To już niemal tradycja, że przy okazji każdej większej wystawy audio-wideo Sennheiser raczy nas albo całkiem nowymi, albo odświeżonymi produktami, przede wszystkim słuchawkami. Podczas targów IFA 2019 niemiecka firma zaprezentowała m.in. trzecią odsłonę bezprzewodowych Momentum. Czy warto sobie nimi zawracać głowę?
Wygląd, funkcjonalność i wyposażenie
Przynależność tych słuchawek do rodziny Momentum jest widoczna gołym okiem. W ramach tej samej koncepcji wzorniczej poprawiono kilka detali, co "trójkom" wyszło tylko na dobre. Uwagę zwraca obszyty grubszą niż wcześniej skórą pałąk, który od spodu wypełniono większą ilością gąbki, dzięki czemu poprawiono komfort użytkowania. Dominuje dostojna matowa czerń przełamana nielicznymi metalowymi elementami. Wzmocniono też zawiasy, co w przypadku konstrukcji włączanej/wyłączanej przez rozłożenie/złożenie (de facto wystarczy złożyć lewy zawias) ma kapitalne znaczenie.
O automatyczne pauzowanie czy to multimediów, czy prowadzonych rozmów dba czujnik ciśnieniowy. Wystarczy przesunąć prawą muszlę w bok, "za ucho", by zatrzymać odtwarzaną muzykę lub zawiesić połączenie. Do tego mamy przyciski wbudowane w prawą muszlę: do regulowania głośności, wielofunkcyjny (m.in. do "przewijania"), wywołujący asystenta głosowego oraz suwak, którym włączamy/wyłączamy aktywną redukcję szumów, a także wywołujemy funkcję (przesunięcie w dół) Transparent Hearing. Dwóm gniazdom: USB-C do ładowania baterii i minijackowi do odsłuchu z kablem towarzyszy całkiem duży, wielobarwny wskaźnik diodowy. W lewą komorę wbudowano mikrofony, które umożliwiają m.in. rozmowy telefoniczne.
Jak widać, Momentum 3 Wireless są wprost naszpikowane różnymi nowoczesnymi technologiami, aczkolwiek nie każde z nowych rozwiązań oznacza, że jest lepiej niż było. Przede wszystkim czas pracy na jednym ładowaniu został skrócony aż o 5 godzin i wynosi teraz mniej więcej 17 godzin. W porównaniu z konkurencją, która wytrzymuje nawet 30 godzin, to dość przeciętny wynik. Nieznacznie wzrosła także waga słuchawek, choć do komfortu użytkowania trudno się przyczepić – nowe Momentum pewnie leżą na głowie, nie uciskając zanadto okolic uszu.
Kolejne dwie ważne zmiany są już zdecydowanie na plus. Po pierwsze mamy tu – chciałoby się aż krzyknąć "nareszcie!" – wygodne i nieawaryjne gniazdo USB-C. Po drugie Bluetooth 4.0 zastąpiono wersją 5.0. Dzięki temu możliwe stało się np. wsparcie dla technologii oferowanej przez aplikację Tile. Jeśli więc ktoś zapodzieje słuchawki, może na nich odtworzyć dzwonek, który ułatwi ich zlokalizowanie (muszą jednak być włączone i znajdować się w zasięgu Bluetooth).
Skoro już o aplikacji mowa, to należy wspomnieć o tej dedykowanej słuchawkom Sennheisera, a mianowicie Smart Control. Dzięki niej możliwa staje się trzystopniowa regulacja ANC (tryb Max, Anti Wind, czyli delikatna redukcja oraz wyciszenie wiatru i hałasów przenoszonych przez słuchawki, a także Anti Pressure, czyli redukcja bez uczucia ciśnienia w uszach), ustawienie Keep music playing w ramach funkcji Transparent Hearing (czyli słuchamy muzyki i jednocześnie słyszymy otoczenie), a także zmiana charakterystyki za pomocą prostego korektora.
Niskie tony Momentum charakteryzują się sporym rozmachem dynamicznym, co przyprawia o miły dreszczyk.
Wypada jeszcze wspomnieć o dodatkach, jakie znajdują się w pudełku z Momentum 3. Przede wszystkim jest to dość duży pokrowiec w kształcie walca, który daje się spłaszczyć, a ponadto kabel USB-C, przejściówka na USB-A oraz kabel audio zakończony minijackiem.
Jakość brzmienia
Myślę, że większość osób, które sięgną po Momentum 3, tak właśnie wyobraża sobie dobrze brzmiące słuchawki. To nic, że ich charakterystyka nie jest idealnie płaska. Podbicie w zakresie niskich składowych, nieco wycofana średnica i "szpilki" w górze pasma, gdzieś w okolicach 10kHz, są z pewnością zamierzone, bo czynią brzmienie bardziej atrakcyjnym – w każdym razie tak odczytają to typowi (czyli nie-audiofile) fani muzyki. I nie ma w tym nic złego, skoro takie są oczekiwania poważnej (jeśli nie dominującej) grupy odbiorców.
Momentum 3 są generalnie dość rozrywkowe, co jednak nie znaczy, że nie ma sensu słuchać na nich innej muzyki. W kameralnych nagraniach jazzowych bardzo dobre wrażenie robi np. scena, która ma oddech, wyraźną głębię, dzięki której dźwięki nie tłoczą się na pierwszym planie. W jazzie w pełni docenimy także jakość wysokich tonów, ich selektywność i zróżnicowanie. Tu ważna uwaga: niemieckie słuchawki potrafią "obrazić się" zarówno na sygnał słabszej jakości, jak i nie najlepszą realizację. Mankament ten odsłonił stream ostrzejszej muzyki, jak Limp Bizkit, za pośrednictwem serwisu Apple Music – momentami góra była zbyt krzykliwa, pojawiły się natarczywe, przerysowane sybilanty. Z kolei w nagraniach z wytwórni ECM góra błyszczała, dosłownie i w przenośni.
Podbity bas, o którym wspomniałem, nie ma nic wspólnego z bombardowaniem na oślep niskimi częstotliwościami. Owszem, podstawa jest masywna (co słychać zwłaszcza w hip-hopie z ciężkim basem, nie mówiąc już o basie syntetycznym), ale nie monotonna. Najniższy podzakres basu w utworze "The Hearts Filthy Lesson" Bowiego (stream za pośrednictwem usługi TIDAL HiFi), wypadł na Momentum 3 nawet bardziej przekonująco (wręcz "tektonicznie") niż na zestawie Stratos ADL/Ether C Flow Dan Clark Audio (aczkolwiek szczegółowość i umiejętność wniknięcia w tkankę muzyczną przez tenże zestaw pokazały należne Sennheiserom miejsce – "po drugiej stronie przepaści"). Niskie tony Momentum charakteryzują się sporym rozmachem dynamicznym, co przyprawia o miły dreszczyk. Ponadto właśnie ta część pasma odpowiada za wyczuwalne ocieplenie, które zwiększa komfort odsłuchu.
Podsumowanie
Momentum 3 zdobędą zasłużone uznanie. Mają sporo zalet, z których na pierwsze miejsce wysuwa się brzmienie – obszerne, z mocnym, nisko schodzącym basem, swobodną dynamiką i szczegółową górą pasma.