Choć produkty SPECa testowaliśmy już wiele razy trzeba brać pod uwagę tych, którzy marki nie znają. Przypomnę więc krótko, iż firma powstała w 2010 r. z inicjatywy dwóch doświadczonych inżynierów z branży audio, Shuzou Ishimi i Shirokazu Yazaki. Obaj panowie, którzy wcześniej pracowali dla, odpowiednio, TEAC-a i Pioneera oraz International Rectifier, od początku jasno deklarowali, iż są fanami lamp i ich brzmienia.
Założyli więc, że będą dążyć do podobnego efektu brzmieniowego, ale postanowili uzyskać go z tranzystorów. Aby zrealizować to założenie stworzyli konstrukcje pracujące w analogowej klasie D. Ale brzmienie przypominające lampowe, to nie wszystko. Zadbano więc o oryginalny, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach dizajn, doskonałe wykonanie oraz wykończenie i... firma ruszyła na podbój audiofilskiego świata.
Obecnie, czyli zaledwie 13 lat później, marka SPEC znana jest większości miłośników dobrego brzmienia na całym świecie i stała się niemal synonimem analogowej(!) klasy D. Propozycje panów Ishimi i Yazaki najłatwiej przekonują właśnie miłośników lampowego brzmienia, którzy z jakichkolwiek przyczyn nie chcą, bądź nie mogą postawić w swoim pokoju urządzenia z bańkami próżniowymi na pokładzie. Dostają bowiem podobny dźwięk z urządzenia o zwartej, nierozgrzewającej się obudowie, niezużywającego zbyt wiele prądu, a przy tym bez potrzeby dbania o lampy. Propozycją marki SPEC powinni być zainteresowani także ci, którzy mają problem z doborem odpowiednich kolumn do wzmacniaczy, bo te zwykle nie dysponują zbyt dużą mocą, a łatwych do napędzenia kolumn nie na zbyt wiele.
Sam jestem wielkim fanem lampowego, a szczególnie SET-owego grania. Wszystkie moje dotychczasowe doświadczenia ze SPECami potwierdzały, że japońscy konstruktorzy zrealizowali swoje założenia. Każdy z ich wzmacniaczy, którego miałem okazję słuchać oferował naturalne, płynne, spójne, zwykle dość gęste brzmienie, z którym spokojnie mógłbym żyć na co dzień żyć. Przyznam także, że forma tych urządzeń przemawia do mnie mocno, więc SPEC cieszy nie tylko moje uszy, ale i oczy. Nowy SPEC RSA-BW7EX należy do tańszych propozycji tej firmy, co nie znaczy, że tanich). Ale to tylko zwiększyło moją ciekawość i chęć sprawdzenia, czy i w jakim stopniu w tym modelu udało się zrealizować filozofię firmy.
Wygląd, funkcjonalność i budowa
Jak zawsze w przypadku propozycji SPECa, nowy wzmacniacz zintegrowany RSA-BW7EX zachwycił mnie wyglądem, a jak już pisałem, to wrażenia organoleptyczne tworzą pierwsze wrażenie w przypadku kontaktu z każdym produktem audio i mogą być jego dodatkowym atutem. Tak właśnie jest w tym przypadku. Nie ukrywam, że jako człowiek, który niejedno już w tej branży nosił, doceniłem także niewielką wagę urządzenia. Owo pierwsze bardzo pozytywne wrażenie testowana integra zawdzięcza zarówno charakterystycznemu dizajnowi, połączeniu metalu i drewna, jak i kolorystyce, która w ostatnich latach zaczęła się trochę zmieniać. O ile drewno nadal stosowane jest w podobnym, dość intensywnym wybarwieniu, o tyle w nowszych modelach łączone jest ono z czarnym, a nie srebrnym metalem.
Zawsze byłem fanem czarnego wykończenia komponentów audio (tzn. elektroniki, kolumn niekoniecznie), więc proponowana przez SPEC-a zmiana, bardzo przypadła mi do gustu, choć oczywiście srebrna też ma swój urok.
Perfekcyjnie wykonaną, solidną, raz jeszcze podkreślę, czarną, aluminiową obudowę uzupełniono bocznymi panelami wykonanymi z dobranego pod względem odpowiedniego tłumienia rezonansów drewna. Podobnie jak w przypadku kilku innych, tych z dołu oferty, modeli owe panele są nieco dłuższe niż boczne ścianki właściwej obudowy, a ich przednie dolne wydłużone rogi pełnią rolę nóżek. Trzecią, także drewnianą nóżkę, zamontowano pośrodku obudowy blisko jej tylnej krawędzi. Słowem, to drewno jest interfejsem między obudową, a podłożem na jakim stawiamy wzmacniacz. U mnie, podobnie jak większość konkurentów, wzmacniacz stanął na górnej półce stolika Base VI, na której położyłem dodatkowo platformę kwarcową Acoustic Revive.
