W ostatnich latach obserwujemy ekspansję polskich producentów sprzętu i akcesoriów audio, którzy bez kompleksów wkraczają także na rynki zagraniczne i podbijają serca melomanów w różnych zakątkach świata. Urządzenia takich marek jak np. LampizatOr, J.Sikora, Fezz Audio, GigaWatt, Franc Audio Accessories pojawiają się na największych wystawach audio i cieszą się zasłużoną renomą. Do tego zacnego grona dołączył niedawno producent kolumn głośnikowych z Jarocina, Pylon Audio S.A. Firma powstała w 2011 r, a więc jest dość młodą jak na branżę audio, a rozpoczynała swoją działalność od produkcji obudów do kolumn dla firm zewnętrznych. Z czasem jednak zrodził się pomysł, żeby w oparciu o zdobytą wiedzę i doświadczenie stworzyć własną markę kolumn głośnikowych.
Z perspektywy tych kilkunastu lat należy stwierdzić, że ten odważny pomysł zaowocował wielkim sukcesem. Dziś bowiem Pylon Audio jest marką rozpoznawalną i co ważne docenianą, niemal na całym świecie. Od kilku lat na licznych wystawach audio, także na Audio Video Show w Warszawie, Pylon Audio pokazuje się wspólnie z innym polskim producentem, a mianowicie Fezz Audio. Wygląda na to, że ten mariaż dobrze służy obu firmom, bo produkty nawzajem się uzupełniają - z jednej strony są to kolumny, a z drugiej wzmacniacze - a ponadto zbieżna jest filozofia obu firm. Chodzi o to żeby produkować sprzęt wysokiej jakości, ale za rozsądne pieniądze, mający przede wszystkim dostarczać przyjemności ze słuchania muzyki, a nie bić rekordy w niektórych aspektach dźwięku. Śledząc poczynania Pylon Audio na przestrzeni ostatnich kilku lat, jestem pełen uznania dla konsekwencji, determinacji i co tu dużo mówić, odwagi tej młodej polskiej firmy.
Jak wspomniałem na początku, jest to nasz pierwszy redakcyjny test produktów Pylon Audio. Wcześniej mieliśmy z nimi styczność jedynie na wystawach czy podczas wizyt w salonach audio. Ale docierało do nas wiele pozytywnych opinii na temat tych kolumn, więc udało nam się wreszcie pozyskać parę Jade 20 do testów redakcyjnych. Trochę się jednak na nie naczekaliśmy, bo producent tłumaczył się, że właśnie dostał duże zamówienie z Dalekiego Wschodu i po prostu nie wyrabiają się z produkcją. Niebawem te słowa znalazły potwierdzenie, bo jeden z najbardziej opiniotwórczych magazynów z branży audio-video na rynku azjatyckim "Super AV", przyznał Jade 20 tytuł "Editors Choice". Czyli, że tam też się spodobały!
Kiedy wreszcie Jadę 20 dojechały, to teraz one musiały poczekać na swoją kolej, no i przejść obowiązkową "rozgrzewkę", gdyż były to nowiutkie, jeszcze pachnące, sztuki. Tak się złożyło, że zajęły one miejsce wcześniej testowanych, niemal identycznych w swoich założeniach, monitorów podłogowych innego polskiego producenta, a mianowicie Kultura Dźwięku model Jazz One. Z uwagi na podobieństwa konstrukcyjne tych dwóch modeli, mieliśmy ułatwione zadanie w ocenie poszczególnych aspektów dźwięku charakterystycznych dla jednych, jak i dla drugich. Jeszcze w fazie wygrzewania Pylonów okazało się, że cechą wspólną z Jazz One, jest sposób w jaki docierał dźwięk do słuchacza - jakby z poziomu podłogi. Żeby temu zaradzić należało zadbać o odpowiednie ustawienie kolumn ze szczególnym uwzględnieniem odległości od słuchającego (jedne i drugie kolumny były ustawione bezpośrednio na podłodze).
Po ponad 150 godzinach grania, uznaliśmy że Jadę 20 są w pełni gotowe do odsłuchów, ale zanim przejdę do opisu wrażeń dźwiękowym, czas na garść technikaliów.
Budowa
Jadę 20 to dość duże monitory, które przeznaczone są do bezpośredniego ustawienia ich na podłodze, aczkolwiek opcjonalnie są do dokupienia (za ok. 5 tys. zł) dedykowane standy. W komplecie z kolumnami dostajemy niewielkie podstawki, które mocujemy od spodu, a dzięki nim cała konstrukcja jest odchylona nieco do tyłu, o około 4 stopnie. Jeśli chodzi o ich obudowy, to mamy do czynienia z bardzo starannym wykonaniem, ale nie powinno to nikogo dziwić, bo przecież Pylon Audio to specjalista w tej materii. Proste, klasyczne, prostopadłościenne skrzynki, bez żadnych ozdobników, czy frezów są wykonane ze sztywnych, grubych płyt MDF, dodatkowo wzmocnione od wewnątrz.
