Rzut oka na aktualną ofertę szwedzkiego Primare wystarczy, by uświadomić sobie, jak ważnym jej elementem jest Prisma wzbogacająca system stereo/kina domowego o funkcje sieciowe i kompatybilność z instalacją multi-room. Na tle wielu podobnych rozwiązań wyróżnia ją wbudowany Chromecast, stanowiący – jak to ładnie ujął producent na swojej stronie internetowej – portal do przesyłania strumieniowego, umożliwiający bezpośrednie połączenie z setkami aplikacji typu Muzyka Google Play, Tidal, Deezer, Qobuz czy TuneIn Radio.
Oprócz tego Prisma jest kompatybilna z technologiami Bluetooth, AirPlay i Spotify Connect. Ta swoista karta sieciowa jest oferowana (w większości wypadków jako opcja) zarówno z odtwarzaczami CD (CD15, CD35), preampem SC15, jak i wzmacniaczami zintegrowanymi: I15, I25 oraz I35. Ostatni z wymienionych w wersji Prisma to praktycznie kompletny hi-endowy system all-in-one.
Budowa i funkcjonalność
Primare ma swój styl – minimalistyczny, trochę chłodny, a przez to nieodparcie kojarzący się z Półwyspem Skandynawskim. Front, już tradycyjnie dla tego producenta, jest wyraźnie oddzielony od reszty obudowy. Drugi znak rozpoznawczy to charakterystyczne toczone gałki z szerokimi kołnierzami, które przypominają nieco pokrętła stosowane przez Coplanda. I wreszcie trzeci znamienny element, czyli nóżki – trzy punkty podparcia stanowiące bardzo pewną, stabilną płaszczyznę.
Czołówkę dostępną w dwóch kolorach, czarnym i tytanowym, wykonano z grubego płata aluminium, którego krawędzie starannie oszlifowano. Pomiędzy szeroko rozmieszczonymi gałkami (lewa to selektor źródła, którym poruszamy się też po menu, a prawa służy do regulowania poziomu głośności) umieszczono dyskretny wyświetlacz OLED (można go w kilku krokach przyciemnić lub całkowicie wygasić) i cztery maleńkie przyciski: Standby, Menu, Select i Back. Nie powiem, wszystko to wygląda stylowo, aczkolwiek zarówno obsługa wspomnianych guziczków, jak i wskazania wyświetlacza do specjalnie wygodnych/wyraźnych nie należą.
Skoro przywołałem już temat menu, to łatwo się domyślić, że I35 posiada co najmniej kilka ustawień zaawansowanych. Najlepiej wyposażona wersja wzmacniacza, czyli Prisma, pozwala na poruszanie się po menu z poziomu aplikacji (zob. dalej), zaś użytkownicy wersji najbardziej podstawowej tudzież I35 DAC muszą się zadowolić pilotem zdalnego sterowania C25 albo wspomnianymi miniprzyciskami. Do najważniejszych ustawień należą: regulacja czułości każdego z wejść (domyślnie 0dB; regulacja w zakresie od -30dB do -1dB lub od +1dB do +30dB), zmiana nazwy wejścia (tzw. alias; jego długość to maksymalnie sześć znaków), włączenie/wyłączenie układu Auto Sense, który automatycznie wykrywa wejście, na jakie podawany jest sygnał (do wyboru opcje Select, Wake+Select i Off), możliwość dostosowania dowolnego wejścia do współpracy z końcówką mocy procesora A/V (Fixed Volume), ustawienie balansu, głośności początkowej, maksymalnej i po włączeniu funkcji Mute (0/30), a ponadto autowygaszenie wyświetlacza i włączenie funkcji Auto-Standby po upłynięciu określonego czasu.
