W ofercie amerykańskiego Polk Audio można znaleźć kolumny w bardzo przystępnych cenach, produkty absolutnie budżetowe, jednak charakteryzujące się jakością pozwalającą na ich bazie zbudować przyzwoicie brzmiący system stereo. Do serii M należą zarówno kolumny podłogowe M20, jak i przeznaczone na podstawkę M10. Oczywiście różnica w cenie między tymi dwiema konstrukcjami jest spora, bo monitory M10 kosztują praktycznie o połowę mniej (cena 695zł za parę). Najważniejszy jest jednak fakt, że producent daje wybór klientom, proponując dwa różne modele w obrębie jednej serii, mające ze sobą wiele wspólnego, jeśli chodzi o brzmienie, ale sprawdzające się w różnych warunkach i przy innym ustawieniu.
Jeśli więc ktoś poszukuje tanich podstawkowych konstrukcji do niewielkiego pomieszczenia rzędu 10–12 metrów kwadratowych, to z pewnością długo nie będzie się zastanawiał nad modelem M10. Z drugiej strony posiadacze pokoi o powierzchni dochodzącej do 20 metrów kwadratowych mogą pokusić się o smukłe podłogowe konstrukcje M20. Zajmujące niewiele miejsca dwudrożne zespoły głośnikowe, wyposażone w średniej wielkości skrzynki, są łatwe w ustawieniu dzięki tunelowi bas-refleks znajdującemu się z przodu, ale też m.in. ze względu na płytką obudowę. M20 są też stosunkowo łatwym obciążeniem dla wzmacniacza, ponieważ przy 8-omowej oporności nominalnej charakteryzują się skutecznością 89dB. Zatem dla większości budżetowych wzmacniaczy okażą się łatwym partnerem do współpracy.
Amerykański pragmatyzm
Polk Audio proponuje kolumny w bardzo niskich cenach, ale same konstrukcje są solidne, więc można to postrzegać jako swego rodzaju okazję. Skrzynki wyposażono w wewnętrzne wzmocnienia, a dzięki niewielkiej głębokości (jak na ogólnie przyjęte standardy) są po prostu sztywniejsze nawet od dużo droższych modeli wśród kolumn podłogowych. Oczywiście w tej cenie nie otrzymamy naturalnego forniru, ale czarna folia winylowa, jaką pokryto skrzynki, nie razi niedoróbkami czy brzydką fakturą. Muszę przyznać, że jeśli skrzynki byłyby całe czarne, to z pewnością nie prezentowałyby się tak ładnie, jak ze srebrnym frontem. Idę o zakład, że wiele osób do odsłuchu i tak będzie zdejmowało maskownice, a z czasem na stałe wrócą one do kartonów po kolumnach, bo polakierowane na srebrno fronty udanie współgrają zarówno z czarnymi membranami głośników, jak i pozostałą częścią skrzyni. A skoro już wspomniałem o głośnikach, to Amerykanie również w ich przypadku zastosowali technologię Dynamic Balance mającą na celu optymalizację membran głośnikowych pod kątem redukcji niepożądanych rezonansów.
Wysokie tony odtwarza delikatna jedwabna kopułka z dodatkiem polimerów i ma ona średnicę 19mm, dzięki czemu uzyskuje przyzwoite charakterystyki kierunkowe przy podziale częstotliwości wynoszącym 2.800Hz. Z kolei średnie tony i bas przetwarza podwójnie laminowana membrana stożkowa, napędzana przez cewkę współpracującą z solidnym układem magnetycznym. Dzięki takiej głośnikowej kombinacji konstruktorowi tych kolumn udało się uzyskać całkiem przyzwoite parametry, zwłaszcza pod względem efektywności, co wskazuje na to, że M20 nie powinny sprawiać najmniejszych problemów nawet tanim wzmacniaczom, które przecież dysponują niezbyt wydajnymi układami zasilającymi, dostosowanymi zwykle do niespecjalnie wymagających stopni końcowych o niskiej mocy. Na tym konkretnym przykładzie widać, że Amerykanie chcieli mieć w ofercie niedrogie kolumny, ale równocześnie na tyle efektywne, aby można było je w pełni wysterować niezbyt wydajnymi budżetowymi wzmacniaczami. M20 wyposażone są w płócienne maskownice (płótno naciągnięte jest na wykonany z plastiku szkielet) oraz we fabrycznie zamocowane gumowe nóżki.
