolei Acrolink subtelnie uwypuklał wyższe partie średnich tonów oraz niższe partie wysokich tonów, co prowadziło do dobitniejszej i ostrzejszej prezentacji wokali, jak i brzmienia instrumentów operujący na przełomie średnich i wysokich tonów. Poza tym Siltech nie tyle ostrożniej, co delikatniej operował najwyższymi partiami wysokich tonów, ale też wyraźnie dalej je rozciągał. Sprawiał więc wrażenie, że w zakresie wysokich tonów sięgał po prostu wyżej niż Acrolink. Z kolei 7N-A2400 był w stanie lepiej pokazać wszystkie dźwięki w niższych oraz średnich partiach wysokich tonów.
Wsłuchując się w brzmienie talerzy perkusyjnych w utworach z koncertowej płyty "Alive In L.A." Lee Ritenoura, od razu było słychać, że są one prezentowane nieco ostrzej i zarazem bardziej dynamicznie. Oczywiście ta ostrość nie ma nic wspólnego z nienaturalną agresją, a raczej intensywnej oddanymi konturami dźwięków w zakresie wysokich tonów. Siltech na tle japońskiego konkurenta sprawiał wrażenie delikatniej obchodzącego się z wysokimi tonami kabla. Natomiast pod względem rozdzielczości, zwłaszcza w zakresie średnich i wysokich tonów, obydwa kable szły łeb w łeb.
W kwestii prezentacji stereofonii trudno jest mi wskazać bezpośredniego zwycięzcę między tymi dwoma znakomitymi konstrukcjami. Obydwa interkonekty nie miały najmniejszego problemu z uwidocznieniem w nagraniach głębi sceny dźwiękowej, ani jej obszerności. Siltech operował dźwiękiem nieco bardziej trójwymiarowo wypełniając pełniej bryły poszczególnych źródeł pozornych. Natomiast japoński Acrolink, kreślił na scenie źródła pozorne ostrzejszą kreską.
W ostatecznym rozrachunku obydwa interkonekty budowały scenę dźwiękową czytelnie i szczegółowo. W paśmie średnicy, tak jak wyżej wspomniałem, Siltech okazał się być bardziej wyrafinowany i to samo dotyczyło się basu. W przypadku niderlandzkiego konkurenta miałem do czynienia z basem bardziej plastycznym i o bardziej pastelowych barwach. Acrolink kładł większy nacisk na dynamikę w skali makro. Duże skoki głośności w poszczególnych utworach z instrumentalnej płyty "Amarok" Mike'a Oldfielda zabrzmiały bardziej dobitnie i okazale. Natomiast do kontroli niskich tonów, zarówno w przypadku Siltecha, jak i Acrolinka nie miałem najmniejszych zastrzeżeń.
Podsumowanie
Japoński interkonekt 7N-2400 Leggenda w porównaniu do renomowanego Siltecha nie okazał żadnych słabości. Jest to doskonale skonstruowany kabel, oparty na zaawansowanej technologii zarówno pod względem materiałów użytych do produkcji poszczególnych elementów, jak i ich kombinacji. Przekłada się to na dźwięk nad wyraz precyzyjny, czysty, a zarazem energiczny i jeśli tylko trzeba, pokazujący pazur. Jeśli cenicie sobie zbalansowany, ale zarazem energiczny i wyraźny przekaz, to 7N-2400 Leggenda ma wszystkie cechy, żeby zapewnić mnóstwo frajdy z odsłuchu. Jest to idealny kabel zarówno dla audiofila, jak i melomana.