Tył wzmacniacza w wersji Prisma to istna orgia gniazd. Samych wejść analogowych jest pięć, trzy RCA i dwa XLR. Wyjścia analogowe są dwa: pre-amp oraz liniowe. Do tego mamy gniazdo RS232, Trigger, IR in/out, pojedyncze wyjścia głośnikowe, główny włącznik i gniazdo zasilające IEC zintegrowane z bezpiecznikiem. Powyżej wymienionych złączy znajdują się pogrupowane złącza sieciowe i DAC-a – znak, że wzmacniacz ma budowę modułową (w wersji najbardziej okrojonej w tych miejscach znajdują się płytki-zaślepki). Są to: (w module sieciowym) dwa gniazda dla anten Wi-Fi/Bluetooth, dwa złącza LAN/RJ-45 (drugie przyda się w sytuacji, gdy w routerze nie będzie wolnych gniazd) oraz USB-A dla pamięci masowych/dysków zewnętrznych, jak również (w module DAC-a) cztery cyfrowe wejścia optyczne, dwa cyfrowe wejścia elektryczne (koaksjalne), USB-B dla komputera (sterowniki dla platformy Windows należy pobrać za pośrednictwem strony internetowej, zakładka Support) oraz, uwaga, koaksjalne wyjście cyfrowe. To ostatnie oznacza, że I35 DAC dysponuje dwukanałowym przetwornikiem analogowo-cyfrowym (PCM4220 Texas Instruments), który pozwala na cyfryzację sygnału z wejść analogowych (w menu ustawiamy, do jakiej wartości: 48 albo 96kHz).
Skoro już o przetworniku mowa, to Prisma (podobnie jak wersja I35 DAC) jest wyposażona w znakomity DAC – kość AKM AK4497EQ, która według specyfikacji obsługuje sygnały DSD 22,6MHz, a w module przetwornika C/A wykorzystanym w I35 maksymalnie 11,3MHz plus sygnał PCM do 32/768 (wejście USB obsługuje XMOS). Oczywiście "optyki" i "koaksjale" obsłużą maksymalnie sygnały 24/192. Z kolei wejście USB-A w module sieciowym Prisma obsłuży PCM do 24/192 i DSD 256/11,2MHz; LAN – PCM do 24/192 i DSD 128/5,6MHz (transfer 10/100Mbit), zaś WLAN – PCM do 24/192 i DSD 128/5,6MHz (przy maksymalnym transferze 390Mbps).
Dla samego wzmacniacza I35 najważniejszą zastosowaną technologią jest oczywiście klasa D, której nie należy ślepo utożsamiać ze wzmacniaczami cyfrowymi. Primare stosuje autorskie, w pełni analogowe rozwiązanie o nazwie UFPD (Ultra Fast Power Device), wzmacniacz impulsowy wykorzystujący modulację PWM, integrujący działanie stopnia wzmocnienia i pętli sprzężenia zwrotnego. W opisywanym wzmacniaczu zastosowano jego drugą generację. W porównaniu z pierwowzorem UPFD 2 udoskonala kilka kluczowych parametrów: nie zmienia głębokości pętli w zależności od częstotliwości, zmniejsza zniekształcenia THD w całym paśmie i zwiększa wydajność zasilania.
Inne bardzo ważne dla Primare rozwiązanie to stanowiący część zasilacza impulsowego układ APFC (Auto Power Factor Correction), którego zadaniem jest redukowanie głównej wady tego typu układów, czyli przesuwania prądu względem napięcia. Wewnątrz wzmacniacza prawie nie ma radiatorów (jak to we wzmacniaczach klasy D), ale urządzenie podczas pracy wyraźnie się nagrzewa, co nie do końca pokrywa się z zapewnieniami o znacznie mniejszym marnowaniu ciepła (co ma wynikać z wysokiej sprawności) w porównaniu z klasą AB. Obudowa I35 jest wykonana w większości z jednego płata grubej blachy, bez żadnych szczelin i otworów wentylacyjnych. Te znajdują się od spodu (pod płytką z modułami mocy), który nagrzewa się jeszcze bardziej niż góra.
Wróćmy jeszcze do samej Prismy. Kluczem do prawidłowego skonfigurowania karty sieciowej I35 jest aplikacja Google Home. Owszem, bez niej możliwe jest odtwarzanie plików, np. z dysków sieciowych, ale już np. z Bluetoothem będzie problem. Krótko mówiąc, aby zaoszczędzić sobie nerwów, należy zacząć od instalacji wyżej wymienionej aplikacji Google'a, skonfigurować za jej pomocą "trzydziestkę piątkę" (co robi się praktycznie samo, wystarczy wykonywać polecenia wyświetlane w formie komunikatów na smartfonie), a następnie zainstalować aplikację Primare (tę z logo Prismy), która pozwala zarówno na obsługę streamera, jak i zmianę ustawień w menu wzmacniacza. O ile moduł sieciowy po konfiguracji działa sprawnie, o tyle dziwić może brak klasycznego radia internetowego. Owszem, w aplikacji Primare, w zakładce Source/Cast services znajduje się "łącze" do TuneIn Radio, ale bez zainstalowanej aplikacji TuneIn radia nie posłuchamy. A, jak wiadomo, choć aplikacja ta jest darmowa, to korzystanie z samego serwisu wymaga opłacenia subskrypcji, która do tanich nie należy.
