Wprowadzony do sprzedaży w połowie 2016 roku odtwarzacz plików AK70 celował w segment "entry level", kosztując przy tym "zaledwie" 2.699zł, co jak na Astell&Kern faktycznie należy uznać za półkę budżetową, ale był też pierwszym DAP-em A&K ze złączem USB (OTG) i wyjściem optycznym. Południowokoreański producent chwalił się wtedy m.in. tym, że "siedemdziesiątka" jest 29% lżejsza, 17% mniejsza i 1,9mm cieńsza od swojego poprzednika, czyli AK100 II.
Po kilkunastu miesiącach od premiery AK70 światło dzienne ujrzała jego nowa wersja – MKII. Zmiany w stosunku do modelu podstawowego trudno nazwać kosmetycznymi, ale nie jest to także rewolucja. Zamiast odchudzać i pomniejszać swoje urządzenie o kolejne naście czy kilkadziesiąt procent, zdecydowano się nieco je... powiększyć, skupiając się przede wszystkim na jakości brzmienia. Trzeba przyznać, że pod tym względem MKII faktycznie spisuje się świetnie.
Budowa i funkcjonalność
Wykonanie AK70 MKII jest perfekcyjne. Anodowane aluminium i szklane tafle z przodu i z tyłu obrobiono i połączono po mistrzowsku. Z zewnątrz zmieniło się w sumie niewiele: DAP minimalnie przybrał na wadze i urósł, tworzywo sztuczne z plecków zastąpiono szkłem, a na "płaszczu" pokrętła głośności pojawił się nowy deseń à la fale wodne. Skala tych zmian nie powinna nikogo dziwić, po co majstrować przy czymś, co jest wzorem ergonomii? "Em-ka-dwójkę" najlepiej trzymać w lewej ręce, pod kciukiem ma się wtedy trzy przyciski sterujące (Previous/Rewind, Play/Pause i Next/Fast-Forward), pod palcem wskazującym główny włącznik, a palcem środkowym obsługuje się pokrętło głośności. Proste i skuteczne, zwłaszcza że zarówno grubość (15,2mm; wcześniej 13mm), jak i waga (150g; wcześniej 132g) odtwarzacza są prawie optymalne. Jeśli ostro ścięte krawędzie AK70 MKII komuś wydadzą się niewygodne, będzie musiał dokupić futerał. Swoją drogą przy tej cenie DAP-a przynajmniej jeden "kejs" mógłby być częścią zestawu (dostajemy tylko kabel USB, zaślepki do slotu na kartę i dwie folie na wyświetlacz/plecki plus instrukcję obsługi oraz kartę gwarancyjną).
Rozmieszczenie wszystkich elementów, gniazd i przycisków jest identyczne jak u poprzednika. U góry mamy wspomniany już włącznik, płaski i nieco wystający ponad obudowę, przez co łatwo wyczuć go palcem, a także dwa gniazda – niesymetryczne 3,5mm, pełniące jednocześnie funkcję wyjścia liniowego, oraz czteropinowe zbalansowane 2,5mm. Na dole – gniazdo micro-USB (szkoda, że nie jest to znacznie wygodniejsze i mniej awaryjne USB-C). Z lewej, obok przycisków sterujących, umieszczono slot na kartę microSD – producent poleca SanDiski i Transcendy o pojemności do 256GB. Sam odtwarzacz korzysta z pojemności wewnętrznej 64GB (56,52GB). Z prawej strony jest tylko pokrętło głośności, które stawia lekki opór i oferuje precyzyjną skalę. Co prawda nie można go zablokować, ale przypadkowe przekręcenie nie grozi głuchotą.
A&K oferuje brzmienie dynamiczne, znakomicie poukładane, a jednocześnie świeże, czytelne i obfitujące w detale
Na responsywność MKII nie można narzekać – co prawda wygląda to trochę gorzej niż w smartfonach czy np. XDP-300R Pioneera, nieco "laguje" zwłaszcza ledwie widoczny (mała kropka pod ekranem) Home Button, ale przesuwanie palcem po ekranie jest całkiem płynne. Dotykowy ekran o przekątnej 3,3 cala i rozdzielczości WVGA (480x800) nie powala może parametrami, ale czytelnie wyświetla okładki i niezbędne informacje na temat odtwarzanego pliku.
Przy interfejsie też nie kombinowano, znamy go z nowszej generacji DAP-ów marki Astell&Kern. Główny ekran wyświetla okładkę ostatnio odtwarzanej płyty/utworu i daje dostęp do biblioteki pogrupowanej na piosenki, albumy, gatunki, foldery, artystów i playlisty. Jest także "zakładka" sklep (Store), gdzie dostępne są dwa serwisy: mało popularny u nas Groovers+, umożliwiający np. zakup całych albumów, a także Tidal. Rozwijana górna belka daje dostęp do ustawień, wśród nich m.in. Wi-Fi (które można wykorzystać do aktualizacji OTA lub odtwarzania muzyki z komputera czy NAS-a), Bluetooth (4.0 ze wsparciem dla kodeków aptX i aptX HD – zob. Warto wiedzieć), AK Connect (aplikacja na Androida i iOS-a do sterowania DAP-em) i CD ripping (AK70 MKII współpracuje z firmowym AK Ripperem), a ponadto equalizera, funkcji gapless, aktywacji wyjścia liniowego, trybu DAC-a itd. Częściowo ustawienia te są dostępne bezpośrednio w postaci ikonek, zaś chcąc wejść w "system" głębiej, należy wybrać piktogram nakrętki.