Front RSA-BW7EX nie różni się specjalnie od innych modeli, co wynika z faktu, iż jest to czysta integra. SPEC nie decyduje się na dodatkowe montowanie w swoich konstrukcjach przetworników cyfrowo-analogowych, przedwzmacniaczy gramofonowych, czy streamerów. Jeśli szukacie tego typu kombajnów propozycje SPEC-a nie są dla Was.
Mamy czystą formę na zewnątrz i wewnątrz gwarantującą, że w ramach danego budżetu dostajemy najlepszy możliwy wzmacniacz, jaki ten producent może nam zaoferować. Stąd właśnie wyposażenie frontu sprowadza się do dwóch sporych, czarnych gałek - to selektor wejść i regulacja głośności. Choć to norma w przypadku tej marki, podkreślę, iż RSA-BW7EX nie oferuje w standardzie zdalnego sterowania (w czym znowu przypomina wzmacniacze lampowe).
Dla tych, którzy tego wymagają producent przygotował rozwiązanie w postaci złącza na tylnym panelu (typu mini jack), gdzie można podłączyć zewnętrzny kontroler zdalnego sterowania, a takowy także znajdziecie w ofercie SPECa. Obok umieszczono klasyczny dla marki włącznik hebelkowy, któremu towarzyszą dwie diody. Biała świeci przy włączonym urządzeniu, czerwona zapala się przy jego wyłączeniu. Włącznik to 2-pozycyjna dźwigienka, którą przed przestawieniem trzeba pociągnąć do siebie. To takie zabezpieczenie przed przypadkowym włączeniem/wyłączeniem.
Tylny panel, relatywnie niewielki z racji wymiarów urządzenia, także nie imponuje ilość złączy. Do dyspozycji dostajemy cztery wejścia liniowe, trzy na dobrej jakości, pozłacanych gniazdach RCA, a jedno na XLR. Te ostatnie są tam jedynie dla wygody użytkowników używających zbalansowanych źródeł, bo cała konstrukcja nie jest bynajmniej zbalansowana, nie ma więc mowy o pełnym torze zbalansowanym. Dodajmy do tego solidne, pojedyncze gniazda głośnikowe, do których można podłączać kolumny o nominalnej impedancji z przedziału od 4 do 16Ω oraz standardowe złącze zasilające EIC z towarzyszącą mu komorą bezpiecznika i mamy pełny obraz wyglądu i funkcjonalności modelu RSA-BW7EX.
Elektronikę w środku urządzenia zamontowano na trzech płytkach drukowanych. Dwie z nich to zasilacze, a ostatnia, dodatkowo ekranowana, to sam wzmacniacz. Regulację głośności oparto na scalonej drabince rezystorowej, a konkretnie Cirrus Logic 3310-KSZ. Za wzmocnienie odpowiadają, jak zawsze, MOSFET-y, a pozostałe komponenty, zwłaszcza produkowane za zamówienie kondensatory i diody prostownicze, producent dobrał pod kątem ich jakości oraz pożądanego wpływu na brzmienie, potwierdzanego w czasie długich, żmudnych odsłuchów. Pozostało mi sprawdzić jeszcze to, co w komponencie audio najważniejsze, czyli brzmienie.
Jakość brzmienia
Mając za sobą doświadczenia ze wzmacniaczami SPEC-a mam w głowie pewien obraz ich wspólnego charakteru, a co za tym idzie także i pewne oczekiwania. Oczywiście, w zależności od poziomu cenowego, różnią się one klasą brzmienia, bo wraz z każdą półką cenową rośnie poziom wyrafinowania odtwarzanego przez nie dźwięku. Niemniej wszystkie mają pewien wspólny sznyt, który można łatwo rozpoznać.
Aby sprawdzić czy tym razem będzie podobnie, wpiąłem japoński wzmacniacz do systemu, na którym słuchałem muzyki od dobrych kilku dni. Źródłem w tym teście był mój customowy serwer muzyczny przesyłający sygnał przez kabel USB David Laboga Expression Emerald Mk II do przetwornika cyfrowo-analogowego Weiss Helios, a stamtąd zbalansowanym interkonektem KBL Sound Himalaya II do wejścia RSA-BW7EX. Testowana integra z pomocą kabli głośnikowych Soyaton Benchmark napędzała moje kolumny GrandiNote MACH4.