Dobry kompromis
Na wstępie opisu wrażeń z sesji odsłuchowej muszę wspomnieć o jednym ważnym fakcie, a mianowicie o maskownicach. Wiele osób ma często dylemat, czy powinno się je zdejmować do odsłuchu, czy też nie. Prawda jest taka, że na rynku można znaleźć wiele kolumn wyposażonych w specjalnie dostosowane maskownice, przezroczyste akustycznie, czyli niemające negatywnego wpływu na reprodukcję brzmienia, zwłaszcza w zakresie wysokich tonów. Są to jednak drogie zespoły głośnikowe takich marek, jak Sonus Faber czy Spendor. Zwłaszcza ten drugi producent twierdzi wręcz, że kolumny z serii Classic brzmią zdecydowanie lepiej z założonymi maskownicami i nie powinno się ich zdejmować podczas odsłuchu. W przypadku tanich kolumn, jak np. Polk Audio M20, nikt nie zawraca sobie głowy badaniami i testami odnośnie do maskownic, ich struktury czy kształtu. Są one zaprojektowane głównie z myślą o ich pierwotnym przeznaczeniu, ale nie są już dostosowywane akustycznie, bo to przecież kosztuje. W związku z tym często zdarza się, że po zdjęciu maskownicy brzmienie wyraźnie się poprawia. Dotyczy to przede wszystkim zakresu wysokich tonów, bo to właśnie one są najkrótszymi falami i każda przeszkoda, jaką napotykają na swojej drodze (dyfrakcje), zniekształca dźwięk. Z kolei większość maskownic posiada pod płótnem dodatkowe kraty usztywniające, powodujące właśnie te zniekształcenia.
Tak więc najlepszym sposobem na poprawę jakości brzmienia jest właśnie odsłuch kolumn przy zdjętych maskownicach. M20 brzmią zaskakująco dobrze jak na swój przedział cenowy – dźwięk jest wyrównany tonalnie, nawet lepiej niż w przypadku droższych modeli serii RTi, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Wysokie tony nie odgrywają tu tak ważnej roli, ale nie są też w jakiś sposób wycofane. Jedno jest pewne, góra pasma odtwarzana jest przez 19mm jedwabną kopułkę kulturalnie i bez wysiłku. Oczywiście trzeba się liczyć z faktem, że wysokie tony nie będą brzmieć tak rozdzielczo i selektywnie, jak w przypadku kolumn serii RTi czy w ogóle jakichkolwiek droższych, ale sam fakt, że są one całkiem dobrze zrównoważone i nie przytłaczają zakresu średnich tonów, zasługuje na szczególną uwagę. Największym atutem M20 jest to, że grają one pełną średnicą, dzięki czemu nieźle za ich pośrednictwem wypada muzyka wokalna, instrumentalna czy kameralny jazz. Słuchając Cassandry Wilson, nie brakowało mi w jej śpiewie siły przebicia czy też otwartości, a to już jest coś! Naturalnie pod względem barwy, jej plastyki i zróżnicowania droższe kolumny z pewnością są w stanie pokazać jeszcze więcej, ale sam fakt tak poprawnej średnicy w tych kolumnach zasługuje na szczególną uwagę.
