Nie jest to urządzenie dla mas, a bardziej dla tych, którzy zastanawiają się "o co chodzi z Eversolo DMP-A6", nie podzielając do końca zachwytów nad popularnym w ostatnim czasie chińskim streamerem. Aurender, dalekowschodni konkurent Eversolo, ma inną filozofię, czego odzwierciedleniem jest przede wszystkim znacznie bardziej hi-endowy cennik. Trudno jednak nie zauważyć, że Koreańczycy ostatnio jakby "zeszli z cen". Z kolei Chińczycy uzupełnili ofertę o konstrukcje droższe. Nie wiem, dokąd nas to zaprowadzi, ale poproszę o duży kubełek popcornu, bo zaczyna robić się naprawdę ciekawie.
Budowa i funkcjonalność
Wygląd Aurendera A1000 zachęca, aby wyeksponować go na górnej półce stolika. Obudowę wykonano z obrabianych maszynowo aluminiowych płyt, z których boczne, żebrowane, w kolorze czarnym, pełnią funkcję radiatorów. Nie mają zbyt wiele "pracy", ponieważ nawet po kilku godzinach odtwarzania plików streamer jest zaledwie ciepławy.

Centralnym elementem ścianki frontowej jest kolorowy wyświetlacz o przekątnej 6,9 cala z matrycą IPS o rozdzielczości 1280x480, na którym odczytamy informacje dotyczące odtwarzanego pliku wraz z okładką. Elementami interfejsu są także przyciski po obu stronach "displeja". Z lewej umieszczono nawiązujący do logo firmy włącznik standby oraz wybieraki wejścia i wyjścia z umieszczonym pomiędzy nimi odbiornikiem podczerwieni, zaś z prawej – piękną aluminiową gałkę pokrętła głośności (regulacja w domenie cyfrowej) z podświetlanym na różne kolory pierścieniem oraz cztery kwadratowe przyciski (przełącznik widoku, wstecz, start/pauza, do przodu).
Na ścince tylnej u góry ulokowano antenę Bluetooth oraz zatokę na dysk HDD/SDD 2,5 cala/7mm wysokości, do 8TB pojemności, zaś u dołu komplet złączy: wyjście analogowe RCA, wyjście i wejście cyfrowe koaksjalne SPDIF (RCA), wejście optyczne SPDIF (Toslink), HDMI ARC-IN, USB-B, LAN, USB-A dla pendrajwów i dysków zewnętrznych oraz wyjście USB-A 3.0 do podłączenia zewnętrznego DAC-a. Listę uzupełnia 12-woltowe wyjście triggera, śruba uziemiająca oraz gniazdo zasilania IEC wraz z głównym włącznikiem.

Środek czytelnie podzielono na kilka osobnych sekcji. Warto zwrócić uwagę na solidne zasilanie, w którego skład wchodzą trzy zgrabne toroidy (zasilają sekcję cyfrową oraz sam przetwornik, osobno kanał lewy i prawy) i kondensatory japońskiego Nichicona. Transport oparto na czterordzeniowym procesorze ARM Coretex-A55 2GHz, a DAC na dwóch układach Asahi Kasei Microdevices AK4490REQ, po jednym na kanał. Funkcję podręcznego magazynu dla oprogramowania sterującego pełni moduł pamięci eMMC 32GB, zaś bufora potrzebnego dla muzyki odtwarzanej na bieżąco – szybka pamięć MVME o pojemności 120GB. W sekcji analogowej zastosowano kilka układów scalonych OPA828.
A1000 łatwo zjedna sobie wymagających słuchaczy naturalnym podejściem do reprodukcji muzyki.
Streamer/DAC obsługuje praktycznie wszystkie formaty plików, na czele z PCM-ami do 32-bit/768kHz oraz 1-bitowymi DSD (Native do DSD512), jest zgodny z protokołami przesyłania strumieniowego TIDAL Connect, Spotify Connect i Airplay, a ponadto obsługuje technologie Bluetooth (do aptX-HD) oraz Google Cast Audio (umożliwia przesyłanie z takich serwisów, jak np. Qobuz, Youtube, Deezer, Bugs, Melon do 24-bit/96kHz). Użytkownicy Roona mogą odetchnąć: A1000 jest przygotowany także do współpracy z tym popularnym wśród audiofilów odtwarzaczem plików (funkcja Roon ready).

