Mimo iż wzmacniacze amerykańskiej firmy Boulder Amplifiers są w Polsce dostępne od wielu lat, dzięki rodzimemu dystrybutorowi firmie SoundClub, to generalnie Europa jest daleko w tyle za Stanami Zjednoczonymi i Krajami Dalekiego Wschodu w kwestii popularności marki. Żeby zatem stać się bardziej rozpoznawalna na Starym Kontynencie przedstawiciele firmy: Jeff Nelson założyciel, główny konstruktor i dyrektor oraz Logan Rosencrans, odpowiedzialny za współpracę z dystrybutorami w różnych krajach, zaplanowali "wycieczkę" po Europie, a Polska była pierwszym przystankiem na tej drodze.
Spotkanie z tymi zacnymi gośćmi zza Oceanu odbyło się w warszawskiej siedzibie firmy SoundClub przy ul. Skrzetuskiego 42 i z uwagi na dużą ilość zaproszonych przedstawicieli mediów rozłożone było na dwa dni. Impreza miała charakter poznawczy i nie była związana z żadną premierą nowego produktu, czy odsłuchem konkretnych komponentów. Chodziło bardziej o przedstawienie firmy Boulder Amplifiers, omówienie jej filozofii i zapoznanie się z jej najważniejszymi produktami. SoundClub przygotował oczywiście zestaw do demonstracji produktów firmy z Colorado, ale muzyka stanowiła jedynie tło dla rozmowy z Jeffem i Loganem. W prezentowanym systemie źródło dźwięku stanowił duet Wadax Reference Server + DAC, któremu towarzyszyła dzielona amplifikacja Bouldera, a mianowicie przedwzmacniacz liniowy 1110 i stereofoniczna końcówka mocy 1160 napędzająca uzbrojone w przetworniki szerokopasmowe Duopole DS.31 - czterodrożne kolumny AudioNec EVO2. Oczywiście było też adekwatne okablowanie, w tym przypadku Jorma Statement, a stolik, platformy i podstawki pod przewody dostarczył rodzimy producent – Franc Audio Accessories.
Jeff rozpoczął spotkanie od krótkiej opowieści o historii firmy Boulder Amplifiers, której pomysłodawcą był on sam. Od zawsze związany z branżą audio, początkowo pracował w firmie, która zajmowała się nadawaniem programów dla dużych sieci radiowych w Stanach Zjednoczonych. W czasie swojej pracy poznał Deana Jensena, który stał się dla niego mentorem w dziedzinie przetwarzania dźwięku przez układy elektroniczne. Prawdopodobnie to nazwisko nie jest szeroko znane poza rynkiem profesjonalnym, ale warto wiedzieć, że Jensen zasłynął z tworzenia wyjątkowych transformatorów. Od niego Jeff nauczył się bardzo dużo o tym, w jaki sposób sygnał audio zachowuje się w układach elektronicznych. W latach osiemdziesiątych zakończył pracę w radio i zajął się projektowaniem wzmacniaczy mocy. Jego pomysłem było stosowanie większej liczby części i tworzenie wzmacniaczy z wieloma stopniami wzmocnienia. Takie podejście wpływało na polepszenie pasma przenoszenia przy zmniejszeniu zniekształceń.
Pierwsze produkty Boulder Amplifiers były sprzedawane na rynku profesjonalnym, bo ten rynek Jeff dobrze znał. Dopiero później, w latach dziewięćdziesiątych, poznał rynek konsumencki i zdecydował się zacząć produkować wzmacniacze dla audiofilów. Obecne produkowane urządzenia to wersje udoskonalone na przestrzeni trzydziestu lat, ale bazujące na powstałych w tamtym czasie pierwszych projektach. Ciekawostką jest fakt, że Jeff nie uważa siebie za "złotouchego", więc prototypy swoich urządzeń udostępniał ludziom, którzy słuchaniem zarabiają na życie – inżynierom dźwięku, nadawcom radiowym – i to właśnie oni powiedzieli mu, że wyprodukował coś naprawdę dobrego, często nawet nie chcieli zwracać mu tych urządzeń.
