Dla każdego posiadacza pokaźnej kolekcji utworów zapisanych w postaci cyfrowej (w grę wchodzą tu płyty kompaktowe, krążki SACD i DVD-A, a także rozmaitych plików audio, od MP3 począwszy, na FLAC-ach w wysokiej rozdzielczości skończywszy) rok 2015 okazał się wyjątkowo hojny. Nigdy wcześniej nie byliśmy świadkami pojawienia się na rynku tylu uniwersalnych przedwzmacniaczy z wbudowanymi przetwornikami cyfrowo-analogowymi; jakby tego było mało, ceny takich produktów stają się coraz bardziej przystępne.
Sprzęt zaliczający się do tej kategorii zaczął zdobywać popularność niemal 10 lat temu, wraz z pojawieniem się w 2007 roku urządzenia Benchmark DAC – kosztującego wówczas ponad 4.000 złotych przetwornika cyfrowo-analogowego, który należał do świata produktów studyjnych, dysponował wejściem USB i zapewniał imponującą jakość dźwięku. Nieco później na rynek trafił fantastyczny DP200 wyprodukowany przez południowokoreańską firmę Stello – DAC wyposażony w regulację głośności i oferujący możliwość nadpróbkowania sygnału. Te urządzenia sprawiały wrażenie niszowych, ale użytkownicy je pokochali, tak więc po jakimś czasie w sprzedaży pojawiła się spora grupa podobnych produktów należących już do głównego nurtu. Do tej kategorii zaliczał się chociażby stworzony kilka lat temu przez Audiolaba M-DAC, który potrafił poradzić sobie z sygnałem o parametrach 24-bit/192kHz, a do tego dysponował wejściem USB oraz dobrym wzmacniaczem słuchawkowym. Dziś możemy obserwować, jak do gry włączają się również duże japońskie koncerny. Pioneer U-05, który jeszcze kilka lat temu zostałby uznany za wyjątkowo niszowy produkt, dziś wzbudza spore zainteresowanie.
Eleganckie i wyrafinowane urządzenie marki Pioneer imponuje swoją funkcjonalnością
Przyłączenie się do zabawy nieco później od pozostałych gości obecnych na przyjęciu pozwala przyjrzeć się reszcie towarzystwa i odpowiednio dopasować własny strój. Pioneer miałby trudności z wybiciem się na tle konkurencji, gdyby zaproponował kolejny przetwornik cyfrowo-analogowy oferujący funkcjonalność przedwzmacniacza, obsługujący sygnał 32-bit/384kHz i zachowujący zgodność z formatem DSD128 – stąd też pomysł wprowadzenia zbalansowanych wyjść słuchawkowych. Bohater tej recenzji oferuje bardzo wiele złączy: zarówno typowe wyjścia RCA i XLR (przełącznik na tylnej ściance pozwala użytkownikowi wybrać między stałym napięciem sygnału na wyjściu lub możliwością regulacji głośności) oraz wyjście słuchawkowe 6,3mm, jak i 3- oraz 4-pinowe gniazda firmy Neutrik, dzięki którym do U-05 można podłączyć słuchawki z okablowaniem symetrycznym.
Niewielkie pokrętło na ściance czołowej urządzenia umożliwia wybór wyjścia, czyli jednego z trzech gniazd słuchawkowych bądź umieszczonych z tyłu wyjść liniowych. Osoba, która stosuje słuchawki, ma do dyspozycji przełącznik oferujący wybór między niskim a wysokim wzmocnieniem, gałkę potencjometru, a także mniejszy regulator pozwalający precyzyjnie dopasować siłę sygnału. Jeśli chodzi o wejścia, to użytkownik może skorzystać z dwóch złączy RCA, dwóch gniazd optycznych, symetrycznego połączenia AES/EBU i gniazda USB. Spośród konkurentów obecnych na rynku jedynie M-DAC firmy Audiolab może się mierzyć z bohaterem tej recenzji pod względem funkcjonalności, ale nawet ten brytyjski produkt nie dorównuje przetwornikowi marki Pioneer, jeśli chodzi o różnorodność potencjalnych zastosowań.