Zaznaczę jeszcze, że bezpośrednio przed SPEC-iem odsłuchiwałem dwa znakomite wzmacniacze lampowe (acz nie SET-y), czyli Qualiton A75 (na KT170) i KR Audio AV950 (na KT150). Nie "kalibrowałem" po nich nawet słuchu poprzez powrót do mojego wzmacniacza, bo uznałem że porównanie z dwoma lampowcami, zważywszy na filozofię SPECa, jest jak najbardziej na miejscu. Testowany RSA-BW7EX w porównaniu do tamtej dwójki, co w sumie nie powinno dziwić, nie zagrał aż tak gęstym i nasyconym dźwiękiem - droższe modele SPEC-a grają od niego znacznie gęściej.
Podkreślam stopniowanie wyrażone słowem "aż", bo w porównaniu do niejednego tranzystorowego konkurenta testowana integra robi wrażenie w tym aspekcie brzmienia. Pewnie zostanie również odebrana jako troszkę cieplejsza od wielu z nich. Nie jest to wyraźnie ciepły dźwięk, ale nie jest też idealnie neutralny. Wskazówka temperatury na pewno jest więc przesunięta w stronę ciepła, ale jedynie na tyle, by dźwięk od pierwszych nut odbierać jako naturalny, a nie sztucznie ocieplony.
Nawet przy tak neutralnym źródle, jakim jest Weiss Helios, i dynamicznych, szybkich kolumnach, jakimi są MACH 4, dźwięk z japońską integrą w torze był przede wszystkim płynny, spójny i właśnie naturalny. Cała seria akustycznych albumów upewniła mnie w przekonaniu, że właśnie owa ponadprzeciętna naturalność brzmienia wpływająca na przyjemność odsłuchu, którą kojarzę automatycznie z tą marką, jest mocną stroną także i RSA-BW7EX. Tej integry słucha się niezwykle przyjemnie.
Dostajemy dobrą rozdzielczość, bogactwo informacji, ale wszystko to składa się na większą, bogatą wewnętrznie całość i to ona liczy się w tej prezentacji najbardziej. Nieco więcej wysiłku wymaga więc usłyszenie drobnych detali, palców ślizgających się po strunach, oddechu wykonawców, itd., ale one wszystkie tam są, tyle że nie narzucają się słuchaczom, nie zmuszają do ich zauważania jako odrębnych elementów całości. Dostajemy ze SPECiem naturalne, płynne, spójne i delikatnie ciepłe granie, tyle że nie jest ono aż tak dociążone i wypełnione, jak ze wspomnianymi wzmacniaczami lampowymi.
Dzieje się tak po części, za sprawą dość wyrazistych skrajów pasma. Twórcy SPEC-a czerpali bowiem wzory z najlepszych lamp, a nie tych, w których wypchnięta do przodu średnica maskuje braki w górze i dole pasma. Wszystko to, co dzieje się w zakresie tonów wysokich jest podane w bardzo czysty, dobrze różnicowany, a dźwięczny, pełen powietrza sposób. Nie ma tu aż takiego dociążenia, jakie pokazywał choćby Qualiton A75, więc talerze, czy trąbka potrafią fajnie(!) zakłuć w uszach, ale nie mają aż takiej masy. Dźwięk jest również po pierwsze bardzo otwarty, swobodny, a po drugie, naśladujący lampy w kolejny aspekcie, czyli przestrzenny.
W ocenie tego aspektu pomogło mi kilka nagrań koncertowych i to zarówno tych, gdzie przestrzeń została uchwycona jedynie powierzchownie, że tak to ujmę, jak i tych, które zachwycają głębią sceny, jej wieloplanowością oraz wielkością i namacalnością źródeł pozornych. W obu przypadkach RSA-BW7EX oddał to, co znam z danych realizacji, nie próbując na siłę uprzestrzenniać nagrań słabszych w tym zakresie, a z tymi lepszymi kreując przekonujące, trójwymiarowe widowisko.
Angażujący sposób prezentacji oferowany przez ten wzmacniacz wręcz zachęca do długich odsłuchów i sięgania po dawno niesłuchane albumy.
Wróćmy jeszcze do wyrazistych skrajów pasma, a dokładniej do dołu. Testowana integra nie jest najniżej schodzącym wzmacniaczem jaki znam (uwzględniając możliwości konkretnych kolumn), czy raczej nie dociąża samego dołu tak mocno, jak niektórzy (głównie sporo drożsi) konkurenci. Stawia bardziej na zwartość i szybkość basu, na mocniej zaznaczoną fazę ataku niż kosmicznie długie wybrzmienia, choć do tych ostatnich przeczepić się nie można.