Niemal wszystkie ścianki są pokryte fornirem bardzo dobrej jakości, w kolorze American Walnut. Wyjątek stanowi frontowa, która, jak widać na zdjęciach, pomalowana jest na czarno. Wzorniczo Jade 20 nawiązują do modnego ostatnio stylu vintage, a więc kolumn z tzw. złotej ery hi-fi. Wielu producentów wstrzeliło się w ten trend rynkowy, więc Pylon Audio nie jest tu wyjątkiem. Zarówno wspominane przeze mnie wcześniej Jazz One, jak i Klipsch Heritage, francuskie Revival Audio, czy JBL L100, też utrzymane są w podobnej stylistyce. O ile wzornictwo przywodzi na myśl kolumny z lat 70. i 80. XX w., jednak konstrukcyjnie to już inna epoka. Przede wszystkim Jade 20 to konstrukcja dwudrożna, a nie jak większość starych kolumn, trójdrożna. Szeroki, szczelinowy wylot portu bas-refleks jest umieszczony na froncie, u dołu.
Jeśli chodzi o przetworniki to za dół pasma odpowiada 12-calowy midwoofer z klasyczną, papierową membraną, wykonany według specyfikacji Pylon Audio. Dzięki miękkiemu gumowemu zawieszeniu zadbano o dość duży skok membrany, co ma oczywiście przełożenie na jakość dźwięku.
Za górę pasma odpowiedzialny jest przetwornik kompresyjny niemieckiego producenta BMS, pracujący w specjalnie zaprojektowanej, krótkiej tubie o profilu Tractrix. Podział pasma ustalono w okolicach 1200Hz, a 8-ohmowa impedancja i skuteczność 91dB, sprawiają, że Jadę 20 są łatwe do napędzenia przez większość wzmacniaczy dostępnych na rynku, w tym nawet niezbyt mocnych modeli lampowych.
Brzmienie
Zacznijmy od istotnej kwestii, a mianowicie ceny tych kolumn, która stanowi punkt odniesienia do oceny ich brzmienia. Za parę nowiutkich Jadę 20 bez opcjonalnych standów zapłacimy ok. 12.000zł, więc nie są to kolumny aspirujące do high-endu, co nie znaczy, iż nie mają serca do grania. To kolumny skrojone pod użytkowników, którzy przede wszystkim chcą czerpać przyjemność ze słuchania muzyki. Słowa, które najlepiej je określają to uniwersalność i równowaga tonalna. Równowaga tonalna, bo są znakomicie wyważone, czyli żaden podzakres nie dominuje nad innym, a to przekłada się na uniwersalność, gdyż zdecydowanie trafią w gusta szerokiego grona melomanów, słuchających różnych gatunków muzycznych. Największy nacisk położono na średnicę, która w dużej mierze odpowiada za przyjemność ze słuchania muzyki i nie zakłóca tego ani góra, która nie jest natarczywa i ostra, ani bas, który nie przytłacza i nie zamula.
Już pierwsze dźwięki, jeszcze na etapie wygrzewania, zapowiadały, że mam do czynienia z muzykalnymi, przyjemnie grającymi kolumnami i to po jaśniejszej stronie mocy. Był to duży kontrast w stosunku do grającymi przed nimi Jazz One, których dźwięk był cięższy i ciemniejszy.
Dużo przyjemności sprawiało mi słuchanie starannie zrealizowanych nagrań koncertowych, bo te kolumny dają bardzo dobry wgląd w materiał muzyczny.
Kolumny Jade 20 po obowiązkowym wygraniu były gotowe do odsłuchów, jednak wcześniej należało je starannie ustawić. Główny problem stanowił fakt, że głośnik wysokotonowy nie znajduje się na wysokości uszy słuchacza, gdy kolumny stoją bezpośrednio na podłodze, a sporo poniżej. Cokół dostarczony w zestawie, mocowany od spodu, nieco je unosi, lecz jego głównym zadaniem jest odchylenie ich do tyłu. Z założenia dźwięk promieniujący z tak odchylonych kolumn powinien trafiać właśnie do uszu słuchacza, ale gdy siedzi on zbyt blisko czy daleko, albo za nisko, bądź za wysoko, zaczynają się problemy. Wcześniej przećwiczyliśmy to z Jazz One, gdyż i one bazują na takim samym rozwiązaniu. Dlatego uzbrojeni w doświadczenia z wcześniejszych odsłuchów, dość szybko poradziliśmy sobie z tym, znajdując właściwe miejsce odsłuchowe.