Bogactwo dostępnych funkcji nie jest jedynym podobieństwem między dwoma wspomnianymi właśnie urządzeniami – łączą je również zbliżone rozwiązania konstrukcyjne. Pioneer U-05 wykorzystuje dwie kości ESS Sabre32 ES9016 pracujące w trybie dwukanałowym; konwersją cyfrowo-analogową w produkcie firmy Audiolab zajmuje się z kolei układ ES9018. Choć drugi z tych scalaków jest nieco droższy, to nawet ich twórca John Westlake przyznaje, że różnice brzmieniowe są minimalne, a każdy z tych układów jest naprawę wyśmienity. Z materiałów japońskiej firmy możemy się dowiedzieć, że obudowa U-05 skrywa precyzyjny zegar mający zminimalizować jitter, a konstruktorzy poświęcili sporo uwagi projektowi ścieżek sygnałowych oraz właściwemu rozlokowaniu poszczególnych komponentów na płytkach drukowanych. Pioneer U-05 potrafi przyjąć za pośrednictwem wszystkich wejść sygnał o parametrach 24-bit/192kHz, a w przypadku złącza USB 32-bit/384kHz oraz materiał zapisany w formatcie DSD (2,8 i 5,6MHz). Użytkownik ma do dyspozycji funkcję Hi-Bit 32, która pozwala podnieść głębię bitową odtwarzanego materiału z 16 bądź 24 do 32 bitów; istnieje też możliwość włączenia nadpróbkowania podnoszącego parametry dostarczonego sygnału aż do 384kHz.
To wspaniały DAC, który imponuje otwartym i pełnym charakteru brzmieniem, a zarazem potężny wzmacniacz słuchawkowy potrafiący pokazać również subtelniejsze oblicze
Płyta czołowa została wykonana ze szczotkowanego aluminium i prezentuje się naprawdę elegancko, a fazowane krawędzie pokręteł dodają bohaterowi tego tekstu jeszcze więcej szyku. Wyświetlacz można przygasić lub całkowicie wyłączyć – wystarczy zrobić użytek z dołączonego pilota zdalnego sterowania, który jest naprawdę przydatnym dodatkiem umożliwiającym chociażby regulację ustawień filtra cyfrowego.
Jakość dźwięku
Pioneer U-05 podłączony do transportu Xt Signature marki Cyrus wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Odsłuch utworu "Theme For Great Cities" grupy Simple Minds pokazał, że ten japoński produkt obdarzony jest klarownym, rzeczowym, czystym i szczegółowym brzmieniem – wszystkie elementy składowe muzyki zostały ukazane naprawdę czytelnie i z ogromnym zapałem. Bez trudu można było poczuć moc najniższych dźwięków, choć równocześnie linia basowa zachowywała sprężystość i wspierała narrację muzyczną. Średnica była krystalicznie czysta, a zapadająca w pamięć partia akompaniująca syntezatorów przebijała się bez najmniejszego trudu przez pozostałe warstwy faktury. Góra pasma była szybka, łagodna i przekonująca, a brzmienie hi-hatu obfitowało w szczegóły. Ogólnie rzecz ujmując, testowanemu przetwornikowi nie można z pewnością zarzucić tego, że oferuje miękki, wycofany i łagodny dźwięk próbujący uwieść słuchacza swoją słodyczą; to urządzenie pokazuje wszystkie szczegóły odtwarzanego materiału i pozwala się nimi delektować.