Ja lubię tak pokazany bas, tzn. wolę nieco nieco mniej potężny, ale zwarty, od masującego wątrobę, ale rozlazłego. Mogę jednakże zrozumieć tych, którzy szukają najniższych, najpotężniejszych pomruków i pod tym względem nie będą do końca zadowoleni z najmniejszego SPEC-a. Dla mnie jednakże, nawet kontrabas, czy fortepian brzmiały z nim naturalnie i grały wystarczająco dociążonym, pełnym dźwiękiem, by skupiać się na muzyce. Ważniejsze w tej prezentacji było raczej różnicowanie, barwa, dobre oddawanie szybkich impulsów, niż maksymalna potęga brzmienia.
Słuchając krążka Spyro Gyra'y skonstatowałem, że japońska integra potrafi zagrać bardzo transparentnie i czysto, jeśli dostanie dobrze zrealizowane nagrania. odtworzenia. Płytę tę bowiem nagrano tak, by dźwięk był precyzyjny, przejrzysty, bogaty w detale. Przy całym swoim przypominającym dobre lampy charakterze, SPEC nie ocieplił tego przekazu, nie dociążył go, nie próbował go zmienić. Zagrał tę płytę wiernie, a efekt był przyjemny w odsłuchu za sprawą dużej ilości precyzyjnie zaprezentowanych informacji. Na tej płycie, ale i na kolejnych już rockowych, większą uwagę zwróciłem na dobrą dynamikę tego. To mocna strona japońskiego wzmacniacza i to zarówno w skali makro, jak i mikro.
Wspomnianych nagrań rockowych, które z zasady nie są realizacjami audiofilskimi, słuchało mi się z SPEC-iem bardzo dobrze. Rzecz zarówno we wspomnianym już energetycznym i dynamicznym sposobie grania i bardzo dobrym PRaT-cie (Pace Rhythm and Timing), ale i w barwnej, całkiem gęstej średnicy. To ona właśnie sprawiała, że wokale brzmiały z jednej strony naturalnie, z drugiej towarzyszyła im odpowiednia ekspresja. SPEC świetnie je różnicował bardzo poprawnie oddając zarówno barwę, jak i fakturę każdego z nich oraz dając dobry wgląd w charakterystyczne dla każdego wokalisty/wokalistki maniery. A że i drugi, kluczowy element muzyki rockowej, czyli brzmienie elektrycznych gitar, okazał się mocną stroną testowanego urządzenia, słuchanie popisów Aerosmith, Gunsów, czy TSA okazało się nad wyraz przyjemnym, energetyzującym doświadczeniem.
Podsumowanie
SPEC RSA-BW7EX to udane ucieleśnienie powiedzenia mówiącego, że małe jest piękne. Jasne, że można znaleźć wiele jeszcze mniejszych urządzeń, ale japońska integra to komponent w pełni audiofilski, od uznanej, japońskiej marki, który można dumnie zaprezentować w otoczeniu innych wysokiej klasy urządzeń. Ważne jest bowiem zapewnienie mu zarówno sygnału/źródła wysokiej klasy, jak i kolumn, które będą potrafiły wykorzystać pełnię możliwości tego malucha. SPEC nie tylko pięknie się prezentuje ale i bardzo dobrze gra. A piękno i klasa tej prezentacji biorą się z jej spójności, płynności, przestrzenności i naturalności.
Średnica, wzorem dobrych lamp jest pełna, kolorowa i gęstsza niż w przypadku wielu innych tranzystorów, a na dodatek uzupełniają ją żywe, energetyczne, czyste skraje pasma. Nie należy się spodziewać tektonicznego basu, ale raczej jego zwartej, szybkiej, dobrze różnicowanej wersji. Góra będzie lśnić, może czasem lekko nawet zakłuć w uszy (gdy wymaga tego nagranie), ale nie będzie tam sztucznej agresji.
Wszystko to składa się na wysokiej klasy, spójną, gładką całość, której można słuchać bez znużenia całymi godzinami. Powiem więcej, rytmiczny i emocjonalnie angażujący sposób prezentacji oferowany przez SPECa RSA-BW7EX wręcz zachęca do długich odsłuchów i sięgania po dawno niesłuchane albumy. Jeśli więc szukacie muzykalnego wzmacniacza w tym, a nawet nieco wyższym przedziale cenowym, powinniście koniecznie umówić się na jego odsłuch!