Pierwszym produktem wprowadzonym na rynek konsumencki w 1995 roku był przedwzmacniacz 2010. Później pojawiły się końcówki mocy 2050 i 2060. Z czasem zapotrzebowanie na produkty Boulder Amplifiers wzrosło, więc sześć lat temu firma przeniosła się do nowej siedziby z Colorado, gdzie powstała, do Louisville. Obecnie fabryka ma powierzchnię 23.000 metrów kwadratowych i zatrudnia 30 osób. Pod jednym dachem tworzone są produkty od początku do końca. Boulder sam projektuje i wytwarza obudowy, korzystając z pięciu maszyn CNC, zleca jedynie ich lakierowanie. Ze względu na stosunkowo niewielką ilość produktów, sam też montuje poszczególne elementy wykorzystując do tego celu specjalnego robota.
Po części oficjalnej nastąpiła sesja pytań i odpowiedzi, w trakcie której Jeff i Logan odpowiadali na pytania gości obecnych w siedzibie SoundClubu i ta część była dla mnie dużo bardziej interesująca, bo i pytań było wiele. Jedno z pierwszych dotyczyło specjalnego gniazda zasilania stosowanego we wzmacniaczach mocy. Tutaj wyjaśnienie okazało się proste – w USA przy zasilaniu 110V potrzebne jest dwukrotnie większe natężenie prądu, niż np. w Europie. W celu zmniejszenia liczby osobnych części, wszystkie wzmacniacze mają jeden typ gniazda, który akceptuje prąd do 32A, co pozwala zmniejszyć koszty produkcji. Jednocześnie Boulder nie rekomenduje stosowania innych kabli niż dostarczane wraz ze wzmacniaczem, ani kondycjonerów prądu. Według Jeffa, największym "zakłócaczem" w każdym urządzeniu audio jest mostek prostowniczy, znajdujący się wewnątrz obudowy, i to jest największy problem, z jakim projektanci muszą sobie poradzić. Zakłócenia i szumy pochodzące z sieci zasilającej są o rzędy wielkości mniejsze.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Jeff jest wielkim zwolennikiem połączeń zbalansowanych (symetrycznych). Aby wyjaśnić dlaczego, podał następujący przykład: jeśli mamy dwa urządzenia, każde ze swoją obudową i transformatorem, na przykład przedwzmacniacz i końcówkę mocy, to w każdym jest pewna pojemność pasożytnicza między transformatorem i obudową. W momencie połączenia tych dwóch urządzeń połączeniem niesymetrycznym (RCA), co skutkuje połączeniem masy i w efekcie dochodzi do przepływu prądu między nimi, a to zazwyczaj objawia się "brumieniem". Połączenie zbalansowane eliminuje ten problem, ponieważ sygnał audio jest pomiędzy biegunem dodatnim a ujemnym, więc nawet prądy rzędu 100mA, biegnąc połączeniem masy, nie mają znaczenia.
Padło też pytanie dotyczące nieautoryzowanego kopiowania projektów przez inne firmy. Jeff odpowiedział, że żadna firma nigdy nie da rady zrobić dobrze działającej kopii. Boulder nie udostępnia schematów swoich urządzeń, uważając, że są one własnością intelektualną firmy. Wspomniał ponownie o stosowaniu wielu stopni wzmacniających w swoich produktach, ale odniósł to do parametrów wzmacniaczy. Stwierdził, że w większości danych technicznych podaje się moc stałą przy obciążeniu 8Ω. Według niego, ten parametr nic nie mówi o brzmieniu wzmacniacza, bo tak naprawdę chodzi o to, ile prądu wzmacniacz jest w stanie wygenerować przy obciążeniu chwilowym. Konkurencyjne wzmacniacze często nie mają odpowiednio dużej ilości tranzystorów, aby być w stanie wygenerować duży prąd chwilowy, nie są do tego odpowiednio zaprojektowane. Bouldery od najtańszych serii potrafią oddać potężne prądy chwilowe, a wyższe serie są symetryczne, więc zasilają jednocześnie dodatni i ujemny zacisk głośnikowy, będąc w stanie napędzić nawet najbardziej wymagające kolumny.