M20 są wyrównanymi kolumnami i nie zasypują słuchacza lawiną niekontrolowanych dźwięków, za to raczą ładnie otwartym środkiem i prawidłowo funkcjonującą górą pasma. Nie narzucają zbytnio swojego charakteru, przez co przyszły użytkownik tych kolumn nie będzie musiał rezygnować z dosyć jasno brzmiących wzmacniaczy. Jeśli chodzi o bas, to muszę przyznać, że nie wzbudził we mnie jakichś większych emocji, ale i tutaj te amerykańskie kolumny nie irytują – pasmo niskich tonów pasuje do ogólnej koncepcji dźwięku prezentowanego przez M20. Bas jest całkiem przyzwoicie kontrolowany, a czasem też zapuści się niżej, zwłaszcza w rocku. Najważniejszy jest jednak fakt, że te dwudrożne wolnostojące konstrukcje nie udają czegoś, czym nie są, zatem bas nie jest pompowany ponad siłę, kiedy słucha się klasyki. Gdy do głosu przykładowo dochodzi wielki bęben, to jego uderzenia naturalnie tracą nieco na sile przebicia i głębi, ale z drugiej strony kolumny nie podbarwiają nadmiernie tego instrumentu, przez co do uszu dociera uporządkowany dźwięk, bez wyraźnych podbić w środkowej części pasma niskich tonów, czyli tak zwanego dudnienia.
Warto wiedzieć
W kolumnach głośnikowych stosuje się różnego rodzaju przetworniki wysokotonowe. Zwykle mają one kształt kopułki o różnej średnicy i są wykonane z różnego rodzaju materiałów. Średnica kopułki ma spory wpływ na brzmienie. Te o mniejszej średnicy membrany i cewki zwykle są lżejsze, co akurat jest zaletą (niższa masa drgająca). Z drugiej jednak strony tego typu głośniki są mniej odporne na obciążenie termiczne i charakteryzują się nieco niższą mocą, dlatego aby wydobyć z nich maksimum możliwości, stosuje się filtrację w wyższym zakresie częstotliwości. W modelu M20, aby zapewnić dobre warunki pracy 19mm kopułce, konstruktorzy zdecydowali się na podział między głośnikami w zakresie mniej więcej 2800Hz, co powoduje, że lekka i delikatna kopułka, a zwłaszcza jej cewka, nie jest obciążana zbyt wysoką mocą (im niższy podział, tym większą moc musi przenosić przetwornik wysokotonowy), więc nie jest narażona również na pracę przy zbyt wysokiej temperaturze, co mogłoby negatywnie wpływać na trwałość cewki drgającej.
Podsumowanie
M20 są dosyć wyrafinowane jak na przedział cenowy, jaki reprezentują. Nie epatują fajerwerkami, za to brzmią na tyle dobrze, że wielu gatunków muzycznych można za ich pośrednictwem słuchać bez zastanawiania się, czy nie brzmią zbyt fałszywie. Sporą zaletą testowanych kolumn jest to, że mimo iż są konstrukcjami podłogowymi, to są łatwe w ustawieniu – nie tylko za sprawą bas-refleksu wyprowadzonego z przodu, ale też płytkiej obudowy, dzięki której nie zajmują zbyt wiele miejsca. Stosunkowo wysoka skuteczność sprawia z kolei, że są łatwe do wysterowania dla większości budżetowych wzmacniaczy – konfiguracja z modelem V 250 niemieckiej marki Block pokazała, że niezbyt mocna i tania amplifikacja może z tymi kolumnami stworzyć przyzwoicie brzmiący duet.
M20 jak każde budżetowe kolumny są swego rodzaju kompromisem, ale amerykańskiemu producentowi tak udało się zrównoważyć ich zalety i wady, że w ogólnym rozrachunku otrzymujemy całkiem przyzwoity dźwięk. Polk Audio nie zapuszczają się do najniższych partii basu, żeby potem tracić nad nimi kontrolę, ani nie szokują rozdzielczością wysokich tonów na rzecz ich nadmiernej ekspozycji. Prezentują jednak dźwięk kompletny w sensie równego rozkładu efektywności w poszczególnych zakresach częstotliwości oraz czytelnej średnicy, co będzie szczególnie ważne dla miłośników muzyki akustycznej, instrumentalnej czy małych składów jazzowych.