Na szczęście są inne "apki", których wersje podstawowe działają razem z Prismą/Chromecastem, choćby PL Radio, aczkolwiek uwolnienie się od irytujących reklam zwykle i tak wymaga wykupienia wersji Pro. Drugi mankament, jaki zauważyłem, dotyczy już samej aplikacji Primare na Androidzie (Oreo), która nie wyświetla informacji na temat częstotliwości próbkowania (Sample rate to zawsze 0Hz, a File Format wyświetla tylko ogólną nazwę, bez informacji o głębi bitowej). Na iOS-ie z kolei pojawia się inny problem. Poprawnej wartości częstotliwości próbkowania, np. 2822400Hz, i bitrate'owi na poziomie powiedzmy 90316 kb/s towarzyszy rzekomo format... MP3. Przełączaniu z Prismy na PC/Mac (tak opisane są wejścia) na iPadzie towarzyszy też głośny trzask (co ciekawe, nie pojawia się on przy przełączaniu w drugą stronę). W wersji androidowej, która na smartfonie działa tylko w trybie poziomym i z racji wielkości liter po prawej stronie jest przeznaczona chyba dla krasnoludka Jultomte, brakuje też przycisków na dolnym pasku do obsługi odtwarzacza, a część informacji, np. Balance, jest nieczytelna (sprawdzone na Galaxy S7). Krótko mówiąc, w samej aplikacji trzeba poprawić ładnych parę linijek kodu.
Jakość dźwięku
Nie sądziłem, że ze wzmacniacza pracującego w klasie D usłyszę brzmienie tak dojrzałe i spójne, pełne finezji, delikatne i soczyste zarazem. Wyraźnie różniące się od tego, co proponują znane mi wzmacniacze klasy AB za kilkanaście tysięcy złotych. Trik polega na braku jakichkolwiek ostrych krawędzi w dźwięku, dzięki czemu brzmienie I35 jest niesamowicie gładkie i plastyczne. Primare nie tyle wyraźnie rysuje kontury, ile perfekcyjnie cieniuje krawędzie dźwięków. To trochę jak w rysunku: nie da się stworzyć realistycznego obrazu, używając tylko linii. Kluczem do osiągnięcia odpowiedniego efektu jest, owszem, poprawne odwzorowanie kształtu, ale przede wszystkim głębia osiągnięta za pomocą cieniowania.
Dlatego tak ważne jest obserwowanie światła, efektów jakie tworzy i dążenie do jak najwierniejszego oddania tych zależności – cieni i świateł. Szwedzki wzmacniacz zwłaszcza tę "dziedzinę" opanował do perfekcji, bo potrafi w bardzo namacalny sposób oddać wypukłość, bryłowatość źródeł pozornych, sprawić, że stają się niemal trójwymiarowe. "Watershed" Marka Hollisa z jego solowej płyty zaczyna się brzdąkaniem na gitarze, a po chwili dołączają do niej instrumenty perkusyjne: w lewym kanale tamburyn, a w prawym talerz ride. Większość wzmacniaczy przedstawia je w jednej linii, ale w prezentacji I35 jest między nimi wyraźny odstęp, około metra – a przecież to wszystko dzieje się na pierwszym planie!
A skoro już o talerzach mowa – Primare potrafi pokazać zarówno ich "masę" i to, jak poruszają się w przestrzeni, jak i ich piękne, ciemne, bogate alikwoty. Uderzenia pałki w ich powierzchnię to bardziej "tyknięcia", wyraźnie słychać, że to blachy, że wykuto je ze szlachetnego stopu metali. Góra pasma przypomina wypolerowany marmur, jest zachwycająco gładka, kiedy trzeba matowa, innym razem połyskująca.