Następnie spytano Jeffa o design urządzeń Bouldera. Stwierdził, że ich konkretna forma jest uwarunkowana konstrukcją wewnętrzną. Pierwszy przedwzmacniacz był jednym z najwcześniejszych urządzeń sterowanych mikroprocesorem, który odpowiadał za odczyt przycisków i obsługę wyświetlacza. Chciano więc oddzielić "brudną" część cyfrową od "czystej" analogowej, więc między obydwoma modułami jest jedynie przekaźnik optyczny, który przekazuje jakie wejście ma zostać włączone, czy steruje dyskretnymi modułami regulacji głośności, które według niego, brzmią o niebo lepiej, niż typowe potencjometry.
Padło też pytanie o jego stosunek do lamp próżniowych. Jeff uważa, że ich stosowanie nie jest dobrym pomysłem, bo są bardziej urządzeniem do tworzenia efektów dźwiękowych i "grają razem z muzyką". Ich brzmienie jest dla niego zbyt słodkie, a w dłuższym okresie męczące. Poza tym tranzystory nie starzeją się tak jak lampy, więc nie ma problemów związanych z tym procesem.
Zapytany o pokój odsłuchowy w siedzibie firmy powiedział, że mają pomieszczenie specjalnie przygotowane do odsłuchów, gdzie nie ma żadnych równoległych powierzchni. Jest też odpowiednio akustycznie izolowane, z podwieszanym sufitem z warstwą waty szklanej i odpowiednimi ustrojami na ścianach. Do odsłuchów wykorzystuje się kolumny Focal Grande Utopia, które najlepiej się sprawdzają w tych warunkach.
Przedstawiciele firmy opowiedzieli również o ich podejściu do przetworników cyfrowo-analogowych. Wszystkie przetworniki wykorzystują oversampling, większość z nich odtwarza też natywne DSD. Wszystkie DAC-i mają opracowany przez firmę filtr, który został dostrojony zarówno poprzez odsłuchy jak i pomiary. Jeff jest wielkim orędownikiem tego, żeby pomiary i odsłuchy się zgadzały. Według niego, jeśli któryś element zdecydowanie odstaje od drugiego, to znaczy, że gdzieś popełniono błąd. Wszystkie urządzenia Bouldera są wielokrotnie mierzone, testowane i porównywane z innymi urządzeniami zanim projekt trafi do produkcji.
Następnie przedstawiciele firmy powiedzieli, że niezależnie od ceny, zawsze w ich opracowanie jest włożone maksimum tego, co możliwe. Na przykład w seriach wzmacniaczy 2000 i 3000 wszystkie stopnie są dyskretne, w serii 800 i 1000 są na opampach, ale nadal topologia jest zbliżona. Główna różnica polega w napięciu zasilania – 38V vs 15V co daje dwukrotnie lepszą dynamikę w wersjach dyskretnych oraz pozwala na osiągnięcie wyższych mocy. We wszystkich urządzeniach stosowane są też dyskretne tłumiki sygnału zamiast potencjometrów, bo według firmy, daje to najlepsze efekty brzmieniowe. Różnice polegają na dokładności regulacji, w najlepszych urządzeniach, tłumiki te pracują ze skokiem 0,1dB.
Na koniec zapytano Jeffa o jego ulubione źródło muzyki. Bez wahania wskazał wysokiej rozdzielczości pliki PCM, zaznaczając przy tym, że docenia analog, ale nie ma czasu na "zabawę" z płytami. Wspomniał też, że dla niego SACD to tylko zabieg marketingowy, ponieważ jest to tylko inna reprezentacja danych niż PCM, a w trakcie realizacji nagrania i tak wszystko musi być konwertowane do PCM i na odwrót, ponieważ nie ma narzędzi do obróbki plików jednobitowych.
Nasza redakcja dziękuje firmie SoundClub za zaproszenie i możliwość spotkania z przedstawicielami tak ważnej na rynku audio firmy, jaką bez wątpienia jest amerykański Boulder Amplifiers.
Zdjęcia: Marcin Jaśkaczek