Jeżeli chodzi o kwestię dynamiki, to wspomniany utwór grupy Simple Minds cechował się podczas odsłuchów bardzo energicznym, rockowym brzmieniem – to wrażenie nie zmieniło się również wtedy, gdy za pośrednictwem przewodu USB podłączyłem U-05 do mojego MacBooka Pro, uruchomiłem Audirvanę i postanowiłem posłuchać wykonywanej przez zespół The Doobie Brothers piosenki "Long Train Runnin'" zapisanej w formie pliku FLAC o parametrach 24bit/88,2kHz. Również i w tym wypadku nie było wątpliwości, czego słucham – do moich uszu dotarło mnóstwo szczegółów, a ja odniosłem wrażenie, że mam muzyków na wyciągnięcie ręki i mogę swobodnie obserwować pełen emocji spektakl dźwiękowy. Na pewno nie można oskarżać opisywanego przeze mnie produktu o to, że rani uszy słuchacza lub próbuje przysuwać scenę stereofoniczną do odbiorcy, choć z drugiej strony nie ma wątpliwości, iż Pioneer gra bezpośrednio i rzeczowo. U-05 uwielbia pokazywać atak dźwięku i z ogromnym zapałem odmalowuje potęgę brzmienia rockowych partii gitarowych – w tej kwestii przypomina przetwornik M-DAC marki Audiolab, czyli kolejne urządzenie wykorzystujące konwerter cyfrowo-analogowy ESS Sabre. Scena stereofoniczna prezentowana przez brytyjski produkt jest bardziej trójwymiarowa, choć z drugiej strony brakuje mu ogłady, z jaką bohater tej recenzji oddaje najwyższe dźwięki, a także mocy, którą Pioneer pokazuje w dole pasma. Prawda jest jednak taka, że w przypadku odtwarzania dobrze zarejestrowanego materiału zapisanego później w wysokiej rozdzielczości każdy z dwóch wspomnianych tu przetworników może się pochwalić znakomitym stosunkiem brzmienia do ceny.
Ponieważ Pioneer U-05 jest także rozbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym, postanowiłem sprawdzić jego możliwości, podłączając do niego różne nauszniki: od wycenionych na niecałe 150zł Jays v-Jays aż po kosztujące jakieś czterdzieści razy więcej Oppo PM-1. Odsłuchy były bardzo przyjemne niezależnie od wykorzystywanej akurat konfiguracji, ale muszę wspomnieć o tym, że wyjątkowo analityczne Oppo zamieniły obcowanie z "Zatopioną katedrą" Debussy'ego w muzyczną ucztę. W przypadku tego pięknego utworu reprezentującego francuski impresjonizm recenzowane tu urządzenie wykazało się znakomitą szczegółowością dźwięku, bez trudu ukazując bogactwo alikwotów fortepianu oraz interpretacyjne subtelności rytmiczne. Przestrzeń akustyczna, w której zrealizowano to nagranie, została odmalowana w bardzo wiarygodny sposób, a w brzmieniu nie brakowało ani powietrza, ani atmosfery. Recenzowane urządzenie nie jest może najlepszym przetwornikiem (ani najbardziej udanym wzmacniaczem słuchawkowym) jeśli chodzi o bogactwo prezentowanej palety barw, ale oferuje wystarczająco czysty dźwięk, by oddać szczegóły faktury odtwarzanej muzyki, a na dokładkę bez trudu radzi sobie nawet z bardzo wymagającymi słuchawkami.
Podsumowanie
Pioneer U-05 to sprzęt, który w zamyśle konstruktorów miał się dobrze spisywać w wielu różnych zastosowaniach, a ja mogę napisać, że robi to z dużym powodzeniem. To wspaniały DAC, który imponuje otwartym i pełnym charakteru brzmieniem, a zarazem potężny wzmacniacz słuchawkowy potrafiący również pokazać subtelniejsze oblicze. Od razu zastrzegam, że recenzowane urządzenie nie jest bezdyskusyjnym liderem w żadnej ze wspomnianych właśnie kategorii: Audiolab M-DAC radzi sobie lepiej z konwersją sygnału cyfrowego (choć nie dorównuje Pioneerowi sekcją wzmacniacza słuchawkowego), a Musical Fidelity M1 HPAP przewyższa U-05 jeśli chodzi o napędzanie słuchawek, oferując pełniejszą paletę barw. Biorąc jednak pod uwagę znakomitą konstrukcję opisywanego tu produktu, jego rozliczne funkcje oraz spore możliwości w rozmaitych obszarach, trudno nie przyznać mu rekomendacji. Pioneer być może przyłączył się do konkurencji z pewnym opóźnieniem, ale nie ma powodów, by obawiać się rywali.