Sterowanie odbywa się za pośrednictwem małego plastikowego pilota, jak również aplikacji Aurender Conductor V4. Pozwala ona zagłębić się w bardziej zaawansowane funkcje urządzenia, jak np. wybór cyfrowego filtru (Sharp Roll-off, Slow Roll-off, Short Delay & Sharp Roll-off, Short Delay & Slow Roll-off, Super Slow Roll-off i Low Dispersion Short Delay) czy tryb Critical Listening Mode wyłączający niepotrzebne obwody (np. wyświetlacz) w celu uzyskania najlepszej możliwej jakości dźwięku.
Jakość brzmienia
Nie żebym był zdumiony możliwościami Aurendera – miałem już do czynienia choćby z dwukrotnie droższym A200 – ale wprowadzenie do sprzedaży urządzenia skrywającego nie tylko oryginalną funkcjonalność i rozwiązania techniczne, ale też oferującego wyszukane brzmienie za znacznie bardziej akceptowalną cenę musi robić wrażenie! A1000 łatwo zjedna sobie wymagających słuchaczy naturalnym podejściem do reprodukcji muzyki. Nie jest przy tym sterylny uczuciowo, choć uczciwie sprawę ujmując, nie epatuje także jakąś szczególnie kwiecistą estetyką. Albo inaczej: oferuje wszystkie niezbędne składniki brzmienia, ale nie jest nadmiernie emocjonalny. Tak czy inaczej mamy do czynienia z naprawdę udanym źródłem hi-end, więc nic dziwnego, że popyt (także w naszym kraju) jest chwilowo większy niż podaż.

Nie będzie chyba przesady w stwierdzeniu, że nadrzędnym celem producenta czy też konstruktorów była neutralność brzmienia. W efekcie żaden z zakresów nie wysuwa się na pierwszy plan, a jednocześnie brzmienie w całym paśmie jest zaskakująco spójne i jednorodne. W przekazie praktycznie brak znamion jakiegokolwiek zmanierowania; jeśli już, to można mówić o pewnej gładkości i odrobinie ciepła, które jednak nie wpływają znacząco ani na barwy, ani na zwiewność. Ani przez chwilę nie czułem, by coś brzmiało sucho czy klinicznie, a jednocześnie to ciepło czy raczej miłe ciepełko nie miało nic wspólnego ze sztucznie kreowanym "klimatem", np. przycięciem góry.

Sposób, w jaki A1000 podchodzi do reprodukcji barw – zachowuje ich bogactwo bez specjalnego dosładzania – jest chyba najlepszym z możliwych rozwiązań. Słuchając koreańskiego streamera, szybko zapomina się o tym, że odsłuch jest "krytyczny". Umiejętność wykreowania brzmienia plastycznego i gładkiego skutkuje powstaniem jakiegoś rodzaju "otoczki" połączonej z lekkością i dźwięcznością, dzięki którym łatwo zapomnieć o otaczającym świecie. Można chyba powiedzieć, że skoro nie chce się sięgać po pilota, żeby coś zmienić, to A1000 jest także nieprzeciętnie muzykalny. Zwykle tego nie robię, ale kilka razy przesłuchałem wszystkie kawałki z playlisty i za każdym razem byłem zdziwiony, że tak szybko się skończyła.

A1000 efektownie prezentuje bas, z należytą głębią, siłą i szybkością. Nie czuć poluzowania, tłustości czy odchudzenia tego zakresu, jedynie lekkie, acz przyjemne dla uszu zaokrąglenie, charakterystyczne zresztą dla wszystkich zakresów. Dynamika, choć całkiem realistyczna, nie jest przesadnie podkreślana, co także dobrze pasuje do pozostałych aspektów brzmienia. Aurenderowi nie można również odmówić przejrzystości, czego dowodzi bardzo dobra jakość górnych rejestrów. Soprany brzmią lekko, precyzyjnie, czysto i filigranowo. Czasami także uczuciowo. W sumie daje to połączenie zalet, które na tym poziomie cenowym raczej trudno odnaleźć w jednym urządzeniu, a wśród streamerów za 5 czy 6 tys. złotych jest praktycznie niespotykane. Myślę że Ci, którzy mieli już okazję posłuchać A1000, się ze mną zgodzą, a pozostałym życzę, żeby zdążyli przekonać się o tym na własne uszy.
Podsumowanie
Dobra passa Aurendera trwa. Co prawda 17,5 tys. zł trudno uznać za okazję, ale dla tych, którzy wiedzą, z czym mają do czynienia, A1000 będzie wart każdej wydanej na niego złotówki. Innymi słowy nic tylko brać.