Dźwięk integry Primare'a jest z jednej strony nieskazitelnie gładki, a z drugiej niebywale rozdzielczy. Wyłuskanie informacji na temat artykulacji, sposobów wydobywania dźwięków z instrumentów, np. szarpanie palcami strun skrzypiec, jest bardzo łatwe. Jak na tacy dostajemy też cały zestaw dźwięków dodatkowych – czy to operowanie guzikami bandeonu w "Walking up" z płyty "If" Myriam Alter (na przywołanym instrumencie gra Dino Saluzzi), czy ślizgi po gryfie "akustyka" w "Summer Day", czy wreszcie podciąganie strun w "Legend" z płyty panów Metheny i Mehldau. Selektywność, czyli umiejętność pokazania poszczególnych dźwięków w taki sposób, by się ze sobą nie zlewały, także jest wzorowa. Wystarczy posłuchać, jak wyraźnie w całym gąszczu dźwięków wydobywanych w iście akrobatyczny sposób przez Antonio Sancheza w "Traveling Fast" (solo perkusji; płyta "Tokyo Day Trip Live EP") odznacza się cowbell, grany zresztą stopą na przemian z hi-hatem.
Swoista "łagodność" I35 teoretycznie powinna rzutować na dynamikę, ale w praktyce przekaz wprost pulsuje życiem, a dźwięki transjentowe, choć nie powodują wypadania plomb, są przekazywane z rzadko spotykaną sprawnością. Punktualność, akuratność I35 są fantastyczne, podobnie jak timing i szybkość – pod tym względem firmowe rozwiązanie o nazwie UFPD 2 jest klasą samo dla siebie. Dotyczy to także basu – w wydaniu opisywanego tu wzmacniacza bardzo dobrze rozciągniętego, w pełni kontrolowanego i kapitalnie kopiącego. W "Opening" Pat Metheny Group z płyty "The Way Up" stopa Sancheza pracuje bardzo punktowo, wydobywa się jakby spod podłogi (uwaga na sąsiadów z, nomen omen, dołu!), a efekt jest tak przekonujący, że niemal widać bijak uderzający o membranę. Wracając do szybkości – nawet jeśli porównywalne cenowo wzmacniacze pracujące w klasie AB są równie szybkie, to już raczej nie tak "lekkie" i swobodne. Piecyk Primare imponuje przede wszystkim niewymuszonością, dynamika jest wzorowo naturalna, nie ma w sobie śladu sztuczności.
Powyższy opis dotyczy możliwości brzmieniowych samego wzmacniacza. Pora odpowiedzieć na pytanie, czy warto dopłacić za DAC i moduł streamera. Przetwornik jest – biorąc pod uwagę jego cenę (dopłacamy 2700zł) – znakomity. Bez najmniejszego problemu posłał mojego AudioNemesisa DC-1 Up-Grade II do antykwariatu. Brzmienie "włocha" jest bardziej płaskie, jednowymiarowe, mniej w nim życia. Pomijam już fakt, że na wyjściu zawsze daje tylko sygnał 16/44,1, a DAC Primare'a obsługuje (za pośrednictwem wejścia USB-B) sygnały do DSD256.
A co z modułem streamera? W tym wypadku dopłata do wersji I35 DAC wynosi 1800zł. Po porównaniu z nieco już leciwym NP-S2000 Yamahy doszedłem do wniosku, że jego wartość, tzn. modułu Prisma, oszacowano bardzo trafnie. Brzmieniowo "japończyk" okazał się lepszy, oferując ciut większą finezję i wyrafinowanie, dłuższe wybrzmienia i bardziej okazałą przestrzeń, ale – biorąc pod uwagę cenę tego streamera, kiedy jeszcze był w ofercie Yamahy (ok. 5 tys. złotych) – jest to Pyrrusowe zwycięstwo. Tym bardziej że Prisma oferuje łączność bezprzewodową i technologie typu Chromecast, Bluetooth i Airplay, co czyni z I35 w najbogatszej wersji urządzenie na wskroś nowoczesne.
Podsumowanie
Brzmienie I35 ma w sobie coś szlachetnego, niestandardowego, jakiś rodzaj rzadko spotykanej spójności i analogowej gładkości. To fantastyczny wzmacniacz, bardzo dobry DAC i więcej niż przyzwoity streamer. Gorąca rekomendacja!