Poważniejsze zmiany, czego należało oczekiwać, wprowadzono wewnątrz DAP-a. Przede wszystkim zastosowano podwójny DAC, oddzielnie dla kanału lewego i prawego, aczkolwiek wykorzystano ten sam układ co wcześniej – Cirrus Logic CS4398. Separacja kanałów skutkuje m.in. zmniejszoną ilością szumów i zakłóceń (dokładnie można to prześledzić na stronie A&K, w opisie AK70 MKII, w tabelce porównującej parametry wersji pierwszej i MKII), a także większym poziomem wyjściowym, co widać jednak tylko na wyjściu zbalansowanym (4,0Vrms vs 2,3Vrms).
Nie zmieniły się możliwości związane z obsługą konkretnych formatów audio. Odtworzymy zdecydowaną większość z nich, aczkolwiek w trybie bit-perfect tylko PCM-y do 24/192. Pliki 32-bitowe i DSD zostaną poddane downsamplingowi bądź przekonwertowane do PCM. Trochę dziwi, zwłaszcza w kontekście możliwości współpracy z Tidalem, brak obsługi formatu MQA (Master Quality Authenticated). Owszem, na razie działa tylko w desktopowej wersji serwisu, ale z czasem trafi pewnie także do mobilnej wersji playera. Z kolei jako zewnętrzny przetwornik AK70 MKII bezproblemowo obsłuży pliki 24/96, co odpowiada specyfikacji USB audio w klasie 1.0, a sygnał 1-bitowy (DSD 64/128) zakoduje w postaci pliku PCM (DoP). Sytuacja komplikuje się nieco z plikami PCM powyżej 24/96. Na przykład Roon podczas konfiguracji ustawień audio informuje, że AK70 MKII USB DAC jest w stanie odtworzyć bit-perfect sygnały PCM 24/176,4 i 24/192, ale w praktyce program ten automatycznie dokonuje konwersji 24 bitów na 16, a ze słuchawek czasami wydobywa się tylko... charczenie. Z kolei JRiver jednoznacznie wskazuje, że MKII jako DAC nie "uciągnie" natywnie niczego powyżej 24/96. Szkoda, że jako USB DAC AK70 MKII nie wspiera ASIO. Zawsze zostaje jeszcze opcja z zewnętrznym DAC-iem/AMP-em podłączonym przez USB OTG, przy czym należy pamiętać o tym, że nie ma wówczas możliwości regulacji głośności z poziomu odtwarzacza (w czasie testu AK70 MKII współpracował w taki sposób ze stacjonarnym wzmacniaczem słuchawkowo-głośnikowym ACRO L1000).
Kolejna istotna sprawa to bateria. W nowej wersji jej pojemność jest tylko nieco większa niż u poprzednika i wynosi 2.500mAh (wcześniej 2.200mAh). Ładowanie przez komputer może trwać nawet 8godz., a przez ładowarkę 5V/2A (idealnie do tego celu nadaje się standardowa ładowarka do urządzeń Apple'a) czas ten skraca się do mniej więcej 4,5godz. Naładowany do pełna, AK70 MKII pozwala na odtwarzanie muzyki do 10godz. Funkcja automatycznego wyłączania pozwala zmniejszyć zużycie akumulatora, a czas, po którym DAP zostanie wyłączony, można ustalić samemu (najkrótszy możliwy to 10 minut).
Na koniec coś dla wzrokowców. Dostępne kolory wersji MKII to, przynajmniej na razie, zabójczo wyglądający Black Noir, limitowany Titan i "standardowy" Gun Metal (taka wersja trafiła do testów). Niewykluczone, że podobnie jak przy okazji pierwowzoru, pojawią się jeszcze jakieś "egzotyczne" barwy, jak np. Misty Mint czy Obsidian Black.
Jakość dźwięku
Nie miałem co prawda możliwości posłuchania pierwszej wersji AK70, ale wśród znanych mi DAP-ów w cenie do mniej więcej 3 tys. złotych MKII jest jedną z najciekawszych propozycji dostępnych obecnie na rynku. Zachowując przykładną równowagę tonalną w całym paśmie i nieprzeciętną przezroczystość, A&K oferuje brzmienie dynamiczne, znakomicie poukładane, a jednocześnie świeże, czytelne i obfitujące w detale.
Znakomite wrażenie zrobiła na mnie góra pasma. Oczywiście trudno opisać słowami coś, co każdy słyszy po swojemu, dla jednej osoby będzie to po prostu "blacha", a ktoś inny usłyszy "wiatr pustyni". Najważniejsze, że wniknięcie w to, co dzieje się w wysokich rejestrach, jest za pośrednictwem AK70 MKII nadzwyczaj łatwe. Dzieje się tak za sprawą bardzo dobrej selektywności oraz wyśmienitej "obróbki detali", dzięki czemu możliwe jest śledzenie naprawdę drobnych zmian w charakterze danego instrumentu. Właśnie takie elementy decydują o tym, czy brzmienie odbiera się jako odpowiednio zróżnicowane, namacalne i angażujące.