Początkowe, równoległe ustawienie kolumn względem siebie szybko zmieniłem, skręcając je lekko do środka. Zaowocowało to znacząco szerszą, lepiej poukładaną sceną dźwiękową a tzw. sweet spot był dość obszerny, nie zmuszający do trzymania się kurczowo jednej pozycji, w obawie o nagłe pogorszenie jakości dźwięku.
Jak wspomniałem wcześniej, wielką sympatią darzymy polski sprzęt audio, więc kolumny Jade 20 podłączyłem z redakcyjnym Torusem 5060 od Fezz Audio. Nie wiem czy fakt, że szefostwo tych dwóch firm jest zaprzyjaźnione przenosi się także na produkowane przez nie urządzenia, ale to zestawienie było bardzo udane. Torus ze swoim raczej spokojnym usposobieniem, nienatarczywą górą, solidną, barwną średnicą i dobrą podstawą basową okazał się być znakomitym partnerem dla Jade 20. Zaowocowało to bardzo przyjemnym brzmieniem, wręcz relaksującym, nie męczącym nawet podczas długich odsłuchów. Ale co ważne, nie nudnym.
W roli źródła wystąpił odtwarzacz CD TEAC VRD-701 na przemian ze streamerem EverSolo DMP-A6. Po przesłuchaniu wielu płyt odtwarzanych zarówno z nośników fizycznych, jak i plików, powiem, że brzmienie tandem Pylon Audio i Fezz Audio w pełni mnie usatysfakcjonowało. Lubię bowiem dość jasno grające urządzenia, ale nie nazbyt ostro w górze. Preferuję też pełną, soczystą, bogatą w detale, naturalną średnicę z namacalnymi wyrazistymi wokalami, więc w tym aspekcie, też się nie zawiodłem. Denerwuje mnie obfity, ciągnący się, rozlazły bas, zdecydowanie wolę, gdy jest on sprężysty, punktowy, dynamiczny i taki właśnie jest w Pylonach. Przyznam jednak szczerze, że patrząc na rozmiary głośnika niskotonowego przypuszczałem, że producent pokusi się o większe rozpasanie w zakresie niskotonowym i basu może być trochę za dużo, jak na mój gust.
Scena dźwiękowa jest szeroka, lekko wysunięta do przodu, a poszczególne plany są dobrze zróżnicowane. Dużo przyjemności sprawiało mi słuchanie starannie zrealizowanych nagrań koncertowych, bo te kolumny dają bardzo dobry wgląd w materiał muzyczny, oddając pogłos pomieszczeń, w których dokonano nagrań. Również w nagraniach studyjnych z łatwością mogłem wychwycić różne niedociągnięcia realizacyjne. To aż dziwne, że te relatywnie tanie kolumny są tak precyzyjne i wiarygodne pod tym względem. Niestety ma to też swoje złe strony, bo cierpią na tym kiepsko zrealizowane płyty, a właściwie cierpią ci, który muszą ich słuchać.
Pewną pociechą może być fakt, że założone maskownice w pewnym stopniu mogą złagodzić odbiór słabszych realizacji. Jeśli już jesteśmy przy maskownicach, to są one wykonane z dość grubego materiału, ale zapewniającego dość dużą "przepuszczalność" dźwięku. Mocowanie zrealizowane jest, jak przystało na "stare" konstrukcje na klasycznych kołkach, ale ich zdejmowanie jest ułatwione dzięki umieszczeniu w dolnej części maskownicy niewielkiej, wystającej "metki" (jak w ubraniach), którą trzeba po prostu pociągnąć.
Podsumowanie
Już od chwili wyjęcie tych kolumn z pudeł, wzbudziły one moją sympatię. Przede wszystkim spodobał mi się ich klasyczny design i staranne wykończenie naturalnym fornirem. Równie dobrze prezentują się z maskownicami, jak i bez nich. Jeśli zaś chodzi o jakość dźwięku, to biorąc pod uwagę ich cenę, są doprawdy znakomite. Już na etapie wygrzewania zwróciły moją uwagę po prostu przyjemnym brzmieniem, co potwierdziły późniejsze sesje odsłuchowe. Mimo vintage'owego wyglądu oferują brzmienie, jak najbardziej współczesne, przede wszystkim rozdzielcze i dobrze zrównoważone.
Nie dziwią mnie wręcz entuzjastyczne recenzje w zagranicznych mediach, chociażby we wspomnianym azjatyckim "Super AV", czy niemieckim "HiFi-IFAs". Redaktorzy zwracają uwagę na design oraz znakomitą jakość wykonania, zwłaszcza w kontekście ceny Jade 20. Nie szczędzą też pochwał za jakość dźwięku jako całości i w jego poszczególnych aspektach, co niemal w całości pokrywa się także z moimi wrażeniami. Rekomendacja jest czystą formalnością!