Średnica jest otwarta, czysta i żywa, charakterem i barwami przypomina górne rejestry, uwagę zwraca jej duże zróżnicowanie dynamiczne. Między tymi dwoma zakresami, tj. górą i średnicą, panuje swoista symbioza, doskonała harmonia, którą pięknie słychać choćby na płycie "Vars & Kaper deconstructiON" Pawła Kaczmarczyka i jego Audiofeeling Trio (FLAC 16/44,1), gdzie z tak wrażliwego instrumentu, jakim jest fortepian, lider potrafi wydobyć bardzo subtelne dźwięki, a całość urozmaicają ciekawe wstawki, filmowe dialogi i nadające smaczku pogłosy oraz delikatna elektronika Mr Krime'a. Średnie rejestry w największym chyba stopniu definiują brzmienie AK70 MKII – brak tu wyraźnego ocieplenia, jakiejś "modyfikacji", która pogwałciłaby neutralność czy odcisnęła "analogowe" piętno na całym przekazie. Zamiast tego jest po prostu wzorowa czystość i porządek.
Do oceny basu i dynamiki wykorzystałem swój żelazny repertuar w postaci płyty Stevena Wilsona "The Raven That Refused to Sing (And Other Stories)" (FLAC 24/96). W dole pasma, w zależności od podłączonych słuchawek, była soczystość i "mięso" (Fostexy TH610), albo zabójczy kontur, natychmiastowa reakcja na impulsy i "hektary" przestrzeni (Sennheisery HD800S). Po raz kolejny okazało się, jak przezroczystym urządzeniem jest DAP MKII – polecam go każdemu, kto szuka odtwarzacza plików, który nie zepsuje brzmienia posiadanych słuchawek.
Oczywiście nikt nie zabierze z sobą w podróż "osiemsetek" czy nawet TH610, ale podczas odsłuchów stacjonarnych tego typu konfiguracje uważam za dopuszczalne (konieczna będzie przejściówka na małego jacka). Osobiście wybrałbym (skądinąd znakomite) Fostexy jako te cieplejsze i brzmiące bardziej miękko oraz soczyście, podkreślające trochę wyższy podzakres niskotonowy. Z kolei podczas odsłuchów mobilnych wykorzystałbym... Bluetooth. Skoro jest, to należy z niego korzystać, zwłaszcza że wspiera aptX i aptX HD. Bardzo dobry efekt udało mi się uzyskać z nausznikami AKG N60NC Wireless (zob. recenzję w nr. 2/2017) oraz Audio-Technica ATH-AR5BT, wspierającymi kodek aptX – to zdecydowanie ten kierunek, w którym warto podążać, tzn. połączenie bardzo dobrej dynamiki, odpowiedniej szybkości, soczystości i delikatnego ciepełka. Z kolei z opcji przewodowych na pewno rozważyłbym AK T8IE MKII – wspólne dzieło Astell&Kern i Beyerdynamica, dostępne z przewodem zbalansowanym.
Warto wiedzieć
Stosowany od dłuższego czasu w urządzeniach mobilnych kodek aptX to technologia firmy Qualcomm wykorzystywana do poprawy jakości dźwięku przesyłanego za pośrednictwem standardu Bluetooth. Umożliwia on przesłanie w stereo 16-bitowego dźwięku przy próbkowaniu 48kHz i przepływności 384kbit/s, jak również dźwięku 4.1- i 5.1-kanałowego. Przełomem w przesyłaniu dźwięku przez Bluetooth ma być nowszy standard aptX HD, który wprowadzono w 2016 roku (aptX ma już ponad ćwierć wieku!). Rozwiązanie to określane jest również jako aptX Lossless, ponieważ umożliwia przesyłanie 24-bitowego dźwięku o próbkowaniu do 96kHz (minimum to 24/48). Cechuje się bardziej zaawansowanym systemem kompresji i jest kompatybilne z "podstawowym" aptX-em, ale nie działa w drugą stronę, tzn. urządzenie, które wspiera podstawową wersję kodeka Qualcomma, nie może przesyłać/odbierać plików w jakości zbliżonej do 24/48 i wyższej. Na rynku są już słuchawki kompatybilne z aptX HD, np. B&W PX, Beyerdynamic Aventho Wireless, Beyerdynamic Xelento Wireless, Audio-Technica ATH-DSR9BT, Audio-Technica ATH-DSR7BT, jak również ciekawy gadżet marki Astell&Kern – XB10.
Podsumowanie
Astell&Kern AK70 MKII nie jest urządzeniem bezkompromisowym, widać to po możliwościach związanych z obsługą plików hi-res, zwłaszcza w trybie DAC-a. Ale dźwiękowo to strzał w dziesiątkę, więc rekomendacja jest zasłużona.